środa, 10 lipca 2013

Rozdział 4 (II część)

Kolejny dzień. Już czwarty w Polsce, tym razem z nim.
Z Harrym.
Jak dziwne byłoby to, gdybym powiedziała, że dopiero dziś porządnie się wyspałam, śpiąc jak niemowlę w jego silnych ramionach? Nie wiem na ile jest dziwne, ale choć nadal sama w to nie wierzę, jest na pewno prawdziwe.
A może nie? Może to tylko głupi sen, który daje złudne nadzieje? Może jego wcale tu nie ma, a ja właśnie leżę na łóżku i śnię? O tym, że tu jest, leży obok mnie i cicho pochrapuje?
Podniosłam dłoń i delikatnie położyłam na jego ciepłym policzku. Uśmiechnęłam się obserwując, jak beztrosko wygląda kiedy śpi.
To nie sen... to rzeczywistość.
Zobaczyłam jak powoli otwiera zaspane oczy i swoim przenikliwym wzrokiem odnajduje moje. Uśmiecha się promiennie „Tak mogłabym budzić się codziennie... mając go tu przy sobie!” Czułam się nad wyraz szczęśliwa i bezpieczna.
- Dzień dobry śliczna – powiedział swoim ochrypłym, jeszcze zaspanym głosem.
- Cześć – posłałam mu najlepszy uśmiech, na jaki było mnie w tym momencie stać. Zobaczyłam jak przenikliwie mnie obserwuje, po czym powiedział:
- Wiesz co najbardziej lubię w tym wszystkim? – spytał i zobaczyłam iskierki tańczące w jego zielonkawych oczach.
- Nie... Co? – spytałam.
- To że mogę bezkarnie robić to – nie dał mi zareagować i wpił się w moje usta. Co czułam? Stado motyli latających bezkarnie w moim żołądku. Gdyby mogły unosić, z pewnością latałabym już pod sufitem. Rozkoszowałam się jego namiętnymi pocałunkami, które z chwili na chwilę, robiły się coraz bardziej agresywne i nachalne. Całkowicie zatracił się w tym pocałunku. Nie przeszkadzało mi to, chciałam więcej i więcej... Językiem rozchylił moje usta i wtargnął, rozpoczynając prawdziwą walkę o dominacje. Przygwoździł moje nadgarstki nad głową i usiadł na mnie okrakiem, nie zaprzestając pocałunkom. Tym razem zjechał z nimi na moją szyję, delikatnie przygryzając skórę. Czułam rosnące pożądanie i odchyliłam głowę, żeby zrobić mu do niej lepszy dostęp. Przez moje ciało przebiegały całkowicie niekontrolowane dreszcze. Chciałam więcej, a on jakby czytając mi w myślach stał się bardziej namiętny. Robił to z taką wielką pasją i pożądaniem, które wisiało w powietrzu. Po jakimś czasie oderwał się ode mnie dysząc i łapiąc oddech. Popatrzył mi się głęboko w oczy i uśmiechnął zawadiacko, po czym nachylił się do mojego ucha i szepnął TYM głosem – Gdyby nie to, że to dom twoich dziadków i byłoby to niestosowne, to nie zakończyłbym tylko na tym, maleńka – zerwał się z łóżka i zalotnie się uśmiechając poszedł do łazienki. Moje serce łomotało z podwójną siłą a w głowie ciągle dudniły mi jego słowa. Leżałam i nie mogłam uspokoić mojego urywanego oddechu. „Boże... zabijcie mnie, co się ze mną dzieje?” Miałam ochotę spowrotem się na niego rzucić. Co tam dziadkowie?! Miałam ochotę zrobić coś, co zdecydowanie nie byłoby w tym wypadku przyzwoite!
Porównując Harrego do Louisa, to było jak ogień i woda. Louis nie wyzwalał we mnie takich skrajnych emocji i pragnień. Owszem, bardzo mnie pociągał, ale to nie było to co Harry. Na dźwięk jego głosu lub dotyku, nie reagowałam na pewno tak jak na Harrego. On budził we mnie najbardziej drapieżne instynkty, które niejednokrotnie i mnie dziwiły. „Szczerze, to w ogóle nie znałam się od tej strony...”
Usiadłam powoli na łóżku, próbując uspokoić mój oddech. Czułam na swoich ustach smak jego. Całował tak idealnie... Dotknęłam ich próbując przypomnieć sobie każdy szczegół. Siedziałam tak jakiś czas, póki mój oddech się nie unormował. Położyłam się spowrotem na łóżku i stwierdziłam, że na niego poczekam. Po chwili wyszedł w samych granatowych bokserkach, opinających jego pośladki, wycierając białym, puszystym ręcznikiem mokre włosy. Kilka kropel spadło na jego opalony tors, robiąc sobie po nim wyścigi.
„Zdecydowanie mogłabym teraz umrzeć...”
Chłopak zauważył, że mu się bacznie przyglądam i zaśmiał się cicho, a ja spaliłam buraka i schowałam głowę w poduszkę. „No ale w sumie czemu? Jest Twój, możesz bezkarnie podziwiać!”  Poczułam jak materac delikatnie się ugina pod jego ciężarem i poczułam jak swoimi długimi palcami odgarnie moje włosy z twarzy, które teraz posłużyły za poduszkę „Już nie...” Otwarłam oczy i popatrzyłam na jego uśmiechniętą twarz.
- Jakie plany na dziś, kochanie? – spytał a mnie na dźwięk jego głosu znów przeszły ciarki „Cholerne ciało, zawsze musi tak reagować?!” Dobra, to jest zdecydowanie nienormalne, ale kiedyś nagram jego głos na dyktafon i będę sobie puszczać, kiedy go nie będzie koło mnie...
- Nie wiem, możemy robić cokolwiek... – powiedziałam, po czym kontynuowałam – Możemy siedzieć tu i się lenić – pokazałam na pierwszym palcu – możemy pojechać gdzieś – odgięłam kolejny, a potem następne – możemy pójść na spacer, przejść się nad rzeczkę, zrobić piknik, coś ugotować, pojeździć konno, oglądać telewizor, spać, opalać się, popływać, zrobić ognisko.. kontynuować? Jak widzisz możemy zrobić wszystkooo... Jak kto woli! – powiedziałam i opadłam spowrotem na poduszki. Chłopak na chwilę się zamyślił, i wbił wzrok w jakiś bliżej nieznany mi punkt. Zastanawiał się nad czymś, po czym na jego twarzy zajaśniał uśmiech i zwrócił swoje zielone oczy w moją stronę.
- Wiesz... z Tobą mógłbym robić dosłownie wszystko – „Czy tylko ja zrozumiałam to dwuznacznie?” – Ale chyba wszystkiego na raz nie zrobimy, więc proponowałbym wyjazd nad jezioro połączyć z opalaniem, pływaniem i grillem – uśmiechnął się szeroko, czekając na moją reakcję.
- Spoko, jak dla mnie może być – uśmiechnęłam się i wstałam z łóżka kierując się w stronę łazienki. Porwałam po drodze ze sobą bikini i jakieś ubrania i zamknęłam za sobą drewniane drzwi łazienki.

Jakiś czas później


Harry miał wynajęty samochód, więc zapakowaliśmy się do niego i pojechaliśmy nad jezioro. Pogoda była fantastyczna... wprost wymarzona na opalanie. Niebo było czystym błękitem, bez ani jednej chmurki, a słońce prażyło jak oszalałe. Dojechaliśmy na miejsce i rozłożyliśmy duży koc na plaży. Mieliśmy ze sobą podręcznego, małego grilla, którego chłopak zaraz rozpalił. Ułożyliśmy na nim marynowane piersi z kurczaka i doprawiane ziemniaczki z warzywami i zostawiliśmy. Podczas gdy chłopak pilnował grilla, ja ściągnęłam z siebie krótkie spodenki i bluzkę i rozpuszczając moje długie, brązowe loki poszłam popływać. Hazza siedział i z uwagą przypatrywał się moim poczynaniom. Woda to był zdecydowanie mój żywioł. Mogłam w niej siedzieć godzinami i nie nudziło mi się to. Uwielbiałam pływanie i każdą inną aktywność w wodzie. Zobaczyłam jak brunet mnie woła i wyszłam z wody, która dziś była wyjątkowo przyjemna. Osuszyłam się ręcznikiem i usiadłam na kocu, naprzeciwko Harrego. Chłopak pościągał upieczonego kurczaka i warzywa z grilla i ułożył na plastikowym talerzyku. Zabraliśmy się za jedzenie pyszności, przy okazji rozmawiając. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim, poza jednym tematem. Nie rozmawialiśmy o chłopakach, ani o niczym związanym z Louisem i ostatnimi ‘akcjami’. Chyba nikt nie chciał poruszać tego tematu... nie był on tylko dla mnie Ciężki, ale myślę, że dla Harrego też. Lepiej nie psuć takich fajnych chwil, spędzonych wspólnie na głupie wspominanie...
Niestety, patrząc na to z drugiej strony, to byliśmy coraz bliżej powrotu. Nie mogliśmy przecież zostać tu na zawsze, choć czasem myślę sobie, jak byłoby wtedy fanie...
Z dala od tego zgiełku, blasku fleszy i sławy. Tu Harry był sobą, a nie członkiem najsławniejszego boys band’u na świecie, mającego miliony fanek. Bycie tutaj było taką beztroską odskocznią, od tych wszystkich problemów, które czyhają na nas po powrocie.
Bałam się tego powrotu. Bałam się jak cholera... Ale wiedziałam jedno. Teraz nie jestem sama. Mam kogoś, w kim jestem bezgranicznie zakochana i jest dla mnie podporą, w tych złych chwilach. Ukojeniem w tych smutnych i kompanem w tych wesołych.
- Ejj... ziemia do Charlie! – zobaczyłam jak Harry macha mi ręką przed oczami.
- Ymmm... przepraszam. Zamyśliłam się – powiedziałam posyłając mu mały uśmiech.
- O czym tak intensywnie myślałaś? – spytał chłopak, przyjmując pozę słuchacza. To w nim też uwielbiałam. Był cudownym przyjacielem. Potrafił zawszę wysłuchać, pomóc i doradzić. Pocieszyć i przytulić, kiedy było źle. Zawsze słuchał uważnie i starał się znaleźć jakieś rozwiązanie, kiedy było źle.
- O powrocie... – powiedziałam cicho i posmutniałam.
- Hej mała... wszystko będzie dobrze – uśmiechnął się i mnie przytulił – damy radę! Nie jesteś sama i masz mnie, skarbie – pocałował mnie w skroń i mocno przytulił.
- Nawet nie wiem, jak mam Ci dziękować, za wszystko co dla mnie zrobiłeś. Kiedy wszystko się chrzaniło i było źle, Ty nieustannie przy mnie byłeś – szepnęłam – Dziękuję Harry.
- Kocham Cię, mała. Nigdy nie będziesz sama, pamiętaj – uśmiechnął się do mnie – Wiesz co możesz dla mnie zrobić? – pokiwałam przecząco głową i czekałam na jego dalszą wypowiedź – Po prostu bądź – uśmiechnął się i złożył delikatny pocałunek na moich ustach.
- Nie zostawię Cię, Harry – powiedziałam stanowczo – Nigdy...
To było tak niesamowite, móc go mieć przy sobie, bez nikogo dookoła, że aż wydawało się nierealne. Czym zasłużyłam sobie na takie szczęście?
Po zjedzeniu, wzięłam mały koc i rozłożyłam go na słońcu. Nasz koc był w połowie w cieniu, w połowie w słońcu, a ja chciałam się opalić.
Położyłam się wygodnie na brzuchu. Czułam jak gorące promienie słoneczne rozgrzewają moją skórę. Związałam włosy w koka, położyłam się i przymknęłam oczy.
Nie wiem ile czasu minęło, ale po chwili poczułam coś chłodnego na plecach, a potem ciepłe dłonie chłopaka masujące moje plecy.
- Jeszcze mi się spalisz, kochanie – powiedział wracając do wcześniej wykonywanej czynności. Jego duże dłonie sunęły po łopatkach, potem zjeżdżały w dół do lędźwi. Jego dotyk jak zawsze przyprawiał mnie o dreszcze, ale niesamowicie odprężał. Nieświadomie zamruczałam odpowiadając mu na ten dotyk i usłyszałam jak chłopak cicho się śmieje. Poczułam jak na moich nogach ląduje zimny balsam do opalania, i znów zostaje wsmarowany przez te duże ciepłe dłonie.
- Ty to mnie nawet od słońca chronisz – zaśmiałam się lekko podnosząc i patrząc na uśmiechniętego chłopaka.
- O taki skarb, trzeba dbać... – powiedział a w mojej głowie roiło się od jednego wielkiego „Awwwww...” Jaki on jest kochany! Co by nie powiedzieć, to umie mnie dowartościować...
- Kochany jesteś – cmoknęłam go w policzek.
- Staram się – zaśmiał się – Idę popływać, idziesz ze mną?
- Nie, jeszcze chwilę się poopalam, później przyjdę – uśmiechnęłam się do niego delikatnie i wróciłam do mojej wcześniejszej pozycji, kładąc się na kocu i przymykając oczy.
Sama nie wiem ile tak leżałam... chyba długo, bo się czułam jak strasznie gorąco jest mi w plecy. Poszłam do wody, w której pływał chłopak. Była wyjątkowo czysta, jak na te niektóre Polskie jeziora... Zanurzyłam się w niej cała i poczułam przyjemny chłód na rozgrzanych plecach. Podpłynęłam do Harrego i popływałam z nim. Zrobiliśmy sobie wyścigi do pomostu kilka razy, ale tylko raz wygrałam. Harry był jednak facetem i pływał znacznie szybciej ode mnie. Ja za to pływałam dłużej i lepiej tchnicznie.
- Dobra, ostatni wyścig. O co się zakładamy – wyszczerzył się chłopak.
- Nie wiem, jakieś pomysły?
- Wygrany, może w wybranym czasie poprosić o coś przegranego.
- Ok.- zgodziłam się podając mu rękę na znak zakładu. Ustawiliśmy się obok siebie i wspólnie odliczaliśmy na trzy.
Raz.
Dwa.
Trzy.
Popłynęliśmy oboje kraulem, na początku byłam szybsza, ale Harry szybko mnie dogonił. Płynęliśmy łeb w łeb. Dawałam z siebie wszytsko, w końcu nie przepuszczę takiej okazji. Potem Hazza trochę mnie wyprzedził, ale równie szybko go dogoniłam. Kto wygrał? Nikt. Oboje równo przypłynęliśmy na wyznaczoną linię mety.
- I co teraz? – spytałam ciężko oddychając i patrząc z uśmiechem na bruneta.
- Hmm... możemy zrobić dogrywkę, tylko kto pierwszy dopłynie, dobiegnie  i usiądzie na kocu – wyszczerzył się cwaniacko.
- Okej, daj mi chwilę odetchnąć. Należy mi się, w końcu prawie pokonałam mistrza Stylesa – zaśmiałam się.
- Prawie, kochanie... – szepnął mi do ucha i cmoknął mnie w policzek.
- Spadaj Harry! Byłam blisko! Jesteś facetem, i szybciej ode mnie pływasz – wystawiłam mu język.
- Dobra, dobra... miej tą satysfakcje – przewrócił teatralnie oczami – To jak? Gotowa?
- Jak nigdy – uśmiechnęłam się zalotnie i stanęłam obok niego w wodzie.
No to Raz.
Dwa.
Trzy.
Kolejny wyścig, gdzie w wodzie dorównywałam Harremu, jednak gdy wybiegliśmy na brzeg on był szybszy „W sumie to jest nie fair, bo ma dłuższe nogi, no ale...” Usiadłam obok niego na kocu.
- To nie fair, każdy zakład przegrywam... – jęknęłam niezadowolona.
- Chciałem Ci przypomnieć, że tam był remis – wyszczerzył się pokazując na pomost.
- No ale w dogrywce wygrałeś.... kiedyś wymyślę taki zakład, że wygram – wystawiłam mu język i położyłam się na kocu – Właśnie.. – odwróciłam głowę w jego stronę zasłaniając oczy, przed natarczywymi promieniami słonecznymi – Wykorzystujesz swoją wygraną teraz, czy potem? – spytałam. Chłopak zamyślił się, kiedy jego oczy niebezpiecznie błysnęły „Boże... zaczynam się bać co tym razem wymyślił...” W końcu wiemy jak ostatnio się to skończyło... „Patrząc na to z drugiej strony, nie miałaś czego żałować”.
- Odbiorę moją nagrodę w innym momencie – wyszczerzył się i położył na plecach zaraz obok mnie. Przymknęłam oczy i myślałam nad różnymi wariantami, odebrania przez Harrego wygranej, ale jakoś nie mogłam wymyślić czegoś najbardziej prawdopodobnego. Wolałam myśleć o czymś znacznie przyjemniejszym „Na przykład o tym, że jest teraz ze mną...”  Tak, to było zdecydowanie lepsze wykorzystanie tego czasu.
Gdy zaczęło się powoli ściemniać, zapakowaliśmy z Harrym wszystkie rzeczy do samochodu i pojechaliśmy. Obserwowałam uważnie, jak chłopak śpiewa cicho pod nosem piosenki lecące w radiu.
- Uwielbiam jak śpiewasz – podsumowałam i widziałam jak po jego twarzy przelatuje uśmiech. Kochałam słuchać jego ochrypłego głosu, kiedy śpiewał. Wkładał w to tyle pasji i zaangażowania, że widać było gołym okiem, że to jest to co kocha i co go naprawdę uszczęśliwia. Kochałam w nim to, że pomimo bycia w najlepszym, najbardziej rozpoznawalnym i zdecydowanie najsławniejszym boys band’zie na świecie, nadal był tym starym, dobrym Harrym. Takim jakiego poznałam i takim z którym zaprzyjaźniłam się kilkanaście lat temu.  Nie kręciła go jakoś bardzo sława i nie uderzyła mu przysłowiowa ‘sodówka’ do głowy. Robił to co kochał i to cenił najbardziej.
- A Ty? Chyba nigdy nie słyszałem, jak śpiewasz... – spytał zaintrygowany.
- Ja nie potrafię śpiewać... – westchnęłam.
- Każdy potrafi, tylko niektórzy lepiej, a niektórzy gorzej – uśmiechnął się do mnie.
- Ja zdecydowanie należę do tej drugiej grupy, Harry – posłałam mu nieśmiały uśmiech i obróciłam głowę w stronę okna. Nie chciałam już o tym rozmawiać. Nie potrafiłam śpiewać i nigdy przy nikim nie śpiewałam. Robiłam to jedynie, kiedy miałam pewność, że jestem sama w pomieszczeniu i nikogo dookoła mnie ma... wtedy owszem, lubiłam śpiewać. Pod prysznicem na przykład, robiłam to zdecydowanie często, ale nigdy przed kimś. Wstydziłam się... nigdy nie lubiłam przed nikim występować.
- Zaśpiewaj coś... – poprosił i zrobił minę zbitego szczeniaka. Co prawda wyglądał słodko, ale nie mogłam się złamać.
- Sorry, to na mnie nie działa – wystawiłam język. Chłopak przez chwilę się na mnie patrzył, próbując wymyślić jakiś argument nie do przebicia, ale po chwili na jego ustach zagościł cwany uśmieszek i powiedział krótkie „Okej...” kierując swoją uwagę na drodze. To było zdecydowanie dziwne, ale postanowiłam nie zaprzątać tym swojej głowy.
Dojechaliśmy do domu i wyczerpani poszliśmy spać. Czekał nas ostatni już dzień w Polsce i wylot w nocy.
Będę za tym tęsknić...

______________________
Uff... kolejny rozdział! Czasem na prawdę, zaczynam sama siebie podziwiać jak szybko idzie mi pisanie rozdziałów! xD W końcu praktyka czyni mistrza, co nie? ;p Jakoś po prostu źle się czuję, nic nie pisząć. Chyba się od tego uzależniłam i weszło mi w nawyk. Szkoda, że nie szczególnie dobrze mi to wychodzi, ale dla mnie najważniejsze jest to, że wam się podoba :) Jesteście moją motywacją! ;)
Całuski! xx.

10 komentarzy:

  1. Mam ochotę śpiewać z radości po przeczytaniu tego rozdziału! Początek był boski! Kurde! Co tam dziadkowie?! Wysłać do sklepu! Albo nie wiem gdzie... Daleko! I niech się dzieje wola nieba ;p Potem piknik nad jeziorem i kochany Harry <3 Może niech jednak Charlie wróci do Louisa, a ja zakręcę się koło Harry'ego? ;p Żartuję. NIe można niszczyć tak pięknej miłości!
    Ja chcę już następny!!!
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. hahaha... to śpiewaj! ;D kto ci broni? ;p
      "niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba!" prawda? (teraz to mi się "Zemsta" do zacytowania przydała ;p)
      Sama mam ochtę się obok niego zakręcić, (ale cihooo) :>
      Już? To nie za często ja je dodaje? ;p
      praktycznie co dwa dni...
      Całuski xx.

      Usuń
  2. dodaj szybko następną część , bo normalnie zaraz " wyzionę ducha " ;oo ♥

    OdpowiedzUsuń
  3. Wysłać dziadków do kina i po robocie ;p
    Rozdział rzeczywiście był słodki, ale FANTASTYCZNIE słodki a nie PRZESADNIE słodki ;) Zdecydowanie uwielbiam takie "kochane" sceny i mogą pojawiać się częściej ;)
    Czekam z utęsknieniem na kontynuację :)
    Całusy :*

    P.S. Dziewczyny, wara od Harry'ego, on jest mój ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo się cieszę, że Ci się podobał :)
      A mając na myśli "kochane" sceny, o które dokładniej Ci chodzi? ;p
      Całusy xx.

      p.s. Harry jest mój, i koniec kropka! ;p Nie ma innej opcji :D

      Usuń
  4. Już się boję, że Harry wymyśli by jako nagrodę zaśpiewała albo przed dziadkami, albo przed całym zespołem ^.^ Niah, niah ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zobaczymy co wymyśli... jak wiadomo, czasem ma nietuzinkowe pomysły ;p

      Usuń
  5. Oh!Dziadkowie.Dziadek niech idze do stajni a babcia do sklepu!Ten rozdział był taaaaki słodki :* Już chcę następny!Nie mogę usiedzieć w miejscu bo chce wiedzieć co dalej!!!
    Całuski /czarnooka\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super :) nawet nie wiesz, jak fajnie jest słyszeć, że coś co robisz komuś się podoba :)
      Niestety na następny musicie trochę poczekać, bo nie jest nawet zaczęty :(
      Pozdrawiam xx.

      Usuń