sobota, 20 kwietnia 2013

Rozdział 10

Witam was wszystkich!
Przed wami rozdział 10 (już tak na okrągło ;p) mam nadzieję że wam się spodoba. Miłego czytania :)
czytasz = komentujesz
__________________________________

Wyszedłem z pokoju, cicho zamykając po sobie drzwi żeby nie obudzić dziewczyny. Przedemną stała cała czwórka, wyraźnie czekająca na wyjaśnienia.
- Może nie tu, Charr zasnęła. - powiedziałem cicho do przyjaciół, a oni bez słowa udali się razem ze mną do apartamentu obok. Należał do Harrego i Zayna, nie różnił się jakoś bardzo od naszego. Usiedliśmy wygodnie na sofie.
- Dobra, to może wytłumaczysz nam Lou o co tu chodzi. - zaczął spokojnie Daddy.
- Chodzi o to że... - nie mogłem z siebie tego wydusić. Dosłownie jakby wielka gula zatkała mi gardło - Jakiś koleś o mało co nie zgwałcił Charlie - wypuściłem z wielkim świstem powietrze z płuc wymawiając to zdanie. Chłopcy chyba nie mogli w to uwierzyć. Na ich twarzach malowało się wielkie zdziwienie.
- Cc..coo? - wydukał z niedowierzaniem Harry.
- Właśnie to co usłyszałeś, więc błagam was. Uważajcie na nią. Dziś była tak roztrzęsiona że bała się nawet mnie - posmutniałem na myśl o zachowaniu dziewczyny, choć z drugiej strony doskonale ją rozumiałem. Musiała przeżyć piekło wiedząc co się może stać, i że nie ma na kogo liczyć.
- Kto to zrobił? - spytał loczek z zacieśniętymi pięściami. Trzymał je tak mocno, że kostki wyraźnie mu zbielały. Zacisnął usta w wąską linię i było widać jak się wkurzył.
- Nie wiem, jakiś nawalony typ się do niej przyczepił - powiedziałem z rezygnacją w głosie. Harry zaczął nerwowo chodzić po pokoju. Od okna do ściany, i tak spowrotem. W pokoju panowała cisza i co chwilę były tylko słyszane przekleństwa rzucane pod nosem przez lokowatego i tykanie zegara. Reszta siedziała nadal zdziwiona, a Liam nad czymś intensywnie myślał.
- Trzeba to zgłosić na policję - stwierdził w końcu.
- A co Ci zrobi policja w takim wypadku? Przecież w Nowym Jorku może się roić od takich facetów jak ten.. - stwierdził jednoznacznie Zayn.
"Kurwa niech ja tylko dopadne tego skurwiela!" Słyszeliśmy syk Harrego.
- Zayn ma rację - powiedział w końcu coś Niall. - policja tu nic nie da.
- Już nigdy nie spuszcze z niej oka - dodał Harry. - Niech ktoś tylko spróbuje tknąć moją siostrzyczkę to będzie miał do czynienia ze mną.
- I ze mną - stwierdziłem stanowczo.
- Z nami wszytskimi - powiedział Zayn i popatrzył na wszytskich zebranych. - A co z nią? - dodał po chwili kierując swój wzrok na moją osobę.
- Długo płakała i nie mogłem jej uspokoić, ale w końcu zasnęła - odpowiedziałem mulatowi po krótce.
- Może lepiej żeby jutro pojechała z nami na tą próbę - podsunął pomysł Liam.
- Nie ma innej opcji, samej jej tu nie zostawie! - prawie krzyknąłem.
- No to ustalone - dodał Daddy. - Charr jedzie jutro z nami.
- Trzeba dać znać Paulowi - powiedziałem do Payn'a.
- Jasne, jutro rano się tym zajmę - zaoferował, po czym dodał - Chodźmy już spać. Jutro trzeba być w formie.
- Dobranoc wszytskim - pożegnali się z nami Liam i Niall po czym wyszli.
- Ja też już pójdę, tylko pamiętajcie... - Harry nie dał mi dokończyć:
- Tak wiemy, idź już spać - ponaglał mnie przyjaciel.
Pożegnałem się z nimi i udałem się do mojego i Charlie apartamentu. Dziewczyna spała. Wyglądała tak słodko i niewinnie. Przypatrywałem się jej tak leżącej.  Jej malinowe usta były lekko rozchylone, jakby prosiły się o pocałunek. Wyglądała tak delikatnie... a za razem tak seksownie. Na sobie miała swoją ulubioną pidżamkę. krótkie spodenki i bluzka na ramiączkach z dużym dekoldem. Na samą myśl zrobiło mi się gorąco. "Chciałbyś żeby teraz nic na sobie nie miała" stwierdził stanowczo mój wewnętrzny głos. "Zamknij się!" - nakazałem mojemu drugiemu Ja. Cóż. Nie zostaje mi nic innego jak zaśnięcie, bo im dłużej będę się w nią wpatrywał, tym będzie za mną gorzej-stwierdziłem stanowczo.  Położyłem się więc obok niej i jeszcze ostatni raz popatrzyłem na te cudowne, malinowe usta. Miałem ogromną ochotę się w nie namiętnie wpić. Ale nie mogłem... Wtuliłem się w dużą poduszkę, zamknąłem oczy i po chwili również usnąłem.
**Perspektywa Charlie**
Leżałam na twardej podadzce. Nademną klęczał naćpany Ben, który zaczął powoli mnie rozbierać. - No malutka wiem że tego chcesz - powiedział a na jego twarzy zagościł cwany uśmieszek. Był odemnie silniejszy więc nie miałam jak wyrwać się czy uciec. Czekałam na cud. Jego łapska wodziły po moim brzuchu potem po nogach. Trzymając moje ręce w żelaznym uścisku przyparte do zimnej, mokrej podłogi na której leżałam, wpił się w moje usta. Płakałam, krzyczałam, ale za każdym razem kiedy próbowałam wydać z siebie jakiś dźwięk dostawałam od niego w twarz. Nie przejmowałam się bólem. Nie teraz. Najbardziej pragnęłam tego, by ktoś tu wszedł i mnie uratował od tego dupka.
- Proszę Cię Ben, przestań - błagałam lecz na marne. Nie odpszczał i posówał się w swoich czynach coraz dalej...

**Perspektywa Louisa**
Obdziły mnie głośne krzyki. Zapaliłem lampkę na szafce nocnej i zobaczyłem wijącą się po łóżku dziewczynę - Błagam Cię Ben! Przestań. - po je policzku spłynęła łza. Nie czekałem dłużej, tylko potrząsnąłem nią lekko żeby się obudziła. Otwarła oczy i rozpłakała się, ale w wyrazie jej twarzy widać było ulgę. Dotknąłem jej rumianych policzków, zcierając łzy. Była cała rozpalona. 
- Co się stało? - spytałem jej gładząc ją po policzku.
- Śniło mi się.. śnił mi się - poprawiła się - mój były chłopak. - kolejna samotna łza spłynęła po jej rozgrzanym policzku. - śniło mi się dokładnie to co kiedyś przeżyłam -powiedziała cieniutkim głosikiem.
- Ben? - spytałem niepewnie.
- Tak - odpowiedziała szeptem - skąd o tym wiesz?
- Mówiłaś przez sen - uśmiechnąłem się do niej delikatnie.
- Chcesz o tym porozmawiać? - spytałem. Dziewczyna nic nie odpowiedziała tylko skinęła głową. Po chwili ciszy zaczeła.
- Bo.. bo on kiedyś też prawie mnie zgwałcił. Gdyby nie koleżanka która weszła do łazienki, pewnie by do tego doszło. - dziewczyna nadal płakała, a ja wziąłem ją w ramiona i zacząłem uspokajać. Jej szare tęczówki, zwykle z tańczącymi iskierkami w środku, przepełnione były teraz łzami.
- Obiecuję Ci że nigdy Cię nie skrzywdzę - powiedziałem jej równocześnie gładząc ją po włosach.Popatrzyłem głęboko w jej oczy i złożyłem najdelikatniejszy, i najpiękniejszy pocałunek, na który było mnie stać.


Następnego dnia, obudził mnie ruch łóżka. Otwarłem powoli zaspane oczy i popatrzyłem na wstającą dziewczynę.
- Przepraszam, nie chciałam Cię obudzić. Przezemnie pewnie się nie wyspałeś. Przepraszam... - zaczęła nawijać.
- Charr, nic się nie stało. - uśmiechnąłem się do niej szczerze. W jej oczach widać było zmęczenie, i tą w połowie nieprzespaną noc. Pomomo to dziewczyna zachowywała się normalnie. "Cóż.. na pewno chciała zapomnieć." pomyślałem. Chwilę po tym zobaczyłem jej postać znikającą za drzwiami łazienki. Położyłem się spowrotem i zdrzemnąłem się.[...]
 Tym razem obudziły mnie zapachy dochodzące z nasze małej 'kuchni'. W całym pomieszczeniu roznosił się zapach czekolady i wanilli. Wstałem i udałem się do naszej 'mini kuchni'. Charr stała przy blacie i coś robiła. Podeszłem do niej od tyłu i położyłem ręce na jej biodrach. Na początku podskoczyła i się spięła, ale jak zobaczyła że to ja, jej ciało momentalnie się rozluźniło.
- Dzień dobry skarbie - przywitałem się z dziewczyną na co ona pocałowała mnie delikatnie.
- Cześć kochanie - odpowiedziała.
- Co to za pyszności? - spytałem zainteresowany. W całym pomieszczeniu roznosił się ten kuszący zapach.
- Niespodzianka - wystawiła język i popchnęła mnie w stronę wyścia z kuchni. Nie mając innego wyboru udałem się do sypialni żeby przebrać się z pidżamy w dresy i poszedłem do salonu. Usiadłem przy stole i czekałem. Po niecałych pięciu minutach do salonu wkroczyła Charr z dwoma talerzykami w rękach. Postawiła jeden z nich przedemną. Na talerzyku leżały małe okrągłe naleśniczki, przekładane serkiem waniliowym, z bitą śmietaną i truskawkami. Całość polana była roztopioną czekoladą.
- Mmm.. - rozmarzyłem się - to jest przepyszne! Jesteś genialna kotku! - zacząłem wychwalać kulinarne wyczyny mojej dziewczyny.
- Dziękuję - powiedziała przy czym trochę się zarumieniła.
Usłyszeliśmy donośne pkanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałem krótko. Do apartamentu wkroczył Hazza z Niallem.
- Co to macie za pyszności? - spytał blądyn 'kradnąc' mi jednego naleśnika z talerza.
- Nic dla Ciebie Horan, zostaw moje śniadanie! - warknąłem na Nialla.
- O mój Boże.. JAKIE TO PYSZNE! - wykrzyczał Horanek.- Kto to zrobił? Już go kocham! - stwierdził i popatrzył na naszą dwójkę.
- Ja - powiedziała cichutko dziewczyna po czym na jej policzki wkroczył delikatny rumieniec.
- W sumie tego można było się spodziewać. - stwierdził jednoznacznie blondyn- Lou by nigdy nie zrobił czegoś aż tak pysznego - wystawił mi język - To na następny raz przychodzę do was na śniadanie. - wyszczerzył się do Charr, a dziewczyna na to tylko się uśmiechnęła. Od rana widać było że humor znacznie jej się poprawił. Była usmiechnięta i zachowywała się jakby nic takiego wczoraj nie miało miejsca.. jakby się nie wydarzyło. "To dobrze, może szybciej zapomni" stwierdziłem.
Hazza przytulił Charlie. - Jak tam się masz siostra? - uśmiechnął się do niej. - wytrzymujesz z tym wariatem - popatrzył w moją stronę i wyszczerzył swoje białe ząbki w cwaniackim uśmieszku.
- Noo... jakoś.. - westchnęła teatralnie dziewczyna.
- No wiesz co? - założyłem ręce na klatce piersiowej i udałem obrażonego. Dziewczyna widząc to zaśmiała się tylko, podeszła do mnie i namiętnie mnie pocałowała - No chyba się nie obrazisz kochanie - spytała.
- Muszę chyba częściej się obrażać - wyszczerzyłem się do niej i równie namiętnie ją pocałowałem. Ona tylko się na mnie popatrzyła i cicho zachichotała.
- Łeee.. nie przy ludziach - jęknął Harry.
- Jak chcesz to nie musisz tu przychodzić - wystawiłem język do lokowatego.
- Muszę dopilnować czy jesteś grzeczny - wyszczerzył się Harold a ja tylko przejechałem go groźnym wzrokiem.
- Nie masz czego dopilnowywać.. masz Nialla - odwdzięczyłem mu się, a moja dziewczyna na to tylko zaśmiała się cicho pod nosem.

**Perspektywa Charlie**
Po wczorajszym dniu wszystkie złe wspomnienia wróciły. Każdy obraz prześladował mnie na nowo i na nowo... Ciągle prześladowały mnie koszmary, a na każdym kroku, za każdym dotknięciem.. bałam się? Tak, to jest zdecydowanie dobre określenie. Cholernie się bałam. Nawet przy nim. Przy moim Louisie, któremu ufałam. Gdy rano mnie objął każda cząsteczka ciała spięła się niemiłosiernie, a mój umysł krzyczał "Uciekaj!". Krzywdziłam go tym. Wiedziałam o tym, martwił się. Próbowałam udawać, że wszytsko jest wporządku, jednak kogo ja oszukuje? Nie było. Nigdy nie byłam dobrą aktorką. Chciałam zapomnieć, ale nie mogłam, bo im bardziej się starałam, tym bardziej złe wspomnienia napierały. Im bardziej próbowałam- tym było gorzej. Nie wiem już co zrobić. Tego nie da się zapomnieć od tak. Potrzeba czasu.. "tylko ile?" - sama siebie spytałam w myślach. Widziałam jak na każdym kroku Louis się mną opiekuje, jak się stara. Wspierał mnie gdy tylko tego potrzebowałam. Ocierał moje łzy, gdy płakałam. Pomagał mi w każdym momencie. Był cierpliwy, opiekuńczy i wyrozumiały. Nie wiem jak to możliwe, ale z dnia na dzień coraz bardziej go kochałam. Pokazywał mi, że pod tą skórą zabawnego 'dzieciaka', kryje sie dojrzały, kochający chłopak. Ufałam mu, i broń boże nie winiłam go za to co się wydarzyło wczoraj. Jeżeli kogoś tu obwiniać, to była tylko i wyłącznie moja wina.
- Tu ziemia do Charlie - machał mi przed oczami loczek wyrywając mnie tym samym z zamyślenia.
- Yyy.. przepraszam, zamyśliłam się. Coś się stało?
- Pytaliśmy się, czy pojedziesz dziś z nami na próbę? - wyszczerzył się szeroko blondyn szperając w naszej małej lodówce. Zaczęłam się głęboko zastanawiać. Louis wyraźnie zauważył moje zamyślenie i szybko dodał: - Jeżeli nie chcesz, to mogę tu z Tobą zostać - uśmiechnął się delikatnie i obął mnie ramieniem.
- Nie! - prawie krzyknęłam - Nie bedziesz zawalał prób z mojego powodu. Mogę z wami pojechać! - powiedziałam szybko. Co prawda trochę się wachałam w środku, ale nie mogłam dopuścić do tego żeby Lou nie pojechał na próbę generalną przed jutrzejszym koncertem, tylko z mojego powodu.
- Jesteś pewna? - dopytywał się z troską w głosie. - Bo jak nie chcesz to naprawdę...- tym razem ja mu przerwałam.
- Nie ma takiej opcji Lou! ... Dam radę.- stwierdziłam próbując by brzmiało to jak najbardziej przekonywująco.
- Wszytsko będzie dobrze - szepnął mi do ucha chłopak i pocałował mnie delikatnie. Będąc w jego ramionach wiedziałąm że nic złego mnie nie spotka.


Po godzinie 17 byliśmy już w gigantycznej, przygotowanej specjalnie na ten koncert sali. Chłopcy stali na scenie, śpiewali, i wywijali przeróżne rzeczy na niej. Dosłownie jak dzieci, dla nich nie była to tylko praca, ale przede wszystkim zabawa. Siedziałam na krześle na przeciwko sceny i rozmawiałam ze stylistką chłopaków- Lou. Gdy ją tylko poznałam, od razu ją polubiłam. Była przesympatyczną osobą, była wyluzowana, dało się z nią pogadać o wszytskim, umiała zapanować nad zgrają tych małp na scenie, no i miała prześliczną i słodką córeczkę. Lux- bo tak się nazywała mała, bawiła się właśnie przyniesionymi przez mamę zabawkami. Tak fajnie się na nią patrzyło, była urocza. "Też chciałabym mieć kiedyś taką córeczkę" pomyślałam.
- Przyjdziesz jutro na koncert?- spytała mnie Lou.
- Jeszcze się nad tym nie zastanawiałam. Szczerze to nie chce mi się stać wśród kilkutysięcznego tłumu piszczcych dziewczyn, i krzyczących 'Jakie to One Direction nie jest słodkie' itp. - powiedziałam wyobrażając sobie te katorgi. Nie to że nie lubiłam zespołu chłopaków, czy ich piosenek. Chyba sami się domyślacie jak kocham tych wariatów "a szczególnie jednego takiego który właśnie się na mnie lampi"- zaśmiałam się widząc miny robione przez BooBeara. Ich muzyka też była bardzo fajna, lubiłam ich słuchać, ale powiedzmy szczerze, że stanie na koncercie pomiędzy wrzeszczącymi, piszczącymi, drącymi się (jeżeli to nie za mało powiedziane) fankami nie należy do moich ulubionych czynności.
- Nie musi tak być - Lou uśmiechnęła się szeroko. - jeżeli tylko chcesz, to możesz oglądać koncert zza kulis razem ze mną - dodała.
- Myślisz że Paul się zgodzi?
- Ja nie myślę ja to wiem. Co mu będzie przeszkadzać jedna osoba więcej za kulisami. A poza tym może uda Ci się pomóc, poskromić i ogarnąć tych głupków - uśmiechnęła się i jej wzrok powędrował na scenę. Aktualnie chłopcy śpiewali 'Live while we're young' i latali wszyscy jak szaleni po scenie.
- Normalnie jakbym była w zoo. - zaśmiałam się.
- Nie wiem czy w zoo nie jest spokojniej. - mrugnęła do mnie Lou i obie śmiałyśmy się z tej bandy małp na scenie.
Po skończonej próbie, Lou poprosiła mnie żebym zaopiekowała się Lux. Z przyjemnością się zgodziłam, ponieważ mogłam śmiało stwierdzić, że ta mała dziewczynka już zawładnęła moim sercem. Uwielbiam ją. Poszłyśmy z małą do pokoju dla wszytskich, z sofami, automatem z kawą i innymi napojami, czajnikiem, herbatami itd. Lux usiadła sobie na dywanie i kontynuowała zabawę. Podeszłam do długiego blatu, żeby zrobić sobie herbatę, gdy poczułam jak ktoś się we mnie wtula i kładzie podbródek na moim ramieniu. Od razu wiedziałam kto to był.
- Jak ci się podobała próba? - spytał chłopak nieco zmęczonym głosem.
- Było bardzo fajnie obróciłam się w jego stronę i uśmiechnęłam się szeroko.
- Z czego tak się śmiałyście z Lou? - spytał podejrzliwie mrużąc przy tym oczy.
- Hmm.. zgadnijmy - zaczęłam udawać że głęboko się zastanawiam. - Z takiej bandy pięciu idiotów, którzy skaczą jak nieopamiętani po scenie i robią dziwne miny. Szczególnie z takiego jednego.. może go kojarzysz- dość wysoki brunet, z pięknymi niebieskimi oczami i bluzką w paski. - dokończyłam.
- Nie, wiesz.. chyba nie znam gościa. - powiedział teatralnie Lou na co oboje parsknęliśmy śmiechem.
- Ale to była wyczerpująca próba - do pokoju wpadł Zayn z Niallem i obaj jak jeden mąż padli na kanapę.
- Noo.. a do tego jestem taki głodny!- jęknął blondyn. W tym samym momęcie usłyszeliśmy trzask zamykanych drzwi i do pomieszczenia wtargnęła reszta zespołu.
- No cześć malutka - przywitał się z Lux loczek, po czym wziął małą na ręce. Chyba jako jedyny tryskał energią. "Tego to trudno zmęczyć." westchnęłam w myślach.
- Może pojedziemy do Maca, lub gdzieś bo jestem masakrycznie głodny - powiedział Liam a my zaczęliśm się z niego śmiać - to nie było śmieszne... - powiedział nieco oburzony.
- Li, czytasz mi w myślach, przed chwilą powiedziałem to samo - zaśmiał się Niall.
- Ja nic nie mówie, ale też chętnie bym coś zjadł - wtrącił Zayn.
- Chyba wszyscy jesteśmy głodni i zmęczeni, więc proponuje jakiegoś Maca i do hotelu. - podsumował Louis łapiąc mnie za rękę.
- Dobra, to idę odnieść tego szkraba do mamy i widzimy się na dole - powiedział Harry i wyszedł z usypiającą mu na rękach małą.
Nawet nie zauważyłam jak szybko zleciał ten dzień. A co najważniesze, gdy przebywam z nimi, nic mi się nie przypomina, i mogę jakoś egzystować bez przeszkadzających wspomnień. Bawiłam się tak dobrze, że nie myślałam o tym co się stało. Byłam rozluźniona, i wiedziałam że nic złego mi się tam nie stanie. Chciałabym żeby takie uczucie towarzyszyło mi zawsze. Poczucie bezpieczeństwa, przyjaźń, miłość. To żeczy których teraz potrzebuje najbardziej. Bardziej od wody. Bardziej od powietrza. Bardziej od czegokolwiek. I dzięki tym wariatom wszytskie te rzeczy mam. Kocham ich jak własną rodzinkę.


Leżałam w łóżku i czekałam na Louisa. Po chwili wyparował cały uśmiechnięty z łazienki.
- Z czego się tak cieszysz głupku?
- Bo jestem wielkim szczęściarzem! - krzyknął uradowany.
- A wcześniej nie byłeś? - spytałam zaskoczona.
- Nie.. bo wcześniej nie znałem Ciebie kochanie - po tych słowach wskoczył do łóżka i namiętnie mnie pocałował. - Jesteś najlepsza, i do tego cała moja! - szepnął mi do ucha lekko przygryzając jego płatek. Położył się na 'swojej' połówce łóżka, a ja położyłam wygodnie głowę na jego nagim, wyrzeźbionym torsie. Chłopak objął mnie ramieniem i zaczął 'malować' nieznane mi wzory na moich plecach. Jeździł dłonią tak delikatnie, że po całym ciele przechodziły mnie ciarki.
- Nawet nie zdajesz sobie sparwy jak Cię kocham - szepnęłam mu do ucha.
- Ja Ciebie też kocham kotku. Jesteś moim największym skarbem wiesz? - spytał i popatrzył w moje oczy. Jego tęczówki były głębokie i niebieskie jak ocean. Znów, bez opamiętania w nich zatonęłam.
- Teraz już wiem - uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
- Kiedyś wybudujemy dom, z wielkim ogródkiem, po którym będą biegały nasze dzieci i nasz pies. Będziemy wielką szczęśliwą rodzinką, i nikt nie popsuje nam tego szczęścia - westchnął głęboko chłopak.
- Kochanie.. jakie plany na przyszłość - zachichotałam.

_______________________________________________

Jak się podobał rozdział? Według mnie nie wyszedł jakiś idealny, ale jestem z niego w miarę zadowolona. :)
Możecie pisać w komentarzach jakieś pomysły, dotyczące nowych rozdziałów, może któryś z komantarzy mnie natchnie? ^^ Zapraszam do komentowania.
Miłego dnia! xx.


2 komentarze:

  1. Aww... Końcówka była taka słodka <3 już nie mogę doczekać się kolejnego :)
    Xx.

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć . Zostałaś przeze mnie nominowana do nagrody Libster Awards , więcej informacji u mnie :
    http://jedenkierunek-opowiadanie.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń