Kolejny nudny dzień spędzony w szkole, poza tym, że dzięki
loczkowi dostałam z chemii dobrą ocenę za doświadczenie, a nauczycielka
wreszcie się nie czepiała. No ale poza lekcją chemii, nic nadzwyczajnego się
nie działo. Co gorsze Harry’ego dziś nie było w szkole, napisał mi że
zachorował. Może go przewiało jak wracaliśmy wczoraj wieczorem z nad
jeziora? - myślałam.- Nic, dowiem się jak go odwiedzę.- Stwierdziłam i poszłam
odłożyć wszystkie książki do szafki. Jedynym pocieszającym faktem było to że za
tydzień kończyliśmy szkołę i za razem był to początek wakacji.
Nie minęło pół godziny od wyjścia ze szkoły, jak byłam już pod ich
domem. Zadzwoniłam i chwilę później w drzwiach pojawił się uśmiechnięty od ucha
do ucha Louis.
- Cześć Lou.
- Cześć mała. - Odpowiedział nadal uśmiechnięty brunet.
- Ja ci dam mała! - Skarciłam go wzrokiem i zrobiłam wkurzoną
minę, która najwidoczniej zadziałała.
- Dobrze mamo, nie bij. – Chłopak się zaśmiał i zaczął teatralnie
chować się przed uderzeniem.
- Gdzie jest reszta? - spytałam wchodząc głębiej do domu.
- Liam pojechał do swojej dziewczyny Danielle, a Niall z Zayn’em
pojechali na jakieś zdjęcia i wywiad.
- Aha, a ty w takim razie co tu robisz? - spytałam.
- Ja opiekuję się Haroldem - wyszczerzył się chłopak. - A tak
serio to nie mam dziś wyrobienia na zdjęcia do gazet i wywiady, więc to taka
przykrywka. Tylko cichooo. Jakby coś, to ja nic takiego nie powiedziałem. –
Uśmiechnął się cwanie i mrugnął.
- A tak na poważnie teraz, jak tam Harry się trzyma?
- Tak sobie. Musiało go trochę wczoraj przewiać... Zresztą idź do
niego i sama go spytaj, jest u siebie.
- Ok, dzięki.- powiedziałam kierując się w stronę salonu.
- Tylko pamiętaj, drzwi na to drugie lewo. - Mrugnął do mnie
oczkiem i odszedł w stronę kuchni a ja spaliłam buraka przypominając sobie
nasze pierwsze spotkanie. Zostawiłam torbę w salonie i poszłam na górę do Harry’ego.
Zapukałam w drzwi i usłyszałam ciche "proszę". Weszłam do środka.
Harry leżał na łóżku w dresach, przykryty szczelnie kołdrą. Wyglądał strasznie
mizernie. Był cały rozpalony od gorączki i co chwilę kaszlał i kichał.
- Hej Harry, jak się trzymasz? -spytałam i przysiadłam obok niego
na łóżku.
- Cześć, mała. Jakoś... Szczerze, to tak sobie. - powiedział
trochę słabym zachrypniętym głosem, tylko to już nie była ta "jego"
chrypka, tylko zdarte gardło od kaszlu.
- Co wy dziś macie wszyscy z tą "małą"? - zapytałam chłopaka
ze śmiechem.
- No bo jesteś moją małą 'siostrzyczką'. - Uśmiechnął się
promiennie i znów zakaszlał.
- Oj biedaku, widzę że nieźle ci daje popalić ta choroba. Może ci
coś przynieść?
- Jakbyś mogła, to poproszę o kubek gorącej herbaty z miodem i
cytryną. - Uśmiechnął się delikatnie.
- Jasne, już się robi. - powiedziałam i wstałam z łóżka. Wzięłam
ze sobą tackę z pustymi naczyniami zapewne po śniadaniu i zeszłam do kuchni. W
kuchni siedział Louis. Nastawiłam wodę w czajniku i wyjęłam kubek.
- Gdzie macie herbatę i miód? - spytałam bruneta.
- Herbata w górnej szafce po twojej prawej, a miód już ci dam. -
Wstał i zaczął otwierać po kolei szafki w poszukiwaniu miodu. Pogrzebał w nich
i w końcu coś znalazł.
- Proszę. - Podał mi słoik.
- Dzięki. - Uśmiechnęłam się szeroko do chłopaka i zajęłam się
robieniem herbaty dla Harry’ego. Gotowy napój wzięłam do ręki i skierowałam się
ku schodom.
- Jakbyście czegoś potrzebowali to dajcie znać. - powiedział Lou.
- Okej. - odpowiedziałam krótko i poszłam do loczka. Gdy weszłam
do pokoju nic się nie zmieniło. Harry dalej leżał pod kołdrą, co prawda nieco
rozgrzebany... tylko zaraz... Spał. Widać musiał być bardzo zmęczony,
jeżeli nawet nie usłyszał jak wchodziłam. Zostawiłam parujący kubek na jego
szafce obok łóżka, podeszłam do niego, naciągnęłam na niego kołdrę i jak
najciszej potrafiłam wyszłam i zamknęłam za sobą drzwi. Co ja teraz zrobię?
– pomyślałam. Stwierdziłam, że może Louis dotrzyma mi towarzystwa, skoro Harry
zasnął? Zeszłam znów na dół. Brunet siedział tym razem w salonie. Jak mnie
zobaczył uśmiechnął się. - Coś się stało? Czegoś potrzebujecie? – spytał.
- Nie, Harry zasnął... nie będę go budzić. Stwierdziłam że przyjdę
do ciebie. Jeśli ci to nie przeszkadza, oczywiście. - powiedziałam cicho.
- Dobra, to siadaj - poklepał wolne miejsce obok siebie i
uśmiechnął się przyjaźnie.
*** Perspektywa Louis'a ***
Charls usiadła obok mnie na wolnym miejscu. Hmm.. co by tu
zrobić? - myślałem.
- Może porozmawiamy. – zaproponowałem. - W sumie to nie znam cię
za dobrze... - "Chociaż ciągle o niej myślisz..." -
podpowiedziało mi w myślach moje drugie ja - rozmarzyłem się na samą myśl
o wydarzeniach z ostatnich dni... Szczególnie o pocałunku.
- Jasne, pytaj o co chcesz. – Dziewczyna uśmiechnęła się szczerze.
- To może opowiedz mi po prostu coś o sobie, a potem ja opowiem ci
o sobie. - zaproponowałem.
- Dobra, nie wiem czy twoje opowiadanie będzie potrzebne, bo Harry
już tyle mi opowiedział o tobie, że znam cię chyba na wylot.
– zachichotała. – Tak więc mam na imię Charls, ale to już chyba
o mnie wiesz... - Zaśmialiśmy się oboje.
Jak ona cudownie się śmieje - znów się rozmarzyłem.
- Chodzę z Harrym do szkoły, do ostatniej klasy, jesteśmy w tym
samym wieku. Curly to mój najlepszy przyjaciel, znamy się od małego. Bardzo lubię
pływać i uprawiać różne sporty, lubię zwierzęta, dobrą muzykę, lubię gotować i
wiele innych rzeczy. Z rzeczy, których nienawidzę to na pewno fałszywych osób.
Jestem dość ufna, co nieraz przysparza mi kłopotów. Ufam po prostu często
niewłaściwym osobom.
- To znaczy? - spytałem drążąc temat.
- Miałam kiedyś chłopaka, który tak na prawdę się mną zabawiał, a
potem zdradzał mnie z innymi. Potem przepraszał, obiecał że więcej tego nie
zrobi, ale to były puste słowa - jej twarz momentalnie posmutniała na wspomnienie
o chłopaku. Kontynuowała - Wybaczałam mu, ale on potem nadal mnie krzywdził.
Znów zapewniał że mnie kocha, że nie ma romansów, a tak na prawdę pod
pretekstem wyjazdu do ciotki w góry, albo spotkaniem z kolegami nadal spotykał
się z innymi i wiadomo że nie kończyło się na samym spotkaniu. Nie potrafiłam z
nim zerwać aż do momentu kiedy na imprezie próbował mnie zgwałcić po pijaku,
wtedy stwierdziłam że to ostateczny koniec. - Gdy to usłyszałem moje pięści
mimowolnie się zacisnęły. Dziewczyna po tych słowach wytarła kilka łez z
policzków, które mimowolnie zaczęły spływać z jej pięknych oczu. Nie znam go,
ale mam szczerą ochotę przywalić mu teraz za to wszystko co jej zrobił.
Przybliżyłem się do niej i przytuliłem ją. Ona nie oponowała, tylko wtuliła się
we mnie i płakała. Głaskałem ją delikatnie po głowie i próbowałem trochę
uspokoić.
- Przepraszam że spytałem, nie powinienem. - powiedziałem
smutnym głosem. To wszystko przeze mnie... To, że musiała sobie to przypomnieć.
Pewnie już dawno o tym zapomniała, a przez moje głupie pytanie tylko
przywołałem niepotrzebnie jej bolesne wspomnienia. Brawo dla ciebie
Tomlinson, idioto- skarciłem się w myślach.
- To nie twoja wina Lou. Wcześniej nikomu tego nie powiedziałam.
Nawet Harry’emu nie potrafiłam. To było dla mnie za ciężkie, więc sprzedałam mu
wersje o samym rozstaniu z Danny’m. - mówiła przez łzy. - W końcu musiałam się
komuś wygadać. Nie wiem czemu akurat tobie, ale czuję że mogę ci zaufać. -
Uśmiechnęła się delikatnie a ja starłem kciukiem łzy z jej policzków.
Lustrowałem dokładnie jej tęczówki. Każdy widząc je powiedziałby że są
niebieskie, ale nie. One były jak błękitne niebo, lekko pomieszane z szarym.
Taki głęboki kolor który nasycił się wraz z jej łzami. Ona również patrzyła w
moje oczy. Siedziała z lekko rozwartymi ustami i przypatrywała mi się. "Chciałbyś!"
- skomentowało krótko moje drugie ja. Miało racje. Te delikatne różowe usta
kusiły. Jak cholera. Czułem się jakby moje usta palił żywy ogień, a jedynym
ratunkiem były jej. Powstrzymywałem się przed tym jak mogłem. Przecież nie
mogę - pomyślałem - ona mi zaufała, a ja to w tak głupi sposób
schrzanię. Co to, to nie!
Nagle ku mojemu zdziwieniu dziewczyna popatrzyła na mnie w ten sam
sposób, jak przed naszym ostatnim pocałunkiem i znacznie się nachyliła. Nasze
usta dzieliło dosłownie kilka milimetrów. Czułem jej oddech na twarzy i znów,
po raz kolejny, nasze usta złączyły się w namiętnym pocałunku.
*** Perspektywa Charlie ***
Ten pocałunek był idealny- namiętny i delikatny za razem. Byłam
tylko ja i Louis. Czułam jak chłopak kładzie ręce na moich biodrach, przenosząc
mnie na swoje kolana. Usiadłam na nich i wzięłam jego twarz w swoje ręce. Nie
miałam pojęcia, co skłoniło mnie do tego, ale znów złączyłam nasze usta i
naprawdę mi się to podobało. W zasadzie czułam po części rosnące we mnie
pożądanie, które krzyczało o więcej. Nie wiem do czego by doszło gdyby nie to
że do salonu akurat w tym momencie wszedł Harry. Gdy go usłyszeliśmy od razu
się od siebie oderwaliśmy, a on patrzył zszokowany na nas tymi swoimi zielonymi
ślepiami. Czułam jak na moje policzki wstępuje wielki rumieniec. Harry nadal
stał jak wmurowany i patrzył na nas. Po chwili zdołał z siebie wydukać tylko:
- Wiecie co, mi się wydaje że to przez tą gorączkę. Ja może już
pójdę - pokiwał głową, dotknął swojego czoła i poszedł na górę. My tylko
popatrzyliśmy się na siebie i się zaśmialiśmy, jednak czułam się zawstydzona. Co
by było gdyby on tu nie wszedł? - pomyślałam - Co nam strzeliło do
głowy?
Popatrzyłam na Louisa. Jego wzrok utkwiony był w ścianie a sam on
wyglądał na pogrążonego w zamyśleniu. Widocznie też zadawał sobie to samo
pytanie co ja. - pomyślałam znowu. Do tego nie powinno dojść aż tak szybko.
Czułam do Louisa coś więcej, niż do zwykłego przyjaciela ale nie
wiedziałam co on czuje, i nie mogłam nikogo skrzywdzić. Może on to zrobił tylko
pod wpływem chwili? Może jego uczucia wcale nie są takie jak moje? Wstałam
pośpiesznie z sofy rzuciłam do bruneta ciche "przepraszam". Chwyciłam
swoją torbę i wyszłam z domu, bijąc się z własnymi myślami.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz