sobota, 29 czerwca 2013

Rozdział 15

*** Perspektywa Harrego ***

Załatwialiśmy z chłopakami kilka ważnych spraw z Paulem, stojąc przy samochodzie. Rozmawialiśmy głównie o jutrzejszym wywiadzie i wyjeździe za dwa dni. Louis nie czekając na nic pobiegł na górę i zostawił nam wszystko do załatwienia „Ahh... Ci zakochani...”.
- Jutro o godzinie 9.00 chcę was widzieć gotowych! – Paul pogroził nam palcem – Nie będę znów was tłumaczył, jak się spóźnicie.
- Jasna sprawa szefie – Zayn powiedział poważnym tonem i  zasalutował a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem
- Dobra, koniec żartów Malik. – Paul się zaśmiał – Z tego co pamiętam to na Ciebie ostatnio najdłużej musieliśmy czekać – pokiwał głową z politowaniem a Zayn nieco się zmieszał.
- Nie moja wina, że Niall przez tak długi czas zajmował łazienkę! – powiedział oburzony, po czym dodał – Musiałem jakoś wyglądać, w końcu nie pójdę do fanów z potrzepanymi włosami, jak po ostrym seksie! – jęknął.
- No Malik... Jak była tu Pers, to rano nie było mowy o innej fryzurze – postanowiłem mu podokuczać, na co ten zmroził mnie wzrokiem. Nagle, nasze żarty i śmiechy ucichły gdy zobaczyłem wybiegającą z hotelu przyjaciółkę. To było dość dziwne... po co miałaby wybiegać, skoro przed chwilą przyszedł tam Lou? Coś było zdecydowanie nie tak...
- Charr, co się stało? – krzyknąłem za dziewczyną, jednak to ją nie zatrzymało. Dalej biegła przed siebie, w stronę pobliskiego parku. Czym prędzej przeprosiłem chłopaków i Paul’a i pobiegłem za nią. Nie dobiegła daleko, już po chwili usiadła pod drzewem i schowała twarz w dłonie. Płakała... tylko dlaczego? Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Po chwili dziewczyna wtuliła się w mój tors i moczyła moją koszulkę swoimi łzami. Głaskałem ją delikatnie po głowie i próbowałem uspokoić.
- Shhh, mała. Nie płacz – szeptałem do niej nadal głaszcząc jej brązowe włosy.
Dziewczyna po jakimś czasie zaczęła powoli się uspokajać. Nie ruszyłem się z miejsca, tak jak i ona, i nadal leżała wtulona w moją klatkę piersiową.
- Co tam się stało? Louis Cię skrzywdził? – spytałem. Cisza. Nic nie odpowiedziała. Spróbowałem jeszcze raz – Char, wracamy do hotelu?
- Nie – dziewczyna szepnęła cichutkim, załamanym głosem. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Czemu płakała? Co się stało? Przecież przed chwilą, szczęśliwy Louis pobiegł do niej na górę. No właśnie.. Gdzie do cholery jest Louis?! Chyba gdyby coś się stało, to wybiegłby za nią, prawda? Chyba, że on jej coś zrobił...  Zacząłem coraz bardziej się niecierpliwić i martwić – Charlie, proszę cię, powiedz coś! – błagałem dziewczynę, żeby powiedziała co tam się stało – Czemu nie chcesz tam wracać? – brunetka mocniej wtuliła się we mnie i z jej oczu znów zaczęły lecieć łzy.
- On.... ona... – dziewczyna się jąkała.
- Jaka ona, do cholery? – wybuchłem, co ten debil znów zrobił? O jaką „Ją” chodzi?!
- E...Ele...onor. – wyszeptała dziewczyna. „Co? Ta wredna suka znów coś wymyśliła?„ – Ona... Louis będzie tatusiem – powiedziała i znów wybuchła płaczem. Przytuliłem ją mocno i zacząłem kołysać delikatnie. Jak to możliwe, że Eleonor była w ciąży? „No Styles, jakbyś nie wiedział, skąd się biorą dzieci...” zakpił mój wewnętrzny głos. Nie mieściło mi się to zupełnie w głowie. Szeptałem Charlie ciche, uspokajające słowa do ucha jak mantrę.
- Będzie dobrze mała... na pewno będzie – szeptałem, choć szczerze, to sam w to nie wierzyłem. W końcu co ma być dobrze, skoro Louis spodziewa się dziecka ze swoją byłą?
Czułem jak Charlie zaczyna drzeć w moich rękach. Faktycznie, powoli zaczęło się ściemniać co za tym szło, również było chłodniej na zewnątrz. Podniosłem ją i założyłem na ramiona szarą marynarkę, którą jeszcze miałem z koncertu. Objąłem ramieniem i pomimo, że dziewczyna nie chciała i próbowała się wywinąć, poszliśmy powolnym krokiem w stronę hotelu.
Gdy doszliśmy, wyjechaliśmy na nasze piętro i skierowaliśmy się w stronę jej pokoju. Prawie przed samymi drzwiami, dziewczyna stanowczo się zatrzymała. Popatrzyłem na nią zdziwiony.
– Harry, ja nie chce tam wracać – powiedziała i z jej oczu zaczęły powoli spływać łzy.
- Shhh... mała, proszę Cię nie płacz. Chodź, pójdziemy do mnie, ok.? – popatrzyłem na nią. Nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała delikatnie głową. Otworzyłem kluczem zamek od moich drzwi. Miałem osobny pokój, od kiedy przyjechała do nas Perrie. Postanowiłem zostawić jej i Zaynowi nasz pokój, a sam wynająłem sobie nowy. Widząc jak się trzęsie z zimna, od razu wysłałem dziewczynę do wanny. Była cała przemarznięta i wyglądała co najmniej kiepsko. Charls posłusznie poszła do łazienki, a ja w tym czasie pościeliłem jej moje łóżko i przygotowałem sobie koc i poduszkę. Przygotowałem kanapę do spania, po czym udałem się do kuchni w celu zaparzenia dla dziewczyny herbaty z cytryną i sokiem malinowym. Lepiej, żeby nam się nie rozchorowała...
Usiadłem w salonie i obserwowałem białe drzwi od łazienki. Nie minęło kilka minut, kiedy usłyszałem, że woda przestała się lać. Jeszcze kilka minut później, drzwi się uchyliły i wyszła z nich trochę zawstydzona brunetka w samym ręczniku.
- Emm... Harry.. Mógłbyś mi coś pożyczyć? – spytała, a ja dopiero teraz się zorientowałem, że nie dałem jej nic do ubrania.
- Jasne, poczekaj tu chwilkę – poprosiłem i szybko udałem się w stronę mojego pokoju. Wyciągnąłem z szafy jakąś luźną koszulkę i moje spodnie dresowe. Wróciłem do dziewczyny i podałem jej ubrania. Poszła do łazienki się przebrać i chwilę później wyszła z niej, ubrana w moje o wiele za duże na nią dresy. Wyglądała dość śmiesznie, taka drobna i krucha w za dużych ubraniach. Usiadła obok mnie na kanapie i zaczęła tępo wpatrywać się w bliżej nieznany mi punkt na ścianie. Od razu zobaczyłem ten smutek na jej twarzy.
- Mała... nie myśl o tym – powiedziałem ze współczuciem.
- Kiedy ja nie mogę – szepnęła i zaraz jej oczy się zaszkliły. Wziąłem ją w objęcia i tak siedziałem lekko ją kołysząc w ramionach. Było mi jej strasznie żal. Jeden dzień i sytuacja diametralnie się zmieniła. Ciekaw byłem, co w tym momencie robi Louis... w końcu to jego dziewczyna. Nie obchodzi go co się z nią dzieje? To dość egoistyczne. Najbardziej, bałem się, że to kolejna głupia ‘sprawka’ Eleanor i znów owinie sobie Louisa wokół palca... w końcu nie raz już jej się to udało. A najgorzej, było mi patrzeć na Charlie, która nieświadomie się w to wplątała i teraz cierpi.
Delikatnie opuściłem wzrok i popatrzyłem na przyjaciółkę. Spała... To chyba nawet lepiej, bo po takich emocjach i ‘akcjach’ na pewno była zmęczona. Szczególnie, jeżeli pół dnia nie robiła nic innego, tylko płakała.
Wziąłem ją najdelikatniej jak potrafiłem na ręce i zaniosłem do mojego łóżka. Przykryłem kołdrą i sam poszedłem na kanapę spać. Ułożyłem się i niedługo po tym zasnąłem.

***

Obudził mnie płacz. A dokładniej płacz Charlie. Przetarłem szybko oczy i spojrzałem na zegarek – wskazywał godzinę 3.57 w nocy. Zwlekłem się z kanapy i poszedłem czym prędzej do przyjaciółki. Spała a za razem płakała przez sen. Usiadłem obok niej i próbowałem ją obudzić. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i ze strachem na mnie popatrzyła. Zdając sobie sprawę z tego, że to ja, bez słowa wtuliła się we mnie i zaczęła szlochać. Nie pytałem co jej się śniło. Domyślałem się, z czym było związane i to mi w zupełności wystarczyło. Patrząc na nią i to jak wygląda, serce mi się krajało. Ona ma jeszcze w ogóle siłę, żeby płakać? Gdyby przeliczyć jej łzy, wylane w ostatnim czasie, wyszłoby chyba kilka litrów...
Udało mi się ją w miarę uspokoić i powoli znów zasypiała.
Zaraz do pokoju wbiegł zaspany Payne, który miał pokój obok i najprawdopodobniej płacz Charlie go obudził.
- Co się stało? – spytał patrząc na mnie i dziewczynę – Co Charls tu robi? – spytał zbity z tropu. Położyłem zasypiającą dziewczynę spowrotem do łóżka i pokazałem Liamowi, żeby udał się za mną do kuchni. Chłopak poszedł za mną.
- Co robi tu Charlie? – spytał marszcząc brwi w zastanowieniu.
- Śpi... – westchnąłem.
- Ale czemu? Coś się stało?
- Stało się... Eleanor się stała – powiedziałem wkurzony i dodałem – Przyjechała oznajmić Louisowi, że zostanie tatusiem – powiedziałem gotując się w środku ze złości. Payne otworzył usta i oczy ze zdziwienia i z niedowierzaniem się we mnie wpatrywał.
- Żartujesz sobie?
- Chciałbym... – powiedziałem szczerze.
- I co? Louisa nie obchodzi, co się dzieje z Charlie? – spytał z wymalowanym pytaniem na twarzy.
- A widzisz go tu? – spytałem sarkastycznie – Dziewczyna pół dnia nie robi nic innego, tylko płacze, a Louisa jak nie było tak nie ma... zaczynam się zastanawiać, co takiego zrobiła, lub powiedziała Eleanor, że Louis nie widzi co się dzieje dookoła niego...
- To co teraz będzie?
- Pytaj mnie a ja Ciebie Liam... jak na razie pilnuję młodej, bo źle z nią, sam widzisz – westchnąłem – co najgorsze, nie widziałem, żeby Eleanor wychodziła... Jutro wieczorem wyjeżdżamy i co teraz?
- Trzeba porozmawiać z Louisem – stwierdził Payne po chwili zastanowienia.
- Zrobisz to?
- Jasne, tylko może dopiero jutro... Dobranoc.
- Dzięki Liam. Dobranoc. – posłałem mu słaby, ale szczery uśmiech i brunet wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaglądnąłem jeszcze do Charlie, jednak nie spała. Wpatrywała się tępo w okno, nie zauważając, że wszedłem. Usiadłem obok niej na łóżku, na co lekko podskoczyła wystraszona, nie wiedząc co się dzieje. Obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się słabo. Wręcz widać było to zmęczenie na jej twarzy.
- Hej, mała, czemu nie śpisz? – odgarnąłem z jej twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
- Nie mogę zasnąć, nie potrafię... – westchnęła.
- Spróbuj, musisz odpocząć. Jesteś osłabiona, a do tego prawie nic dziś nie zjadłaś – pogłaskałem ją czule po włosach. Taka drobna i delikatna, a taka biedna... Już wstawałem i miałem gasić światło, kiedy usłyszałem jej cichy szept.
- Harry...?
- Tak?
- Zostaniesz ze mną? Nie chce spać sama ...
- Jasne – uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Zgasiłem światło po czym położyłem się obok niej. Dziewczyna wtuliła się we mnie i chwilę później zasnęła, a ja zaraz po niej.

***

Rano obudził mnie Liam. Otwarłem powoli oczy, mrugając kilka razy powiekami, żeby przyzwyczaić je do światła słonecznego. Mój nieprzytomny wzrok powędrował na bruneta, który uśmiechał się delikatnie pod nosem. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili dopiero, przypomniałem sobie, że nie śpię sam. Obok mnie leżała pogrążona w głębokim śnie Charlie. Uśmiechnąłem się na myśl, że w końcu przespała choć trochę, nie budząc się co chwile i nie płacząc przez sen. Wstałem powoli i cicho, żeby przypadkiem jej nie obudzić i udałem się do kuchni. Zapowiadał się upalny dzień. Napiłem się trochę wody po czym udałem się do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i ubrać się. Dziś ostatni dzień w Nowym Jorku. Za godzinę wychodzimy i jedziemy do telewizji śniadaniowej na wywiad, a potem pakowanie i wieczorem wylot. Letni strumień wody uderzał w moją rozgrzaną skórę, powodując przyjemne ochłodzenie. Gdy umyłem się i włosy, wyszedłem spod prysznica i przepasałem się ręcznikiem w biodrach. Udałem się po cichu do pokoju, w którym spała Charlie, żeby wyciągnąć sobie coś do ubrania. Gdy znalazłem tam granatowe rurki i białą koszulkę, których szukałem, wróciłem do łazienki i w spokoju się przebrałem. Poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie i Charlie kanapki. Nastawiłem czajnik z wodą i zabrałem się za smarowanie pieczywa i krojenie innych składników. Zrobiłem cały talerzyk kanapek i postawiłem go na stoliku. Zalałem dwa kubki z kawą rozpuszczalną w środku wrzątkiem z czajnika i posłodziłem. Stwierdziłem, że i mi i Charr przyda się porządna dawka kofeiny z samego rana.
Jak na zawołanie, choć rozważałem też jakąś telepatie do kuchni weszła ślamazarnym krokiem brunetka. Przywitała się ze mną i usiadła na krześle. Podałem jej kubek z kawą, którą powoli zaczęła sączyć i podsunąłem talerz z kanapkami, lecz dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- Charls... musisz coś zjeść! – zacząłem jej tłumaczyć – Wczoraj prawie nic nie jadłaś! Nie da się żyć o kubku kawy z rana...
- Nie jestem głodna – powiedziała spokojnym głosem. W całym pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Krzyknąłem krótkie „Proszę” Po czym zza drewnianej powłoki wynurzył się Liam.
- Cześć Charlie – przywitał się z uśmiechem na ustach – Harry – zwrócił się do mnie – za 3 minuty mamy być na dole.
- Ok, już idę – powiedziałem i chłopak wyszedł. Tym razem zwróciłem się do brunetki – Obiecaj, że zjesz te kanapki. Muszę już iść – poprosiłem. Dziewczyna pokiwała głową. Poszedłem po szarą marynarkę, po czym pożegnałem się z brunetką i wyszedłem z pomieszczenia.


Jak widzicie, udało mi się wcześniej napisać i dodać rozdział. W sumie, to na waszą korzyść, bo miał być jutro. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy to czytają i komentują. Nie wiecie, jak miło mi jest czytać takie słowa :) Mam nadzieję, że ten rozdział również wam się spodobał i czekam na wasze szczere opinie. Jeszcze raz dziękuję i miłego weekendu! xx.

piątek, 28 czerwca 2013

Rozdział 14

Dzisiejszy dzień zapowiadał się cudownie. W końcu co mogło być nie tak, po tak wspaniale spędzonym wieczorze? Chłopcy mieli dziś po południu próby do jutrzejszego, ostatniego koncertu w Nowym Jorku a ja z Perrie umówiłam się na popołudniowe zakupy.
Po zjedzeniu śniadania, wzięłam szybki poranny prysznic i ubrałam się w czarne leginsy i kremową bokserkę a do tego moje ulubione sandałki. Włosy rozpuściłam i rozczesałam moje loki, żeby uformowały się w delikatne fale. Gotowa do wyjścia zamknęłam nasz apartament i poszłam po Perrie.

To popołudnie mogę śmiało zaliczyć do jak najbardziej udanych. Obeszłyśmy z Pers chyba wszystkie możliwe sklepy, i nogi mi już odpadały, ale było warto. Kupiłam kilka fajnych ciuchów w tym prezent dla Louisa. Jeszcze nie wiem kiedy go użyję, ale jestem przekonana, że mu się spodoba. Postanowiłyśmy, że trzeba chwilę odpocząć i napić się czegoś, więc poszłyśmy do Starbucksa na kawę.
- Boże, tych ciuchów to chyba na rok mi wystarczy – jęknęłam ze zmęczenia popijając łyk swojej mrożonej kawy. Przyjemny smak roszedł się po moich ustach.
- Pomyśl też o plusach, czyli o minach chłopaków, jak zobaczą nas w tych cudeńkach – zachichotała wskazując na jedną z toreb, w której mieściła się zakupiona przez nas dzisiaj, seksowna, koronkowa bielizna – Co prawda, znając ich to długo się nas w niej nie naoglądają, ale satysfakcja będzie – wyszczerzyła się szeroko na co ja się zaśmiałam.
- Jak tylko wrócimy do hotelu, to muszę ją wypróbować. Nie mogę się doczekać reakcji Zayna – powiedziała podekscytowana – chociaż i bez tego dobrze nam idzie – mrugnęła oczkiem a ja czułam jak na moje policzki wstępuje rumieniec. Nie spodziewałam się po niej aż takiej wylewności... chociaż – A wy z Louisem? – spytała a ja na te słowa prawie wyplułam kawę przed siebie i zamiast tego zaczęłam się głośno krztusić. Jak doszłam do siebie popatrzyłam na jej twarz i znów spuszczając wzrok i chowając moje rumieńce za kaskadą włosów, spływających na moje ramiona odpowiedziałam prawie niesłyszalnym szeptem – Yyy.. My.. my jeszcze.. jeszcze tego nie robiliśmy – wydusiłam z siebie i w tym momencie dziękowałam Bogu za to, że postanowiłam dziś na rozpuszczone włosy.
Mimowolnie podniosłam wzrok i popatrzyłam na jej zdziwioną minę. Jednak po chwili zmieniła się ze zdziwionej w bardziej zatroskaną.
- Nie przejmuj się... Przecież to nic złego – uśmiechnęła się pokrzepiająco.
Na moje szczęście tematy po chwili zeszły na inne tory i ten wypad na zakupy okazał się być naprawdę udanym.
Do hotelu wróciłyśmy późnym wieczorem. Chłopcy dużo wcześniej przed nami skończyli próbę i od dłuższego czasu siedzieli w hotelu. Weszłam do naszego apartamentu i jak najciszej podeszłam do zapatrzonego w komputer bruneta. Wskoczyłam zwinnie na łóżko i mogłam z satysfakcją oglądać widok twarzy przestraszonego Louisa.
- Cześć kochanie – wpiłam się w jego wargi. Nie musiałam długo czekać na ruch z jego strony i już po chwili czułam jak chłopak równie namiętnie oddaje pocałunek. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie Lou przemówił zadyszany – Cześć. Widzę, że zakupy się udały – popatrzył na mnie nieco rozbawiony.
- A i owszem – uśmiechnęłam się do niego i zeszłam z łóżka, żeby rozpakować stertę siatek leżących przy szafie.

Dzień później.
Hotel, godzina 12.00

Tak to już dziś. Dziś odbędzie się ostatni koncert chłopców w Nowym Jorku. Zostajemy tu jeszcze dwa dni, bo jutro będzie wywiad dla jakiegoś programu śniadaniowego i relacje z koncertu, a na drugi dzień wieczorem wylatujemy. Czuję się niesamowicie podekscytowana, na myśl ile miejsc zwiedzimy podczas tej trasy koncertowej. Jedyną przykrą wiadomością, jest to, że Perrie dziś wyjeżdża. Musi wracać, bo z dziewczynami z zespołu również mają trasę i właśnie jej przerwa się skończyła.
- Będę za Tobą tęsknić. Musimy jeszcze kiedyś umówić się na zakupy i ploteczki – mrugnęła do mnie dziewczyna mocno się przytulając.
- Ja też – westchnęłam – Strasznie miło było Cię poznać. Koniecznie musimy się umówić jeszcze kiedyś – uśmiechnęłam się do niej szczerze.
- Jak poznasz dziewczynę Liama, to umówimy się na zakupy w trójkę. Danielle też jest wspaniała.
- Kochanie, musimy już jechać – jęknął Zayn przerywając nam pożegnanie.
- Dobrze, skarbie. Już idę – powiedziała i znów zwróciła się do mnie – Trzymaj się Charls. Do zobaczenia! – uśmiechnęła się i pomachała odchodząc.
- Do zobaczenia Perrie! – krzyknęłam na odchodne i dziewczyna zniknęła za drzwiami apartamentu razem z mulatem.

Jakiś czas później, hotel.

Dziś nienajlepiej się czułam. Od rana bolał mnie brzuch i głowa. Próbowałam to zatuszować przed chłopakami, ale Lou oczywiście to zauważył i powiedział, że nie jadę na żaden koncert, tylko zostaję i odpoczywam. Co miałam zrobić? Nic... chłopcy pojechali niedługo po tym, a ja zostałam sama w hotelu.
Zrobiłam sobie gorącą herbatę i poszłam do salonu. Rozłożyłam się wygodnie na kanapie i okryłam kocem, po czym włączyłam telewizor. Popijając co chwilę gorący napój, oglądałam jakiś program z ciekawostkami naukowymi. Lubiłam oglądać takie rzeczy, bo często były ciekawe. Gdy program się skończył, zegar wskazywał godzinę 18.00 „Czyli od ponad godziny trwa koncert” pomyślałam. Jeszcze tylko godzina samotnych męczarni i chłopcy wrócą.
Włączyłam na telewizorze jakiś denny serial, ale że nie było tam nic ciekawszego to oglądałam perypetie hiszpańskich kochanków: Carlosa, który kocha Mariannę, ale ona go zdradza z Josephem, a on zaś ma żonę Clarę, która ma dziecko z Carlosem, ale on o tym nie wie i.... a zresztą... nieważne. Od tych beznadziejnych ‘perypetii’ uratował mnie jedynie donośne pukanie do drzwi. Ubrałam buty i poszłam do drzwi. „Dziwne... chyba za wcześnie na powrót chłopców..”. Pukanie się nasiliło a ja krzyknęłam donośne „Chwilkę!” i wyłączając po drodze telewizor doszłam i otworzyłam drzwi. „Czyżby Lou znów zapomniał kluczy?”.
Otworzyłam drzwi i moim oczom ukazała się wysoka, szczupła brunetka z lekko pofalowanymi włosami opadającymi na jej wątłe ramiona. Kojarzyłam ją skądś, ale nie pamiętałam skąd...
- W czym mogę pomóc? – spytałam nieco zbita z tropu. Wyraz twarzy dziewczyny z uśmiechniętego, również zmienił się w zdziwiony.
- Zastałam Louisa? – spytała z nadzieją.
- Nie. Chłopcy mają koncert, ale za niedługo powinni wrócić. Przekazać coś? – spytałam nadal nie wiedząc kim jest moja rozmówczyni, ani po co przyszła.
- W sumie to muszę z nim poważnie porozmawiać – „Okejj... dziwne”  - Mogę na niego poczekać? – spytała słodziutkim głosem. Chwilę się zastanawiałam, ale stwierdziłam, że ją wpuszczę. W końcu, skoro to coś ważnego i nie może poczekać, to co mam zrobić?
- Poczekaj w salonie – poinformowałam dziewczynę i sama poszłam się przebrać w coś bardziej schludnego, niż moje ulubione, luźne dresy. Poszłam do swojego pokoju i ubrałam się w czarne leginsy, do tego jakaś luźna koszulka i trampki. Włosy związałam w wysokiego kucyka i poszłam do kuchni, żeby zrobić dla Lou coś do jedzenia. Jak wróci będzie pewnie głodny.
O dziwo dziewczyna się ‘rozgościła’ i oglądała jakieś filmy na telewizorze. W sumie to długo to nie trwało, bo pół godziny po jej przyjściu w końcu przyszli chłopcy, a raczej Louis, który wparował do pomieszczenia jak dziki.
- Cześć Charls – już do mnie podchodził, gdy zauważył brunetkę siedzącą w salonie. Podszedł do kanapy na której siedziała i widząc kto to jest w końcu się odezwał.
- Eleonor? Co Ty tu robisz? – spytał marszcząc przy tym brwi.
„Eleonor... coś mi świta...”
Dziewczyna na widok mojego chłopaka wstała i z wielkim uśmiechem na ustach rzuciła się na niego mocno się w niego wtulając i prawie krzycząc – Lou, będziesz tatusiem!
„Zaraz CO KURWA?” Teraz mi dopiero zaświtało... Eleonor to była Louisa! „Brawo za szybkość Charls!” Dopiero po chwili zaczęło do mnie dochodzić, to co usłyszałam. Do moich oczu zaczęły napływać łzy, których za cholerę nie mogłam powstrzymać. Widząc przyklejoną do Louisa brunetkę, zrobiło mi się słabo. Nie czekałam długo, tylko wybiegłam z pokoju mocno trzaskając drzwiami. Biegłam przed siebie nie zważając praktycznie gdzie biegnę. Szczerze to łzy skutecznie rozmazywały mój wzrok. Wybiegłam z hotelu i pobiegłam do pobliskiego parku. Przy wyjściu minęłam chłopaków. Usłyszałam tylko wołanie loczka.
- Charr... co się stało? – miałam szczerze gdzieś. Pobiegłam przed siebie nie zważając na jego pytanie. Nogi trochę mnie już bolały. Byłam jakiś kawałek od hotelu, znajdowałam się w parku. Łzy leciały coraz szybciej, a ja z bezsilności usiadłam pod jakimś drzewem i szlochałam.
Czemu moje życie musi być tak popieprzone? Zaczyna się wszystko układać, wychodzę na prostą nie tylko ogólnie, ale i emocjonalnie po przeżyciach, które tak głęboko zakorzeniły się w mojej psychice, a tu nagle przychodzi była mojego chłopaka i oznajmia mu, że jest z nim w ciąży! Poczułam, że ktoś mnie mocno obejmuje i głaszcze po głowie. Miałam cichą nadzieję, że to Louis, ale się przeliczyłam. Był to Harry. Wtuliłam się w niego i znów wszystkie hamulce popuściły i zaczęłam wypłakiwać się w jego koszulę.



Za nami kolejny rozdział :) Jak się podobał? Liczę na wasze opinie i szczere komentarze. Od dziś postaram się pisać dokładną datę dodania kolejnego rozdziału. (data może ulec zmianie, ponieważ też jestem człowiekiem, i czasem się nie wyrobię, ale postaram się jak najbardziej jej przestrzegać)
Dziękuję za każdy komentarz z osobna. I tym zalogowanym i anonimom. Nawet nie wiecie, jakiego dajecie mi pozytywnego kopa i jak motywuje mnie do pisania :) Gdyby nie wy, to najprawdopodobniej nie pisałabym już tego bloga... To tylko dzięki wam piszę dalej to opowiadanie! Kocham was wszytskich i dziękuję każdemu z osobna! xx.

niedziela, 23 czerwca 2013

Rozdział 13

- To jak, gotowa żeby poznać Perrie? - spytał mój ukochany na co ja pokiwałam twierdząco głową. Wyszliśmy razem z Hazzą i udaliśmy się do pokoju obok. Na łóżku siedział Zayn z Perrie. Zawzięcie o czymś dyskutowali.
- Ekhem.. - odchrząknął mój chłopak na co oboje odwrócili się w naszą stronę.
- Cześć Charr! - krzyknął ucieszony Zayn, podszedł do mnie i mnie przytulił po przyjacielsku.- Poznaj moją lepszą połowę, Pers - Charlie - przedstawił nas sobie. Drobna blondynka z wielkim uśmiechem nie schodzącym jej z twarzy odkąd weszliśmy do pokoju, podeszła do mnie i mocno mnie wyściskała. - miło mi Cię poznać, Zayn dużo mi o Tobie opowiadał - powiedziała patrząc to swojego chłopaka to na mnie.
- Również mi miło - odpowiedziałam i stwierdziłam że na pierwszy rzut oka dziewczyna wydaje się być mega sympatyczna. "Może nawet się zaprzyjaźnimy?" pomyślałam. Widać było że Zayn z Perrie tworzą zgraną parę, a patrząc na nich z wyglądu stanowili całkowite swoje przeciwieństwa. Perrie była drobną blondynką o jasnej karnacji, przy przypakowanym Zaynie wyglądała na jeszcze drobniejszą niż jest. Jego ciemne włosy i karnacja całkowicie się przeciwstawiały z Perrie. - Dobra mam plan - wyskoczył nagle Zayn z propozycją. - jak wiecie mamy dziś wywiad. Może zostaniecie razem, będziecie zacieśniać więzy a potem pooglądacie swoich dwóch najprzystojniejszych chłopaków w telewizji? - spytał obejmując Louisa ramieniem.
- Jasne, super pomysł - powiedziałam szybko. Perspektywa spędzenia z Perrie czasu, podobała mi się. W końcu będę miała z kim poplotkować i pogadać o babskich sprawach.
- Miałam właśnie to samo zaproponować kochanie - odpowiedziała Zaynowi.
- Świetnie, to my się zbieramy. - zarządził Louis.
- Bawcie się dobrze - krzyknęła na odchodne Perrie.
- Pa chłopcy, miłej zabawy! - dodałam po czym zgraja wyszła a my zostałyśmy same.
- W końcu nie jestem sama jedna na tych pięciu - odetchnęłam z ulgą. Blondynka zachichotała.
- Znam Twój 'ból' też to kiedyś przerabiałam. - uśmiechnęła się szeroko. - To co, może zamówimy sobie jakiś obiad bo szczerze to padam z głodu.
- Czytasz mi w myślach, od rana nic nie jadłam - powiedziałam z ulgą. Zamówiłyśmy z Perrie dania, które niecałe pół godziny później znajdowały się już w apartamencie. Rozmawiałyśmy o wszystkim po kolei. Najpierw o chłopakach, potem o ciuchach, notabene stwierdziłyśmy że musimy się wybrać na zakupy, dalej gadałyśmy o jej trasie koncertowej i o wielu innych rzeczach.
- Już 14.30 idę włączyć telewizor. - stwierdziłam po czym wstałam w poszukiwaniu pilota do dużej plazmy wiszącej na ścianie w pokoju. W końcu udało mi się znaleźć pilot i włączyłam wywiad. Perrie dosiadła się do mnie i obie zaczęłyśmy się uważnie wsłuchiwać w telewizor.
- Witam wszystkich w programie "Star Show". Dziś gościmy nie tylko jednego gościa, ale pięciu. Powitajcie chłopaków z One Direction! - krzyknął prowadzący po czym kamera przeniosła się na machających chłopców a z tyłu dało się słyszeć piski, okrzyki i brawa.
- Cześć chłopaki, miło mi was gościć w moim programie - zwrócił się do nich prowadzący. - powiedzcie mi, jak idzie wasza trasa?
- Bardzo dobrze - zaczął Liam - mieliśmy już dwa koncerty tu, w Nowym Jorku, planujemy jeszcze jeden i jedziemy dalej do Europy.
- Świetnie. To może teraz powiedzcie mi jak przygotowania do kolejnej płyty?
- Nadal nagrywamy, ale z powodu trasy koncertowej skończymy dopiero pod koniec wakacji. Na początku września powinna się ukazać - tym razem głos zabrał loczek. - Zapraszamy wszystkich do jej kupna - dodał i uśmiechnął się w swój 'Stylesowy sposób'. Mężczyzna pytał jeszcze chwilę o bardziej zespołowe sprawy po czym doszedł do prywatnych.
- Mamy tu kilka wybranych pytań od fanek. Gotowi? - spytał na co chłopcy odpowiedzieli chórem "Jasne". Mężczyzna kliknął coś na tablecie trzymanym w ręce od początku programu i czytał. - Mamy pytanie do Louisa - zwrócił się do mojego chłopaka. Nie trudno było się domyślić co to było za pytanie. Siedziałam nieruchomo i czekałam na dalszy bieg wydarzeń. - Jedne z fanek pyta się o tajemniczą dziewczynę ze zdjęcia - powiedział po czym na ekranie z boku pokazało się dokładnie to zdjęcie, które kilka dni temu widniało na pierwszych stronach gazet. Lou popatrzył się na zdjęcie, widać było że się uśmiechnął i zwrócił się do prowadzącego. - To jest moja dziewczyna.
- Możemy znać imię tej szczęściary? - spytał mężczyzna.
- Charlie - chłopak uśmiechnął się do kamery. Na jego głos, moje serce zaczęło bić sto razy szybciej a na mojej twarzy zagościł uśmiech.
- Ależ on Cię kocha - powiedziała z uśmiechem na twarzy Pers a ja czułam jak moje policzki się rumienią.
- Czemu tak sądzisz?
- Widzę jak na Ciebie patrzy. Nie jestem dziewczyną Zayna od wczoraj, i już zdążyłam na tyle poznać chłopaków. Jeszcze nigdy nie widziałam Louisa takiego szczęśliwego, nawet przy Eleanor - na te słowa zrobiło mi się strasznie miło. Popatrzyłam na telewizor. Prowadzący pozadawał chłopakom jeszcze kilka pytań i wywiad się skończył. Rozmawiałyśmy z Perrie jeszcze o wielu innych rzeczach dopóki chłopcy nie przyjechali z wywiadu.
- Cześć dziewczyny - przywitał się z nami mój chłopak, który jako pierwszy wparował do apartamentu i od razu poszedł do mnie i wpił się w moje usta - Tęskniłem - szepnął mi do ucha gdy oderwał się od moich ust. Chwilę później przyszedł Zayn i reszta.
- Jak tam wam minął dzień? - spytał mulat przysiadając się do swojej dziewczyny.
- Super - powiedziałam bez zastanowienia.
- Świetnie - przytaknęła Perrie - Już się umówiłyśmy, że jutro po południu, jak będziecie mieć próby, jedziemy na zakupy z Charr - blondynka uśmiechnęła się szeroko. Lou podniósł mnie, po czym sam usiadł i usadowił mnie wygodnie na swoich kolanach. Wtuliłam się w jego ciepłe ciało i siedzieliśmy tak słuchając naszych przyjaciół. Niall stwierdził, że jest głodny, więc wszyscy oprócz mnie i Louisa poszli do restauracji na obiad. Nawet Pers z nimi poszła, żeby dotrzymać im towarzystwa. Lou stwierdził, że nie jest głodny i że zostanie ze mną.
Leżeliśmy wtuleni w siebie w naszym apartamencie. To było cudowne. Świadomość, że jest przy tobie ktoś, kogo tak bardzo kochasz. Bliskość i zrozumienie bez wypowiadania zbędnych słów. Lou kreślił jakieś bliżej mi nieznane wzory na moim ramieniu. Czułam jego gorący, miarowy oddech na mojej szyi, który przyprawiał mnie o lekkie dreszcze.
- Boże, jak ja Cię kocham - wymruczał mi do ucha składając pojedyncze pocałunki na mojej szyi. Odchyliłam trochę głowę, żeby zrobić mu lepszy dostęp do szyi i rozkoszowałam się jego gorącymi ustami, muskającymi moją zimną skórę. Mogłabym przysiąc, że każde miejsce, naznaczone jego ustami przyjemnie parzyło.
- Lou – jęknęłam przeciągle gdy przygryzł delikatnie płatek mojego ucha i składał delikatne pocałunki za nim. Z każdą chwilą robiło mi się coraz goręcej.
- Mam dziś da Ciebie niespodziankę – szepnął z delikatną chrypką wprost do mojego ucha – Porywam Cię gdzieś wieczorem... – dodał i pocałował mnie namiętnie w usta po czym wziął w ramiona i spowrotem się położył. Chyba zobaczył, że robi się niezręcznie gorąco i że gdyby nie przestał, to rzuciłabym się na niego jak jakieś wygłodniałe zwierze.
***

Gdy na zewnątrz zaczęło się powoli ściemniać, Louis poprosił mnie, żebym się przebrała i oznajmił, że zaraz wychodzimy. Nie wiedziałam gdzie, po co i przede wszystkim w co się ubrać, więc zdecydowałam się na czarne spodenki ¾ i granatową, luźną koszulę. Włosy upięłam w niedbałego koka a na nogi założyłam zgrabne sandałki. Gdy oboje byliśmy gotowi, wyszliśmy z hotelu i skierowaliśmy się na plażę. Okazało się, że na plaży była organizowana impreza. Porozstawiane były różne stoiska, po plaży chodzili cyrkowcy, kilka osób kręciło palącymi się żywym ogniem pojkami. Wszystko wyglądało znakomicie. Posiadało to swoją własną magię. Na prowizorycznej scenie nieopodal śpiewał jakiś mało znany zespół, ale muzyka była wpadająca w ucho i tworzyła fajny klimat dookoła. Lou podszedł do jednego ze stoisk i po chwili wrócił z dużą watą cukrową. Poszliśmy kawałek dalej i znaleźliśmy nieco bardziej odludnione miejsce. Lou dał mi watę, złapał mnie za biodra i posadził na wysokim murku, po czym sam usiadł obok mnie.
- Jak Ci się podoba? – spytał odrywając kawałek różowej waty z drewnianego patyczka.
- Jest super, dziękuję kochanie. – uśmiechnęłam się w odpowiedzi i cmoknęłam go w policzek.
Noc była dla mnie zawsze najlepszą porą na spędzenie wspólnie czasu. Posiadała swój urok i magię , która sprawiała, że człowiek czuł się znakomicie. Można było spędzać romantycznie czas, jedynie przy świetle księżyca, który łaskawym okiem spoglądał, dając delikatną poświatę. Nie czułam żadnego zmęczenia, jedynie dobrą zabawę i bliskość osoby, którą kocham. Miasto nocą... druga cudowna rzecz. Podświetlone budynki i zabytki, była to kolejna przyciągająca rzecz w objęciach nocy. Spędzaliśmy tak czas w towarzystwie dobrej muzyki, jedzenia, picia i zabawy. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i nawet nie wiem kiedy wybiła godzina dwunasta w nocy. Wszyscy zaczęli odliczać i ze skrawka ziemi, zaczęto puszczać fajerwerki, które swoim blaskiem oświetliły okolicę. Wszędzie był dym, ale i piękne, różnokolorowe, rozpryskujące się na niebie światła. Efekt był oszałamiający i przez kilka minut w okolicy nie było słychać nic, poza hukiem fajerwerków. Wyglądało to niesamowicie i wtulona w ciało swojego chłopaka, oglądałam spektakularny pokaz. Nic tylko żyć, nie umierać!




Kolejny rozdział za nami. Od razu pragnę przeprosić, za tak długą nieobecność... Niestety, brak weny, obowiązki, przyjazd rodziny, koniec roku szkolnego... wszystko chyba się na siebie nałożyło :(
Na szczęście udało mi się znaleźć czas, na napisanie tej (podobno pechowej) 13!
Przepraszam, za to, że taka krótka... mam nadzieję, że wybaczycie.
Nic nie obiecuję, ale na to wygląda, że wrócę do pisania tego bloga... w końcu jak zaczęłam, to przydałoby się skończyć, nieprawdaż? ;)
Miłej niedzieli i nowego tygodnia! xx.

Zapraszam na mojego drugiego bloga -> www.give-me-chance-1d.blogspot.com
Oraz na TWITTERA:  @charls_grey
Oczywiście, jeżeli macie jakieś pytania, to śmiało pytajcie :)

PS. Jeśli ktoś pisze komentarze z anonima, to jeśli możecie, to podpisujcie się jakoś pod każdym swoim komentarzem tak samo, żebym kojarzyła które komantarze są od kogo. Z góry dziękuję :)

greenapple xx.