niedziela, 28 lipca 2013

Rozdział 11 (II część)

Przyszedłem pod pizzernie i czekałem na Victorię. Popatrzyłem na zegarek „Za 5 minut powinna skończyć zmianę...” Usiadłem więc na ławeczce pod restauracją i czekałem na dziewczynę. Po chwili wyszła zamyślona i chowała coś do torebki, nie zauważając mojej osoby. Podszedłem do niej i przywitałem się, zaskakując tym samym dziewczynę.
- Niall? Cześć! Co Ty tu robisz? – na jej twarzy zagościł uśmiech – Nie powinieneś być teraz w Londynie?
- Powinienem, ale udało mi się przekonać Paul’a i pozwolił mi zostać tu. Nie będzie mnie na jednym wywiadzie... przecież nic się nie stanie – stwierdziłem i przypomniałem sobie o pewnej rzeczy, którą trzymałem w ręce.
- Proszę, to dla Ciebie – podałem jej kwiaty.
- Jejku... jakie piękne – uśmiechnęła się i powąchała kolorowy bukiet – Dziękuję – przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Czułem jak na moje policzki wstępuje niechciany rumieniec i słyszałem jak dziewczyna cicho zachichotała. „No stary... tego to nie ukryjesz!”
- Emm.. to może masz ochotę pójść ze mną na spacer? – spytałem niepewnie.
- Jasne. Tylko jeśli możemy, to wolałabym najpierw pójść do domu, wziąć prysznic, przebrać się i zostawić rzeczy. Od rana jestem na nogach... – powiedziała na co momentalnie się zgodziłem i poszliśmy do jej domu.
Wynajmowała mieszkanie w budynku niedaleko jej pracy, jak i centrum. Wnętrze było udekorowane bardzo artystycznie, ale też z umiarem. Nie było czuć przepychu i nadmiernej ilości kolorów, czy dekoracji. Było idealnie.
- Rysujesz? – spytałem biorąc do ręki kartki ze szkicami porozrzucane na blacie dużego, drewnianego biurka.
- Powiedzmy, że jestem duszą artysty. Kiedy nie pracuję, to siedzę tu i tworze. Nie tylko rysuje, ale też lepie z gliny, dekoruje wnętrza, fotografuję i tak dalej... – odpowiedziała zza drzwi.
Oglądałem uważnie rysunki. Leżało tam kilka naszkicowanych portretów różnych ludzi. Na stelażu leżał piękny obraz, który przedstawiał zachód słońca nad morzem. Kolejny był całkowitą abstrakcją. Nie wiem co dokładnie przedstawiał, ale w jakiś pozytywny sposób przemawiał do mnie. To było niesamowite... nigdy nie spodziewałbym się po Victorii takich zainteresowań. Na dębowej półce poustawiane w rzędzie były albumy ze zdjęciami. Każdy miał na grzbiecie poprzyklejaną karteczkę z podpisem. Zacząłem po kolei czytać.
„Ludzie”
„Martwa natura”
„Przyroda”
„Zwierzęta”
„Sport i rekreacja”
„Sesje”
„Zabytki”
Reszta była nie podpisana. Brałem albumy po kolei do ręki i oglądałem zdjęcia. Ona naprawdę miała do tego rękę. Każde było wyjątkowe i każde oddawało największe piękno danej rzeczy. Zachwycałem się jej fotografiami, kiedy ona wyszła z łazienki. Przebrana była w krótkie białe spodenki i granatową koszulę. Na nogach miała sandałki a na głowie kapelusz. Na jej ramieniu wisiała dość spora lustrzanka. Wyglądała ślicznie i dziewczęco, a strój podkreślał jej opaleniznę.
- To jak? Idziemy? – uśmiechnęła się do mnie, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa. Była taka piękna i urzekająca... te motyle latające w moim brzuchu wcale nie ułatwiały sprawy. Teraz już wiem, jak to jest być  z a k o c h a n y m.
*
Siedzieliśmy z rodzicami i ciocią Anne w salonie. Najpierw opowiadaliśmy im wspólnie o trasie i (prawie) wszystkim co się działo, lecz później temat zszedł na inny tor i rozmawiali o swoich sprawach. Postanowiliśmy z Harrym pójść na górę do mojego pokoju i posiedzieć na osobności.
Usiadłam na dużym wygodnym łóżku, które stało pośrodku pokoju i oparłam się o jego wezgłowie. Po krótkiej chwili, obok mnie znalazł się uśmiechnięty brunet. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i tak siedzieliśmy chwilę w ciszy.
Miałam wielkie szczęście, że to wszystko tak się potoczyło. Związek z Louisem nie był zły, ale sytuacja, która nas zmusiła do zmian pomogła mi w odnalezieniu większego szczęścia. Tak naprawdę, szukając na siłę miłości, nie zauważyłam, że ta prawdziwa jest obok mnie, praktycznie na wyciągnięcie ręki.
- Jak wam poszedł wywiad? – spytałam po chwili przerywając idealną ciszę.
- Dobrze... co prawda nie obyło się bez pytań o Hiszpanię, ale udało nam się wszystko wyjaśnić, omijając kilka szczegółów. Musieliśmy też tłumaczyć, czemu nie ma z nami Nialla, ale odpowiedź, że zaczął już swoje wakacje wystarczyła i nie zagłębiali się w ten temat – uśmiechnął się do mnie bawiąc się moimi włosami – A jak będziesz chciała oglądnąć swojego mega seksownego chłopaka w telewizji, to wywiad będzie emitowany w telewizji jutro rano – dodał i na jego twarzy pojawił się przebłysk tego chytrego uśmieszku.
- Dobrze mój seksowny chłopaku – mruknęłam w jego usta i złożyłam na nich delikatny pocałunek.
Harry uśmiechnął się do mnie i mocniej mnie przytulił.
- Tak w ogóle, to jutro wieczorem wylatujemy na wakacje skarbie – powiedział spokojnie.
- Gdzie? – spytałam od razu myśląc, że może uda mi się to z niego wyciągnąć, ale jak zawsze się zawiodłam.
- Tajemnica, skarbie. Niestety nie mogę Ci powiedzieć...
- Czy ty zawsze musisz być taki tajemniczy? – spytałam trochę zirytowana.
- Tajemniczość jest seksy – powiedział kiwając śmiesznie brwiami, na co momentalnie się zaśmiałam.
- Dobra... mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie na drugi koniec świata do jakiś Eskimosów... – westchnęłam przeciągle.
- Eskimosów raczej nie przewidywałem... ale na koniec świata? Z tobą zawsze, kotku – uśmiechnął się zadziornie.
- Wiesz co... sama nie wiem, czy mam się bać tego wyjazdu, czy nie...
- Nie martw się. Twój rycerz w razie czego Cię obroni – wyszczerzył zęby.
- No nieźle... najpierw mianowałeś się na mojego przyjaciela, potem chłopaka a teraz rycerza... co będzie następne? Będziesz moim adwokatem, księdzem czy lekarzem? – spytałam śmiejąc się pod nosem.
- Adwokatem będę zawsze! – powiedział po czym dodał – księdzem chyba już nie mogę zostać, a co do lekarza... too... – zamyślił się i widziałam błysk w jego oku.
- Wiesz co... chyba nie chce wiedzieć o czym myślisz – powiedziałam szybko i zdecydowanie. Chłopak zaśmiał się a z jego ust nie schodził chytry uśmieszek.
- No dobra... jak chcesz, ale w sumie, to już kiedyś uratowałem Ci życie... to się odnosi do lekarza, plus do rycerza... – wyszczerzył się – no do adwokata trochę też, bo pertraktowałem warunki z twoim lekarzem... żeby Cię wypuścił tego dnia – powiedział uśmiechając się.
- No widzisz... ile ty zawodów masz... Powinieneś chyba poprosić o podwyżkę...
- Ciebie? Zawsze chętnie! – wyszczerzył się znowu.
- Dobra... może jednak tego wynagrodzenia Ci wystarczy... – powiedziałam, kiedy zauważyłam ten niebezpiezny błysk w jego oku - Zobaczymy, czy sobie na nie zasłużysz - uśmiechnęłam się do niego.
- Resztę wynagrodzenia odbiorę na naszych wakacjach... – powiedział patrząc w dal i jakby wyobrażając sobie to co będzie się tam działo. Jego uśmiech poszerzał się coraz bardziej ukazując jego słodkie dołeczki, a ja czułam jak na moje policzki wchodzi rumieniec.
„Czuję, że to będą niezapomniane wakacje...”
*
Chodziliśmy po plaży i rozmawialiśmy, co chwilę się śmiejąc. Uwielbiałem słuchać jej pięknego głosu i śmiechu. To była najpiękniejsza muzyka dla mojego serca. Czułem, że Victoria jest tą jedyną... pomimo tego, że znam ją zaledwie kilka dni, nie wyobrażam sobie życia bez niej... Czy to jest normalne? Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia... aż do teraz. Teraz wiem co to miłość i z dnia na dzień nie potrafię bez niej żyć.
Obserwowałem jak roześmiana dziewczyna biega po plaży i robi najrozmaitsze zdjęcia. Widziałem, że kilka razy obiektyw wycelował we mnie, ale jakoś się tym nie przejmowałem... Cieszyłem się chwilą spędzoną w jej towarzystwie.
Każda minuta spędzona bez niej mnie dobijała i nie mogłem się doczekać, aż znów ją zobaczę, a każda spędzona w jej towarzystwie, dodawała mi pozytywnej energii.
Czuję się nienormalnie i bezgranicznie zakochany...
- Co tak stoisz Niall? – spytała wręcz tryskając pozytywną energią. Posłałem jej uśmiech i ruszyłem za nią.
Doszliśmy do końca plaży i wyszliśmy po schodkach na górę. Moim oczom ukazał się duży, ogrodzony teren z kolorowymi plakatami, porozwieszanymi przy wejściu.
WESOŁE MIASTECZKO.
Na jednym z plakatów, widniał napis: „Tylko w ten weekend gościmy grupę cyrkową! W programie: Pogromca dzikich lwów (g.15.30), Akrobacje w powietrzu (g.16.00), Klaun Bartek (g.16.20), Zaklinacz koni (g.16.45), A potem pokazy uzdolnionych, młodych artystów (od g.17.00) ZAPRASZAMY! Dla par, druga osoba GRATIS!!!”
- Lubisz wesołe miasteczka? – spytałem dziewczyny z nadzieją.
- Żartujesz sobie? Uwielbiam! – powiedziała podekscytowana.
- To się dobrze składa, bo ja też – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i łapiąc dziewczynę za rękę pociągnąłem ją w kierunku wesołego miasteczka.

W środku aż roiło się, od kolorowych karuzel, wagonów, bungee, stoisk z popcornem i watą cukrową, sal luster, domów strachu i innych atrakcji. Gdy wykupiliśmy żetony spytałem dziewczyny gdzie idziemy najpierw. Miałem ochotę zwiedzić z nią każdą atrakcje, byleby ten dzień za szybko się nie skończył... Gdy wzrok brunetki zatrzymał się na domu strachu, już wiedziałem jaka będzie jej decyzja.
Weszliśmy do wagoniku, który jechał przez wnętrze „Domu strachów”. Na początku nie było aż tak strasznie... co prawda niektóre postacie były przerażające, ale to było nic, w porównaniu z czymś co wyskoczyło nam pod koniec podróży. Gdy straszna postać z głośnym rechotem wyskoczyła zza rogu, dziewczyna pisnęła i poczułem jak momentalnie przytula się do mnie i chowa głowę w moje ciało. Nie powiem... też trochę się wystraszyłem, ale bardzo mi się podobało jak wpadła mi w ramiona. Jej delikatna skóra, stykając się z moją tworzyła lekkie napięcie pomiędzy nami. Jakby... przeskakujące iskry. Victoria pachniała ślicznie... Zapach bardzo przypominał zapach świeżo zerwanych, soczystych malin.
Od dziś jest to zdecydowanie mój ulubiony zapach.
Gdy wyjechaliśmy z domu, dziewczyna odkleiła się do mnie i odetchnęła z ulgą.
- Nigdy więcej domu strachów... – powiedziała stanowczym głosem.
- Nie przesadzaj... Nie było przecież tak źle – puściłem jej oczko i podałem rękę, pomagając wyjść z wagonika.
- Mam ochotę teraz na coś znacznie mniej strasznego. Może... – zaczęła się zastanawiać – Wiem! – krzyknęła w końcu – chodźmy do sali luster.
Faktycznie... sala luster była znacznie „mniej straszna” powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. Śmialiśmy się ciągle z naszych własnych odbić., które wydłużały się, pogrubiały i znacząco zmniejszały lub zwiększały w zależności od danego lustra.
- No Niall... chyba czas przejść na dietę – parsknęła dziewczyna pokazując na nasze grube sylwetki w jednym z luster – Ale masz mięsisty brzuch – zaczęła dźgać mnie w niego i wpadła w niepohamowany napad śmiechu. Po prostu głupawka trzeciego stopnia! I to zaraźliwa, bo po chwili oboje się śmialiśmy i zaczęliśmy sobie wytykać co mamy grubego.
- To nie brzuch... to Cornelia – powiedziałem poważnym, spokojnym głosem, na co dziewczyna wybuchła znów śmiechem.
- No wiesz co, śmiejesz się z Cornelii?! – spytałem udając oburzenie – Czemu wszyscy tak na to reagują?
- Wiesz Niall – odezwała się w końcu uspokajając śmiech – Nie znam osób które nazywają swoje brzuchy... rozumiem nazwać auto, komórkę... czy coś w tym stylu, ale brzuch? – spytała znów parskając śmiechem.
- Nie przejmuj się Cornelia... – westchnąłem gładząc brzuch – Ja i tak Cię kocham... nie słuchaj tych bzdur, co mówią inni.
Popatrzyłem na brunetkę, która prawie zwijała się ze śmiechu. Mi to nie przeszkadzało... uwielbiałem słuchać, jak się śmieje.
- Co ty na jakąś watę cukrową czy coś, bo Cornelia domaga się jedzonka – powiedziałem z miną szczeniaczka.
- Szczerze, to miałam to samo zaproponować – dziewczyna posłała mi uśmiech.
Poszliśmy do jednej z budek z watą cukrową i kupiliśmy jedną ogromną watę na spółkę. Spacerowaliśmy sobie po wesołym miasteczku, jedząc watę i rozmawiając. Potem poszlismy do cyrku na różne ciekawe pokazy. Czy mogło być lepiej?

* NASTĘPNEGO DNIA.
Gdy tylko się obudziłam i zorientowałam, że za pół godziny ma być u mnie Harry poszłam pod ekspresowy prysznic i szybko się ubrałam w coś wygodnego. Zabrałam ze sobą wszystkie dokumenty ze szpitala w Polsce i schowałam je do torebki. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi dopiłam szybko moją kawę i wyszłam z domu.
- Cześć, skarbie – Harry przywitał się ze mną czułym pocałunkiem – Wzięłaś wszystko co potrzebne? Niczego nie zostawiłaś? – spytał troskliwie.
- Nie, chyba wszystko mam – zerknęłam jeszcze raz do torebki i pokiwałam na potwierdzenie głową.
- No to chodźmy – uśmiechnął się do mnie i otworzył drzwi od strony pasażera.
Gdy dojechaliśmy pod gmach szpitala trochę się zestresowałam. Niby z moim zdrowiem ostatnio było coraz lepiej i wszystko się poprawiało, ale trochę się bałam, że może nie do końca tym razem tak będzie. Harry wyczuł chyba, że coś jest nie tak i złapał moją dłoń i popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym bezgłośnie: „Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze” Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i poczułam się lepiej, mając jego wsparcie.
Ruszyliśmy w stronę recepcji i gdy załatwiliśmy wszystkie formalne sprawy, udaliśmy się do poczekalni. Przede mną było kilka osób, więc wzięłam pierwszą lepszą gazetę z brzegu i zaczęłam przeglądać.
Na jednej z pierwszych stron zobaczyłam zdjęcie Horanka i Victorii w wesołym miasteczku z podpisem „Hiszpania – miejsce miłości chłopaków z One Direction!”
„Niedawno pisaliśmy o członku boysbandu Harry’m Styles’ie,, którego przyłapaliśmy na czułościach z Charlotte Grey na jednej z hiszpańskich plaży. Dziś udało nam się sfotografować kolejnego członka zespołu, Nialla Horana, który został złapany na mile spędzonym dniu z nieznaną nam dziewczyną. Ponadto Niall jako jedyny nie wrócił do Londynu i ostatni wywiad odbył się bez niego. Czyżby młody Irlandczyk pozostał w Hiszpanii ze względu na tajemniczą piękność? Hiszpania to chyba kraj miłości dla członków One Direction! ;)”
Przeczytałam to i momentalnie wyciągnęłam komórkę z kieszeni podając przy okazji artykuł Harremu. Wklepałam wiadomość do Nialla i szybko wysłałam:
„Ładnie to tak Horanek? Ja tu się z gazet dowiaduję, o cytuję: „mile spędzonym dniu w wesołym miasteczku z nieznajomą dziewczyną”? Oj Horan, Horan... nieładnie ;p x.”
Schowałam komórkę i w tym samym momencie usłyszałam pielęgniarkę wyczytującą moje imię.
- Charlotte Grey?
- Tak już idę – powiedziałam szybko i zawieszając torebkę na ramieniu wstałam z krzesła.
- Iść z Tobą, kochanie? – spytał Harry.
- Tak... nienawidzę szpitali, igieł i wszystkiego co z tym związane... – powiedziałam szybko i ruszyliśmy w stronę gabinetu.
Weszliśmy do pomieszczenia w którym siedziała młoda lekarka za dość dużym stołem.
- Witam – przywitała się.
- Dzień dobry.
- Jak się pani czuje? – spytała przeglądając papiery, które jej podałam.
- Dobrze. Już od dłuższego czasu nie mam żadnych powikłań jak omdlenia, krwotoki z nosa itp. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To bardzo dobrze, jednak żeby się upewnić, pobierzemy krew do badania – posłała mi przyjazny uśmiech podnosząc głowę znad kartek.
- Zapraszam – usłyszałam pielęgniarkę, która wzięła mnie za przygotowany fotel i odpakowywała strzykawkę. Usiadłam posłusznie na fotelu i podciągnęłam rękaw koszuli. Położyłam rękę na oparciu i zobaczyłam jak kobieta obwiązuje mi ją powyżej łokcia specjalną opaską. Gdy widziałam jak przygotowuje strzykawkę odwróciłam głowę i popatrzyłam na Harrego. Nienawidziłam igieł i wolałam się na to nie patrzeć. Wystarczyła mi świadomość, że zaraz ten metalowy pręcik wbije mi się w żyłę...
Chłopak siedział naprzeciwko mnie, na łóżku lekarskim i z zainteresowaniem przyglądał się poczynaniom pielęgniarki. Poczułam jak przemywa miejsce przy zgięciu łokcia watą ze środkiem odkażającym.
Skrzywiłam się lekko i zacisnęłam usta, jak poczułam, że pielęgniarka wbija mi igłę w skórę. Gdy igła znalazła się w swoim miejscu, ta ściągnęła opaskę z ramienia i zaczęła pobierać krew. Zobaczyłam jak chłopak posyła mi pocieszający uśmiech. Nie trwało to długo, bo już po chwili igły nie było i pielęgniarka zakleiła mi miejsce ukłucia plastrem.
- Dobrze... w takim razie to tyle, za jakieś pół godziny proszę do mnie przyjść po wyniki – powiedziała lekarka wpisując coś do dokumentacji.
Wyszliśmy z gabinetu lekarskiego i poczułam jak chłopak obejmuje mnie ramieniem.
- Dzielna dziewczynka – szepnął i pocałował mnie w głowę – Chodź, zabieram cię na gorącą czekoladę do tej restauracji szpitalnej, bo i tak musimy poczekać na wyniki – powiedział.
Usiadłam na czerwonym fotelu przy małym stoliczku i po chwili dołączył do mnie Harry, trzymający w ręku dwa kubki z gorącą czekoladą.
- Proszę – podał mi jeden z nich i usiadł.
Zanurzyłam usta w parującym napoju i rozkoszowałam się jego słodkim smakiem. Rozmawialiśmy z Harrym o różnych rzeczach. O wakacjach, (tak próbowałam z niego coś wyciągnąć, ale po raz kolejny mi się nie udało) o Niallu i jego nowej miłości, o planach na najbliższy czas i tak dalej... Nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęło te pół godziny i skierowaliśmy się spowrotem do gabinetu miłej lekarki.
- Proszę usiąść – poinstruowała nas i zaglądnęła w jakieś papiery. Po chwili oglądania ich w końcu się odezwała – Na to wygląda, że wszystko wróciło do normy. Jednak niech pani pamięta, że musi pani o siebie dbać i dobrze by było, gdyby zażywała pani dalej witaminy. Na pewno nie zaszkodzą, a w razie czegoś pomogą – powiedziała i zajęła się wypisywaniem recept.
- Ja już o nią zadbam – mruknął Harry na co lekarka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- W takim razie to tyle. Do widzenia i mam nadzieję, nie szybkiego zobaczenia – powiedziała i podała nam rękę w geście pożegniania.
- Dziękujemy, do widzenia – pożegnaliśmy się z nią i wyszliśmy z gabinetu.
- No widzisz maleńka? Wszystko poszło świetnie i jesteś cała zdrowa – Harry objął mnie ramieniem i poszliśmy na parking.
- Dziękuję, że ze mną tu poszedłeś... chyba bym tam wykitowała na miejscu, siedząc sama i czekając na wyniki... – westchnęłam.
- Nie ma za co, kochanie. Przecież nie zostawiłbym Cię tam samej – zaśmiał się i już w dobrych humorach pojechaliśmy do domu.
***
Ja chyba jestem uzależniona od Happy End'ów! ;) Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz. Miałam go opublikować rano, ale ze względu, że prawie od razu po wstaniu pojechałam z rodzicami nad jezioro i do tego nie miałam internetu bo mi się coś schrzaniło, udało mi się dopiero teraz. Następny rozdział powinien się pojawić jutro, lub najpóźniej pojutrze.
Całusy xx.

7 komentarzy:

  1. EXTRAAAAA!!!! :***

    OdpowiedzUsuń
  2. Happy endy są najlepsze :) Nie musisz z nich rezygnować ;p
    Jak to fajnie, że Niall w końcu może się nacieszyć swoim szczęściem i mam nadzieję, że Victoria czuje do niego to samo (i oczywiście, że Cornelia nie stanie na drodze ich szczęścia ;p)
    Szczerze nie mogę się doczekać wakacji i tego co Harry zaplanował ;) Mam nadzieję, że będzie gorąco... w każdym tego słowa znaczeniu ;p
    I nie zgadzam się na kończenie pisarskiej przygody ;)
    Całusy :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też właśnie lubię happy endy! :D
      (to chyba widać ;p)
      Myślę, że Cornelia może być zazdrosna o blondynka :D Zawsze to ona była na pierwszym miejscu jego miłości ;D
      Dobraaaa... mogę ew. zdradzić, że będzie troszkę gorąco? ;) (mam to ju napisane, i jest tak debilne, że śmiałam się sama z tego co napisałam, ale drzwi są! obowiązkowo)
      Zobaczymy jak to wyjdzie... Jak na razie to opowiadanie kończę i tamto chcę skończyć (jak mi sie uda) do końca wakacji :(
      Całuję xx.

      Usuń
  3. Zgadzam się z moją przedmówczynią że happy endy są najlepsze:) Świetny rozdział :)Horanek wreszcie poczuł w brzuchu coś innego niż głód xD OOO wakacje Charlie i Harrego zapowiadają się ciekawie już nie mogę się doczeka :)Całuski /czarnooka\

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hahahaha... (leże nie wstaje!) uwielbiam ten twój tekst: "Horanek wreszcie poczuł w brzuchu coś innego niż głód" hahahahaha <3
      właśnie też je lubię ;) Fajnie jest, jak coś się kończy happy endem :) Jakoś nie potrafię skończyć tego ineczej ;p
      Całusy xx.

      Usuń
  4. Nawet nie wiesz jak się cieszę, że Niall jest szcześliwy. Mam nadzieję, że taki stan utrzyma się już do końca. Oby tylko Cornelia nie była zazdrosna ;)
    Harry jest taki kochany! Troszczy się o Charlie i zabiera ją na wakacje. Ja też tak chcę :(
    Przperaszam, że tak krótko, ale lecę czytać następny rozdział i już nie mogę się doczekać!
    Całuski!
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto by nie chciał takiego chłopaka... ehh..
      Szkoda, że takich nie ma :(
      Cornelia faktycznie ma o co być zazdrosna... w końcu do niedawna była pierwszą i największą miłością Nialla ;)
      xx.

      Usuń