sobota, 27 kwietnia 2013

Rozdział 12

Louis wręczył mi gazetę. Na pierwszej okładce było nasze zdjęcie, zrobione najprawdopodobniej jak wychodziliśmy z koncertu. Pod spodem napis: więcej na
stronie 3. Otwarłam więc gazetę i zaczęłam czytać:
"Sławny członek One Direction-Louis Tomlinson (21 lat) widziany był wczoraj po koncercie z nieznaną nam dziewczyną. Czyżby już pocieszył się po zerwaniu z Eleanor Calder?"
Taki krótki dopisek, a tak człowieka może wkurzyć...
- Świetnie - mruknęłam pod nosem i oddałam Liamowi gazetę.
- To co teraz bedzie? - spytałam chłopaków.
- Jeżeli będą się dopytywać, to powiem im prawdę - uśmiechnął się szeroko Lou i cmoknął mnie w policzek.
- No ale co będzie jeżeli wasze fanki mnie nie zaakceptują? - powiedziałam z lekkim załamaniem.
- Na pewno Cię polubią! - pocieszał mnie Louis. - co ja mówię pokochają!
- Ciebie nie da się nie kochać - odezwał się z pełną buzią blondasek.
- Dzięki Nialluś - uśmiechnęłam się do niego szczerze. Komuś zaczęła głośno dzwonić komórka. Popatrzyłam się po wszytskich i zobaczyłam jak Zayn wstaje od
stołu i odchodzi w spokojniejsze miejsce.
- Właśnie.. takie czysto teoretyczne pytanie - zwrócił się do nas Hazza. - Czy mogę dziś u was spać?
- A to niby czemu? Nie masz własnego pokoju? - spytałam kompletnie zdziwiona.
- Mam, ale dziś może być tam głośno... więc..?
- Nie rozumiem... - stwierdziłam. Harry popatrzył się na boki czy ktoś nie idzie, nachylił się nad stołem i zaczął szeptać.
- Dziewczyna Zayna-Perrie przyjeżdża - powiedział loczek. Wszyscy zaczęli się śmiać a ja kompletnie nie wiedziałam o co chodzi.
- Aha.. ok. I tak nie wiem o co wam chodzi.
- Za każdym razem jak po długiej rozłące Perrie przyjeżdżała do Zayna, to całą noc nie dało się spać - wyszczerzył się loczek. - oni w sypialni nie próżnują.
- Dobra, rozumiem. Nie musisz więcej tłumaczyć. - powiedziałam szybko.
Do stołu przyszedł cały rozpromieniony mulat. Takiego szczęśliwego to go jeszcze nigdy nie widziałam. Usiadł przy stole i kończył jedzenie śniadania. Co
chwilę brzęczała mu komórka, którą wyciągał i z wielkim bananem na twarzy odpisywał. Trudno nie było się domyślić, że nadawcą sms-ów była Perrie.
- Kiedy Perrie przyjeżdża? - spytał Liam.
- yy.. co? Sorry, nie słyszałem. - powiedział jak wyrwany z jakiegoś transu.
- Liam pytał kiedy Pers przyjeżdża - dopowiedział lokowaty.
- Dziś wieczorem. - uśmiechnął się szeroko chłopak.
- Nie mogę się doczekać aż ją poznam - powiedziałam szczerze.
- Myślę że się polubicie - mrugnął do mnie mulat i wrócił do odpisywania.
- To co, wracamy? - zwrócił się do mnie Lou. W odpowiedzi pokiwałam tylko głową. Wstaliśmy od stołu, pożegnaliśmy się z chłopakami i poszliśmy na górę do
naszego apartamentu.
Gdy byliśmy już w pokoju dobrałam się do laptopa i zaczęłam sprawdzać facebooka, Twittera i inne portale. Standardowo musiałam poodpisywać kilku znajomym,
którzy napisali. Na Skype pojawiła się moja mama. Zadzwoniłam do rozdzicielki.
- No cześć mamuś - przywitałam się.
- Cześć skarbie! Widzę nie próżnujesz tam w Nowym Jorku - pokazała mi okładkę trzymanej w ręce gazety.
- Weź mi nawet nie mów.. teraz to już zero prywatności. Jak tam w Londynie? - chciłam zmienić temat.
- Dobrze. Londyn, jak Londyn.. deszczowo - uśmiechnęła się do kamerki. - opowiadaj lepiej co u Ciebie?
- Bardzo dobrze, dziś mamy wolny dzień dla siebie, jutro chłopcy mają  koncert.
- To życz im odemnie powodzenia. Tata do mnie dzwonił. Ciągle chcesz jechać do niego do Denver na kilka dni?
- No chyba tak - uśmiechnęłam się. - A co Ci mówił?
- Że jak chcesz to żebyś przyjeżdżała. Dał mi namiary na hotel w którym stacjonuje.
- To jak będziesz miała chwilkę, to proszę Cię powysyłaj mi, ok?
- Jasne.
- Dzień dobry proszę pani! - krzyknął Louis zza moich pleców gdy zobaczył że rozmawiam z mamą.
- Część Louis. - powiedziała uśmiechnięta - Ja już kończę, bo zbieram się do pracy. Dbaj mi tam o nią - zwróciła się do Louisa.- Pa dzieciaki!
- Papa mamo!
- Jasne. Dowidzenia - odpowiedział z uśmiechem Louis.Zamknęłam laptopa i położyłam obok. Rozłożyłam się na łóżku i zamknęłam oczy. Głowa jeszcze troche
dawała o sobie znać. Zresztą.. tyle w siebie wczoraj wlałam, że to chyba nie dziwne że mi łeb pęka. "Co tam.. nie pierwszy i nie ostatni raz" stwierdziłam.
Leżałam tak sobie, gdy nagle ktoś zaczął całować mnie po szyi. Otwarłam oczy i popatrzyłam się na Louisa.
- Chodź, idziemy na spacer! - zarządził chłopak.
- Nieee chce mi się... - jęknęłam przeciągle gdy próbował podnieść mnie z łóżka.
- Pooddychasz sobie świeżym powietrzem to Ci przejdzie - uśmiechnął się szeroko i zaczął mnie za sobą ciągnąć.
Dziś za oknem była wyjątkowo ładna pogoda. Słońce świeciło niemiłosiernie, a na niebie nie było ani jednej chmurki. Jedyną 'przyjemną' rzeczą, dającą trochę
orzeźwienia był delikatny chłodny wietrzyk który owiewał rozgrzaną skórę. Siedzieliśmy z Louisem na ławce w paru. Wokół panowała cisza a jedynymi dźwiękami
były świergoczące ptaki. Zastanawiałam się nad tym co było napisane w gazecie pod naszym zdjeciem. Eleanor? Kto to wogóle jest?- zaczęłam się zastanawiać-
Louis nic mi o niej nie mówił. - Louu..? - zwróciłam się do chłopaka.
- Tak..? -  uśmiechnięty otworzył oczy i popatrzył się na mnie.
- Kto to jest Eleanor? - spytałam z zaciekawieniem. Mina Louisa od razu zrzedła.
- Moja była?
- Chyba tak, ta o której napisali w gazecie.
- Była moją dziewczyną pzez długi czas, ale wykorzystywała mnie i leciała tylko na moją sławę.- wytłumaczył po krótce.
- Przykro mi - "Tak, nie mogłaś nic innego powiedzieć głupia" skomentował mój wewnętrzny głos.- Gdyby nie to że z nią zerwał, pewnie teraz nie byłabyś z nim.
- Ale nie jest to napewno ktoś na kim mi zależy. Teraz to ty jesteś najważniejsza i nic tego nie zmieni. Obiecuję - chłopak delikatnie pogłaskał mój policzek
i musnął moje wargi. Pomiędzy nami powstała znowu cisza. POstanowiłam ją przerwać, gdy tylko przypomniałam sobie o dziesiejszej rozmowie z mamą.
- Słuchaj, dziś wieczorem jadę chyba do taty na dwa dni. Ma mi zarezerwować bilet. Odwieziesz mnie? - spytałam wtulając się w niego.
- Jasne że tak. - uśmiechnął się delikatnie - Będę cholernie tęsknił.. - dodał lekko zasmucony.
- A ja nie - wyszczerzyłam się do chłopaka. Jego mina-bezcenne - nie noo..żartuję. Ja będę tęsknić.. i to podwójnie! - cmoknęłam go w policzek.
- Idziemy gdzieś?
- Jasne - uśmiechnęłam się. Louis złapał mnie za rękę i pociągnął za sobą[...]
Byliśmy już w hotelu. Pakowałam małą walizkę na dziesiejszy wylot do Denver. Mama na wszelki wypadek wysłała mi adres hotelu, ale umówiłam się z tatą że po
mnie przyjedzie na lotnisko. Właśnie próbowałam dopiąć walizkę - ale z marnym skutkiem. - Louuu pomożesz? - zrobiłam słodką minkę do chłopaka. On tylko
podszedł i po kilku próbach udało mu się dopiąć walizeczkę.
- Jedziesz tam na miesiac czy co, po co Ci tyle ciuchów? - spytał rozbawiony.
- Ja wiem że wam mężczyznom na dwa dni wystarczy szczoteczka do zębów i podkoszulek na przebranie, ale ja potrzebuję trochę więcej rzeczy.
- Dobra, dobra... za ile wychodzimy? O której masz ten samolot? - dopytywał siadając na łózku.
- Samolot mam o 18.45, czyli.. - zerknęłam na zegarek- wychodzimy za pół godzinki.
- Chodź tu do mnie - poklepał miejsce obok siebie - muszę się jeszcze Tobą nacieszyć dopóki nie wyjechałaś - wyszczerzył się cwaniacko. Usiadłam posłusznie
obok chłopaka i wtuliłam się w jego gorące ciało. Wdychałam jego cudowny zapach, miał świetne perfumy. Siedzieliśmy sobie tak wtuleni w siebie w ciszy.
Wszystko spoko, gdyby nie Haroldzik z Zaynem którzy tą przerwę postanowili przerwać.
- No siema, siema gołąbeczki. - wyszczerzył ząbki Harry.
- To myśmy się dzisiaj nie widzieli? - spytałam rozbawiona.
- Coś się stało? Wyjeżdżasz do Londynu? - spytał zdziwiony Zayn patrząc na spakowaną walizkę.
- Niee, jadę do taty na dwa dni. Przykro mi ale tym razem chyba nie poznam Perrie - powiedziałam przepraszającym głosem.
- Jak na dwa dni to poznasz ją jak przyjedziesz. Pers przyjeżdża do mnie na tydzień. - wyszczerzył się szczęśliwy mulat.
- To super - uśmiechnęłam się w odpowiedzi do brązowookiego.
- Skarbie musimy już wychodzić - powiedział cicho Louis. Niechętnie wyszłam z objęć mojego chłopaka i wstałam z łóżka. Lou wziął moją walizeczkę i udaliśmy
się do drzwi.
- To cześć chłopaki! Przypilnujcie mi go tu - mrugnęłam oczkiem do Hazzy i Zayna.
- Nie martw się, dotrzymam mu przez te dwa dni towarzystwa - krzyknął Hazza na odchodne i wyszliśmy. Zjechaliśmy windą na dół i poszliśmy na parking do
wynajętego przez Louisa samochodu. Lou, jak na dżentelmena przystało, otworzył i zamknął mi drzwi, po czym sam obszedł samochód i usiadł za kierownicą.
Odpalił silnik i ruszyliśmy na lotnisko.
- Pa skarbie będę tęsknić - chłopak czule mnie pocałował.- Tylko o mnie nie zapomnij. Będę codziennie pisać - dodał a ja uśmiechnęłam się do niego i wtuliłam
mocno. W jego ramionach czułam się ważna i bezpieczna.
- Nie zapomnę - obiecałam szepcząc mu do ucha.
- Dobra,leć bo się spóźnisz na samolot i nie polecisz do taty. - uśiechnął się delikatnie i zaczął mnie poganiać. Wpiłam się jeszcze raz w jego usta i
pobiegłam na odprawę.
Siedziałam w samolocie i patrzyłam przez małe okienko na oddalający się ląd. Minęło niecałe 30 minut od tego jak ostatni raz go widziałam, a już za nim
tęskniłam. Moją głowę zaczęła zalewać faza wspomnień i myśli związanch z nim. Nawet nie wiem kiedy odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Obudziła mnie stewardessa, oznajmując że za chwilę londujemy. Zapięłam pas i wyciągnęłam komórkę z kieszeni. Miałam kilka nowych wiadomości.
Lou: "Nie wiem jak ty ale ja już tęsknie! xx" - czym prędzej nacisnęłam klawisz: "Odpowiedz" i wpisałam w ekran telefonu.
"Też tęksnie! Jak cholera xx"
Kolejna odczytana przeze mnie wiadomość była od taty: "Napisz jak będziecie lądować :)" Szybko mu napisałam że to już i schowałam komórkę do kieszeni.
Samolot bezpiecznie położył się na płycie lotniska i wszyscy mogliśmy z niego wyjść. Odebrałam mój bagaż i zaczęłam szukać rozdziciela. Mój wzrok odszukał
wysokiego mężczyznę, z krótko ściętymi, czarnymi włosami który stał i szeroko się do mnie uśmiechał. PObiegłam szybko i rzuciłam mu się w ramiona.
- Cześć córciu - pocałował mnie w czoło.
- Hej tato! - szepnęłam nadal wtulona w jego ciepłe ciało.
- Chodź, pewnie jesteś zmęczona. Pojedziemy coś zjeść i zawiozę Cię do hotelu.
Jak powiedział tak zrobilismy. Pojechaliśmy do chińskiej restauracji. Pamiętam że zawsze jak byłam mała, tata zabierał tam mnie i mamę na obiad. Bardzo lubię
taką kuchnię.
- Jak tam spedzasz wakacje? - spytał tata rozrywając pałeczki do dania.
- Fajnie, jeździmy z Harrym i jego zespołem po świecie. Chłopcy koncertują..
- Widziałem dziś rano w gazecie - uśmiechnął się szeroko rozdziciel - który to taki szczęściarz? - spytał a ja spaliłam buraka. Co prawda, to prawda.. nie
wspominałam tacie o tym że mam chłopaka, a z jego reakcji wynika że mama też mu nic nie mówiła.
- Louis - uśmiechnęłam się. W tym samym momęcie przyszła kelnerka z zamówionymi przez nas daniami.
- Proszę bardzo - uśmiechnęła się do nas - życzę smacznego.
- Dziękujemy- odpowiedzieliśmy równocześnie i wzięliśmy się za wcinanie tych pyszności.
- To opowiadaj. Jaki on jest?
- Kochany, opiekuńczy, troskliwy. - zaczęłam wymieniać - tyle Ci starczy do twojej rodzicielskiej ankiety? - wyszczerzyłam się. Tata zawsze jak tylko
przyprowadzałam kolegów do domu, lub miałam chłopaka- robił wywiad. Pytał o to jaki jest itp. Zawsze sie o mnie martwił i nie chciał żeby jakikolwiek chłopak
mnie skrzywdził. Rozumiałam jego nadopiekuńczość, ale nie aż w tym stopniu.
- Oj młoda, młoda.. - westchnął - ktoś musi dbać o to z kim sie zadajesz.
- Nie martw się, to przyjaciel Harrego - powiedziałam biorąc kolejnego kęsa. Tata znał Harrego i jego rodziców od bardzooo dawna. Można powiedzieć że on i
rodzice Harolda też się przyjaźnili za czasów szkolnych. Lubili się, więc z Harrym od małego się przyjaźniliśmy, a nasi rodzice nigdy się temu nie
sprzeciwiali.
- Dobra, już nie wypytuje. Ale pamiętaj że jak cię skrzywdzi, to będzie miał ze mną do czynienia - mrugnął po czy dodał- A jak tam szkoła? Udało Ci się
popoprawiać wszytskie oceny przed końcem roku?
- Tak, Harry pomógł mi w chemii i nauczycielka dała mi na koniec 4! - wyszczerzyłam się w triumfalnym uśmiechu.
- No to gartuluję. A gdzie jedziecie z chłopcami dalej?
- Na razie mają kilka koncertów w Stanach, potem z tego co wiem jedziemy do Europy.
Rozmawialiśmy tak z tatą długii czas. Jak wyszliśmy z restauracji tata odwiózł mnie do hotelu i sam musiał pojechać coś załatwić. Rozpakowałam kilka
potrzebnych mi rzeczy i poszłam się wykompać. Gdy wyszłam z wanny, taty dalej nie było. Poszłam wiec do łóżka i siedziałam na laptopie. Słuchałam muzyki,
sprawdzałam portale społecznściowe. Coś mnie natknęło i weszłam na portale plotkarskie. Na każdym aż huczało o Louisie i o tym kim jestem? Rozdziły się różne
spekulacje na ten temat, jednak większość trafnie stwierdziła że jestem jego nową dziewczyną. Było też dużo komentarzy typu: "Ciekawe czemu zerwał z
Eleanor?" albo "Eleanor była lepsza i ładniejsza" nie powiem że trochę mnie to dobiło i bałam się reakcji gdy Louis przedstawi nasz związek światu. Możliwe
że stanie się to już jutro. Odłożyłam laptopa i pisałam z Louisem jeszcze chwilę sms-y. Nie wspominałam mu o tym co przeczytałam. Wystarczająco się o mnie
martwił. Sen mnie zmożył i zasnęłam z komórką w ręce.
**Perspektywa Louisa**
- Co robisz - spytał przysiadający się właśnie do mnie loczek.
- Piszę z Charr - oderwałem się na chwilę od telefonu i uśmiechnąłem się.
- Idziemy się gdzieś przejść i pogadać? - zapytał niepewnie.
- Jasne. - odpowiedziałem po czym wstałem, ubrałem czerne trampki i wyszedłem za przyjacielem z pokoju.
Poszliśmy do pobliskiego parku, w którym już byłem wcześniej z moją dziewczyną. "Ciekawe co u niej.. już kilka minut nic nie odpisuje.." pomyślałem.
- Jest mały problem. - zaczął loczek. Tym stwierdzeniem trochę zbił mnie z tropu. Co niby ma być nie tak? CHyba wszytsko jest w porządku.
- Co się stało? Jaki problem? - spytałem zaciekawiony.
- Czytałeś w internecie plotki na wasz temat? Twój i Charlie? - spytał a a już kompletnie nie wiedziałem o co chodzi.
- Nie, jedyne co czytałem to gazetę rano. - powiedziałem nadal się zastanawiając co ma na myśli.
- Jest dużo niezbyt przyjemnych komentarzy na temat Charr. Martwię się o nią żeby tego nie zobaczyła. Znam ją od lat, i wiem że jest bardzo wrażliwa. Może
tak po sobie tego nie pokazuje, ale wewnątrz jest delikatna.
- To może ja do niej zadzwonię? - sam nie wiem czy to było stwierdzenie czy pytanie. Wyciągnąłem komórkę czym prędzej z mojej kieszeni i wybrałem numer
dziewczyny. Po kilku sygnałach odebrała.
- Halo? - powiedziała zaspanym głosem. Na sam jego dźwięk uśmiech wdarł się na moją twarz.
- Cześć skarbie, to ja Louis. Obudziłem Cię?
- No trochę mi się przysnęło.
- Przepraszam - powiedziałem skruszony.
- Nic się nie stało. Dobrze że mnie obudziłeś bo zasnęłam w ubraniach - zachichotała wesoło. - Jak tam się trzymacie?
- Cholernie tęsknie. - powiedziałem smutnym głosem.
- Cześć Charr - wydarł się loczek do słuchawki. Widząc to dałem na głośnomówiący żeby też słyszał.
- Cześć Harry. Jak tam, Lou jest grzeczny?
- Tsaa..Jak anioł... - powiedział z sarkazmem i popatrzył na mnie szczerząc zęby w szerokim uśmiechu.
- Nie słuchaj go, jestem bardzooo grzeczny - wystawiłem mu język.
- Czyli rozumiem że dobrze wam tam bezemnie - podpuszczała nas dziewczyna cicho się śmiejąc.
- Nieeee! - krzyknęliśmy chórem po czym ja dodałem - oboje z Hazzą tęsknimy jak cholera, prawda Harry? - spytałem przyjaciela, żeby potwierdził.
- Jasne, wracaj jak najszybciej siostra! - powiedział do telefonu.
- Postaram się. Za dwa dni będę cała wasza. Już nigdzie nie będę wyjeżdżać. - powiedziała wesołym głosem. W telefonie dało sięsłyszeć trzaśnięcie drzwi. -
dobra kończę bo tata wrócił. Trzymajcie się i ucałujcie odemnie resztę! Całusy! - cmoknęła do telefonu.
- Pa Charls
- Pa kochanie! - dodaliśmy tylko i dało się słyszeć w telefonie przerywany dźwięk zakończenia połączenia.
- Zdawało Ci się po jej głosie żeby coś było nie tak? - spytałem loczka. Ten na to tylko pokręcił przecząco głową.
- W takim razie te 'hejty' chyba nie doszły do niej. Miejmy taką nadzieję. Chyba nie mamy się o co martwić. - dodał.
- Kamień spadł mi z serca. - odtchnąłem z ulgą. - Idziemy do hotelu? - spytałem przyjaciela. Ten na to nic nie powiedział tylko ruszył przed siebie. Wziąłem
z niego przykład i poszedłem za nim. Niecałe 10 minut później byliśmy już w hotelu.
**Perspektywa Charlie**
Czułam się jak za czasów dzieciństwa. Siedzieliśmy z tatą w salonie, popijaliśmy gorącą czekoladę, którą wcześniej przyżądziliśmy i graliśmy w scrrable.
Brakowało mi tego. Odkąd tata dostał tą pracę, co chwila wyjeżdżał na delegacje i ciężko pracował, mając bardzo ograniczony czas dla rodziny. Jak tylko
wracał zawsze nie myślał o tym że jest zmęczony, tylko zajmował się nami. Kochałam go za to że zawsze mogłam na niego liczyć, i dla niego nawet teraz jak mam
 prawie 19 lat jestem jego małą, słodką córeczką. Pamiętam że zawsze jak miałam jakiś problem, dostałam pierwszą złą ocenę w szkole, pokłuciłam się z Harrym
lub coś złego się stało, on przychodził do mojego pokoju z dwoma kuckami wypełnionymi gorącą czekoladą i po prostu był. Mogłam mu się wygadać jak chciałam,
ale jeżeli nic nie mówiłam nie naciskał.. po prostu był. Mimo tego że przez jego pracę nie spędzałam z nim za wiele czasu, i tak kochałam go za to co dla nas
robi, i że tak ciężko pracuje dla mnie i dla mamy. Żeby żyło nam się lepiej.
- Ha.. mam coś co Cię zwali z nóg! - krzyknęłam podekscytowana i ułożyłam na planszy wyraz: "jeż" z literką "ż" na wysokiej premii punktowej. On tylko
popatrzyła na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Wziął w swoje palce trzy literki i do litery "ż" dołożył je tworząc wyraz "Żółć" z potrójną premią.
- Jak ty to? - otwarłam oczy ze zdziwienia. - ejj to nie fair! - zrobiłam udawane oburzenie. - phii, czemu zawsze masz lepsze odemnie?
- Jakoś tak - zaczął - takie szczęście - wzruszył ramionami.
- Ha Ha Ha - ironicznie się zaśmiałam - dla ciebie to 'takie szczęście' a dla mnie to wycofanie się w tabeli sporo do tyłu! - wyszczerzyłam się - jeszcze coś
znajdę i wygram - obiecałam. I tym oto sposobem graliśmy dalej. Poszłam spać dość późno, bo chyba o 2 w nocy, przez co spałam również do bardzooo późna.
Rano gdy wsałam, tata powiedział żebym szybko się ubrała. Zrobiłam jak prosił i poszliśmy na wspólne śniadanie. Potem tata powiedział że musi iść do pracy,
ale specjlnie dla mnie wcześniej się zwolni bo już jutro wylatuje spowrotem do Nowego Jorku. Poszłam więc na małe zakupy i zwiedzanie. Koło południa byłam
już w hotelu, i postanowiłam że się spakuje, żeby mieć więcej czasu dla siebie z tatą. Wieczorem tata zrobił mi niespodziankę i wypożyczył film który
strasznie chciałam oglądnąć. Wspólnie z wielkim pojemnikiem lodów śmietankowych oglądneliśmy film.
**Perspektywa Louisa**
Siedziałem na lotnisku i z niecierpliwością czekałem na jedno zdanie. Jedno jedyne zdanie. "Samolot z Denver właśnie bezpiecznie wylądował na płycie
lotniska" na te słowa wszytskie mięśnie mojego ciała, które do tej pory były niewiarygodnie pospinane się rozluźniły. Nadal siedziałem i czekałem aż
pasażerowie w tym moja Charlie wyjdą z bagażami.. Ludzie zaczęli wychodzić, jednak jej nadal nie widziałem. Patrzyłem uważnie na drzwi wyjścia. Szła matka z
dzieckiem, jakiś siwy pan, potem widziałem parę zakochanych ludzi i nagle moje oczy zobaczyły drobną brunetkę. Widząc ją rozglądającą się na wszystkie
strony, na mojej twarzy od razu zagościł uśmiech. Zacząłem iść w jej kierunku, a gdy jej oczy zatrzymały się na mojej osobie, uśmiechnęła się i pobiegła w
moją stronę. Rzuciła się w moje ramiona i jej malinowe wargi po chwili znajdowały się na moich, idealnie się w nie wpasowując. Miałem gdzieś że wszyscy
patrzą, miałem gdzieś że mogą nam zrobić zdjęcie. Byłem tylko Ja i Ona. Dziewczyna którą kochałem.
- Tęskniłem - szepnąłem jej gdy oderwaliśmy się od siebie na złapanie oddechu. Oparła woje czoło o moje. Zatopiłem się w jej szaro-niebieskich tęczówkach. Po
chwili odsuneliśmy się od siebie. Delikatnie przejechała dłonią po moim policzku i szepnęła prawie bezgłośnie - Ja też tęskniłam.
- Chodźmy już - złapałem lewą ręką jej walizkę a prawą ją objąłem i ruszyliśmy do wyjścia. Po drodze do hotelu opowiadała mi o pobycie u taty. Nie było jej
dwa dni, a ja czułem jakby nie było jej dwa miesiące. Co ona najlepszego ze mną robiła? - pomyślałem i skupiłem się nad tym co do mnie mówi.
- No i on oczywiście musiał wygrać! - zrobiła minę oburzonego pięciolatka. - potem oglądaliśmy film i jedliśmy lody, no i dziś rano odwiózł mnie na lotnisko.
- Widzę że wyjazd się udał - uśmiechnąłem się skręcając nad parking pod hotelem.
- Nawet nie wiesz jak bardzo - wyszczerzyła się szeroko. Zgasiłem silnik i wyszedłem z samochodu. Podeszłem do drzwi pasażera i otwarłem dziewczynie drzwi.
Jak wyszła poszedłem wziąć jej walizkę z bagażnika i razem udaliśmy się do apartamentu.
W pokoju siedział nie kto inny jak Hazza.
- Cześć siostra! - wyszczerzył się i przytulił mocno brunetkę.
- Harry ja też się stęskniłam, ale zaraz mnie udusisz - jęknęła do loczka na co on odrazu ją puścił.
- Jak tam Ci pobyt u taty minął? Pozdrowiłaś go odemnie?
- A bardzo dobrze, tak też masz od niego pozdrowienia - uśmiechnęła się do niego. - lepiej mówcie jak tam u was?
- Weź mi nawet nie mów. Pierwszego dnia spać się nie dało - jękną Harry na co Charr zaczęła się niepochamowanie śmiać.
- To jak, gotowa poznać Perrie? - spytałem patrząc na dziewczynę.
______________
Coraz dłuższe te rozdziały wychodzą. I mam już plan co do dalszych wydarzeń. :)
Życzę miłej nocki! :*

środa, 24 kwietnia 2013

Rozdział 11

Dziś ważny dzień. Dajemy nasz pierwszy koncert w Ameryce Północnej. Nowy Jork... miasto wiecznie zabieganych i śpieszących się gdzieś ludzi. Można by zginąć w tym wiecznym tłumie. Czekał nas długi i wyczerpujacy dzień. Leżałem na łóżku i przeglądałem Twittera na tablecie. Niektóre pytania fanek były rozbrajające. "Jak one to wymyślają?" zaśmiałem się. Z łazienki wyszła Charlie w wielkim frotowym ręczniku i mokrymi, nierozczesanymi włosami. "I większość jej ciała jest odkryta" - zakpiło ze mnie moje drugie ja. "Co prawda to prawda, aż mi się gorąco zrobiło"-stwierdziłem jednoznacznie. Lustrowałem całe jej ciało od góry do dołu. Właśnie podeszła do szafy i szukała jakiś ciuchów.
- Lou... wiesz może jaka dziś ma być pogoda wieczorem?- spytała słodziutkim głosem odwracając się w moją stronę.
- Z tego co wiem to taka jak teraz, czyli słońce i wysoka temperatura. - dziewczyna słysząc odpowiedź znów wróciła do 'szperania' w szafie. Po chwili wyciągnęła z niej jakieś ubrania i poszła w kierunku łazienki. Jej zgrabne opalone nogi idealnie kontrastowały z śniażno-białym ręcznikiem. Jakiś czas później zniknęła za zamkniętymi drzwiamy łazienki a ja wróciłem do odpisywania fankom.
Jechaliśmy na koncert. Doskonale słyszalne były już piski, co dało nam znać że jesteśmy już na miejscu. Wyszliśmy z limuzyny i udaliśmy się ogrodzoną przez ochroniarzy ścieżką do wejścia. Po drodze rozdawaliśmy autografy i ustawialiśmy się do wspólnych zdjęć z fankami. Odpowiadaliśmy na ich pytania i rozmawialiśmy z nimi. Lubiłem tą część bycia sławnym, poznawałem wielu ludzi i byłem przekonany o tym że nasza muzyka jest doceniana. Na początku naszej kariery, nie zdawałem sobie spawy że będziemy tak rozpoznawalni i sławni, że będziemy mieli tylu wspaniałych fanów, którzy nas wspierają i kochają pomimo tego co się dzieje.
- Słuchajcie, my musimy już iść. Do zobaczenia na koncercie - powiedział do wszytskich zgromadzonych Liam. Zaczęliśmy zmierzać w stronę wejścia pod którym stała i czekała na mnie uśmiechnięta Charr. Wziąłem ją za rękę i wszyscy weszliśmy do budynku. Długim, beżowym korytarzem dotarliśmy do garderoby, w której czekała już na nas Lou.
- No już myślałam że zapomnieliście o własnym koncercie i nie przyjdziecie - powiedziała podniesionym głosem.
- Ciebie też miło widzieć Lou - wyszczerzył się głupkowato Harry.
- Ty to się lepiej zamknij i ubierz się w to. - powiedziała podając Haroldowi jego ubrania. - A wy na co czekacie? Na zaproszenie? - w jej głosie słychać było zdenerwowanie. Długo się nie spóźniliśmy, ale tu czas był na miarę złota. W końcu nie można dać fanom czekać.

**Perspektywa Charlie**
Chłopcy podeszli do kobiety i każdy wziął swoje ubrania. Poszłam do Lux i bawiłam się z nią klockami. Układałyśmy różne zamki, wieże i fortece. Gdy chłopcy byli już przebrani i gotowi, zrobiono im lekki podkład, żeby dobrze wyglądali w kamerach i się nie 'świecili'. Prawie wszytsko było zapięte na ostatni guzik, gdyby nie Horanek. Tak się zestresował biedak przed koncertem, że musiał coś zjeść. Ku jego nieszczęściu trochę sosu spadło na koszulkę, tworząc na niej pomarańczową plamę. Lou właśnie zszywała dziurę w nogawce Zayna, więc nie mogła zająć się w tym momencie Niallem.
- Charr, błagam pomóż mi, trzeba mu coś znaleźć - powiedziała łapiąc się za głowę Lou. W tym samym momencie do garderoby wparowała asystentka oznajmiając nam, że chłopcy wychodzą na scenę za 2 minuty. "No pięknie" pomyślałam.
- Gdzie są jakieś zapasowe koszulki? - spytałam szybko.
- Dwa pomieszczenia dalej, jest główna garderoba z ubraniami.
- Dobrze zaraz wrócę. - rzuciłam szybko i wybiegłam z garderoby. Poszłam tak jak mi powiedziała Lou- dwa pokoje dalej. Otworzyłam drzwi i znalazłam się w pmieszczeniu nieco mniejszym niż tamto. Różniło się tym, że stało tu kilka stojaków z mnóstwem ubrań. Podeszłam do stojaka z przyklejoną plakietką "Niall" i zaczęłam szukać jakiejś bluzki. Wzięłam pierwszą lepszą z brzegu, która na pewno będzie mu pasować bo jest uniwersalna. Wyszłam i pobiegłam szybko do chłopaków. Wszyscy stali i czekali zniecierpliwieni a blondynek stał z gołą klatą cały czerwony. Szczerze to rozśmieszył mnie ten widok, wyglądało to komicznie. Podałam mu szybko białą koszulkę, którą od razu na siebie włożył, i wszyscy pobiegli na scenę. Dało się słyszeć tylko piski fanek w oddali.

Chłopcy dali świetny koncert. Wszyscy byli zmęczeni po dziesiejszym dniu, ale też bardzo zadowoleni. Do garderoby właśnie wszedł Paul i gratulował chłopakom udanego występu. Cała piątka zaczęła się przebierać.
- Lou, błagam zmyj mi to z twarzy - jękną Harry.
- Zaraz, teraz zmywam Louisowi - odpowiedziała mu kobieta.
- Jak chcesz to mogę Ci zmyć - zaproponowałam szybko. W końcu co może być trudnego w zmyciu makijażu? Prawie codziennie to robiłam. Harry usiadł posłusznie na fotelu, a ja wzięłam waciki i płyn do demakijażu. Zmyłam całą 'tapetę' z lokowatego.
- Charr dzięki. - cmoknął mnie w policzek - nienawidzę tego na sobie mieć - pokazał z obrzydzeniem na brudne od fluidu i pudru waciki.
- Ktoś jeszcze potrzebuje pomocy? - spytałam rozbawiona, a przy mnie i Lou ustawiła się cała reszta 'wymalowanych'.
Uporałyśmy się z 'ogarnianiem' chłopaków w miarę szybko. Teraz czekało nas wyjście z budynku, do rzeszy czekających na zespół fanek. "O zgrozo, jest ich więcej niż myślałam". Lou widząc moją mine objął mnie ramieniem dodając mi otuchy. Kilka paparazzich czekających przy wyjściu zrobiło nam zdjecie.
- No to jutro możesz się spodziewać siebie na pierwszej stronie okładki - powiedział mi chłopak do ucha.
Tłum krzyczących dziewczyn, był przerażającą wizją. Na całe szczęście, dość szybko przedarliśmy się przez chmarę. I rozdawanie autografów i robienie zdjeć z fankami zajęło chłopakom zaledwie 15 minut. Wsiedliśmy wszyscy do czarnej limuzyny z przyciemnianymi szybami, i ruszyliśmy w drogę powrotną do hotelu.
- Co robimy po przyjeździe do hotelu? - spytał Niall.
- Może gdzieś pojedziemy? - na myśl o tym aż mi się słabo zrobiło. Wspomnienia znów przyleciały niczym huragan, niszcząc moją psychikę. Ten zapach, okrutny smak i wielkie obleśne łapska na moim ciele...

**Perspektywa Louisa**
Siedzieliśmy wszyscy w samochodzie i jechaliśmy do hotelu. Obok mnie siedział Harry i Charls, którą trzymałem za rękę a przed nami siedzieli Zayn, Liam i Niall.
- Co robimy po przyjeździe do hotelu- spytał wszytskich blondynek.
- Może gdzieś pojedziemy? - spytał wszystkich Zayn. Gdy tylko padło to pytanie poczułem jak mała dłoń Charr ściska moją. Popatrzyłem na dziewczynę, która momentalnie zrobiła się blada jak ściana. Patrzyła beznamiętnym wzrokiem daleko przed siebie. Jakby w odchłań wspomnień. Wiedziałem o co chodzi. Zayn nie pomyślał proponując 'wieczorne wyjście'. Skarciłem go szybko wzrokiem. Gdy to zauważył, chyba zrozumiał o co mi chodziło, bo od razu zaczął to odkręcać plątając się przy tym.
- To może pójdziemy do Hotelu i zrobimy sobie nasz wieczór, z zabawami, dobra muzyką i alkocholem - powiedział zakłopotany, na co wszyscy przytaknęli.
Moja ręka dalej trwała w żelaznym uścisku brunetki. Nie zwracała uwagi na nic dookoła, tylko patrzyła w tą swoją odchłań, wyglądała jakby była w transie. W jej oczach w momencie zebrały się łzy, i jedna po drugiej zaczęły skapywać na jej blade policzki. Otarłem słoną ciecz z twarzy dziewczyny i przytuliłem ją mocno.
- Przepraszam Charls. To moja wina. Nie powinienem... - mówił przepraszająco brązowooki, widząc co się dzieje. Wszyscy milczeli.
- Nie Zayn. To ja was przepraszam - zaczęła Charr - przezemnie nie macie życia osobistego. Wiem że w końcu bedę musiała się z tym zmierzyć. Ale nie teraz.. ja po prostu, nie dam rady. - mówiła uśmiechając się delikatnie przez łzy. Mulat podszedł do niej i ją przytulił, szepcąc jej coś na ucho. Nikt nie słyszał co to było, ale Charls od razu poprawił się humor po tych słowach. Zayn usiadł na swoim miejscu, a dziewczyna wtuliła się we mnie. Szepnąłem bezdźwięczne "dziękuję" przyjacielowi, na co on się tylko uśmiechnął.
- Skarbie, co ty na to żebyśmy wpadli do chłopaków oblać nasz występ? - spytałem dziewczyny.
- Z przyjemnością - uśmiechnęła się do nich.

Byliśmy już w hotelu. Charr robiła coś w kuchni, a ja siedziałem obok niej i patrzyłem co przyrządza. Po głowie ciągle krążyła mi sytuacja z samochodu. Byłem ciekawy co powiedział jej Zayn. To co tak diametralnie poprawiło jej humor.
- Charr..- zacząłem.
- Tak? - dziewczyna obróciła się w moją stronę i czakała na pytanie.
- Co wtedy w samochodzie powiedział Ci Zayn? - spytałem zaciekawiony.
- Prawdę - uśmiechnęła się szeroko dziewczyna.
- No powiedz.. - męczyłem ją jak małe dziecko.
- A czemu chcesz to wiedzieć? - droczyła się ze mną.
- Bo jestem ciekawy...
- Uuu.. kochanie. Ciekawość to pierwszy stopień do piekła - zaśmiała się brunetka.
- Foch - założyłem ręce na klatce piersiowej, obróciłem się tyłem do niej i zrobiłem mine al'a obrażony Lou oczywiście na żarty. Dziewczyna widząc to tylko cicho chichotała.
- Kotku... - zaczęła - weź się nie obrażaj - dalej się ze mnie śmiała.
- No to mi powiedz - domagałem się tego jak małe dziecko.
- A może ja nie chcę - powiedziała - nie pomyślałeś o tym? - usiadła mi na kolanach i zawiązała swoje ręce na moim karku.
- A kiedyś mi powiesz? - popatrzyłem w jej szaro-niebieskie tęczówki.
- Może... - wyszczerzyła się. - zobaczymy czy zasłużysz - stwierdziła jednoznacznie i wpiła się w moje usta. Jej malinowe wargi zdawały się być stworzone dla moich. Oderwała się odemnie i dodała - Ciągle jesteś obrażony? - wyszczerzyła białe ząbki w uśmiechu.
- No sam nie wiem.. - zacząłem udawać że się zastanawiam po czym dziewczyna znów mnie namiętnie pocałowała, schodząc coraz niąej na szyję. Skończyła na obojczyku i znów spytała - A teraz?
- No ewentualnie może być. - tym razem to ja się wyszczerzyłem.
- Dobra, teraz się już nie obrażaj, tylko choć pomóc mi robić przekąski dla nas i chłopaków na dziś - wstała i udała się do blatu żeby kontynuować przyrządzanie jedzenia. Zrobiliśmy małe kanapeczki z dużą ilością pysznych składników i sosem domowej roboty - przyżądzonym oczywiście przez brunetkę. Po skończonej robocie w kuchni, udaliśmy się do pokoju żeby przygotować sobie ubrania, i się przebrać. Dziewczyna ubrała się ładnie i na luzie, ale wyglądała jak zawsze zjawiskowo i cudownie. Gdy przyszliśmy do chłopaków nikt nie mógł od niej oczu odwrwać a ona tylko słodko się rumieniła pod ostrzałem komplementów.
- Ale bosko wyglądasz - zachwycił się Harry.
- No, ślicznie - dodał Zayn.
- Zgadzam się z poprzednikami - powiedział Niall nie odrywając wzroku od mojej dziewczyny.
- Ejj.. bo się zazdrosny zrobię! - krzyknąłem ze śmiechem.
- Oj tam, oj tam Lou.. przesadzasz - poklepał kumpla Liam po ramieniu. - po prostu Twoja dziewczyna wyglada zjawiskowo - mrugnął do mnie oczkiem a ja sprzedałem mu kuksańca w bok.
- Dobra, koniec tego bo zaraz zapadnę się pod ziemię - stwierdziła stanowczo Charr - to co robimy? - spytała wsztskich.
- Ja bym proponował coś wypić - powiedział Zayn przynosząc z kuchni kieliszki i alkochole.
- A ja bym proponował butelkę - wyszczerzył się Hazza.
- Dobra, to może wypijemy przy butelce, co wy na to? - zaproponował Liam. Jak powiedział tak zrobiliśmy. Wszyscy usiedli wygodnie na podłodze, Zayn zrobił każdemu drinka, a Harold poszedł poszukać pustej butelki.
- No to zaczynamy - wyszczerzył się loczek lustrując wszytskich w tym pomieszczeniu. Zakręcił butelką i wypadło na Liama. Daddy bez zbędnych pytań wybrał wyzwanie.
- No to Liam - Harry zatarł złowieszczo ręce. - w lodówce mamy lody, zjedz 3 łyżeczki, oczywiście łyżką - wyszczerzył się Harry.
- Aleś ty wredny - zjechał go wzrokiem Li. Zrezygnowany poszedł do lodówki, wyjął lody i zjadł 3 łyżeczki lodów. Biedny... boi się łyżek, a ten lokowaty debil wymyślił takie zadanie. "Jak ja mu coś wymyślę..." pomyślałam.
Teraz butelką kręcił Daddy. Butelka kręciła się i kręciła. Wypadło na Zayna. Chłopak bez zbędnych pytań od razu poprosił o wyzwanie.
- Zayn pobawisz się w fryzjera. Uczesz Harremu włosy w ładnego kucyka - wyszczerzył się Liam do Harolda. Wszyscy wiedzieli że zrobił to specjalnie za zadanie z łyżką, ale Harremu nic się nie stanie jak go ktoś raz uczesze.
- No raz raz Hazza! - pośpieszał chłopaka. Lokowaty szedł jak na śmierć, Zayn w tym czasie wziął swój podręczny grzebyczek i czekał aż tamten usiądzie. Zaczął rozczesywać bujne loki Harolda a ten udawał że płacze. Śmiech było co niemiara. Hazza wyglądał przekomicznie w uczesanych, spiętych w kitkę włosach.
- Od dziś mówię na Ciebie siostrzyczko a nie braciszku - zaśmiałam się na widok Harrego.
- No dzięki - wykonał foch z przytupem.
- Nie złość się siostra - wypaliłam za co dostałam porcję łaskotek od (już nie) lokowatego. Zaczęłam turlać się po ziemi i śmiać. Poprostu nie mogłam się opanować. Hazza nie zaprzestawał swoim torturom.
- Harry, nie molestuj nam jej tutaj. Gramy dalej - zarządził Liam. Stwierdziłam że od dziś go kocham za to co zrobił, bo nie wiem ile bym jeszcze wytrzymała tych 'tortur'. Podniosłam się z ziemi i popatrzyłam na nadal rechotającego Louisa. Dałam mu kuksańca w bok - A ty kochanie, mógłbyś pomóc a nie śmiać się na następny raz - powiedziałam do bruneta. Gra toczyła się dalej. Teraz kręcił Zayn. Wypadło na kogo? Na mojego chłopaka! Jakżeby inaczej. Brunet poprosił o wyzwanie. Zayn kazał zrobić Louisowi mały striptiz, śpiewając przy tym "I'm sexy and I know it!". Ubaw był przy tym niezły, Hazza zapuścił ze swojego telefonu nutę, a Lou do tego śpiewał, tańczył przy tym seksownie się rozbierając. Wszyscy, łącznie z nim, turlali się po ziemi ze śmiechu, a ja żałowałam że tego nie nagrałam. Zakręcona butelka przez Louiego, wypadła na mnie. Poprosiłam o wyzwanie, a on powiedział że przez dzień będę robiła, co on tylko zachce. Co mi pozostało? Zgodziłam się. Chłopcy zaczęli komentować - uuu.. będzie się działo.- leciały też teksty typu - pamiętajcie że jesteście w hotelu. - oczywiście ich autorem w głównej mierze był Harry.
- Hazza, po pierwsze to dla nas nie wszytsko kręci się wokół seksu, a po drugie nie jestem Tobą.- Haroldzika lekko zatkało, ale nadal nie przestał szczerzyć tej swojej zacnej buźki.
Kręciłam Ja. Butelka wypadła na Nialla. Blondasek poprosił o wyzwanie.
- Co wy wszyscy macie z tymi wyzwaniami? - spytałam. - jeszcze żadnego pytania nie było. Dla Ciebie Nialluś mam zadanie.. hmm.. - zaczęłam się zastanawiać. Od Harrego dowiedziałam się wcześniej, że Niall myszkuje u siebie w pokoju zapas słodyczy.. mwahahaha "Charls, ale ty jesteś niedobra. Biednemu blondaskowi jedzenie będziesz zabierać.." - stwierdziłam w myślach i wypaliłam - Niall masz się z nami wszystkimi podzielić swoimi zapasami słodyczy - wyszczerzyłam się na całego. Blondasek zrobił wielkie oczy i poczerwieniał, jakbyśmy odkryli jego największą tajemnicę. "No w sumie to jedzenie dla Nialla jest najważniejsze" - stwierdziłam jednoznacznie.
- Ale..al..skąd ty to wiesz? - wyjąkał w końcu.
- Ma się swoje sposoby- mrugnęłam do niego i popatrzyłam ukradkiem na ucieszonego Harrego.
 Zawiedziony blondynek poszedł do swojego pokoju, i po chwili przyniósł dużą siatkę, wypchaną po brzegi słodyczami. Położył na środku i `wszyscy się na nią rzucili. Było tam tyle tego, że spokojnie Niallowi jeszcze zostanie co najmniej połowa.
Blondasek kręcił i wypadło na Harrego - Pytanie - poinformował nas Curly.
- Jaka smutna rzecz przytrafiła Ci się kiedyś w życiu?
- Poza tym że wyprostowaliście moje włosy? - Harry udawał że wyciera łezkę.
- Takk Harry, poza tym - uśmiechnął się głodomorek.
- No to kiedyś, jak miałem dziewczynę przygotowałem dla nas piękną kolację przy świecach, a ona na nią nie przyszła. To była najbardziej romantyczna rzecz, którą zrobiłem dziewczynie, a ona mnie olała - zasmucił się chłopak.
Z moim wielkim szczęściem znów wypadło na mnie. -Pytanie - powiedziałam do loczka wgryzając się w batona od Nialla. Zielonooki tylko się wyszczerzył i zaczął: - Kochaliście się już z moim LouLou? - wytrzeczczyłam oczy i zaczęłam się dławić batonem. Lou szybko zaczął mnie klepać po plecach, żebym się nie udusiła. Chłopcy bacznie przyglądali się temu zdarzeniu.
- Nie zboczeńcu, skąd to pytanie i po co Ci to wiedzieć? - odpowiedziałam zdziwionym głosem.
- A no, ja-Twój ulubiony zboczeniec, po prostu byłem ciekawy - wyszczerzył swoje białe ząbki i przymrużył oczy. Ja na to tylko pokręciłam głową i wróciłam do gry. Graliśmy tak jeszcze z pół godziny, i chłopcy stwierdzili że nudzi im się to. Zayn zaproponował że pobawi się w DJ'a a Harry poszedł zrobic każdemu drinka. Potem wszyscy tańczyliśmy i świetnie się bawiliśmy, przy dobrej muzyce. Pamiętam jeszcze tylko jak Niall wyłożył się na 'parkiecie' jak długi, tańce alkochol i tyle.

Obudziłam się obok Louisa. Chłopak głęboko spał. Usiadłam na łóżku i mrugnęłam kilka razy. To co zobaczyłam, z lekka mnie zdziwiło. Po ziemi leżały porozrzucane ubrania. Moje i Louisa. Z przerażeniem popatrzyłam na siebie. Uff.. odetchnęłam z ulgą. I tym razem miałam na sobie bielizne. Teraz to tylko miejmy nadzieję że do niczego nie doszło. Czemu każda nasza 'domowa' zabawa musi się kończyć tym że nic nie pamiętam, i tym że londuje w połowie rozebrana w łóżku Louisa?!  "Charls, przyda Ci się chyba trochę umiaru w piciu alkoholu"- stwierdziłam w myślach. Wstałam powoli z łóżka, żeby nie obudzić nadal śpiącego Louisa. Poszłam do łazienki i zrobiłam sobie długą, gorącą kompiel. Wymyłam porządnie ciało, żelem pod prysznic o zapachu orzeźwiającch cytrusów. W całej łazience unosił się przyjemny zapach. Wyszłam z wanny i owinęłam się dużym, frotowym ręcznikiem. rozczesałam włosy i wyszłam z łazienki. Udałam się do naszego pokoju w poszukiwaniu ubrań na dziś. Zaczęłam otwierać szafę i w tym samym momencie usłyszałam jak ktoś przewraca się na łóżku. "Cholera obudziłam go!" spanikowałam.
- Hej skarie - przywitał się zaspanym głosem brunet.
- Cześć, przepraszam że Cię obudziłam.
- Nic się nie stało. Która jest godzina?
- 10.45- odpowiedziałam krótko chłopakowi. Podczas gdy mnie po wczoraj niemiłosiernie bolała głowa, Lou zdawał się być wyspany i wypoczęty. - Lou.. - zaczęłam niepewnie - czy my wczoraj..?
- Nie. - zaprzeczył od razu - nie powiem, było gorąco, ale do niczego nie doszło - stwierdził z cwanym uśmieszkiem. Podeszłam do łóżka po czym na nim usiadłam.
- Było gorąco, czyli? - dopytywałam się.
- Nic nie pamiętasz? - spytał widocznie rozbawiony.
- Nic a nic.
- Wszyscy zaczęli się rozchodzić, więc my też poszliśmy. Zaczęliśmy się namiętnie całować, rozbierać idt. Ale w porę się otrząsnąłem i zdałem sobie sprawę z tego że wypiłaś trochę i możesz nie wiedzieć co robisz. - powiedział patrząc na mnie. Podeszłam i wpiłam mu się w usta.
- Dziękuję. Dobrze myślałeś, bo nie pamiętam połowy wczorajszego wieczoru, i do tego głowa mi pęka.
- Kocham Cię i nie chcę robić niczego wbrew Tobie skarbie - pocałował mnie w czoło i przytulił. - Dziś mamy cały dzień wolny dla siebie - szepnął mi na ucho. Mimowolnie uśmiechnęłam się na wizję dnia spędzonego z kimś kogo kocham.

**Perspektywa Louisa**
Siedzieliśmy wszyscy na dole w restauracji i czekaliśmy na nasze śniadania.
- Noo Lou, będziesz się miał z czego tłumaczyć jutro na wywiadzie - powiedział mi Liam wkładając gazetę do ręki. Na pierwszej stronie widniało zdjęcie nie kogo innego jak mnie obejmującego Charr. Liam miał rację. Jutro na wywiadzie nie dadzą mi żyć i będę musiał powiedzieć przed kilkunasto-tysięcznymi słuchaczami że mam dziewczynę. Nie chodzi tu o to że mi to przeszkadza, czy nie chcę się do niej przyznawać. Co to, to nie. Tylko zależało nam na choć odrobinie prywatności. Tak.. prywatność od dziś szlag trafił, i możemy sobie o niej pomarzyć.
_____________________________________
Cześć koteczki moje! <3
A więc wiem że trochę do bani mi wyszedł ten rozdział, ale ostatnio nie mam jakiejś wielkiej weny i stresuję się testami gimnazjalnymi. Obiecuję że po testach postaram się narobić i napisać coś ciekawego. Jeżeli macie jakieś pomysły co do dalszych losów naszych bohaterów, to bardzo chętnie je przeczytam. Może coś mi przypadnie do gustu i zmotywuje mnie do pisania? :)
Pozdrawiam was wszytskich i życzę dobrej nocki! :)
Chciałam serdecznie podziękować KateG. Za to że zawsze mogę liczyć na twoje komentarze i za to że jesteś ze mną od poczatku i czytasz te moje bezsensowne wypociny! :**

sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 10

Witam was wszystkich!
Przed wami rozdział 10 (już tak na okrągło ;p) mam nadzieję że wam się spodoba. Miłego czytania :)
czytasz = komentujesz
__________________________________

Wyszedłem z pokoju, cicho zamykając po sobie drzwi żeby nie obudzić dziewczyny. Przedemną stała cała czwórka, wyraźnie czekająca na wyjaśnienia.
- Może nie tu, Charr zasnęła. - powiedziałem cicho do przyjaciół, a oni bez słowa udali się razem ze mną do apartamentu obok. Należał do Harrego i Zayna, nie różnił się jakoś bardzo od naszego. Usiedliśmy wygodnie na sofie.
- Dobra, to może wytłumaczysz nam Lou o co tu chodzi. - zaczął spokojnie Daddy.
- Chodzi o to że... - nie mogłem z siebie tego wydusić. Dosłownie jakby wielka gula zatkała mi gardło - Jakiś koleś o mało co nie zgwałcił Charlie - wypuściłem z wielkim świstem powietrze z płuc wymawiając to zdanie. Chłopcy chyba nie mogli w to uwierzyć. Na ich twarzach malowało się wielkie zdziwienie.
- Cc..coo? - wydukał z niedowierzaniem Harry.
- Właśnie to co usłyszałeś, więc błagam was. Uważajcie na nią. Dziś była tak roztrzęsiona że bała się nawet mnie - posmutniałem na myśl o zachowaniu dziewczyny, choć z drugiej strony doskonale ją rozumiałem. Musiała przeżyć piekło wiedząc co się może stać, i że nie ma na kogo liczyć.
- Kto to zrobił? - spytał loczek z zacieśniętymi pięściami. Trzymał je tak mocno, że kostki wyraźnie mu zbielały. Zacisnął usta w wąską linię i było widać jak się wkurzył.
- Nie wiem, jakiś nawalony typ się do niej przyczepił - powiedziałem z rezygnacją w głosie. Harry zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Od okna do ściany, i tak spowrotem. W pokoju panowała cisza i co chwilę były tylko słyszane przekleństwa rzucane pod nosem przez lokowatego i tykanie zegara. Reszta siedziała nadal zdziwiona, a Liam nad czymś intensywnie myślał.
- Trzeba to zgłosić na policję - stwierdził w końcu.
- A co Ci zrobi policja w takim wypadku? Przecież w Nowym Jorku może się roić od takich facetów jak ten.. - stwierdził jednoznacznie Zayn.
"Kurwa niech ja tylko dopadne tego skurwiela!" Słyszeliśmy syk Harrego.
- Zayn ma rację - powiedział w końcu coś Niall. - policja tu nic nie da.
- Już nigdy nie spuszcze z niej oka - dodał Harry. - Niech ktoś tylko spróbuje tknąć moją siostrzyczkę to będzie miał do czynienia ze mną.
- I ze mną - stwierdziłem stanowczo.
- Z nami wszytskimi - powiedział Zayn i popatrzył na wszytskich zebranych. - A co z nią? - dodał po chwili kierując swój wzrok na moją osobę.
- Długo płakała i nie mogłem jej uspokoić, ale w końcu zasnęła - odpowiedziałem mulatowi po krótce.
- Może lepiej żeby jutro pojechała z nami na tą próbę - podsunął pomysł Liam.
- Nie ma innej opcji, samej jej tu nie zostawie! - prawie krzyknąłem.
- No to ustalone - dodał Daddy. - Charr jedzie jutro z nami.
- Trzeba dać znać Paulowi - powiedziałem do Payn'a.
- Jasne, jutro rano się tym zajmę - zaoferował, po czym dodał - Chodźmy już spać. Jutro trzeba być w formie.
- Dobranoc wszytskim - pożegnali się z nami Liam i Niall po czym wyszli.
- Ja też już pójdę, tylko pamiętajcie... - Harry nie dał mi dokończyć:
- Tak wiemy, idź już spać - ponaglał mnie przyjaciel.
Pożegnałem się z nimi i udałem się do mojego i Charlie apartamentu. Dziewczyna spała. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Przypatrywałem się jej tak leżącej.  Jej malinowe usta były lekko rozchylone, jakby prosiły się o pocałunek. Wyglądała tak delikatnie... a za razem tak seksownie. Na sobie miała swoją ulubioną pidżamkę. krótkie spodenki i bluzka na ramiączkach z dużym dekoldem. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. "Chciałbyś żeby teraz nic na sobie nie miała" stwierdził stanowczo mój wewnętrzny głos. "Zamknij się!" - nakazałem mojemu drugiemu Ja. Cóż. Nie zostaje mi nic innego jak zaśnięcie, bo im dłużej będę się w nią wpatrywał, tym będzie za mną gorzej-stwierdziłem stanowczo.  Położyłem się więc obok niej i jeszcze ostatni raz popatrzyłem na te cudowne, malinowe usta. Miałem ogromną ochotę się w nie namiętnie wpić. Ale nie mogłem... Wtuliłem się w dużą poduszkę, zamknąłem oczy i po chwili również usnąłem.
**Perspektywa Charlie**
Leżałam na twardej podadzce. Nademną klęczał naćpany Ben, który zaczął powoli mnie rozbierać. - No malutka wiem że tego chcesz - powiedział a na jego twarzy zagościł cwany uśmieszek. Był odemnie silniejszy więc nie miałam jak wyrwać się czy uciec. Czekałam na cud. Jego łapska wodziły po moim brzuchu potem po nogach. Trzymając moje ręce w żelaznym uścisku przyparte do zimnej, mokrej podłogi na której leżałam, wpił się w moje usta. Płakałam, krzyczałam, ale za każdym razem kiedy próbowałam wydać z siebie jakiś dźwięk dostawałam od niego w twarz. Nie przejmowałam się bólem. Nie teraz. Najbardziej pragnęłam tego, by ktoś tu wszedł i mnie uratował od tego dupka.
- Proszę Cię Ben, przestań - błagałam lecz na marne. Nie odpszczał i posówał się w swoich czynach coraz dalej...

**Perspektywa Louisa**
Obdziły mnie głośne krzyki. Zapaliłem lampkę na szafce nocnej i zobaczyłem wijącą się po łóżku dziewczynę - Błagam Cię Ben! Przestań. - po je policzku spłynęła łza. Nie czekałem dłużej, tylko potrząsnąłem nią lekko żeby się obudziła. Otwarła oczy i rozpłakała się, ale w wyrazie jej twarzy widać było ulgę. Dotknąłem jej rumianych policzków, zcierając łzy. Była cała rozpalona. 
- Co się stało? - spytałem jej gładząc ją po policzku.
- Śniło mi się.. śnił mi się - poprawiła się - mój były chłopak. - kolejna samotna łza spłynęła po jej rozgrzanym policzku. - śniło mi się dokładnie to co kiedyś przeżyłam -powiedziała cieniutkim głosikiem.
- Ben? - spytałem niepewnie.
- Tak - odpowiedziała szeptem - skąd o tym wiesz?
- Mówiłaś przez sen - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytałem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko skinęła głową. Po chwili ciszy zaczeła.
- Bo.. bo on kiedyś też prawie mnie zgwałcił. Gdyby nie koleżanka która weszła do łazienki, pewnie by do tego doszło. - dziewczyna nadal płakała, a ja wziąłem ją w ramiona i zacząłem uspokajać. Jej szare tęczówki, zwykle z tańczącymi iskierkami w środku, przepełnione były teraz łzami.
- Obiecuję Ci że nigdy Cię nie skrzywdzę - powiedziałem jej równocześnie gładząc ją po włosach.Popatrzyłem głęboko w jej oczy i złożyłem najdelikatniejszy, i najpiękniejszy pocałunek, na który było mnie stać.


Następnego dnia, obudził mnie ruch łóżka. Otwarłem powoli zaspane oczy i popatrzyłem na wstającą dziewczynę.
- Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić. Przezemnie pewnie się nie wyspałeś. Przepraszam... - zaczęła nawijać.
- Charr, nic się nie stało. - uśmiechnąłem się do niej szczerze. W jej oczach widać było zmęczenie, i tą w połowie nieprzespaną noc. Pomomo to dziewczyna zachowywała się normalnie. "Cóż.. na pewno chciała zapomnieć." pomyślałem. Chwilę po tym zobaczyłem jej postać znikającą za drzwiami łazienki. Położyłem się spowrotem i zdrzemnąłem się.[...]
 Tym razem obudziły mnie zapachy dochodzące z nasze małej 'kuchni'. W całym pomieszczeniu roznosił się zapach czekolady i wanilli. Wstałem i udałem się do naszej 'mini kuchni'. Charr stała przy blacie i coś robiła. Podeszłem do niej od tyłu i położyłem ręce na jej biodrach. Na początku podskoczyła i się spięła, ale jak zobaczyła że to ja, jej ciało momentalnie się rozluźniło.
- Dzień dobry skarbie - przywitałem się z dziewczyną na co ona pocałowała mnie delikatnie.
- Cześć kochanie - odpowiedziała.
- Co to za pyszności? - spytałem zainteresowany. W całym pomieszczeniu roznosił się ten kuszący zapach.
- Niespodzianka - wystawiła język i popchnęła mnie w stronę wyścia z kuchni. Nie mając innego wyboru udałem się do sypialni żeby przebrać się z pidżamy w dresy i poszedłem do salonu. Usiadłem przy stole i czekałem. Po niecałych pięciu minutach do salonu wkroczyła Charr z dwoma talerzykami w rękach. Postawiła jeden z nich przedemną. Na talerzyku leżały małe okrągłe naleśniczki, przekładane serkiem waniliowym, z bitą śmietaną i truskawkami. Całość polana była roztopioną czekoladą.
- Mmm.. - rozmarzyłem się - to jest przepyszne! Jesteś genialna kotku! - zacząłem wychwalać kulinarne wyczyny mojej dziewczyny.
- Dziękuję - powiedziała przy czym trochę się zarumieniła.
Usłyszeliśmy donośne pkanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałem krótko. Do apartamentu wkroczył Hazza z Niallem.
- Co to macie za pyszności? - spytał blądyn 'kradnąc' mi jednego naleśnika z talerza.
- Nic dla Ciebie Horan, zostaw moje śniadanie! - warknąłem na Nialla.
- O mój Boże.. JAKIE TO PYSZNE! - wykrzyczał Horanek.- Kto to zrobił? Już go kocham! - stwierdził i popatrzył na naszą dwójkę.
- Ja - powiedziała cichutko dziewczyna po czym na jej policzki wkroczył delikatny rumieniec.
- W sumie tego można było się spodziewać. - stwierdził jednoznacznie blondyn- Lou by nigdy nie zrobił czegoś aż tak pysznego - wystawił mi język - To na następny raz przychodzę do was na śniadanie. - wyszczerzył się do Charr, a dziewczyna na to tylko się uśmiechnęła. Od rana widać było że humor znacznie jej się poprawił. Była usmiechnięta i zachowywała się jakby nic takiego wczoraj nie miało miejsca.. jakby się nie wydarzyło. "To dobrze, może szybciej zapomni" stwierdziłem.
Hazza przytulił Charlie. - Jak tam się masz siostra? - uśmiechnął się do niej. - wytrzymujesz z tym wariatem - popatrzył w moją stronę i wyszczerzył swoje białe ząbki w cwaniackim uśmieszku.
- Noo... jakoś.. - westchnęła teatralnie dziewczyna.
- No wiesz co? - założyłem ręce na klatce piersiowej i udałem obrażonego. Dziewczyna widząc to zaśmiała się tylko, podeszła do mnie i namiętnie mnie pocałowała - No chyba się nie obrazisz kochanie - spytała.
- Muszę chyba częściej się obrażać - wyszczerzyłem się do niej i równie namiętnie ją pocałowałem. Ona tylko się na mnie popatrzyła i cicho zachichotała.
- Łeee.. nie przy ludziach - jęknął Harry.
- Jak chcesz to nie musisz tu przychodzić - wystawiłem język do lokowatego.
- Muszę dopilnować czy jesteś grzeczny - wyszczerzył się Harold a ja tylko przejechałem go groźnym wzrokiem.
- Nie masz czego dopilnowywać.. masz Nialla - odwdzięczyłem mu się, a moja dziewczyna na to tylko zaśmiała się cicho pod nosem.

**Perspektywa Charlie**
Po wczorajszym dniu wszystkie złe wspomnienia wróciły. Każdy obraz prześladował mnie na nowo i na nowo... Ciągle prześladowały mnie koszmary, a na każdym kroku, za każdym dotknięciem.. bałam się? Tak, to jest zdecydowanie dobre określenie. Cholernie się bałam. Nawet przy nim. Przy moim Louisie, któremu ufałam. Gdy rano mnie objął każda cząsteczka ciała spięła się niemiłosiernie, a mój umysł krzyczał "Uciekaj!". Krzywdziłam go tym. Wiedziałam o tym, martwił się. Próbowałam udawać, że wszytsko jest wporządku, jednak kogo ja oszukuje? Nie było. Nigdy nie byłam dobrą aktorką. Chciałam zapomnieć, ale nie mogłam, bo im bardziej się starałam, tym bardziej złe wspomnienia napierały. Im bardziej próbowałam- tym było gorzej. Nie wiem już co zrobić. Tego nie da się zapomnieć od tak. Potrzeba czasu.. "tylko ile?" - sama siebie spytałam w myślach. Widziałam jak na każdym kroku Louis się mną opiekuje, jak się stara. Wspierał mnie gdy tylko tego potrzebowałam. Ocierał moje łzy, gdy płakałam. Pomagał mi w każdym momencie. Był cierpliwy, opiekuńczy i wyrozumiały. Nie wiem jak to możliwe, ale z dnia na dzień coraz bardziej go kochałam. Pokazywał mi, że pod tą skórą zabawnego 'dzieciaka', kryje sie dojrzały, kochający chłopak. Ufałam mu, i broń boże nie winiłam go za to co się wydarzyło wczoraj. Jeżeli kogoś tu obwiniać, to była tylko i wyłącznie moja wina.
- Tu ziemia do Charlie - machał mi przed oczami loczek wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Yyy.. przepraszam, zamyśliłam się. Coś się stało?
- Pytaliśmy się, czy pojedziesz dziś z nami na próbę? - wyszczerzył się szeroko blondyn szperając w naszej małej lodówce. Zaczęłam się głęboko zastanawiać. Louis wyraźnie zauważył moje zamyślenie i szybko dodał: - Jeżeli nie chcesz, to mogę tu z Tobą zostać - uśmiechnął się delikatnie i obął mnie ramieniem.
- Nie! - prawie krzyknęłam - Nie bedziesz zawalał prób z mojego powodu. Mogę z wami pojechać! - powiedziałam szybko. Co prawda trochę się wachałam w środku, ale nie mogłam dopuścić do tego żeby Lou nie pojechał na próbę generalną przed jutrzejszym koncertem, tylko z mojego powodu.
- Jesteś pewna? - dopytywał się z troską w głosie. - Bo jak nie chcesz to naprawdę...- tym razem ja mu przerwałam.
- Nie ma takiej opcji Lou! ... Dam radę.- stwierdziłam próbując by brzmiało to jak najbardziej przekonywująco.
- Wszytsko będzie dobrze - szepnął mi do ucha chłopak i pocałował mnie delikatnie. Będąc w jego ramionach wiedziałąm że nic złego mnie nie spotka.


Po godzinie 17 byliśmy już w gigantycznej, przygotowanej specjalnie na ten koncert sali. Chłopcy stali na scenie, śpiewali, i wywijali przeróżne rzeczy na niej. Dosłownie jak dzieci, dla nich nie była to tylko praca, ale przede wszystkim zabawa. Siedziałam na krześle na przeciwko sceny i rozmawiałam ze stylistką chłopaków- Lou. Gdy ją tylko poznałam, od razu ją polubiłam. Była przesympatyczną osobą, była wyluzowana, dało się z nią pogadać o wszytskim, umiała zapanować nad zgrają tych małp na scenie, no i miała prześliczną i słodką córeczkę. Lux- bo tak się nazywała mała, bawiła się właśnie przyniesionymi przez mamę zabawkami. Tak fajnie się na nią patrzyło, była urocza. "Też chciałabym mieć kiedyś taką córeczkę" pomyślałam.
- Przyjdziesz jutro na koncert?- spytała mnie Lou.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Szczerze to nie chce mi się stać wśród kilkutysięcznego tłumu piszczcych dziewczyn, i krzyczących 'Jakie to One Direction nie jest słodkie' itp. - powiedziałam wyobrażając sobie te katorgi. Nie to że nie lubiłam zespołu chłopaków, czy ich piosenek. Chyba sami się domyślacie jak kocham tych wariatów "a szczególnie jednego takiego który właśnie się na mnie lampi"- zaśmiałam się widząc miny robione przez BooBeara. Ich muzyka też była bardzo fajna, lubiłam ich słuchać, ale powiedzmy szczerze, że stanie na koncercie pomiędzy wrzeszczącymi, piszczącymi, drącymi się (jeżeli to nie za mało powiedziane) fankami nie należy do moich ulubionych czynności.
- Nie musi tak być - Lou uśmiechnęła się szeroko. - jeżeli tylko chcesz, to możesz oglądać koncert zza kulis razem ze mną - dodała.
- Myślisz że Paul się zgodzi?
- Ja nie myślę ja to wiem. Co mu będzie przeszkadzać jedna osoba więcej za kulisami. A poza tym może uda Ci się pomóc, poskromić i ogarnąć tych głupków - uśmiechnęła się i jej wzrok powędrował na scenę. Aktualnie chłopcy śpiewali 'Live while we're young' i latali wszyscy jak szaleni po scenie.
- Normalnie jakbym była w zoo. - zaśmiałam się.
- Nie wiem czy w zoo nie jest spokojniej. - mrugnęła do mnie Lou i obie śmiałyśmy się z tej bandy małp na scenie.
Po skończonej próbie, Lou poprosiła mnie żebym zaopiekowała się Lux. Z przyjemnością się zgodziłam, ponieważ mogłam śmiało stwierdzić, że ta mała dziewczynka już zawładnęła moim sercem. Uwielbiam ją. Poszłyśmy z małą do pokoju dla wszytskich, z sofami, automatem z kawą i innymi napojami, czajnikiem, herbatami itd. Lux usiadła sobie na dywanie i kontynuowała zabawę. Podeszłam do długiego blatu, żeby zrobić sobie herbatę, gdy poczułam jak ktoś się we mnie wtula i kładzie podbródek na moim ramieniu. Od razu wiedziałam kto to był.
- Jak ci się podobała próba? - spytał chłopak nieco zmęczonym głosem.
- Było bardzo fajnie obróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Z czego tak się śmiałyście z Lou? - spytał podejrzliwie mrużąc przy tym oczy.
- Hmm.. zgadnijmy - zaczęłam udawać że głęboko się zastanawiam. - Z takiej bandy pięciu idiotów, którzy skaczą jak nieopamiętani po scenie i robią dziwne miny. Szczególnie z takiego jednego.. może go kojarzysz- dość wysoki brunet, z pięknymi niebieskimi oczami i bluzką w paski. - dokończyłam.
- Nie, wiesz.. chyba nie znam gościa. - powiedział teatralnie Lou na co oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Ale to była wyczerpująca próba - do pokoju wpadł Zayn z Niallem i obaj jak jeden mąż padli na kanapę.
- Noo.. a do tego jestem taki głodny!- jęknął blondyn. W tym samym momęcie usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i do pomieszczenia wtargnęła reszta zespołu.
- No cześć malutka - przywitał się z Lux loczek, po czym wziął małą na ręce. Chyba jako jedyny tryskał energią. "Tego to trudno zmęczyć." westchnęłam w myślach.
- Może pojedziemy do Maca, lub gdzieś bo jestem masakrycznie głodny - powiedział Liam a my zaczęliśm się z niego śmiać - to nie było śmieszne... - powiedział nieco oburzony.
- Li, czytasz mi w myślach, przed chwilą powiedziałem to samo - zaśmiał się Niall.
- Ja nic nie mówie, ale też chętnie bym coś zjadł - wtrącił Zayn.
- Chyba wszyscy jesteśmy głodni i zmęczeni, więc proponuje jakiegoś Maca i do hotelu. - podsumował Louis łapiąc mnie za rękę.
- Dobra, to idę odnieść tego szkraba do mamy i widzimy się na dole - powiedział Harry i wyszedł z usypiającą mu na rękach małą.
Nawet nie zauważyłam jak szybko zleciał ten dzień. A co najważniesze, gdy przebywam z nimi, nic mi się nie przypomina, i mogę jakoś egzystować bez przeszkadzających wspomnień. Bawiłam się tak dobrze, że nie myślałam o tym co się stało. Byłam rozluźniona, i wiedziałam że nic złego mi się tam nie stanie. Chciałabym żeby takie uczucie towarzyszyło mi zawsze. Poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń, miłość. To żeczy których teraz potrzebuje najbardziej. Bardziej od wody. Bardziej od powietrza. Bardziej od czegokolwiek. I dzięki tym wariatom wszytskie te rzeczy mam. Kocham ich jak własną rodzinkę.


Leżałam w łóżku i czekałam na Louisa. Po chwili wyparował cały uśmiechnięty z łazienki.
- Z czego się tak cieszysz głupku?
- Bo jestem wielkim szczęściarzem! - krzyknął uradowany.
- A wcześniej nie byłeś? - spytałam zaskoczona.
- Nie.. bo wcześniej nie znałem Ciebie kochanie - po tych słowach wskoczył do łóżka i namiętnie mnie pocałował. - Jesteś najlepsza, i do tego cała moja! - szepnął mi do ucha lekko przygryzając jego płatek. Położył się na 'swojej' połówce łóżka, a ja położyłam wygodnie głowę na jego nagim, wyrzeźbionym torsie. Chłopak objął mnie ramieniem i zaczął 'malować' nieznane mi wzory na moich plecach. Jeździł dłonią tak delikatnie, że po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
- Nawet nie zdajesz sobie sparwy jak Cię kocham - szepnęłam mu do ucha.
- Ja Ciebie też kocham kotku. Jesteś moim największym skarbem wiesz? - spytał i popatrzył w moje oczy. Jego tęczówki były głębokie i niebieskie jak ocean. Znów, bez opamiętania w nich zatonęłam.
- Teraz już wiem - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Kiedyś wybudujemy dom, z wielkim ogródkiem, po którym będą biegały nasze dzieci i nasz pies. Będziemy wielką szczęśliwą rodzinką, i nikt nie popsuje nam tego szczęścia - westchnął głęboko chłopak.
- Kochanie.. jakie plany na przyszłość - zachichotałam.

_______________________________________________

Jak się podobał rozdział? Według mnie nie wyszedł jakiś idealny, ale jestem z niego w miarę zadowolona. :)
Możecie pisać w komentarzach jakieś pomysły, dotyczące nowych rozdziałów, może któryś z komantarzy mnie natchnie? ^^ Zapraszam do komentowania.
Miłego dnia! xx.


wtorek, 16 kwietnia 2013

Rozdział 9

Kolejny dzień. Całkowicie zaspana 'leżałam' wtulona w ramię mojego chłopaka. "Jak to cudownie brzmi... MÓJ chłopak!" Pomyślałam. Lecieliśmy już od conamniej godziny, jednak ze względu na wczesną porę odlotu strasznie chciało mi się spać a do tego od rana bolała mnie głowa. Oczy same mimowolnie mi się zamykały i po chwili odpłynęłam w objęcia Morfeusza.
Obudziły mnie głośne krzyki chłopaków. Otwarłam powoli zaspane oczy i popatrzyłam na Stylesa i Horana którzy się tak darli. Moja głowa dała o sobie znać pulsując niemiłosiernie od środka. Czułam jakby zaraz coś miało wysadzić ją od środka. Pomasowałam się po skroniach.
- Ktoś tu jest zmęczony i chce spać! - warknęłam do nich. Loczek z blondynem tylko popatrzyli się na mnie zdziwieni i od razu przestali się wydzierać.
- Charls, nie patrz na mnie takim wzrokiem bo to parzy! - powiedział rozweselony moją miną Curly.
- Jak się nie uspokoisz to wypalę w Tobie wielką dziurę debilu! - syknęłam.
- Uuu.. ktoś tu jest nie w humorze - zagwizdał loczek. Niall widząc moje rozwścieczenie nie odezwał się nawet słowem. A ten lokowaty idiota chciał widocznie jeszcze bardziej mnie wkurzyć. Wzięłam głęboki wdech, i wydech "Tylko spokojnie Charls" sama się uspokajałam w myślach.
- No widać jestem, więc jakbyś mógł to zamknij już tą buźkę, bo nie ręczę za siebie. Głowa mnie boli idioto! - zmierzyłam go wściekłym wzrokiem, na co Harry popatrzył się na swojego tableta, i zaczął jak gdyby nigdy nic grać. Popatrzyłam na siedzącego po mojej lewej Louisa, który przez cały czas tylko przypatrywał się całemu zdarzeniu. On chyba tak samo jak Horanek nie chciał się narażać. Wtuliłam się w jego ramię i szepnęłam ciche "Przepraszam". Brunet na to posłał mi szczery uśmiech, objął mnie ramieniem i nawet nie wiem kiedy, znów zasnęłam.

Poczułam lekkie szturchanie w ramię i doskonale znany mi głos.
- Charr... Charr obudź się, lądujemy - cicho szeptał mi do ucha Louis.
Zaczęłam powoli wstawać i przeciągać się. Popatrzyłam na uśmiechnietego chłopaka i cmoknęłam go w usta.
- Wygodny jesteś skarbie - uśmiechnęłam się delikatnie.
- Jak tam Twoja głowa? - spytał brunet z troską w głosie.
- O wiele lepiej. Jeszcze trochę boli, ale dam radę - posłałam mu znów zmęczony uśmiech.
"Proszę zapiąć pasy. Podchodzimy do lądowania" - dało się usłyszeć w głośnikach polecenie stewardessy. Zgodnie z poleceniem wszyscy zapięliśmy pasy. Samolot powoli zaczął obniżać pułap swojeo lotu, aż wylądowaliśmy bezpiecznie na płycie lotniska. Wysiedliśmy z samolotu i poszliśmy po swoje bagaże. Przed lotniskiem, stał i czekał już na nas samochód podstawiony przez Paula. Wsiedliśmy wszyscy do niego i ruszyliśmy do hotelu. Nie minęło 15 minut, i staliśmy już przed dużym, na oko drogim hotelem. W środku czekał już na nas Paul. Podeszliśmy do niego z naszymi bagażami i przywitaliśmy się.
- Macie trzy dwuosobowe pokoje, wszytskie na jednym piętrze obok siebie. - powiedział mężczyzna dając nam karty do pokoi.- Domyślam się że wy chcielibyście mieć razem pokój - zwrócił się do nas na co ja się trochę zarumieniłam, a Louis wyszczerzył się i wziął nasze karty.
- Harry masz pokój z Zaynem, a Liam z Niallem. Pasuje? - spytał Paul wymienionej czwórki.
- Jasne - odpowiedzieli wszyscy chórem.
- Dobra, to chyba wszytsko na dziś, jutro o 17 macie próbę, a tak to macie prawie cały dzień wolny - poinformował nas mężczyzna -  możecie iść. Tylko nie narozrabiajcie - powiedział menager.
- Do widzenia - pożegnaliśmy się i udaliśmy się w kierunku windy.
Nasze pokoje znajdowały się na 13 piętrze. Razem z Louisem dostaliśmy apartament 276 i tak się złożyło że po naszej prawej pokój mieli Harold z Zaynem, a po lewej Liam z Niallem. Louis otworzył swoją kartą drzwi i moim oczom ukazał się piękny, zadbany, dość nowocześnie urządzony apartament. Ściany pomalowane na beżowy kolor idealnie współgrały z dębową podłogą. Po lewej stronie od wejścia w osobnym pokoju stało ogromne łóżko, a po prawej znajdowały się drzwi do łazienki. Na przeciwko sypialni znajdował się mały aneks kuchenny z podstawowymi urządzeniami i zaopatrzeniem. Po obu stronach łóżka stały urocze szafeczki, na których były postawione wazony ze świeżymi kwiatami. W pokoju znajdowały się dwie szafy, i toaletka z dość sporych rozmiarów lustrem. Całość bardzo ze sobą współgrała i stanowiła ciepłe przytulne miejsce. Od razu odłożyłam walizkę pod szafę i rzuciłam się na to gigantyczne łóżko, które przyciągało mnie dziś ze zdwojoną siłą. Niby było dość wcześnie, ale dziś miałam jakieś zapasy niewyspanych godzin, które musiałam nadrobić.
- Jak Ci się podoba pokój? - spytał brunet jednocześnie kładąc się obok mnie na łóżku.
- Cudowny jest! Bardzo mi się podoba - uśmiechnęłam się i jeszcze raz przejechałam wzrokiem po całym pomieszczeniu. - która godzina?- spytałam.
Chłopak popatrzył na zegarek znajdujący się na jego ręce. - dochodzi 15 - co powiesz na obiad? - przytulił mnie chłopak.
- Ale ty mnie dobrze znasz.. umieram z głodu! - zaśmiałam się. Lou wstał i podszedł do stołu stojącego przy wyjściu. Wziął z niego kartę dań z restauracji znadującej się na parterze i telefon. - Zamówimy coś do pokoju, nie chce mi się tam iść - wyszczerzył się i podał mi Menu. Przeglądnęłam szybko listę dań i zdecydowałam się. - Ja poproszę spagetti carbonarę - uśmiechnęłam się do chłopaka i podałam mu kartę. Długo nie wybierał tylko stwierdził że bierze to samo.
- Dzień dobry. - usłyszałam jego głos - Chciałbym zamówić danie do pokoju 276. Poproszę 2 razy spagetti carbonarę i jakieś dobre czerwone wino. - nastała chwila ciszy - Tak 276. Dziękuję. - usłyszałam jeszcze i zobaczyłam jak Lou odkłada słuchawkę na stół, po czym przybiegł do mnie i wskoczył na łóżko.
- Zamówione madam'e - zażartował i połaskotał mnie. Cicho zachichotałam. - A tak na poważnie teraz to jak Twoja głowa? Nadal boli? - spytał z troską w głosie. Uwielbiam go. Czasem jest jak małe dziecko, potrafi się wygłupiać i żartować. Ale tak poza tym jest troskliwym, kochającym, i dbającym o mnie na każdym kroku chłopakiem. I to w nim uwielbiam.
- Jeszcze troszkę boli - powiedziałam mu ze smutną minką.
- Zaraz doktor Louis coś na to poradzi - wyszczerzył cwaniacko zęby w uśmiechu i wpił się mocno w moje usta. - pomogło?
- Jak cholera Lou - zaśmiałam się. Brunet usadowił się wygodnie na łóżku i posadził mnie sobie na kolanach. Wtuliłam się w jego tors i zaciągnęłam się zapachem jego cudownych perfum. Lou objął mnie ramieniem i zaczął głaskać mnie po głowie. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie przez jakiś czas. W jego silnych ramionach czułam się bezpiecznie, i wiedziałam że żadna krzywda mnie nie spotka. Ufałam mu. Usłyszeliśmy pukanie do drzwi. Lou wstał i poszedł do drzwi. Do pokoju wszedł pan z obsługi z wózeczkiem na którym znajdowały się zamówione przez nas rzeczy.
- Czy coś jeszcze podać? - spytał mężczyzna.
- Nie. Dziękujemy. - powiedział Louis po czym kelner wyszedł.
- mmm... ale pachnie - zaciągnęłam się zapachem przywiezionych dań. - pachnął smakowicie - wyszczerzyłam się do Louisa.
Usiedliśmy prze stole i wzięliśmy się za jedzenie. Spagetti było wyśmienite. Nie minęło sporo czasu jak nasze talerze były całe opróżnione. Odstwaiłam talerz na bok i sięgnęłam po kieliszek z mocno czerwoną cieczą której trochę wypiłam.
- Nie wiem jak Ty kochanie, ale ja się takkk najadłem, że zaraz idę się chyba położyć - powiedział masując swój brzuch Lou.
- Jestem za! - stwierdziłam zgodnie.
_ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _ _
Lezeliśmy sobie wtuleni w siebie i rozmawialiśmy. Nagle drzwi do naszego pokoju otwarły się i wleciała przez nie trójka idiotów. (czyt. Harry, Niall i Zayn) brakowało tylko Liama. Harold rzucił się na łóżko i 'wlepił' pomiędzy nas.
- Jak tam moje dwa gołąbeczki najdroższe? Humor dopisuje? - popatrzył się na mnie, za co dostał poduszką.
- Auć.. to bolało - jęknął.
- Haroldzik - zamrugałam do niego słodko - to było na prawdę delikatnie, jeżeli tylko chcesz, to może być 10 razy mocniej - powiedziałam mu i zaczęłam lać go poduszką po głowie. Louis i chłopaki patrzyli na to i się śmiali.
- No wiesz co LouLou.. i ty mi nie pomożesz? - zwrócił się do mojego chłopaka. - Twoja dziewczyna bije mnie poduszką, a Ty nie uratujesz swojego Hazziątka - udawał że płacze. Wyszło mu bo wszyscy zaczęli jeszcze bardziej się śmiać.
- Jak zasłużyłeś... - wzdechnął Lou. Do pokou wparował Liam.
- Co wy tu wyprawiacie, na korytarzu was słychać - powiedział Daddy. Jednak gdy zobaczył obiekt naszego rozbawienia sam wpadł w głupawkę. Wszyscy, nawet łącznie z Haroldem, się śmiali.
Harry w końcu wstał, podszedł do Nialla i wskoczył na niego obejmuąc go nogami w pasie powiedział:
-Jeżeli Ty mój drogi Louisie Williamie Tomlinsonie mnie zdradzasz, to ja sobie biorę Nialla! Może jego tyłek nie jest taki jak Twój, ale od dziś jest mój! - wyszczerzył zęby w szerokim, triumfalnym uśmiechu. Mina Nialla- bezcenne. Niall miał minę jakby właśnie zobaczył Baracka Obamę we własnej osobie.
- A tak wogóle, to po co tu przyszliście? - spytałam uspakajając śmiech.
- Żeby was nakryć! - zaśmiał się Harry za co znów oberwał poduszką.
- Chyba Ty Harry - odezwał się Niall.
- Chcieliśmy się spytać czy wybierzecie się znami wieczorem do klubu - powiedział Zayn.
- Co Ty na to kochanie? - zwrócił się do mnie chłopak.
- Jak dla mnie super, tylko o której? - spytałam chłopaków.
- Jeżeli wam pasuje to co powiecie na 19.30 przed głównym wejściem do hotelu? Zamówimy taksówki - powiedział Liam.
- Spoko, dla mnie może być - odpowiedziałam im.
- Ok - przytaknął Lou.

20.00 klub.

Siedziałam przy barze z Louisem i Liamem który jako jedyny dziś nie pił, i sączyłam kolorowy napój z mojego kieliszka. Ubrałam się w miętową, gładką sukienkę, do tego czarne buty na obcasie z ćwiekami i skurzana kurteczka.
- Idziesz potańczyć? - spytał Harry podchodząc do mnie i łapiąc mnie za rękę.
- Harry, wiesz że nie umiem tańczyc. - westchnęłam.
- Dasz radę, chodź! Nie daj się prosić.
- Dobra - dopiłam drinka i poszłam z Hazzą na parkiet. Zaczełam 'pląsać'` w rytm muzyki, i choć nie potrafiłam tańczyć, jakoś mnie ona porwała. Było mnóstwo ludzi, jedni przepychali się z drugimi. Niektórzy byli zalani, niektórzy naćpani, a niktórzy odprawiali jakieś erotyczne tańce na parkiecie. Szczerze to przestałam po pewnym czasie zwracać już na to uwagę. Jakiś czas później dołączył do nas Lou. Zaczęli wygłupiać się z Harrym i tańczyć jakieś co najmniej dziwne afrykańskie tańce. Patrząc na nich, można by śmiało stwierdzić że zachowywali się jak dzieci a do tego po ich zachowaniu można było wywnioskować, że już trohę wypili. Poszłam do toalety, żeby trochę ochłonąć. Wyszłam i udałam się w stronę baru. Liama nie było, poszedł do chłopaków. Usiadłam na wysokim stołku i zamówiłam jeszcze jednego kolorowego drinka. Po chwili barman podał mi kieliszek z kolorową cieczą i parasolką. Chwyciłam naój  zaczęłam sączyć ciecz z kieliszka. Zobaczyłam że ktoś się do mnie przysiada, i nie był to napewno żaden z chłopaków. Popatrzyłam kątem oka na mężczyznę obok. Miał czarne, krótko ścięte włosy, dość bladą skórę i zielone oczy. Na sobie miał skórzaną kurtkę i wytarte spodnie. Na jego nadgarstkach wisiały łańcuchy. Był dość duży i masywny.
- Cześć Maleńka - zaczął się do mnie przystawiać.
- Spadaj koleś - syknęłam do niego i odsunęłam się krzesło dalej. On zrobił dokładnie to samo. "Co za palant" pomyślałam. Zaczęłam wstawać i już próbowałam odejść od tego faceta, gdy poczułam że coś stalowo trzyma mój nadgarstek.
- Nie tak szybko laleczko - powiedział - może najpierw się zabawimy. Przyciągnął mnie do siebie i zaczął mnie całować. Poczłam nieprzyjemny smak i zapach wódki, którą jechało na kilometr od tego typa. Miałam ogromną ochotę zwrócić wszytsko co zalegało w moim żołądku. Próbowałam się wyrwać i krzyknąć, ale jego usta skutecznie mi to uniemożliwiały. Poczułam się jak w jakimś osobistym horrorze. Od razu do mojej głowy zaczęły nadlatywać niechciane wspomnienia związane z moim byłym. Obrazy prawie takie same jak te. Tylko tamto to jest przeszłość. A TO dzieję się teraz i naprawdę. Facet zamknął mi usta obleśną ręką i pociągnął mnie za sobą. Zmierzał w kierunku toalet. Moje serce waliło niemiarowym rytmem i wydawało się że zaraz wyskoczy. Poziom adrenaliny w moim organiźmie wzrósł chyba do maksimum. Próbowałam się wyszarpać, lub krzynąć ale na marne. Koleś był 3 razy większy i masywniejszy odemnie. Nikt dookoła widocznie nie zauważył że coś jest nie tak. Zresztą.. wszytscy byli naćpani i pijani w trzy dupy. Chłopcy tańczyli gdzieś w środku tego tłumu. Facet wepchnął mnie do toalet i znów poczułam ten obrzydliwy smak na moich ustach. Na samą myśl o tym co zaraz może się stać łzy napłynęły mi do oczu. Aż wszytsko podskoczyło mi do gardła. Miałam ochotę zwymiotować prosto na niego. Jego wielkie łapska sunęły agresywnie po moich udach powoli podsuwając mi sukienkę do góry. Hektolitry łez które napłynęły mi do oczu i zamazywały obraz, właśnie zaczęły spływać po moich policzkach. Mężczyzna zaczął odpinać pasek od swoich spodni równocześnie wpijając się w moje usta. "Charls, musisz coś zrobić! Teraz albo nigdy" dopingowałam się i gdy on przestał mnie całować, żeby zebrać trochę powietrza do płuc, zebrałam w sobie wszystkie siły i kopnęłam go w krocze. Ten zgiął się w pół i złapał za bolące miejsce, a ja wykorzystując okazję wybiegłam i ile sił w nogach pobiegłam do wyjścia. Nie myślałam teraz o tym żeby pójść do chłopaków. Ten typ jest od nich większy i silniejszy.. nie wiadomo co by mógł im zrobić.  Wybiegłam przed klub. Na zewnątrz padał bardzo obfity deszcz. Chwilę tam stałam trzęsąc się ze strachu i złapałam pierwszą lepszą, jadącą taksówkę.
- Do hotelu Grand proszę. - powiedziałam szybko przez łzy taksówkarzowi, a on bez słowa ruszył. Miałam przy sobie tylko trochę gotówki i telefon. Wytarłam rękawem łzy lecące po moich policzkach. Wzięłam trzęsącymi się dłońmi telefon i zaczęłam wystukiwać literki na ekranie.

**Perspektywa Louisa**
Wywialiśmy z chłopakami na środku parkietu. Cahrls powiedziała że idzie się odświeżyć i napić i przyjdzie do nas potem. Harry właśnie wykonywał jakiś głupi, wymyślony taniec, kiedy poczułem wibracje w kieszeni. Szybko wyciągnąłem telefon z kieszeni i otwarłem wiadomość.
Od Charlie:
"Błagam Cię, przyjedź jak najszybciej do hotelu".
Bez słowa wybiegłem z klubu, wsiadłem do taksówki, która na moje szczęście właśnie tam stała pusta i pojechałem do hotelu. Na ekranie mojego dotykowego telefonu wystukałem pośpiesznie litery:
"Zaraz będę"
 Po drodze odchodziłem od zmysłów, co się mogło stać? Skąd ona się znalazła w hotelu? Bałem się, a mój umysł wymyślał nagorsze scenariusze. Byliśmy pod hotelem. Zapłaciłem szybko taksówkarzowi i wyleciałem jak z procy z pojazdu. Pobiegłem do windy i wcisnąłem 13. "No szybciej, błagam..." niecierpliwiłem się, bo wydawało się jakby winda jechała wieczność. Jak na złość, po drodze zatrzymała się na 4 piętrach zabierając ze sobą innych ludzi. W końcu licznik na górze wskazywał "13" a drzwi się otworzyły. Pobiegłem czym prędzej długim korytarzem pod drzwi naszego apartamentu. To co zobaczyłem kompletnie mnie przeraziło. Na podłodze pod drzwiami siedziała cała zapłakana Charr. Szybko przy niej kucnąłem i przytliłem ją mocno. Dziewczyna objęła mnie mocnym, wręcz stalowym uściskiem, jakby tonęła, a ja byłbym jedynym ratunkiem. Zacząłem ją gładzić po włosach i uspokajać, na co ona wybuchła jeszcze większym płaczem. Nie pytałem co się stało. Wiedziałem że jeżeli bedzie gotowa, sama powie. Wziąłem trzęsącą się dziewczynę na ręcę, otwarłem drzwi i zaniosłem do środka. Położyłem ją na łóżku i pobiegłem do kuchni zrobić coś ciepłego, żeby ją rozgrzać. Była cała mokra i przemarznięta. Poszedłem do łazienki i napuściłem do wanny gorącej wody. Wziąłem z kuchni kubek gorącego kakao i poszedłem czym prędzej do Charlie. Siedziała tak jak ją zostawiłem, w przemoczonych ubraniach, cała zapłakana. Położyłem kubek obok i jeszcze raz ją przytuliłem. Wstałem, ściągnąłem jej buty i chciałem ściągnąć przemoczone ubrania, lecz ona gwałtownie się odemnie odsunęła i cała jeszcze bardie pobledła na twarzy.
- Skarbie, nie musisz się mnie bać. Nic Ci nie zrobię, musimy ściągnąć z Ciebie te przemoczone ubrania, bo trzęsiesz się z zimna. - zacząłem jej tłumaczyć powoli. Nie wiem co jest przyczyną jej zachowania. "Przecież nigdy się mnie nie bała." pomyślałem.
Dziewczyna kiwnęła tylko głową i pozwoliła mi sobie pomóc. Ściągnąłem z niej kurtkę, sukienkę i rajstopy. Została w samej bieliźnie. Podałem jej parujący kubek i przykryłem kocem. Poszedłem zakręcić wodę lejącą się do wanny i wróciłem do brunetki.
- Charls, masz w łazience przygotowaną gorącą kompiel. Chodź się zagrzać. Dziewczyna odstawiła kubek i odkryła koc. Podeszłem do niej i zaniosłem ją do łazienki. Wyciągnąłem jej ręcznik oraz wyjąłem pidżamę i szlafrok z jej walizki.
- Charr, mogę wejść? Przyniosłem Ci pidżamę i szlafrok - zapukałem cicho do drzwi łazienki.
- Proszę - usłyszałem cichutki głos dziewczyny i wszedłem do środka. Charlie siedziała w wannie pod grubą warstwą piany. Jej oczy były czerwone od płaczu, a jej twarz była czarna od tuszu który spłynął po policzkach wraz z łzami.
- Jeżeli będziesz czegoś potrzebować to wołaj - powiedziałem i otwarłem drzwi.
- Lou..? - odwróciłem się i popatrzyłem na nią.
- Tak?
- Dziękuję - szepnęła cichutkim załamującym się głosem. Posłałem jej szczery uśmiech i zostawiłem ją samą.

Przebrałem się w dresy i siedziałem na łóżku na Charlie. Leżąca na szafce nocnej komórka zaczęła wibrować. Ktoś dzwonił. Popatrzyłem na wyświetlacz i moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz mojego przyjaciela a nad nią napis: Harry. Wcisnąłem zieloną słuchawkę i czekałem na to co powie loczek.
- Louis, gdzie wy się do jasnej cholery podziewacie? Wyleciałeś z tego klubu jak opętany, a Charlie nigdzie nie ma!
- To nie jest najlepsza pora na wytłumaczenia. Jesteśmy w hotelu.
- Jak to w hotelu? Czemu? - nawijał dalej trochę zdenerwowany przyjaciel. W tym samym momęcie usłyszałem cichy dźwięk zatrzaskujących się drzwi i ujrzałem przed sobą dziewczynę.
- Przepraszam Harry, ja kończę. Bawcie się dobrze, wytłumacze Ci wszytko później - nie dałem dojść mu do słowa bo zakończyłem połączenie i odłożyłem telefon na poprzednie miejsce. Dziewczyna usiadła na brzegu łóżka i popatrzyła na mnie. W jej wzroku nie było nic z tych iskierek które codziennie były widoczne. Za to było widać w nich strach i obawę. Przed czym?
- On mnie chciał zgwałcić - powiedziała po krótkiej ciszy, jakby czytała mi w myślach i po jej policzkach poleciały kolejne łzy.
- Kto? - spytałem zdziwiony.
- Taki jeden spity facet..- Przytuliłem ją od razu do siebie. Brunetka wtuliła się w moją pierś i cicho łkała. Co czułem? Wściekłość. Byłem wściekły na tego typa i na siebie. Przede wszystkim na siebie. To moja wina że ją tam samą zostawiłem. Miałem ochotę zabić tego skurwisyna który jej to chciał zrobić. Zacząłem gładzić ją po włosach.
- Shhhh... - uspakajałem zapłakaną dziewczynę. - Wszytsko będzie dobrze. - pocałowałem ją w czoło.
- Przepraszam Cie Charls... to moja wina. Gdybym Cię nie zostawił samej...
- To nie Twoja wina Lou - przerwała mi dziewczyna cichutkim, zapłakanym głosem i znów się we mnie wtuliła. Gładziłem ją po włosach i próbowałem uspokoić. Zacząłem nucić jej spokojną piosenkę. Nie zauważyłem nawet kiedy, dziewczyna zasnęła w moich ramionach. Położyłem ją delikatnie na łóżku i przykryłem kołdrą. Popatrzyłem na nią. Była taka drobna i delikatna.. Jak ktoś mógł jej coś takiego chcieć zrobić. We mnie ciągle się gotowało. "Niech ja tylko go dorwę" moje ręce zacisnęły się mocno w pięści.
Już nigdy więcej nie pozwolę Cię nikomu skrzywdzić mała. - szepnąłem cicho i pocałowałem ją we włosy. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi. "Pewnie chłopcy" Im też należą się wyjaśnienia. Upewniając się że Brunetka śpi i jest bezpieczna, wyszedłem jak najciszej z pokoju.
____________________________
Jak wam się podoba rodział? Cóż, trochę namieszałam, ale swerdziłam że było za nudno i za słodko. :p
Jeszcze raz przepraszam za tak długą 'przerwę' ale mam nadzieję że to zrozumiecie... szkoła i te sprawy. Za niedługo egzaminy... ehh.. Dobra nie zanudzam. Proszę was bardzo misiaczki o komentowanie, nawet nie wiecie jak motywuje! :)
I właśnie, byłabym zapomniała. Nie wiem czy zauważyliście, ale na górze pojawiły się dwie nowe zakładki.
Jedna z rozdziałami, druga " Pytania i Spam" W tej zakładce proszę o 'reklamowanie' swoich blogów a nie pod rozdziałami, i jeżeli macie jakieś szczególne pytania, to również odsyłam do tej zakładki. Pytania do bohaterów, do mnie, lub jakieś sugestie dotyczące bloga i opowiadania :)
Jeszcze raz proszę o dużo komentarzy i życzę miłego dnia! :*


sobota, 6 kwietnia 2013

Rozdział 8

Wstałam, poszłam do łazienki, wzięłam szybki prysznic i umyłam włosy. Owinęłam się dużym, puszystym ręcznikiem i weszłam do pokoju. Podeszłam do szafy i zaczęłam szukać ubrań na dziś.
- Ekhem.. - usłyszałam kogoś i aż podskoczyłam - ze mną to już nie łaska się przywitać?- obróciłam się i zobaczyłam uśmiechniętego Louisa siedzącego wygodnie na moim łóżku.
- Jezu, ale mnie wystraszyłeś! - moje serce jeszcze nierównomiernie łomotało od adrenaliny.
- Przepraszam nie chciałem, Twoja mama mnie wpuściła - wyszczerzył sie brunet. - To jak, przywitasz się z chłopakiem? - spytał kiwając śmiesznie brwiami.
- A zasłużyłeś? - pokazałam mu język. On na to zrobił tylko minę smutnego psiaczka. No i jak idzie z takim głupkiem wytrzymać? Podeszłam do niego i pocałowałam go delikatnie w usta. Chłopak się na to uśmiechnął i powiedział:
- Takie powitanie zamawiam codziennie! A tak wogóle to chciałem Ci powiedzieć kochanie że bardzo seksownie wyglądasz w tym ręczniku. - znów zrobił cwaniacką
minę, a ja zdałam sobię sprawę z tego że od jakiegoś czasu paraduje przy nim w samym ręczniku! Świetnie, brawo za spostrzegawczość Charls!- powiedziałam do
siebie w myślach.- Chociaż wiesz co Ci powiem.. na pewno jeszcze seksowniej wyglądasz bez niego - zaśmiał się chłopak, za co dostał poduszką w głowę. +100 za celność- pomyślałam.
- To ja może pójdę się ubrać - powiedziałam trochę zmieszana po czym wzięłam ubrania i udałam się do łazienki. Dziś był kolejny ciepły dzień, więc postanowiłam że założę standardowo czarne, krótkie spodenki, do tego beżową bokserkę, i sandałki. Zrobiłam delikatny makijaż i wyszłam z łazienki. Louis
siedział dalej w takiej samej pozycji i dokładnie lustrował mnie wzrokiem.
- Ślicznie wyglądasz.. jak zawsze - wstał i skradł całusa. - Idziemy na śniadanko? - spytał. Uśmiechnęłam się do niego i pokiwałam głową. Zeszliśmy do kuchni
i zaczęliśmy robić sobie kanapki. Nalałam soku pomarańczowego do szklanek, i wzięliśmy się za jedzienie przygotowanych już kanapek. Popatrzyłam na Louisa,
myślał nad czymś intensywnie. Widać było jego zamyślenie i oczy pusto wpatrujące się w jeden punkt.
- O czym tak myślisz? - wyrwałam go z 'zawiasu'. Wyraz jego twarzy z zamyślonej zmienił się na szczery uśmiech.
- O tym co powiedzą chłopcy jak dowiedzą się że jesteśmy razem - pokazał rząd równych ząbków.
- Ja bym bardziej pomyślała o ich minach - powiedziałam po czym oboje wybuchliśmy śmiechem. Zdecydowanie to będzie najlepsza część.. ich zdziwione miny.
Odłożyłam talerze i szklanki do zmywarki i pochowałam wszytskie prodkty do lodówki.
- Idziesz ze mną i Lokim na spacer? - spytałam chłopaka.
- Jasne - uśmiechnął się. 'Ubrałam' psa i wyszliśmy do parku. Jak zawsze puściłam go w ogrodzonym miejscu przeznaczonym specjalnie dla czworonogów. Pies
wesoło biegał i bawił się z innymi. Lou usiadł na ławce i posadził mnie na kolanach. Wtuliłam się w niego i wdychałam cudowny zapach jego perfum.
Siedzieliśmy tak w ciszy i cieszyliśmy się chwilą wytchnienia i swoją obecnością. Nie obyłoby się oczywście bez jakiejś 'niespodzianki'. Jakiś paparazzi
zrobił nam zdjęcia, więc żeby nie kusić losu i żeby nie zrobił nam kolejnych, zawołałam Lokiego i wróciliśmy do domu.
- To możemy się przygotować na to że jutro będziemy na pierwszych stronach brukowców - westchnął głośno Lou.
- Tak myślisz? - spytałam.
- Ja to wiem. Te hieny nie dadzą człowiekowi choć trochę prywatnosci..-powiedział zrezygnowany chłopak.
- Takie minusy bycia sławnym - dodałam.
- Niestety - potwierdził Lou.
- O której mamy być u chłopaków? - spytałam bruneta. Ten tylko spojrzał na zegarek i powiedział:
- Za pół godziny wyjedziemy. Umówiliśmy się z nimi na 11. - uśmiechnął się.
Tak jak powiedział Lou, pół godziny później byliśmy już w drodze. Pod willą zespołu stał samochód Hazzy. "Czyli wszyscy pewnie już są" pomyślałam.
Stanęliśmy przed drzwiami. Wzięłam głęboki wdech, wydech i kiwnęłam do Louisa gową, na co on otworzył drzwi. Weszliśmy do środka i przywitaliśmy się z
wszytskimi. Liam zaczął omawiać szczegóły wyjazdu przesłane przez Paula. Głównie były to wszytskie godziny odlotów, przylotów, miasta w których zespół
koncertował, dane hoteli w których mieliśmy się zatrzymywać, wywiady dla stacji radiowych i telewizji, wszystko było dokładnie obliczone i zorganizowane. Z
tego co wyczytałam pierwszy koncert chłopcy mieli w Nowym Jorku za dwa dni. Samolot mieliśmy o 6.30 rano. "No to ciekawie się zapowiada".
Po omówieniu wszystkiego, Louis zabrał głos.
- Chcemy wam z Charls coś powiedzieć - wzrok wszytskich zwrócił się teraz na pasiastego. - Jesteśmy razem - uśmiechnął się niebieskooki.
Miny wszystkich-bezcenne! Może poza Harrym, który od razu do nas podszedł i nam gratulował. Co prawda on trochę wiedział o nas, bo nie raz mu mówiłam i opowiadałam, więc nie wyglądał na wielce zaskoczonego. Co innego reszta. Oczy i usta Nialla były szeroko otwarte ze zdziwienia, patrzył się na nas, jakby zobaczył UFO. Bardzo podobne miny mieli zarówno Zayn jak i Liam. Na ich twarzach było zdziwienie. Szczęki im trochę opadły, a my widząc ich miny zaśmialiśmy
się. Nie powiem, wyglądały mega komicznie, jeszcze śmieszniej niż w moich 'wizjach'. Pierwszy, wydukał z siebie coś Liam. Pogratulował nam, a zaraz po nim pozostała dwójka. Jednak nadal byli zaskoczeni.
Po drodze do domu Louisa, wpadliśmy jeszcze do mnie żeby spakować już wszytsko na wyjazd. Lou mi pomógł, więc pakowanie poszło dość sprawnie. Walizkę wzięłam ze sobą do Louisa, żeby nie wozić jej potem.

~W domu Louisa~

Siedziałam z Louisem u niego w pokoju. Rozmawialiśmy, głownie o wyjeździe za 2 dni. Wpadł mi do głowy pewnien pomysł. Chłopcy przebywali w Nowym Jorku 3 dni,
potem mieli koncert w Chicago. Oba miasta były stosunkowo niedaleko Denver.
- Lou, czy mogłabym pojechać na kilka dni do taty, w czasie kiedy wy będziecie koncertować w USA? - spytałam patrząc się na chłopaka.
- Trzeba by porozmawiać z Paulem, ale sądze że się zgdzi - uśmiechnął się patrząc na mnie.
- W takim razie jutro do niego zadzwonie i pogadam z nim o tym.
- Na ile chcesz do niego lecieć?
- Jeszcze nie wiem, zobaczę ile będę mogła, ale kilka dni.
- No wiesz coo.. - powiedział chłopak - zostawisz mnie na kilka dni z tymi debilami, to chyba zwariuję i umrę z tesknoty! - dodał smutnym, udawanym głosem.
- Dasz radę - powiedziałam i cmoknęłam go w usta.
- Spotka Cię za to sroga kara - Lou zrobił cwaniacką minę.
- Pff.. ciekawe jaka - powiedziałam, nie zdążyłam nic dodać bo chłopak rzucił się na mnie i zaczął mnie łaskotać.
- A właśnie taką - wyszczerzył białe ząbki.
- Ll..louiii. hahahaha Louis przestań! hahaha - wydusiłam przez śmiech.
- Ani mi się śni - łaskotał mnie dalej, a ja rzucałam się po całym łóżku i ciągle się śmiałam.
- Bł.. hahha bła..gam! - wykrzyczałam.
- Hmm.. niech się zastanowię, a co ja z tego będę miał?
- Co tylko zechcesz, tylko błagam przestań. - powiedziałam gdy na chwilę przestał.
- Okej - powiedział po czym wpił się w moje usta. Delikatnie i namiętnie za razem, prawie jak we śnie.
- Co ty na to żebyśmy poszli zrobić coś dobrego do jedzenia? Może coś upieczemy?- spytał po chwili.
- Spoko - rzuciłam krótko, i wstałam z łożka.
Pokój Louisa mieścił się na piętrze, a kuchnia i salon na dole. Tak jak u mnie, z jedną 'malutką' różnicą. Jego pokój był wielkości mojego salonu, jak i cała
reszta domu, (co ja mówię? Willi!) była ogromna, Kuchnia była zrobiona w kolorach czerni i bieli. Pokój Louisa był dość podobny kolorystycznie do tego w domu One Direction, jedyna różnica to zapewne to że podłoga nie była brązowa, tylko w odcieniach szarego jak i również ściany sypialni. Całość ze sobą idealnie
współgrała.
Salon jak już wspomniałam był ogromny. Na środku postawione były 2 kanapy i dwa rozsówane fotele. Na przeciwko foteli, na samy środku ściany
wisiała ogromna plazma. a pod nią znajdowała się szklana ława na której leżały odtwarzacze DVD, Xbox i kontrolery do kinecta. Obok niego na ławie stała mniejszy regał z płytami. Lou miał też ogródek za domem, w którym jeszcze nie byłam, ale za niedługo tam pójdę i zobaczę co tam ma.
Weszliśmy do kuchni. Zaproponowałam chłopakowi, że możemy upiec ciasto. Uwielbiam piec i gotować, wiec dużo prostych i fajnych przepisów mam w głowie.
- Co powiesz na ciasto czekoladowe z polewą? - sptałam chłopaka.
- Jak dla mnie super. Zjem wszytsko co tylko zrobimy - wyszczerzył zęby w uśmiechu.
- Dobrze to przygotuj mąke, jajka, czekoladę, mleko, proszek do pieczenia... - zaczęłam wymieniać potrzebne produkty. Lou uważnie mnie słuchał i co chwilę
wyciągał coś z lodówki lub z szafek. Dałam kilka produktów do miski i kazałam brunetowi miksować a sama zajęłam się włączaniem piekarnika i przygotowaniem
czekolady do polewy. Lou od razu włączył mikser na najwyższe obroty, przez co pół mąki buchnęło w niego, skutecznie londując w jego włosach i na nim całym.
Ja gdy to zobaczyłam wybuchłam niepochamowanym śmiechem. Louis w odpowiedzi wziął trochę mąki z opakowania i rzucił we mnie. Teraz to on śmiał się ze mnie, a
ja wkurzona na niego zaczęłam go gonić po całej kuchni z mąką.
- Masz przekichane kochanie - syknęłam do niego i rzuciłam kolejną porcją w jego włosy. On nie był mi dłużny i po chwili jeszcze więcej mąki znajdowało się
na mnie.
- Dobra Lou! Poddaje się! Przestańmy bo zaraz nie będzie z czego ciasta zrobić - powiedziałam i zatrzymałam chłopaka przed rzuceniem kolejnej porcji białego
proszku we mnie.
- Ale wyglądasz - popatrzyłam na chłopaka i znów zaczęłam się śmiać
- Ha Ha Ha.. bardzo śmieszne, ty nie lepiej kotku - mrugnął do mnie oczkiem.
- Teraz to przydałoby się wykąpać. - stwierdziłam.

*** perspektywa Louisa ***

- Lou, znajdziesz mi jakiś ręcznik? - spytała dziewczyna.
- Jasne - uśmiechnąłem się w odpowiedzi i poszedłem puszukać ręczników. Gdy znalazłem wróciłem do Charlie.
- Masz dwa, jeden do włosów a drugi do ciała - rzuciłem je dziewczynie.
- Dzięki - krzyknęła i zniknęła za drzwiami łazienki. Ja poszedłem do szafy i wyciągnąłem z niej czyste ubrania. Wytrzepałem większość mąki z włosów i
wyczesałem, po czym się przebrałem. Rozłożyłem się wygodnie na łóżku wziąłem na kolana laptopa i poodpisywałem kilku fanom na Twiterze. Z łazienki dochodziły
odgłosy lecącej wody z prysznica. Po chwili wszytsko ucichło. "Pewnie się już umła" pomyślałem i wróciłem do pisania na komputerze. Nie minęło kilka minut
jak usłyszałem dźwięk otwieranych drzwi. Przedemną stanęła dziewczyna w samej bieliźnie. Widać było jej kształtne ciało i płaski brzuch. "Ale ona jest
piękna" - rozmarzyłem się.
- Lou, pożyczył byś mi jakieś ubrania? Bo moje są całe w mące. - powiedziała skrępowana dziewczyna.
- Jasne, trzymaj. - wyciagnąłem z szafy luźny podkoszulek i jakieś moje dresy i podałem Charlie. Dziewczyna wróciła do łazienki i po chwili wróciła ubrana w
moje luźne ubrania, z rozpuszczonymi, i jeszcze wilgotnymi włosami. "Wygląda bardzo seksownie i pociągająco, nawet w tych rozciągniętych dresach" pomyślałem
lustrując ją wzrokiem. Brunetka podeszła do łóżka i usiadła obok mnie.
- Idziemy skończyć?
- Za chwilkę, tylko coś zrobię - odpowiedziałem. Przybliżyłem się do jej twarzy i musnąłem lekko jej usta. - Teraz możemy już iść - popatrzyłem się na nią, a
ona promiennie się uśmiechnęła i jej policzki lekko się zaczerwieniły - Ślicznie wyglądasz jak się czerwienisz - szepnąłem jej do ucha, na co ona spaliła
jeszcze większego buraka. Pomogłem jej wstać i razem zeszliśmy na dół skończyć to co zaczęliśmy. Tym razem bez żadnych przeszkód udało nam się upiec ciasto i
teraz siedzieliśmy razem na sofie i zajadaliśmy się pysznym murzynkiem.
- Chyba będę się już zbierać - powiedziała dziewczyna odkładając pusty talerzyk na stół.
- O tej porze? Nie ma mowy! Dziś zostajesz u mnie - zdecydowałem.
- Ale..
- Nie ma żadnego ale! - przerwałem dziewczynie. - o tej porze nie będziesz wracała do domu! - powiedziałem głosem nie znoszącym sprzeciwu. Nie puszcze jej przecież do domu po godzinie 23. Jeszcze nie daj Boże by się coś stało..
 - Na pewno nie będzie problemu? - dopytywała dziewczyna.
- Skarbie, mój dom jest Twoim domem, więc nawet nie mów o jakimkolwiek problemie.
- Dziękuję - dziewczyna wtuliła się w mój tors a ja pocałowałem ją we włosy. Siedzieliśmy tak wtuleni w siebie jakiś czas. Gdy zobaczyłem że dziewczyna ziewa
i przysypia wziąłem ją na ręce i zaniosłem do sypialni. Ściągnąłem jej kapcie z nóg i spodnie, żeby wygodniej jej się spało. Sam poszedłem się wykąpać i
przebrać w pidżamę. Gdy wróciłem Charlie już głęboko spała. Ułożyłem się obok niej delikatnie żeby jej nie obudzić i zasnąłem.
~Następny dzień, dom Louisa~
Powoli otworzyłam oczy i zobaczyłam uśmiechnietego Louisa wpatrującego się we mnie.
- Cześć kochanie - mruknęłam zaspanym głosem.
- Cześć skarbie - odpowiedział i czule mnie pocałował.
- Jakie plany na dziś? - spytałam chłopaka.
- Dziś jest jedno wielkie lenistwo. Mamy cały dzień dla siebie - powiedział uśmiechnięty po czym znów musnął moje usta. Zaczął schodzić niżej na szyję i
teraz składał na niej pocałunki. Robił to tak delikatnie że po całym ciele zaczęły przechodzić mnie przyjemne dreszcze a w moim brzuchu tańczyły motyle.
Zaczęłam cicho chichotać bo mnie to łaskotało. Po chwili usłyszeliśmy głośne burczenie mojego brzucha.
- Ktoś tu chyba jest głodny - oderwał się od mojej szyi Lou i zaśmiał się patrząc na mnie. Gdy zobaczył że próbuję wstać powiedział:
- Nie ty nigdzie nie wstajesz. Dziś to ja Cię obsługuje i zaraz dostaniesz pyszne śniadanko od swojego chłopaka - skradł jeszcze jednego całusa po czym wstał
i poszedł do kuchni. Uśmiechnęłam się mimowolnie. "Ale on się  mnie troszczy, kochany" pomyślałam. "I cały Twój" dopowiedział mój wewnętrzny głos.
Nie czekałam długo na chłopaka. Przyszedł po niedługim czasie z dużą tacką w rękach. Położył mi ją na kolanach. Na tacce znajdował się talerzyk z dwoma
rogalikami i owocami, obok stała szklanka z sokiem pomarańczowym, filiżanka z kawą, mleko do kawy i wszytsko przystrojone było małym wazonikiem z
kwiatuszkami. - Dziękuję, nie musiałeś się tak trudzić.- powiedziałam zaskoczona.
- Dla Ciebie wszytko kochanie - uśmiechną się szczerze niebieskooki. Wzięłam się za jedzenie tych pyszności. Rogaliki były świeże i pszepyszne, nie wiem jak

je zdobył? Czyżby umiał się teleportować do piekarni? - pomyślałam. Zjadłam wszytskie owoce z talerzyka i wszytsko popiłam kawą z mlekiem. Sok odłożyłam na
szafeczkę obok łóżka, na później.
- To było pszepyszne, jeszcze raz Ci dziękuję - powiedziałam brunetowi masując się po najedzonym brzuchu. Chłopak wziął odemnie tackę i odłożył ją na bok, a
sam położył się obok mnie w łóżku. Leżeliśmy tak i patrzyliśmy się na siebie. Ponownie zatopiłam się w błękicie jego oczu, a on jakby przeszywał mnie
wzrokiem ciągle się uśmiechając. W końcu się odezwał:
- Ale mam szczęście mieć tak piękną dziewczynę!
- Wcale nie jestem piękna! - zaprzeczyłam. Uważam że moja uroda jest przeciętna, i jest wiele ładniejszych dziewczyn odemnie.
- Owszem, jesteś - wykłucał się ze mną Louis.
- Nie i koniec kropka! - wyszczerzyłam się do niego.
- Zaraz sama to przyznasz, doktor Louis ma swoje sposoby - uśmiechnął się cwaniacko i zaczął mnie łaskotać. Znów nie mogłam przestać się śmiać i błagałam go
o to żeby przestał, on na to powiedział tylko:
- To przyznaj że jesteś ładna!
- Nie jestem..
- Sama tego chciałaś - zaczął mnie łaskotać jeszcze bardziej.
- Dobra niech Ci będzie! - krzyknęłam nadal się śmiejąc i wijąc po łóżku. Chłopak przestał mnie łaskotać i wpił się w moje usta namiętnie, gdy zabrakło nam
tchu oderwał się, popatrzył na mnie i powiedział:
- No i właśnie na taką odpowiedź liczyłem, jednak moje sposoby są niezawodne - wypiął dumnie pierś do przodu.
- Robimy coś dzisiaj, czy będziemy tak leżeć cały dzień? - spytałam chłopaka.
- Hmm.. -zaczął intensywnie myśleć- Jak chcesz to możemy iść popływać do basenu - wyszczerzył śnieżnobiałe ząbki.
- TO TY MASZ TU BASEN?! - wykrzyczałam zdziwiona z szeroko otwartymi oczami.
- Kotku - szepnął do ucha - Ty nie zwiedziłaś nawet połowy tego domu. - uśmiechnął się cwaniacko.

_____________________________
Ale ja was rozpieszczam! codziennie nowy rodział. Zastanawiam się nad tym czy nie pisać ich dłuższych i dodawać rzadziej...
Dziś dłuższy rozdział. W miarę jestem z niego zadowolona, a wy? Co o nim sądzicie? :)
Proszę o komentarze, i życzę wszytskim miłego weekendu :*
Całusy! xoxo.