W słowach "More than this" macie link do piosenki. :)
Miłego czytania :)
Wstałam obudzona promieniami słonecznymi, brutalnie przedzierającymi się przez niedokładnie zasuniętą firankę. Przeciągnęłam się porządnie i mozolnie wstałam, ubierając przy okazji kapcie na nogi. Rozsunęłam zasłony w pokoju, żeby wpuścić tam nieco więcej światła i zeszłam na dół do kuchni. Przywitałam się z babcią gotującą coś na gazie i dziadkiem, który czytał poranną gazetę.
- Mama rano dzwoniła i pytała się czy dojechałaś cała i zdrowa – poinformowała mnie babcia, przyjaźnie się uśmiechając.
- Właśnie – pacnęłam się w czoło – miałam do niej zadzwonić jak dojadę...
- Nic się nie stało. Trochę się martwiła, ale uspokoiłam ją i powiedziałam jej, że dojechałaś.
- Dziękuję.
Podeszłam do lodówki i wyciągnęłam z niej jogurt. Wzięłam jeszcze do tego płatki śniadaniowe i po pomieszaniu wszystkiego zabrałam się za jedzenie.
- Masz na dziś jakieś plany?
- Nie raczej nie... Pójdę się przejechać, a potem nic nie robię.
- Byłabyś tak dobra, i pojechała popołudniu do ogrodniczego, po kwiatki, które tam zamówiłam?
- Jasne, nie ma problemu – posłałam babci uśmiech i skończyłam jedzenie.
Udałam się do swojego pokoju i przebrałam się w wygodny strój. Zeszłam na dół i zabierając jedno jabłko z miski poszłam do stajni. Tak jak myślałam, konie nie były jeszcze wypuszczone na padok. Wyczyściłam i osiodłałam Coriano, po czym wsiadłam i pojechałam na przejażdżkę po okolicy. Przejechałam prawie cały lasek, zaliczyłam rzeczkę i galop po łące. Czego chcieć więcej? Jedno mogłam stwierdzić... brakowało mi tego wszystkiego.
Tych beztroskich chwil spędzonych w siodle, tego wiatru we włosach... wszystkiego.
Wróciłam do domu. Po rozsiodłaniu Coriano wypuściłam go na padok do innych koni. Poszłam wziąć prysznic i przebrać się. Ale ten czas szybko zleciał... nawet nie zauważyłam kiedy, a okazało się że jeździłam ponad godzinę.
Ubrałam krótkie spodenki i bokserkę. Na zewnątrz z godziny na godzinę, robiło się coraz bardziej upalnie. Wzięłam od babci kluczyki do jej samochodu i pojechałam.
Muszę powiedzieć, że na początku było trudno. Pierwszą rzeczą był prawostronny ruch, a drugą miejsce kierowcy po lewej stronie. W Anglii było zupełnie na odwrót i zdążyłam się przyzwyczaić, jednak plusem było to, że dziadkowie żyli na wisi, a nie w mieście, i rzadko ktokolwiek tu jeździł. Jechałam przez jakieś piętnaście minut asfaltową drogą, słuchając włączonej na fula muzyki. Nuciłam pod nosem znane mi kawałki, gdy w końcu dojechałam. Duże centrum ogrodnicze na obrzeżach miasteczka. Skręciłam w wybrukowaną drogę i zostawiłam pojazd na parkingu. Podeszłam do jednego ogrodnika, który właśnie podlewał drzewka.
- Przepraszam – wyrwałam młodego mężczyznę od roboty – przyjechałam po jakieś kwiatki dla mojej babci. Może mógłbyś mi pomóc?
- Jasne – chłopak odłożył węża ogrodowego i odwrócił się w moją stronę. Przypatrywał mi się chwilę z zamyśleniem, mrużąc przy tym oczy. Skądś kojarzyłam tą twarz, ale nie za bardzo kojarzyłam skąd... – Karolina? – spytał a ja w tym momencie przypomniałam sobie kim ten chłopak jest. To był Max, syn sąsiadów moich dziadków. Za malucha bawiliśmy się zawsze razem w piaskownicy. Niestety ja wyjechałam z mamą do mojego ojca do Londynu, i od tego czasu nie utrzymywaliśmy ze sobą kontaktów.
- Tak – uśmiechnęłam się do niego w odpowiedzi – A ty jesteś Max, prawda?
- Mhm... Czyżby nasza panna Grey wróciła do Polski? – wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Nie, przyjechałam do dziadków na wakacje...
- Ile jeszcze tu siedzisz? Może wybralibyśmy się na kawę? – spytał z nadzieją.
- emm.. nie wie jeszcze. Można powiedzieć, że to był taki spontaniczny, wcześniej nieplanowany wyjazd, i naprawdę nie wiem kiedy wyjeżdżam. Może za dwa dni, a może za miesiąc.. kto wie? A co do kawy, to jeszcze dam Ci znać – mrugnęłam do niego oczkiem – To co z tymi kwiatkami? My tu gadu, gadu, a moja babcia czeka na dostawę – pokazałam mu język.
Chłopak poszedł pod jakąś altankę i wziął duże pudło z sadzonkami i kwiatkami w środku. Chciałam od niego wziąć pudełko, ale zręcznie mnie wyminął i poszedł na parking.
- Dziękuję, nie musiałeś. Poradziłabym sobie – posłałam mu wdzięczny uśmiech i otwarłam bagażnik.
- Oj Karolina, Karolina... ty jak zawsze wszystko sama. Jesteś kobietą i nie wypada mi dawać Tobie dźwigać te ciężary.
- Haha... Ciężary powiadasz? Ile to waży? Kilogram? Dwa? – prychnęłam i zaśmiałam się.
- Po prostu nie wypada i tyle – wystawił mi język.
- Mój rycerzu w lśniącej zbroi... – powiedziałam z ironią i dodałam – Dobra, ja się zmywam, bo babcia czeka na dostawę. Dzięki za pomoc – mrugnęłam oczkiem i wsiadłam do samochodu.
Odpaliłam silnik i pojechałam. Znów z włączonym radiem, podśpiewując sobie pod nosem piosenki... tym razem w jakimś radiu było „TOP5 Wakacyjnych przebojów”.
Dojeżdżałam do domu, kiedy w radiu odezwał się głos prowadzącego.
- A teraz numer jeden na naszych listach przebojów, czyli brytyjsko-irlandzki boys band – One Direction, z piosenką „On way or another”! – wykrzyczał i dało się usłyszeć pierwsze takty piosenki, po nich głos Harrego. Ten dobrze mi znany, ochrypły głos... Moje serce stanęło w miejscu, a do oczu napłynęły łzy. Otarłam je szybko i próbowałam się nie rozkleić jeszcze bardziej, bo dojeżdżałam już do domu. Gdybym przyszła tam w takim stanie, od razu zorientowaliby się, że coś jest nie tak i zaczęły by się niewygodne pytania... Tego chciałam uniknąć. Zaparkowałam samochód, niedaleko domu i ruszyłam długą kamienną dróżką prowadzącą przez ogródek do domu. Po drodze próbowałam jakoś doprowadzić się do stanu używalności. Pudełko z sadzonkami postawiłam na werandzie i weszłam do domu.
- Cześć, już jestem – krzyknęłam ściągając buty i zostawiając kluczyki od samochodu na stoliczku za drzwiami.
- O, Karolinka... udało Ci się wszystko załatwić? – spytała babcia, wyglądając zza drzwi kuchni.
- Tak. Twoje kwiatki leżą na werandzie – posłałam jej uśmiech i już szłam do pokoju, kiedy zatrzymał mnie znów ten ciepły, miły głos.
- Chcesz coś do picia? Robię sobie herbatę.
- Jeśli mogę prosić, to też herbatę – wymusiłam trochę uśmiech i uwaliłam się wygodnie na łóżku w pokoju. Włączyłam na laptopie jakiś film, bo myślałam, że on choć trochę zaciszy te wszystkie wspomnienia. Jednak nie... nawet nie odwrócił mojej uwagi.
Po chwili usłyszałam, jak babcia wchodzi do pokoju z dwoma kubkami herbaty. Usiadła w moich nogach i podała mi jeden z nich.
- Karolinka, co się dzieje? Widzę przecież, że coś jest nie tak... – babcia spytała swoim troskliwym głosem. Wydało się. Teraz już nie mam szans.
Opowiedziałam babci po krótce całą historię, pomijając może niektóre szczegóły, ale wiedziała to co najważniejsze. Nie byłabym sobą, gdybym się nie popłakała, myśląc o nich. Babcia mocno mnie przytuliła i powiedziała mi coś bardzo mądrego...
- Jeżeli wydaje Ci się, że kochasz ich obu i musisz wybrać, to wybierz tego drugiego... wiesz dlaczego? – pokiwałam przecząco głową – Bo gdybyś naprawdę kochała tego pierwszego, to nigdy nie zakochałabyś się w tym drugim – powiedziała babcia i cmoknęła mnie w czółko – Ale to twój wybór. Wybierz tego, którego bardziej kochasz. A teraz idź do spania, bo jest już późno. Dobranoc kochanie – pożegnała się ze mną i wyszła z pokoju.
Próbowałam zasnąć, ale jej słowa nie dawały mi spokoju... w sumie, to miała po części rację. „Dobra Charlie... najwyższy czas wybrać!”
*** Perspektywa Harrego ***
Od dwóch dni próbowałem dodzwonić się do dziewczyny. Była dostępna w sieci, ale miała wyłączoną komórkę. Napisałem jej chyba kilkadziesiąt sms’ów prawie tej samej treści. Większość typu: „Gdzie jesteś? Martwię się... proszę odpisz. Tęsknie xx.”
Dziś mieliśmy ostatni koncert w Paryżu. Potem tylko 2 dni ‘odpoczynku’ i kolejny wyjazd...
Paul właśnie przypominał nam o wszystkich piosenkach, co będzie po kolei, kiedy co robimy i tak dalej, ale tak szczerze to w ogóle go nie słuchałem... po głowie krążyły mi całkiem inne myśli. W końcu skończył i wezwali nas na scenę. Wybiegliśmy ze sztucznymi uśmiechami i przywitaliśmy się z fanami. Zaczęliśmy piosenką „Kiss me”. Po niej śpiewaliśmy jedną z moich ulubionych „Little Things”. Śpiewając refren, pomyślałem o Charlie „Tak, jakby każda twoja ostatnia myśl, nie była o niej...” Uwielbiam każdą, nawet najmniejszą rzecz... jej uśmiech, jej poczucie humoru, jej wygląd... tak, według mnie jest najpiękniejsza. Uwielbiam jej głos, jej charakter, to jak słodko marszczy nos, kiedy się złości, to jak wygląda kiedy śpi, to jak się śmieje z większości rzeczy i osób, uwielbiam jej dotyk, jej usta, jej pocałunki, jej głębokie, lazurowe oczy, jej wszystko. Całą ją!
Następną piosenką w kolejności, było „More than this” Czy można powiedzieć, że ta piosenka była wprost idealna? Tak cholernie pasowała... Zaczął jak zawsze Liam. Po nim nastąpiła moja kolej. Zacząłem śpiewać, i jak jeszcze nigdy się wczułem w ten refren. Był tak prawdziwy, i tak pasował do mojej sytuacji, że próbowałem zaśpiewać to jak najlepiej potrafiłem „Jakby ona jeszcze to słyszała...”
When he opens his arms and holds you close tonight
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel the right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this
It just won't feel right
Cause I can love you more than this, yeah.
When he lays you down I might just die inside
It just don’t feel the right
Cause I can love you more than this
Can love you more than this
(tłumaczenie:
Kiedy on otwiera ramiona i trzyma Cię blisko dziś wieczorem,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on, yeah,
Kiedy kładzie Cię do snu, umieram wewnątrz,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,
Kochać bardziej niż on...)
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on, yeah,
Kiedy kładzie Cię do snu, umieram wewnątrz,
Po prostu nie czuje się dobrze,
Ponieważ mogę Cię kochać bardziej niż on,
Kochać bardziej niż on...)
Włożyłem w to tyle uczucia, ile tylko się dało. Potem śpiewali następni, następnie wszyscy razem i piosenka się skończyła. Zagraliśmy jeszcze kilka utworów, ale nie byłem aż tak obecny na tym koncercie. Nie zwracałem na siebie uwagi, stałem z boku i śpiewałem to co moje...
Po skończonym koncercie podziękowaliśmy całej ekipie i zaczęliśmy się powoli zbierać. Wszyscy jechali do hotelu. Poprosiłem, żeby na mnie chwilę poczekali i jeszcze raz spróbowałem zadzwonić do Charlie. Nic. Brak połączenia... ma ciągle wyłączony telefon...
Wpadłem na inny pomysł. Wykręciłem szybko numer i czekałem... po chwili w słuchawce rozległ się dobrze znany mi głos.
- Tak słucham?
- Cześć Ciociu... tu Harry.
- Cześć Harry. Jak tam trasa?
- Dobrze... ciociu, mam pytanie. Wiesz może gdzie wyjechała Charlie? – spytałem z nadzieją.
- Tak... Ty tego nie wiesz? Nie mówiła wam gdzie jedzie? – spytała zdziwiona.
- Nie. To trochę skomplikowane...
- Aha... nie wiedziałam. Nic mi nie mówiła... Charlie pojechała do dziadków do Polski – na te słowa odetchnąłem trochę ulgą.
- Podasz mi ich dokładny adres?
- Jasne, masz coś do pisania? – wziąłem kartkę i długopis, i zanotowałem wszystko co podała mi ciocia. Podziękowałem jej i zakończyłem połączenie.
Tak cholernie za nią tęsknie...
_______________________
Hmm... moje zdanie na temat tego rozdziału? Jest dziwny xD
Jak zawsze wiecie, że to na wasze opinie czekam najbardziej :) To wam ma się podobać, a nie mi ;p
Jeśli ktoś by chciał o coś zapytać mnie, albo bohaterów opowiadania, to przypominam o ASK'u
To chba tyle z mojej strony :) Miłej niedzieli i początku tygodnia xx.
Nie chcę żadnego Max'a, Kevin'a, Scott'a czy kogo tam wymyślisz :( Ma być Harry i koniec! ;p
OdpowiedzUsuńNo i wreszcie się ogarnął i zadzwonił do ciotki ;) Mam nadzieję na małą, niezapowiedzianą wizytę w Polsce ;)
Całusy :*
Hahaha... niestety, Max już jest ;p
UsuńAle uparłyście się na tego Harrego...
Nadzieję można mieć xD Zobaczymy, czy wpadnie z tą wizytą ;)
Całusy xx.
Widzę, że #TeamNataliaAndKate nie uczy tylko nocą angielskiego na tt, ale również wspiera Harry'ego w Twoim opowiadaniu :) Zgadzam się z Natalią. Nie ma żadnych innych! Jest tylko Harry i koniec! Tak bardzo bym chciała aby Styles poleciał do Charlie i w końcu byli razem! Ach... Mam nadzieję, że kiedyś do tego dojdzie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Xx.
p.s. kupiłam już Lou i El bilet na Grenlandie ;)
Hahaha... ale wy jesteście uparte ;p
UsuńZobaczymy kogo Charlie wybierze ;)
A co do biletu, to czemu akurat na Grenlandię? hahahaha xD
Całusy xx.
Harry!!!!!!Harry i koniec kropka! Ja chcę żeby byli razem!Mam nadzieję że Harry pojedzie do Charr i z nią poważnie porozmawia i mam nadzieję że Charlie weźmie sobie do serca słowa babci "Gdybyś naprawdę kochała tego pierwszego to nie zakochałabyś się w tym drugim" Mądre słowa!!!Charlie słuchaj się babci!
OdpowiedzUsuńWidzę, że grono zwolenników Harrego wzrasta ;)
UsuńZobaczymy jak Charlie to rozegra... A z tym, że to mądre słowa, to mogę się zgodzić w 100% :)
Pozdrawiam xx.