wtorek, 9 lipca 2013

Rozdział 3 (II część)

Trzeci dzień pobytu w Polsce... stęskniłam się za tym krajem, za dziadkami i za tym wszystkim, ale jeszcze bardziej tęskniłam za nim. Za Harrym.
Tak. Wczoraj wszystko dokładnie przemyślałam i doszłam do wniosku, że to jego kocham bardziej. Po części, udało mi się do tego dojść za sprawą babci i jej podpowiedzi...
Miała całkowitą rację, mówiąc, że gdybym naprawdę kochała Louisa, to nie zakochałabym się w Harrym. Poza tym... przez ostatnie wydarzenia, strasznie oddaliliśmy się od siebie z Louisem. Nadal jest dla mnie ważny, i nie mówię, że nie... tylko patrząc na to z perspektywy czasu, jakby miało to wyglądać?
Eleanor jest w ciąży... Louis nie może się ze mną spotykać... gdyby El urodziła, byłoby zapewne gorzej... ten związek jest bez przyszłości, i wybierając Louisa, potem żałowałabym, że nie wybrałam Harrego. Poza tym... po długich przemyśleniach, stwierdziłam, że to on jest dla mnie ważniejszy. W końcu za kim teraz tęsknie? Za Harrym.
W kogo ramionach chciałabym się teraz znaleźć? Harrego.
Komu na mnie bardziej zależy? Louisowi, który ma mnie głęboko w poważaniu, czy Harremu, który zawsze był przyjacielem, i nigdy, nawet w najgorszych momentach życia mnie wspierał i był przy mnie? Oczywiście że Harremu.
Kto martwi się o to, że wyjechałam? Dziś rano, włączając po raz pierwszy od 3 dni komórkę, dowiedziałam się, że Harry. Trudno byłoby powiedzieć, że się nie martwi, gdy mam 67 nieodebranych połączeń, od : „Hazza x.” I jakieś 32 wiadomości o treści mniej więcej takiej:
„Gdzie jesteś? Martwię się... proszę odpisz. Tęsknie x.”
Robiło mi się źle, gdy czytałam kolejne... on naprawdę się o mnie martwił. Jemu zależało. To od niego, nie od Louisa dostałam 32 wiadomości i miałam 67 nieodebranych połączeń...
Myślę, że wybrałam dobrze. Teraz wiem, że naprawdę go kocham. Tą każdą małą rzecz, którą zrobił, każdy mały gest, całego jego. Kocham go i tęsknię za nim jak cholera...
Postanowiłam, że zostanę tu jeszcze kilka dni. To, że wybrałam, nie znaczy, że otrząsnęłam się z tego wszystkiego... Boję się trochę tego powrotu.
Postanowiłam, że wieczorem do niego zadzwonię. A tymczasem wyłączę komórkę i pójdę odpocząć.
Nieuczesana i nie przebrana zeszłam na dół do kuchni. W niej, jak zawsze urzędowała babcia.
- Cześć – cmoknęłam ją w policzek.
- Cześć, kochanie. Widzę, że do rannych ptaszków, to Ty nie należysz – zaśmiała się a ja popatrzyłam na zegar „12.09” tak... tego można było się spodziewać... – Jak tam? Wyspałaś się?
- Tak – posłałam jej promienny uśmiech – nawet nie wiesz jak ten sen był mi potrzebny – westchnęłam.
- W końcu widzę Cię uśmiechniętą...
- To dzięki Tobie babciu! Dziękuję – przytuliłam się do niej mocno.
- Cieszę się, że mogłam pomóc. Masz nauczkę na następny raz, że zamiast tłumić to w sobie, lepiej jest się komuś wygadać. Jakbyś miała jakiś problem, to wiesz gdzie mnie szukać – mrugnęła oczkiem – A teraz zabieraj się za śniadanie, bo już późno.
Zabrałam się za jedzenie przyrządzonych przez babcię kanapek, kiedy ona przygotowywała składniki na ciasto do pierogów z borówkami. Przełączałam programy w telewizorze w salonie i popijałam moje śniadanie gorącą herbatą. Co jak co, ale wypicie rano herbaty, było dla mnie jak dla niektórych wypicie porannej kawy. Bez tego po prostu nie mogło się obyć. Herbata była dla mnie jak taki poranny kopniak. Coś jak: Wypijesz herbatę - twój dzień będzie udany.
Usłyszałam jak zadzwonił telefon. Po chwili przyszła do mnie babcia.
- Dzwoniła mama. Pytała się za ile wracasz, i czy wracasz do Londynu, czy wracasz do chłopaków...
- Nie wiem... chciałam tu zostać jeszcze kilka dni, oczywiście jeżeli wam to nie przeszkadza..
- Jasne, że nie przeszkadza skarbie – babcia posłała mi swój promienny uśmiech – Zostań tu jak długo będziesz chciała.
- Dziękuję. Ale nie wiem jeszcze, czy wrócę do Londynu, czy do chłopaków... chyba do nich... Zadzwonię do niej jak będę wiedzieć – zdecydowałam.
- Dobrze. Mama kazała Ci też przekazać, że tata wrócił do domu – dodała i wróciła do kuchni. Skończyłam jeść i pić i po chwili poszłam do niej, zanosząc przy okazji brudne naczynia.
- Mam prośbę... skoczyłabyś mi do piwnicy i przyniosła dwa słoiki borówek z szafki z owocami i konfiturami? – spytała.
- Tak, już idę – powiedziałam i poszłam do drewnianych drzwi. Otworzyłam je i od razu uderzyła mnie fala zimnego, wilgotnego powietrza. Zeszłam na dół po kamiennych schodkach i włączyłam światło. Gdy widziałam gdzie co jest, podeszłam do średniej wielkości półki stojącej na przeciwko schodów, przy ścianie. Znalazłam borówki i wzięłam dwa słoiki. Poprzeglądałam ‘zbiory babci’ i znalazłam moją ulubioną malinową konfiturę. Chwyciłam jeszcze jeden słoiczek wyrobów babci i skierowałam się do wyjścia. Pogasiłam światło i zamykając za sobą drzwi wróciłam do kuchni.
- Tutaj są dwa słoiki borówek dla Ciebie – postawiłam przed nią owoce – i wzięłam sobie jeden słoiczek Twoich malinowych konfitur – uśmiechnęłam się do niej i schowałam konfiturę do lodówki.
- Jak chcesz, to jak będziesz wracać to weź sobie kilka słoiczków do domu. Mam tego mnóstwo i my z dziadkiem chyba przez rok tego nie zjemy – zaśmiała się.
Usiadłam na krześle przy stoliczku kuchennym i zaczęłam przeglądać gazetę, którą dziadek kupuje codziennie rano i czyta. Śmiesznie czytało się i ogólnie od dwóch dni rozmawiało w języku polskim... Przez ostatnie dziesięć lat nie mówiłam w innym języku, niż w angielskim „No może pomijając rozmowy z mamą w domu, gdzie rozmawiałam czasem po polsku, czasem po angielsku...”
- A któż to przyjechał? Listonosz o tej porze? – westchnęła babcia patrząc za okno. Wstałam z mojego krzesła, podeszłam do okna. Podążyłam wzrokiem za nią i zauważyłam czarny samochód parkujący na podjeździe – Karola, poszłabyś odebrać list? Ja teraz nie dam rady... - podniosła do góry ręce całe w mące i cieście do pierogów. 
- Jasne, już idę – założyłam na nogi trampki i wyszłam z domu w czarnych spodniach dresowych i bokserce w której spałam. Zamknęłam drzwi i poszłam długą kamienną dróżką prowadzącą przez ogródek. Zobaczyłam z daleka, że drzwi samochodu się otwierają i ktoś z nich wychodzi... jednak ten ktoś nie był listonoszem.
Gdy zobaczyłam tą burze loków do moich oczu mimowolnie naleciały łzy... chyba szczęścia. Rzuciłam się biegiem w jego kierunku i gdy do niego dobiegłam rzuciłam się mu w objęcia. Te ciepłe, mocne ramiona, w których zawsze czułam się bezpiecznie.
- Bałem się, że straciłem Cię na zawsze – wyszeptał mi do ucha a ja czułam że uginają się pode mną nogi na dźwięk jego głosu. Popatrzyłam się w jego mocno zielone tęczówki i wpiłam się w jego usta z taką namiętnością, na jaką było mnie tylko stać.
- Kocham Cię – powiedziałam łapiąc oddech – Przepraszam. Już nigdy Cię nie zostawię – wtuliłam się w jego ciepłe ciało. Ta chwila mogła trwać dla mnie wiecznie... czułam się tak bezpiecznie i dobrze będąc w jego silnych ramionach... Moje szczęście się odnalazło.
Po chwili, gdy odsunęłam się od chłopaka poparzyłam na jego pełne troski oczy. Otarł mi kciukiem łzy i złożył delikatny pocałunek na moich ustach. Ten nie był aż taki namiętny. On był kwintesencją delikatności i doskonałości – Ja Ciebie też kocham – uśmiechnął się promiennie.
W tym momencie zdawałam się być najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Chodź poznać moich dziadków – powiedziałam i poczułam jak chłopak złącza nasze dłonie razem, wplątując swoje palce w moje. Delikatne dreszcze przechodziły przez moje ciało, kiedy jego ciepła skóra stykała się z moją. Podobało mi się to.
Weszliśmy do domu i poszliśmy do kuchni. Babcia była nieco zdezorientowana, widząc wysokiego bruneta ze mną, jednak po chwili rozwiałam jej wątpliwości przedstawiając jej Harrego i robiąc przy okazji za tłumacza. Dziadka na razie w domu nie było... pojechał gdzieś. Zaprowadziłam Harrego na górę do pokoju. Położył się wygodnie na moim łóżku a ja wlepiłam się w niego i tak leżeliśmy. Nadal nie mogłam trochę w to uwierzyć... on tu był. Ze mną. Przyjechał do mnie! Chciałam nacieszyć się jego obecnością ile tylko było mi dane.
- Czemu mi nie powiedziałaś, że wyjeżdżasz? – spytał trochę zawiedzionym głosem bawiąc się moimi długimi, pokręconymi włosami.
- Zrozum Harry... dla mnie też nie było to łatwe... Nie mogłam sobie z tym wszystkim poradzić, to mnie zupełnie przytłoczyło. Potrzebowałam przerwy żeby zrozumieć, że Cię kocham – uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Rozumiem... ale proszę Cię, nigdy więcej tego nie rób. Żadnych tajemnic i skrywania problemów, ok.? – spytał patrząc mi w oczy.
- Tak – posłałam mu uśmiech i wtuliłam się jeszcze bardziej w jego ciepły tors.
- To opowiedz mi, co robiłaś, kiedy Cię nie było?
- Hmm... to i owo. Leniłam się, oglądałam telewizję, pomagałam babci w kuchni, dziadkowi w stajni, jeździłam konno...
- Zaraz, zaraz – zaśmiał się – To ty jeździsz konno? Nigdy mi o tym nie mówiłaś...
- Widzisz... niby tak długo się znamy, a i tak nie wiesz o mnie wszystkiego – wystawiłam mu język – Tak jeżdżę, jeździłam jak byłam mała i to uwielbiam, a co? Coś w tym złego, że się śmiejesz? – spytałam trochę zawiedziona.
- Nie wręcz przeciwnie. Uważam, że to mega seksowne – szepnął mi do ucha tym swoim ochrypłym głosem, a ja mogę przysiąc, że przez moje ciało przeleciało teraz stado nieokiełznanych dreszczy. Czułam jak się rumienię, na co Harry cicho zachichotał i cmoknął mnie w policzek - Chciałbym kiedyś zobaczyć jak jeździsz – puścił mi oczko.
- Hahaha... zobaczymy czy sobie zasłużysz – wstawiłam mu język.
- Przecież ja zawsze jestem grzeczny – powiedział z cwanym uśmieszkiem na ustach – Czy kiedykolwiek nie byłem? – spytał śmiesznie unosząc brew.
- Mhm... jasne, ty jesteś słodkie, rozkoszne i zawsze grzeczne Hazziątko – prychnęłam i się zaśmiałam.
- Cieszę się, że tak uważasz, skarbie.
- A co tam u chłopaków? Jak wasz ostatni koncert w Paryżu? – spytałam zaciekawiona i patrzyłam na reakcję Harrego. Na wspomnienie o koncercie i o chłopakach, jego mina trochę zrzedła...
- Nic szczególnego... było beznadziejnie bez Ciebie – wtulił się w zagłębienie przy mojej szyi – Ślicznie pachniesz – dodał łaskocząc mnie nosem w szyję.
- Tak... – zaśmiałam się – szczególnie że jakąś godzinę temu wstałam i jeszcze nie zdążyłam się wykąpać!
- Chcesz to mogę umyć Ci plecy – chłopak wyszczerzył się cwaniacko.
- Wiesz... jak na razie, to chyba podziękuję. Poradzę sobie sama... może kiedy indziej, kochanie – skradłam mu mały pocałunek i wyswobadzając się z jego opiekuńczych objęć wstałam. Podeszłam do szafy i wyjęłam z niej świeże ubrania. Zdjęłam z siebie dresowe spodnie i podkoszulek i w samej bieliźnie udałam się do łazienki. Słyszałam ten jęk zawodu, kiedy ściągnęłam TYLKO spodnie i koszulkę. Idąc do łazienki prawie czułam jego przenikliwy wzrok na mojej osobie. Zamknęłam za sobą drzwi i poszłam zrelaksować się w wannie pełnej ciepłej wody z dodatkiem olejku kokosowego.
Gdy wyszłam z łazienki, rozczesując swoje mokre włosy, zauważyłam, że Harry stoi przy mojej toaletce i przygląda się czemuś z zainteresowaniem. Podeszłam do niego i zerknęłam mu przez ramię. Oglądał moje stare zdjęcia z dzieciństwa, jeszcze z Polski. Cały album wypełniony był mniej lub bardziej kompromitującymi zdjęciami... w końcu, jakie dziecko robi normalne rzeczy w tym wieku?  Przeglądał dalej album i co chwilę śmiał się z jakiejś mojej głupiej miny, lub pozy.
- Ejj – szturchnęłam go – Ty na pewno nie byłeś lepszy! – powiedziałam pokazując siebie w stroju biedronki z balu przebierańców w przedszkolu.
- Hmm... Wiesz, ja na pewno nie byłem biedronką – wyszczerzył swoje białe zęby w uśmiechu – Z tego co pamiętam, byłem Zorro...
- To nie fair! Nie śmiej się z mojego słodkiego stroju – zrobiłam naburmuszoną minę i usiadłam na łóżku. Chłopak zaraz znalazł się obok mnie i objął mnie ramieniem wskazując kolejny raz na to zdjęcie.
- No dobra... ale ja nie nazwałbym na tym zdjęciu stroju jako tego ‘słodkiego’... raczej tą słodką brunetkę w nim – powiedział z promiennym uśmiechem i cmoknął mnie w policzek.
- Awww... słodko – stwierdziłam – ale teraz lepiej mi już oddaj ten album, bo powoli zbliżamy się do zdjęć, których nie chcesz widzieć! – powiedziałam i w momencie zabrałam mu album z rąk, zamykając w szufladzie na kluczyk.
- Ejj... – chłopak jęknął zawiedziony, po czym podszedł do mnie i łapiąc mnie od tyłu w talii, nachylił się  – Ale i tak kiedyś je oglądnę – szepnął swoim uwodzicielskim tonem, a pode mną nogi się ugięły, i gdyby nie to, że mnie trzymał, to pewnie leżałabym już jak długa na ziemi. „Co ty ze mną robisz Harry?” obłędu można dostać!
Poszliśmy razem z chłopakiem na dół na obiad. Harry zachwycał się kuchnią babci i bardzo posmakowały mu jej pierogi. Babcia wypytywała chłopaka o różne rzeczy, a ja oczywiście robiłam za tłumacza. Potem do domu przyszedł dziadek i poznałam z nim Hazzę. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się do późnej nocy. To był zdecydowanie jeden z najlepszych dni w moim życiu!

_________________
Mam nadzieję, że was nie zawiodłam ;)
Jak wam się podoba zaistniała sytuacja? Co wam się podobało w tym rozdziale? W ogóle jak wam się podobał? Liczę na wasze szczere opinie :)
Dziękuję wam wszytskim, za miłe słowa, za każdy komentarz, każdą minutę spędzoną na czytanie lub komentowanie. Kocham was mocno miśki! <3
(i przepraszam za jednodniowy poślizg, mam nadzieję, że choć trochę wam go wynagrodziłam rozdziałem ;p)
Całusy xx.

7 komentarzy:

  1. TAAAAAAAAAAAK !!! I Harry do niej przyjechał! I się kochają! I było buzi! I w ogóle AWWWW !!!
    Wątpię żebyś zrozumiała cokolwiek z tego komentarza, bo ja już chyba nie kontaktuję ;) Po prostu nie wierzę, że to się zdarzyło naprawdę :) Kocham Cię za tą decyzję ;)
    Cudowny rozdział i wcale nie był nudny :)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha... o jaka radość! ;D Widzę, że spodobał wam sie ten rozdział (tak myślałam, że się spodoba ;p)
      Chyba rozumiem wszystko ;)
      Bardzo się ciesze, że Ci się podobał (no i że dla Ciebie nie był nudny xd)
      Całuski xx.

      Usuń
  2. Pierwsze kilka zdań, a ja już wiedziałam, że ten rozdział spełni moje marzenie! Harry jest z Charlie! Charlie jest z Harry'm! I teraz będę się tym jarać przez cały dzień w pracy. Chyba pójdę dzisiaj do kiriokomory żeby się nieco schłodzić... Kurde, on do niej przyjechał! A jak Charlie zaczęła się przy nim rozbierać? Myślałam, że Styles rzuci się na nią i w dupie będzie miał to, że chciała się wykąpać, albo sam wparuje z nią pod prysznic! Ale najważniejsze, że są razem!
    Ale się cieszę! ;D

    Całuję!
    Xx.

    P.S. I nie musiałam nic robić, żeby tak było! ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo, bardzo się cieszę, że spełniłam Twoje marzenie i że Ci się podobał :)
      Skoro będziesz się dzisiaj cały dzień jarać, to może faktycznie dobry pomysł, żeby do niej wejść, albo użyć jakiegoś gaśniczego sprzętu (tylko nie spal gabinetu! ;p)
      Noo... Styles zdecydowanie miał takie myśli, to wiadomo z autopsji ;)
      Cieszę się, że się cieszysz, bo jak wy się cieszycie, to ja się cieszę podwójnie :)
      Całusy xx.

      P.S. Znaj moją dobroć... (taki wakacyjny prezent niespodzianka xd)

      Usuń
  3. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!!!!!!!!!!!!!!!!!Charlie jest z Harrym!!!!!!!!Tak!!!Tak właśnie powinno być!Boże ja naprawdę myślałam że Harry się żuci na Charr jak sie rozbierała... :DNaprawdę się cieszę że są razem,rozumieją się....Tak powinno być!!!
    Całuski /czarnooka\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Dobrze że nikogo nie ma w domu bo się właśnie drę do komputera XD

      Usuń
    2. Hahahahahaha... znam to skądś... xD Też tak mam (wczoraj np. jak przeczytałam dopisek fragmentu do mojego rozdziału, to przez pół godziny się śmiałam, i nie mogłam przestać ;p)
      Strasznie się cieszę, że Ci się spodobało i że nie masz mi za złe, że połączyłam ich razem :)
      p.s. Myślę, że Harremu nie brakowało dużo, do rzucenia się na Charlie xD
      Całusy xx.

      Usuń