poniedziałek, 15 lipca 2013

Rozdział 6 (II część)

- Kocham Cię Charlie – wypowiedział te słowa i jego twarz zaczęła się niebezpiecznie przybliżać, do mojej. Widziałam jak spogląda na moje lekko rozchylone usta. Wryło mnie... nie wiedziałam co robić. „Przecież kochasz Harrego...” odezwał się dobrze znany głos w głowie. W momencie otrzeźwiałam i gwałtownie odsunęłam się od ust Louisa, którym brakowało dosłownie kilku milimetrów do moich.
„Kurwa, niedobrze...” dopiero teraz zaczęłam zdawać sobie sprawę, z tego co on do mnie powiedział. Teraz mu się zebrało na wyznania miłosne? Serio? Zaczęłam trochę panikować. Serce biło mi jak jakiś młot. Nie mogłam powstrzymać zaskoczenia i lekkiego drżenia rąk.
Popatrzyłam na chłopaka. Gdy się zorientował, że odsunęłam się od niego był nieco zdziwiony.
- Lou... – zaczęłam drżącym głosem – J-Ja..i Ha-arry... my jesteśmy razem. Ja nie mogę – wydukałam i popatrzyłam na jego reakcje. Chłopak momentalnie się zasmucił i spuścił głowę.
Widać było, że nie tego się spodziewał... Ja zresztą też nie sądziłam, że to się stanie... myślałam, że odpuści... Sięgnęłam po jego rękę i wzięłam do swojej.
- To nie znaczy, że nie jesteś dla mnie ważny... ale zrozum. Kocham Harrego. Ty jesteś dla mnie już tylko dobrym przyjacielem... – westchnęłam.
Chłopak podniósł głowę i swoim przeszywającym wzrokiem popatrzył mi w oczy.
- Pamiętaj, że jeżeli by Ci nie wyszło z Harrym, ja zawsze będę czekał – złożył delikatny pocałunek na moim policzku i wysuwając swoje ręce z moich, wstał z łóżka i skierował się do wyjścia. Poczułam jak moje oczy robią się mokre, od napływających łez.
Ugh... czemu to wszystko jest takie trudne.
- Louis – zatrzymałam chłopaka prawie przed drzwiami. Stanął i odwrócił się z nadzieją w moją stronę – Nie czekaj na mnie... znajdź sobie kogoś... znajdziesz kogoś, kto będzie Cię kochał, kogo Ty będziesz kochał... proszę Cię. Nie marnuj sobie życia przeze mnie... – ostatnie zdanie prawie szepnęłam czując jak po moim rozgrzanym policzku spływa łza. To było dla mnie trudne...
Chłopak podszedł do mnie i złapał ze mną kontakt wzrokowy.
- Byłaś jak dotychczas najlepszym, co mnie w życiu spotkało – pogładził swoją dłonią mój policzek, ocierając zabłąkaną łzę – Nie jest tak łatwo się odkochać...
Poczułam jak robi mi się słabo i przed oczami pojawiają mi się mroczki. Zamrugałam kilka razy gwałtownie i powoli zataczając się wstałam – Przepraszam, ja tylko... – nie zdążyłam dokończyć, tylko osunęłam się w ramiona bruneta, tracąc powoli świadomość tego, co się dzieje dookoła mnie. Słyszałam jak woła chłopaków i zauważyłam jak do pokoju wpada przerażony Harry, a zaraz za nim reszta chłopaków. Widziałam zamazany obraz i nic nie słyszałam... po prostu nie kontaktowałam co się dzieje dookoła mnie. Jakby ktoś nagle przygasił światło i zaczął tobą kręcić w prawo i lewo. Zataczać kółka i wyłączył dźwięk. To tyle co pamiętam. Potem była znów ta przerażająca i wszechogarniająca ciemność.

*** Perspektywa Harrego ***

Siedziałem w pokoju i czekałem na Charlie. Wykorzystując chwilę czasu, rozpakowałem walizki. Właśnie zająłem się wkładaniem do szafy równo poskładanych przez dziewczynę podkoszulków, kiedy usłyszałem donośny krzyk Louisa, wzywający pomocy. Czym prędzej wybiegłem z pokoju i wpadłem do Louisa. Zauważyłem jego, trzymającego półprzytomną brunetkę w ramionach. Podbiegłem szybko do nich i biorąc ją w ramiona, z małą pomocą Louisa, położyliśmy ją na łóżku. Usiadłem obok niej i próbowałem ją ocucić. Louis w tym czasie wziął poduszki i podłożył pod jej nogi, żeby miała je wyżej od tułowia.
- Hej... mała... – mówiłem do niej lekko potrząsając jej ramiona. Patrzyłem uważnie na jej twarz, kiedy zaczęła powoli otwierać oczy i popatrzyła nieprzytomnym wzrokiem na mnie.
- Leż – nakazałem jej, kiedy próbowała gwałtownie się podnieść. Wziąłem od Nialla wodę, którą przyniósł w międzyczasie i tabletki.
- Czy ktoś może mi wytłumaczyć, co się tu dzieje? – spytał spanikowany i zmartwiony Tomlinson – Co jej się dzieje? Czemu zemdlała?
- Albo nie zażyła leków, albo była w mocno stresującej sytuacji – popatrzyłem na niego z wyrzutem, domyślając się, że to mogło być przez niego.
- Jakie leki do cholery? Przecież ona nie jest chora! – zmarszczył brwi w zastanowieniu, po czym na jego twarzy pojawiła się pytająca mina, skierowana do mnie.
- Jak byliśmy na wycieczce w górach, to też zemdlała, tylko tak upadła, że złamała nogę i głęboko rozcięła. Zawiozłem ją do szpitala i zrobili jej badania. Okazało się, że ma niedobór żelaza w organizmie, który wywołuje anemię. W stresujących sytuacjach, lub jak nie zażyje żelaza i witamin, może omdleć, lub mieć krwotok z nosa, zawroty głowy i tak dalej... – westchnąłem i pomogłem dziewczynie usiąść na łóżku. Podałem jej tabletki i wodę, które chwilę później zażyła.
- Oh... – tylko tyle wydobyło się z ust Tomlinsona.
- Możemy iść do siebie- usłyszałem ciche pytanie z ust mojej dziewczyny.
- Jasne, skarbie. Chodź – pomogłem jej wstać, lecz gdy się znów zachwiała na nogach, stwierdziłem, że rozsądniej będzie wziąć ją na ręce. Szybko podniosłem jej ciało i zaniosłem ją do naszego pokoju. Położyłem na łóżku i zamykając uchylone drzwi, położyłem się obok niej.
- Co tam się stało? – spytałem bawiąc się włosami dziewczyny. Uwielbiałem jej długie, brązowe loki... były takie ładne, miękkie i ślicznie pachniały. Popatrzyłam na jej twarz i zauważyłem na niej grymas... Coś jest nie tak – podpowiadało mi drugie ja.
- Obiecałem Ci, że będziesz mogła mi powiedzieć wszystko i że zawsze Ci pomogę... – westchnąłem widząc, jak dziewczyna spuszcza wzrok, żeby nie pokazać mi łez, które zbierają jej się powoli pod powiekami – Czy Louis Cię skrzywdził? – spytałem spokojnie, próbując jakoś jej pomóc w powiedzeniu prawdy. Dziewczyna pokiwała przecząco głową.
„Ma Tomlinson szczęście...”
- Aniołku... proszę powiedz mi co się stało? Czemu płaczesz? – pogładziłem ją po policzku i złapałem za podbródek, żeby popatrzyła w końcu na mnie.
- Louis.... on powiedział, że nadal mnie kocha i chciał mnie pocałować – na ostatnie wypowiedziane przez dziewczynę słowo, krew zaczęła gotować mi się w żyłach i dłonie zacisnęły się w pięści.
„Chyba już nie takie wielkie...”
Widząc moją reakcje momentalnie dodała – Ale nie... on jeszcze nie wiedział, że jesteśmy razem... powiedziałam mu to dopiero po tym, ale on powiedział, że nadal mnie kocha... – dziewczyna westchnęła pociągając nosem – Ja nie wiem Harry... co ja zrobiłam źle? Chciałam w końcu być szczęśliwa, mam Ciebie, a on tak cholernie musi upierać się przy swoim. Czemu nie może odpuścić i mi tego ułatwić? Tak by było lepiej dla nas obojga... znalazłby kogoś, kto jest wart jego uśmiechu i miłości... – ciągnęła swoją wypowiedź – Powiedz mi, co ja takiego zrobiłam źle...? – wtuliła się w moją klatkę piersiową a z jej oczu poleciały łzy. Zacząłem ją kołysać w ramionach szeptając jakieś uspakajające słowa. No właśnie? Co zrobić? Tak bardzo chciałbym jej doradzić i pomóc, a sam nie ogarniam zachowania Tomlinsona...
- Będzie dobrze, mała... coś wymyślimy... na pewno – ostatnie zdanie dodałem, jakby przekonując nie tylko brunetkę, ale też siebie.

***

Następnego dnia obudziłam się sama. Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że Harrego przy mnie nie ma. Podniosłam się na łokciach i oglądnęłam pokój. „Tam go też nie ma...” westchnęłam i już miałam wstawać kiedy moją uwagę przykuła karteczka leżąca na jego poduszce, z zapisanym, jego starannym pismem, tekstem. Wzięłam skrawek papieru do ręki i przeczytałam:
„Dzień dobry skarbie! Przepraszam, że budzisz się sama, ale mieliśmy małą awarię ze strojami na dzisiejszy koncert i musiałem jechać z Niallem i Zaynem do Lou :(
Obiecuję, że jak tylko wrócę, to jakoś Ci to wynagrodzę.
Kocham Cię! Harry x.”
Uśmiechnęłam się mimowolnie i odłożyłam karteczkę na bok. Chwytając do rąk kule, wstałam powoli z łóżka i skierowałam się do łazienki. Trochę ciężko było mi się myć, z gipsem na nodze, ale jakoś sobie poradziłam, wymyślając na to genialny patent.
Wyszłam ubrana w świeże ciuchy i moim celem była kuchnia. Włączyłam czajnik i sięgnęłam po szklankę. Próbowałam dosięgnąć po herbatę, ale nie dość, że byłam za niska, nie mogłam stanąć na palcach, żeby do niej dosięgnąć.
- Cholera – przeklęłam pod nosem – czy oni zawsze muszą tak wysoko ją stawiać? – powiedziałam sama do siebie i zrezygnowałam, kiedy ktoś złapał mnie w talii, odsunął i sięgnął po pudełko z herbatą.
- Proszę – usłyszałam głos Louisa i trochę zamarłam.
- D..ddzięki – wydukałam z siebie jak niepełna rozwoju i nerwowo zaczęłam otwierać kartonik z saszetkami herbaty w środku.
- Możemy porozmawiać? – spytał cicho brunet sięgając po osobną szklankę i również przyrządzając sobie napój.
- Emm... wiesz co... Louis, nie zrozum mnie źle, ale my chyba nie mamy o czym rozmawiać. Nie chcę znów wyłożyć się tu jak długa, chyba pamiętasz jak wczoraj się to skończyło – powiedziałam niepewnie i zalałam wrzątkiem mój kubek. Chwyciłam kule do ręki i próbowałam równocześnie złapać gorące naczynie, ale niezbyt mi to wyszło.
- Poczekaj – zatrzymał mnie chłopak i wziął ode mnie kubek – Ja Ci go wezmę... jeszcze wylejesz na siebie po drodze tą herbatę... – westchnął i poszedł z dwoma kubkami do salonu. Wzięłam kule do rąk i poszłam za nim. Usiadłam wygodnie na kanapie obok chłopaka i wzięłam napój do ręki.
- Słuchaj ... – zaczął trochę łamiącym się głosem – Przepraszam. Nie chciałem, żeby to tak wyszło... Kochasz Harrego, a ja... ehh... – westchnął – Ale wiedz, że zawsze możesz na mnie liczyć. Nie chcę w tak głupi i egoistyczny sposób przekreślić naszej przyjaźni. Gdybyś kiedyś miała jakikolwiek problem, wal śmiało. Naprawdę mi na Tobie zależy, ale wiem, że już nigdy nie będzie nas nic łączyć w ten sposób jak kiedyś... – uśmiechnął się blado.
- Dziękuję - szepnęłam wzruszona i wtuliłam się w jego ciepłe ciało – Dziękuję za to, że zrozumiałeś i wiem, że zawsze mogę na Ciebie liczyć... – uśmiechnęłam się z ulgą i odsunęłam od chłopaka.
- To co? Przyjaciele? – powiedział wystawiając do mnie rękę.
- Przyjaciele – potwierdziłam, ściskając jego dłoń.
Zaczęliśmy normalnie rozmawiać, nie wracając już do incydentu z wczoraj i ostatnich wydarzeń, które tak nas poróżniły. Dobrze mi się z nim rozmawiało... jak z przyjacielem.
Nasze głupie rozmowy, na tak banalne tematy przerwał nam nie kto inny, jak Niall, Zayn i mój chłopak wpadający do apartamentu.
- Cześć, skarbie – podszedł do mnie i wpił się w moje usta.
- Hej – mruknęłam łapiąc oddech – Jak tam? Wszystkie poprawki się udały? Co się w ogóle stało, że Lou miała awarię? – spytałam.
- A lepiej nie gadać... jej asystentka, która miała notatki na temat naszych strojów i miała przygotować je nam trzem, miała wypadek i leży w szpitalu. Okazało się, że ubrania są dopiero zaczęte i trzeba je nam na dziś wieczór uszyć – wytłumaczył Harry – A Lou nie mogła w tak szybkim tempie znaleźć odpowiedniego zastępstwa i od samego rana siedzi w pracowni i szyje...
- Jejku... mogłeś mi powiedzieć. Bierz kluczyki do samochodu i mnie tam zawieź, przecież jej pomogę! – powiedziałam szybko, zdecydowanym tonem.
- To Ty umiesz szyć – Hazza nie krył zdziwienia a ja miałam ochotę mu przywalić poduszką, która leżała obok, w tą śliczną twarzyczkę.
- Harry, skarbie... czy kiedykolwiek w to wątpiłeś? Chyba każda kobieta umie coś uszyć, lub zwęzić, czy skrócić spodnie... Może chociaż na tyle się przydam Lou. A poza tym, nie pamiętasz jak kiedyś szyliśmy stroje na przedstawianie? W sumie to wszystko ja uszyłam, bo ty sobie ciągle igły wbijałeś w palce – pokazałam mu język.
- Dobra... w takim razie chodź – podał mi rękę i pomógł wstać z fotela. Chwyciłam kule i zeszliśmy z Harrym na dół do samochodu.

***

Lou prawie całowała mnie po rękach, kiedy przyjechałam jej pomóc. Miała strasznie dużo roboty, i musiała się z tym uwinąć w trzy godziny. Hazza postanowił, że zostanie już do koncertu i dotrzyma nam towarzystwa. Podczas gdy ja skracałam rękawy jego marynarki od wziął sobie jakiś niepotrzebny skrawek materiału i próbował mi udowodnić, że umie szyć.
Lou robiła coś na maszynie ze spodniami Louisa, kiedy ja skończyłam robić z marynarką chłopaka. Pokazałam moje dzieło Lou.
- Super – uśmiechnęła się do mnie dziękując i poprosiła Harrego, żeby przymierzył cały swój strój na koncert. Chłopak wziął ode mnie swoją marynarkę i poszedł się przebrać. Ja w tym czasie wzięłam jego ‘dzieło’ i przyglądając mu się, zaczęłam się głośno śmiać.
Podeszłam do Lou i pokazałam jej to, co Harry uszył, kiedy ona zdążyła zwęzić jedne spodnie i skrócić drugie, a ja zrobiłam z marynarką Harrego.
Hazza na białym kawałku szmatki, wyszył niebieskie, koślawe oczy i czerwony uśmiech, który bardziej przypominał zygzak.
- Z czego się tak śmiejecie – spytał chłopak poprawiając rękawy marynarki i wychodząc z garderoby. Pokazałam mu jego dzieło i wpadłam w paniczny atak śmiechu – Ejj... zostaw mojego Ed’a! – krzyknął wyrywając mi szmatkę.
- Ed’a? Czy ty to nazwałeś, czy to miał być portret twojego przyjaciela, Sheerana? – spytałam powstrzymując się od kolejnego wybuchu.
- Spadaj! Nie każdy ma taki talent jak Ty kochanie – powiedział a ja wzięłam ponownie szmatkę z uśmieszkiem, zrobiłam jej zdjęcie i wchodząc na twittera opublikowałam:
„Dzieło @harrystyles przedstawiające @edsheeran hahahahaha :D”

***

Nadszedł czas koncertu. Na szczęście, wyrobiłyśmy się z Lou na pół godziny przed koncertem, tak, że chłopcy mogli poprzymierzać ubrania, a my mogłyśmy sprawdzić, czy wszystko jest ok.
- Nawet nie wiem jak Ci podziękować – kobieta opadła na kanapę ze zmęczeniem – Gdyby nie Ty, to w życiu bym się nie wyrobiła na ten koncert... nie wiem co by wtedy było, Paul by mnie chyba zabił za opóźnienia... – westchnęła.
- Nie ma sprawy – uśmiechnęłam się do niej szeroko – i tak nie miałam nic szczególnego do roboty...
- Nie wiem jak ty Charls, ale ja jestem wykończona i mega głodna. Od rana nic nie jadłam, więc proponuję wyjście do baru po drugiej stronie ulicy – zaproponowała blondynka, na co ja momentalnie przystałam, bo szczerze powiedziawszy, też byłam nieco głodna.
Zamówiłyśmy sobie coś do jedzenia i porozmawiałyśmy. Lou opowiedziała mi o całej tej sytuacji z asystentką.
- Teraz to jak najszybciej muszę znaleźć kogoś na jej miejsce... W końcu to nie koniec trasy, a sama się z tym wszystkim nie wyrobię – westchnęła popijając cole z wysokiej szklanki.
- Jeśli tylko chcesz, to dopóki nie znajdziesz kogoś w zastępstwie, mogę Ci pomagać – uśmiechnęłam się do niej szczerze.
- Jejku... Ty naprawdę spadłaś mi z nieba – zaśmiała się – Jeśli tylko masz czas, to byłabyś moim zbawieniem – powiedziała.
Siedziałyśmy tak jeszcze około pół godziny. Jak zjadłyśmy, wróciłyśmy na koncert i siedziałyśmy w garderobie czekając na chłopców.

_____________________
Uff... wyrobiłam się na dziś z rozdziałem ;) I jak się podoba? Zawiodłam was, czy chcieliście, żeby to tak się potoczyło między Charlie a Louisem? Od razu chciałabym przeprosić, gdyby były jakiekolwiek błędy... przepraszam, ale jestem mega leniem i po prostu nie chciało mi się tego robić ;p
Napiszę jeszcze jeden rozdział i mam przygotowaną dla was niespodziankę, w postaci jednego z najdłuższych rozdziałów tej części :)
Całuję, ściskam, pozdrawiam i dziękuję! xx.

9 komentarzy:

  1. Boski rozdział ;) Zapraszam też do siebie ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Nananana... Moje serce śpiewa i tańczy dzięki racjonalnemu myśleniu Charlie! Dzięki niej Louis jeszcze żyje bo gdyby ją pocałował to bym go zabiła i pochowała na Grenladnii. Już i tak mnie wkurzył tym, że ją zdenerwował i przez niego zemdlała. Lepiej niech nie zapomina brać leków. Dobrze, że Harry tak o nią dba :) Ma u mnie wielkiego plusa! A jak Charlie i Lou nie podoba się jego podobizna Ed'a na kawałku materiału to ja ją chętnie przyjmę ;D
    Czekam na następny! :)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Biedny Lou... Ale dzięki Charlie, chyba nie tylko on żyje, ale ja też, więc równie mocno cieszę się jej działaniom (chcę jeszcze trochę pożyć na tym świecie...) ;p
      A co do podobizny... hahahaha... to jakbyś miała porównać błoto do jakiegoś przystojnego modela... no nie da rady! xD
      Hazza po prostu nie ma talentu do szycie i tyle ;p
      Całusy xx.

      Usuń
  3. I znów Charr uratowała całą sytuację ;)
    Po pierwsze odsunęła się od Louis'a w odpowiednim momencie i wszystko sobie z nim wyjaśniła.
    A po drugie pomogła Lou przygotować koncertowe wdzianka (coś czuję, że odnalazłybyśmy wspólny język ;p)
    Cieszę się, że tak to się wszystko potoczyło i czekam na tą dłuuuuugaśną niespodziankę ;)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, dziewczynie należą się gratlacje :D
      Trzeba opić jej zdrowie ;)
      Będzie niespodzianka, i będzie długa ;D Mam tylko nadzieję, że was nią nie zawiodę...
      Całusy xx.

      Usuń
  4. Ale dobrze że Charr nie dała się pocałować Louisowi.....Ale by było.Ona zawsze potrafi uratować sytuację;)Z tymi ciuchami to naprawdę okazała się miła,bo Lou by sobie nie poradziła :) Czekam na dalszą część!
    Całuski /czarnooka\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz... w końcu nie miała nic do roboty, a tak to przynajmniej posiedzi sobie z Lou, poplotkują sobie ;D
      Następny rozdział już niebawem! :)
      Całusy xx.

      Usuń
  5. A ja nadal sądzę, że i tak Charr i Lou będą znowu razem :D
    Trzymam się w swoich przekonaniach do końca <33
    Mam nadzieję, że Best Song Ever na ESCE ci doda weny, tak jak wszystkim bloggerkom ;D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie słyszałam, że za kilka dni ma być premiera na esce ;D
      Zobaczymy, jak to wszystko się potoczy :)
      Pozdrawiam! xx.

      Usuń