Tak jak obiecałam, daje wam tu linka do mojego nowego bloga. :)
Ten jest o Zaynie (i mi osobiście bardziej się podoba ;p) jest trochę inny niż ten i bardziej przemyślany.
LINK do opowiadania jest tu -> http://the-world-of-fear.blogspot.com/
Zapraszam wszystkich do przeczytania i co tu dużo mówić... mam nadzieję, że ta pisanina również wam się spodoba, bo piszę to dla was! :)
Całuję, ściskam, pozdrawiam gorąco! Xx. <3
wtorek, 27 sierpnia 2013
środa, 31 lipca 2013
EPILOG
Spacerowaliśmy z Harrym po plaży. Za lazurowym morzem, słońce zaczęło powoli skłaniać się ku zachodowi. Sceneria jak z bajki...
Czułam się przy nim tak cudownie... taka wolna od wszystkiego dookoła. Przy nim nie liczyło się to, co inni o nas sądzą, czy to co się dzieje. Byliśmy zamknięci w naszym małym świecie, gdzie byliśmy tylko my. Nikt inny.
Chwycił mnie za rękę i wplótł swoje palce do moich. Taki mały gest a wraz z jego pięknym uśmiechem był przepełniony falą miłości. Takie małe rzeczy sprawiają, że czujesz się doceniony, że wiesz że tej drugiej osobie zależy na twojej miłości.
Czym jest miłość? Zdefiniować ją można na pewno na wiele sposobów. To jest coś, co czujesz. Wypełnia Cię od środka i z każdym dniem rośnie w zatrważającym tempie. Nie masz nad tym żadnej kontroli... oddajesz się temu w całości. Poddajesz się tej wszechogarniającej euforii.
Uśmiechasz się, kiedy on się uśmiecha, gdy płacze, płaczesz razem z nim. Wspierasz go i dajesz otuchy kiedy tego potrzebuje. Jesteś, bo łączy was niewidzialna więź, którą tworzą małe rzeczy.
***
Tak, nie przeczytaliście źle... to juz Epilog... koniec tego opowiadania. Jest mi trochę smutno kończyć tą przygodę, ale zakładając bloga, wiedziałam, że w końcu kiedyś nastanie ten moment. Nie sądziłam, że tak się przywiąże do tego opowiadania... ehh... ciężko jest...
Mimo wszystko chciałabym wam gorąco podziękować za czytanie, komentowanie, dopingowanie mnie w tym co robię, za te cudowne komentarze, dzięki którym chodziłam przez cały dzień uśmiechnięta od ucha do ucha i na prawdę dziękuję, że ktoś docenił moją pracę :) Gdybym miała taką możliwość, to chciałabym was móc uściskać i wam podziękować osobiście, ale że wiem, że pewnie nigdy to się nie wydarzy, chciałam każdemu z osobna podziękować! Kocham was wszystkich! <3
Dziękuję wam za ten cudowny czas. Na prawdę wspaniale było dla was pisać... :)
Nie wiem ile jeszcze dziękować, ale mogłabym to robić ciągle, bo na to zasługujecie!
(teraz to mi się kurde płakać chce!)
Jak na razie na jakiś czas kończę przygodę z pisaniem... kto wie? może jeszcze kiedyś zdecyduje się coś opublikować w internecie, może jakiegoś Shot'a? Może opowiadanie? Nic nie wiadomo, ale jak na razie robię sobię od tego przerwę i będę raczej pisała do szuflady ;)
Ci co czytali moje drugie opowiadanie, które jest zawieszone (give-me-chance-1d.blogspot.com) Dla was też mam wiadomość, że na razie NIE ODWIESZAM tego bloga. Przerwa dotyczt także jego, i jak w końcu dopadnie mnie jakaś normalna wena i znajdzie się pomysł na jego kontynuację, to może coś tam dodam, ale wtedy na pewno poinformuję o tym na twitterze.
Jeśli zdecyduje się na następnego bloga (kiedyś tam...) to jeśli chcecie być o tym poinformowani, to napiszcie swoje twittery na dole w komentarzach, albo jakiś inny kontakt jak maile czy coś. Myślę, że jeśli kiedyś to się stanie, to dodam też posta na tym blogu z adresem :)
Wiem, że ta notka jest zapewne dłuższa od epilogu, ale chciałam jeszcze dodać, że jeśli tylko chcecie ze mna popisać, zapytać (spokojnie, jeśli macie pytania to smiało, ja nie gryzę ;p) o coś czy cokolwiek innego, to zapraszam na mojego:
TWITTER'a: https://twitter.com/charls_grey (@charls_grey)
ASK'a: http://ask.fm/greenapplexx (greenapplexx)
Nie pozostaje mi nic innego jak jeszcze raz podziękować wszystkim i się pożegnać...
Całuję was mocnooo! Xx.
poniedziałek, 29 lipca 2013
Rozdział 12 (II część)
(narracja 3-cio osobowa.)
Niall siedział na gorącym piasku rozmawiając z brunetką. W głębi serca bał się, że to będzie tylko jedna przygoda, która wraz z końcem wakacji, sama się zakończy. Nie wiedział, czy uda im się wymyślić jakiś sposób, żeby ta znajomość się nie zakończyła... Właśnie. Znajomość.
Chłopak wiedział, że nie jest to zwykła znajomość. Czuł do tej dziewczyny znacznie więcej niż mógł? Powinien? Przecież tak krótko się znali... Bał się, że ta więź może być jak bańka mydlana, która w pewnym momencie pryśnie. Skąd miał pewność, że dziewczyna czuje to samo do niego?
Jednak patrząc na nią, widział że kryje się tam coś więcej niż przyjaźń. W jej oczach widział te szalone iskierki, które towarzyszyły jej przez prawie cały ten czas. Tak świetnie się bawiła i była taka radosna... czasem mógł ją porównać do pięcioletniego dziecka. Tryskała taką niezwykłą, niepohamowaną energią, że Niall pomimo zmęczenia całodziennym chodzeniem, przy niej miał siły na znacznie więcej. Czuł, że to jest jego zagubiona bratnia dusza.
Chłopcy często pytali go, czemu się z kimś nie umówi, czy kogoś nie pozna? Jego odpowiedź zawsze brzmiała tak samo.
„Czekam na moją bratnią duszę. Na dziewczynę, w której zakocham się bez pamięci i do której będę czuł, że jest tą jedyną”
Jego nie interesowały przelotne romanse... czekał na tą jedyną i przy Victorii czuł, że... znalazł.
No właśnie, ale czym jest nieodwzajemniona miłość? Cóż... może nie miał pewności, czy jest odwzajemniona, ale nie wiedział w tym kierunku zupełnie NIC.
Wiedział to, że dziewczyna go lubi, że lubi spędzać z nim czas, ale nie miał pewności, że ona również go k o c h a.
- Nad czym tak myślisz, Niall? – spytała brunetka, wpatrując się uważnie w chłopaka. Widziała, że coś go trapi, ale jeszcze nie wiedziała co... Chłopak przez jakiś czas, zastanawiał się co powiedzieć, ale postanowił jej nie okłamywać.
- Nad nami – szepnął prawie bezgłośnie, lecz na tyle wystarczająco, żeby dziewczyna go usłyszała.
- Nad czym, konkretnie? – dopytywała się, ciekawa co powie chłopak.
Sama też ostatnio dużo o nim myślała. Gdy tylko wstawała, była w pracy, gdy wracała do domu, nawet raz jej się śnił. Mogłoby się wydawać, że te myśli stały się nieznośne dla brunetki, jednak jej nie przeszkadzały. Lubiła myśleć o nim, o jego niebieskich oczach, o jego głosie, o tym jak śmieją się razem z różnych głupich rzeczy... Po prostu GO lubiła. I to bardziej, niż na początku mogłoby się zdawać.
- Wiesz... – chłopak westchnął przeciągle nabierając powietrza w płuca – Zastanawiam się po prostu nad tym co będzie... z nami – powiedział patrząc w złocisty piasek który przesypywał w rękach – Już za tydzień kończą się wakacje... a.. j-ja, ja Cię lubię i po prostu nie chcę zakończyć tej znajomości z końcem wakacji... – powiedział i czuł jak gorąco wpływa na jego policzki.
Nienawidził tego. Tych bezczelnych rumieńców, które zawsze pokazywały jego słabą stronę. Które pojawiały się zawsze, kiedy czuł się zakłopotany lub onieśmielony.
- Niall – brunetka odezwała się łapiąc go za rękę – kto powiedział, że ta znajomość się zakończy? – spytała uśmiechając się pocieszająco do blondyna. Chłopak podniósł wzrok i popatrzył na nią z nadzieją.
- Ja też Cię lubię – dziewczyna zawahała się na chwilę – nawet bardzo – spuściła wzrok w kierunku ziemi.
Niall po usłyszeniu tych słów poczuł, jak jego serce zaczyna kołatać w piersi. Kąciki jego ust uniosły się w szerokim uśmiechu i czuł, że w tym momencie, może się śmiało nazwać najszczęśliwszym człowiekiem na ziemi. Niby nie było to jakieś konkretne wyznanie miłości, czy coś, ale dziewczyna wyraźnie powiedziała, że BARDZO go lubi. Miał ochotę wydrzeć się na cały głos, jaki jest szczęśliwy i zacząć skakać z radości po prawie pustej plaży. Postanowił jednak zostawić swoje okazywanie szczęścia dziewczynie i łaskawemu księżycowi, który spoglądał na nich z góry oddając im cenny blask swojej pełni.
* (narracja 1-szo osobowa)
- Hazz... pośpiesz się bo się spóźnimy. Taksówka już czeka! – krzyknęłam do chłopaka, kiedy kończył pakowanie. Ja już od dawna siedziałam w jego mieszkaniu ze spakowaną walizką i czekałam na niego.
- Już idę – usłyszałam i po chwili w holu pojawił się chłopak z dużą, czarną walizką.
Wyszliśmy przed dom i załadowaliśmy nasze walizki do bagażnika taksówki. Wsiedliśmy do pojazdu i już po niecałej pół godzinie znajdowaliśmy się na lotnisku.
Okazało się, że lecimy prywatnym odrzutowcem. Trochę się zdziwiłam, ale nie wypytywałam o szczegóły, bo odpowiedź była oczywista.
Lecieliśmy kilka dobrych godzin. Postanowiłam, że się zdrzemnę, bo była już noc...
Gdy Harry mnie obudził, okazało się, że już lądujemy. Stewardessa poprosiła, żebyśmy zapięli pasy. Wykonałam czynność i chwilę później zaczynaliśmy zmniejszać swój pułap.
Wylądowaliśmy bezpiecznie na jakimś małym pasie startowym. Wysiedliśmy i zabierając swoje bagaże wsiedliśmy w samochód i pojechaliśmy gdzieś... (ehh...nadal mi nie powiedział gdzie...) Szczerze, po tej kilkugodzinnej drzemce w samolocie, całkowicie się wyspałam i choć nie wiedziałam która godzina, nie chciało mi się w ogóle spać. Czułam się jak z rana... tak rześko.
Zaparkowaliśmy na jakimś długim podjeździe, na którego końcu znajdował się duży dom. Harry wysiadł i otwarłszy mi drzwi poszedł po nasze bagaże. Gdy je wyciągnął poszliśmy do domu. Chłopak wszedł do środka, przepuszczając najpierw mnie.
Dom, a raczej willa była oszałamiająca. Z zewnątrz niewiele było widać, bo było jeszcze ciemno, ale w środku... luksus. Urządzone bardzo nowocześnie i za razem ze smakiem. Strasznie mi się podobało.
Udaliśmy się do kuchni, gdzie spotkaliśmy mężczyznę. Harry uzgodnił z nim kilka kwestii na boku i odebrał klucze, po czym mężczyzna poszedł.
- Wreszcie sami – westchnął chłopak podchodząc do mnie łapiąc mnie za rękę. Poszłam za nim, ale zatrzymaliśmy się przed drzwiami, chłopak stanął za mną i zasłonił mi oczy rękoma.
Słyszałam jak otwiera drzwi i wprowadza mnie do środka. Odsłonił ręce i ujrzałam dużą sypialnię z gigantycznym łóżkiem po środku. Co najlepsze, obok cała ściana domu była szklana i wychodziła na taras, odsłaniając piękny widok morza.
- Kochanie, witaj na wyspach Cooka – chłopak uśmiechnął się do mnie i przytulił mnie od tyłu. Stałam jak wryta i wpatrywałam się w piękny widok za szybą. Był oszałamiający. Plaża, palmy, cicho szumiące morze i gwiaździste niebo. Bajka...
„Ciekawa jestem, jak wygląda w świetle dziennym...” pomyślałam.
- Jak Ci się podoba? – usłyszałam mruknięcie do ucha. Odwróciłam się i wtuliłam mocno w ciało chłopaka.
- Jest cudownie. Dziękuję – szepnęłam.
Odsunęłam się od chłopaka i wyszłam na taras, upajając się tym pięknym widokiem.
- Idę po bagaże, zaraz wrócę – powiedział i wyszedł z pokoju.
Pogoda była idealna. Było ciepło a od strony morza wiał przyjemny wietrzyk. Jak zaczynam sobie wyobrażać te wakacje... sam na sam z Harrym, w tak pięknym miejscu... chyba nie mogłabym sobie wymarzyć lepszych!
Wróciłam do sypialni i zobaczyłam jak Harry odkłada walizki na bok. Zasłoniłam jedną białą zasłonkę przy wejściu, żeby móc je pozostawić otwarte i skierowałam się w stronę łóżka.
- Popatrz jakie duże i wygodne – powiedział Harry rzucając się na łóżko – Wygląda na wytrzymałe – pokiwał śmiesznie brwiami.
- Głupek... – westchnęłam żartobliwie.
- Ale kochasz tego głupka, prawda? – spytał i cmoknął mnie w usta.
- Najbardziej na świecie – powiedziałam i cmoknęłam go w nos.
- Idziemy do morza? – spytał ściągając swoje ubrania.
- Bardzo chętnie... szczerze, to nie chce mi się teraz spać – powiedziałam i też zaczęłam się rozbierać. Zostałam tylko w samej bieliźnie i wyszłam razem z chłopakiem na zewnątrz.
Woda była wyjątkowo ciepła. Zaczęłam powoli wchodzić, kiedy poczułam jak tracę grunt pod nogami i zostaję podniesiona przez silne ramiona Harrego. Pisnęłam z zaskoczenia i oplotłam mocno nogi wokół jego bioder. Chłopak chyba za szybko to zrobił, bo w efekcie wywróciliśmy się i leżeliśmy w płytkiej wodzie. On pode mną a ja na nim.
- I co ja mam teraz z tobą zrobić... – westchnęłam przejeżdżając zmysłowo ręką po jego nagim, umięśnionym torsie. Zaczęłam się z nim droczyć, czego on bardzo nie lubił. Był strasznie niecierpliwy i lubił zawsze dominować, dlatego dawało mi to taką satysfakcję. Ku mojemu zdziwieniu, chłopak zręcznie przerzucił mnie na plecy, tak, że teraz to on znajdował się nade mną.
- Mała zmiana ról? – spytał podnosząc brew, nachylając się i składając kilka pocałunków na moich ustach potem stopniowo kierując się ku szyi.
- No nie wiem, czy sobie pan zasłużył panie Styles... – westchnęłam teatralnie, siłując się z moimi nerwami, które coraz mocniej odbierały bodźce zewnętrzne, takie jak usta, czy dłonie Harrego wędrujące po mojej odkrytej skórze.
- Przecież byłem grzeczny – westchnął nie zaprzestając pocałunkom.
- Jesteś tego pewien? – spytałam nadal się z nim drocząc.
- Jak chcesz, to zaraz mogę Ci pokazać, jaki bardzo niegrzeczny potrafię być... – szepnął mi zmysłowo do ucha delikatnie przygryzając skórę na mojej szyi. Podniósł mnie i wziął na ręce jak pannę młodą i zaczął iść szybkim krokiem przez taras, w kierunku sypialni. Oplotłam ręce dookoła jego szyi.
- Harry... Jestem cała mokra... – jęknęłam.
- To chyba dobrze – wyszczerzył się cwaniacko.
- Nie w tym sensie zboczuchu... Jestem mokra od wody i do tego cała w piasku. Będziemy mieć całą brudną i mokrą pościel.
- W takim razie chodźmy do łazienki wziąć prysznic i się wysuszyć – stwierdził pośpiesznie, pocałował mnie kilka razy namiętnie i pociągnął mnie za rękę w kierunku łazienki.
Naszemu ‘prysznicowi’, jeżeli tak można nazwać obmacywanie się pod strumieniem wody, przez cały czas towarzyszyła gorąca atmosfera. My to chyba jednak zachowujemy się już nawet nie jak napalone nastolatki, tylko jak zwierzęta...
Wyszliśmy z kabiny i szybko, przelotnie się osuszając ręcznikiem wskoczyłam na biodra Harrego, oplatając go nogami i namiętnie go pocałowałam. Czułam jego przyjaciela, ocierającego się o moje pośladki. Harry przyparł mnie do drewnianych, ciemnych drzwi łazienki i zaczął łapczywie całować. „Zaraz nie wytrzymam...” Rękami jeździłam po jego nagim torsie, badając fakturę jego skóry. Odchyliłam głowę do tyłu, żeby dać mu lepszy dostęp do szyi i jęknęłam cicho kiedy zrobił mi na niej malinkę. W końcu się oderwał ode mnie na moment.
- Chodźmy już może do pokoju, bo zaraz wezmę Cię tutaj, na tych drzwiach – powiedział głosem przepełnionym podnieceniem i przytrzymując mnie jedną ręką, drugą chwycił klamkę.
W myślach dziękowałam mu za tą decyzję, bo długo to ja bym również nie wytrzymała...
Doszliśmy do dużego, miękkiego łóżka. „Coś czuję, że ta noc będzie wyjątkowo długa...”
*
Otwarłam oczy i zobaczyłam, że chłopak leży podpierając się na łokciu i przygląda mi się z uśmiechem na ustach.
- Dzień dobry, na co tak patrzysz? – spytałam przeciągając swoje zaspane mięśnie.
- Podziwiam najpiękniejszą dziewczynę na świecie – uśmiechnął się słodko a w mojej głowie roiło się od jednego wielkiego „Awww...”
- A ty jesteś najukochańszym chłopakiem na świecie i jesteś słodki – powiedziałam uśmiechając się do niego.
- Ejj... nie jestem słodki! – powiedział oburzony marszcząc przy tym brwi.
- Jesteś.
- Wcale nie... potrzebna Ci jeszcze jedna noc, żeby to zrozumieć? – spytał a na jego usta wstąpił chytry uśmieszek. Na myśl o tej nocy poczułam jak moje policzki się czerwienią. Tak... ta noc była dość... ostra.
- Nie musisz mi niczego udowadniać, bo dla mnie i tak jesteś słodki i koniec kropka. A co do tej nocy... Nie powiem, że chętnie bym jej nie powtórzyła, bo bym skłamała – wystawiłam mu język.
- Ehh... dobra. Dla Ciebie ewentualnie mogę być słodki – powiedział poddając się – Ale tylko przez nasze wakacje! – dodał od razu – Nie możesz mi psuć reputacji – wyszczerzył się na co poczochrałam go po włosach – A co do nocy, to obiecuję, że jeszcze nie raz ją powtórzmy – pocałował mnie delikatnie w usta.
Wstałam z łóżka na co spotkałam się z przeciągłym jęknięciem zawodu ze strony chłopaka.
- Kotku... gdzie idziesz? Myślałem, że sobie poleżymy jeszcze chwilkę – złapał mnie i przyciągnął do siebie.
- Idę zrobić coś na śniadanie... Jestem trochę głodna.
- To Ty tu zostań, a ja zaraz przyniosę Ci śniadanie – powiedział przelotnie całując moje usta, wstał z łóżka i naciągając bokserki pobiegł do kuchni.
Położyłam się spowrotem na łóżku i zamknęłam na chwilę oczy, żeby pomyśleć. To było wprost niesamowite, jak moje życie zmieniło się w przeciągu tych wakacji. Jedyne co mogę teraz stwierdzić, to, to, że zmieniło się na lepsze. Byłam tak szczęśliwa, jak nigdy...
Moje przemyślenie przerwał chłopak przychodzący do pokoju z drewnianym stoliczkiem, na śniadania do łóżka. Usiadłam na łóżku i oparłam się o wezgłowie, a Harry postawił stoliczek przede mną. Na talerzyku leżały naleśniki z słodkim serkiem, malinami i czekoladą. Wyglądały i pachniały cudownie, jak się potem okazało, smakowały również znakomicie.
- Dziękuję. To było przepyszne – powiedziałam odkładając stoliczek na bok i masując się po napełnionym brzuchu.
- To w takim razie chwila odpoczynku i wychodzimy... a tak dokładniej, wypływamy – powiedział chłopak kończąc swoją porcję naleśników i kładąc się obok mnie.
Harry wynajął motorówkę, którą opłynęliśmy kawałek wyspy. Woda była tak czysta i przejrzysta, że pomimo, że było głęboko, było widać dosłownie wszystko co znajduje się na dnie. Zatrzymaliśmy się w jednym fajnym miejscu i ściągając ubrania wskoczyliśmy z motorówki do wody. Była cudownie orzeźwiająca i za razem nie za zimna. Poziom jej zasolenia pozwalał swobodnie unosić się na powierzchni, bez potrzeby pływania. Podpłynęłam do motorówki i wyjęłam z niej 2 pary okularów. Rzuciłam jedną chłopakowi i po założeniu jej, zanurkowałam. Oglądanie tych wszystkich morskich stworzeń, koralowców i skał pod wodą było świetne.
Te wakacje były zdecydowanie moimi najlepszymi!
(tak właśnie wyglądają wyspy Cooka)
(moje wakacyjne marzenie ;c)
TA scena była tak głupia, że jak ją pisałam, to dłużej się śmiałam z tego, niż to pisałam xD
Szczególnie, że w mojej głowie rozdziło się coś zupełnie innego, ale stwierdziłam, że nie będę gorszyć nieletnich, czytających to opowiadanie XD
No ale obiecałam takim paniom, że drzwi będą, więc były! :D
(p.s. K. i N. mam nadzieję, że was nie zawiodłam drzwiami z ciemnego drewnam hahaha ;p)
(p.s.2. Dziękuję "czarnookiej" za komentarz, dzięki któremu rano przez pięć minut się śmiałam.
Ten tekst był genialny ;D)
Pozdrawiam, ściskam mocno i całuję was misiaczki! xx.
niedziela, 28 lipca 2013
Rozdział 11 (II część)
Przyszedłem pod pizzernie i czekałem na Victorię. Popatrzyłem na zegarek „Za 5 minut powinna skończyć zmianę...” Usiadłem więc na ławeczce pod restauracją i czekałem na dziewczynę. Po chwili wyszła zamyślona i chowała coś do torebki, nie zauważając mojej osoby. Podszedłem do niej i przywitałem się, zaskakując tym samym dziewczynę.
- Niall? Cześć! Co Ty tu robisz? – na jej twarzy zagościł uśmiech – Nie powinieneś być teraz w Londynie?
- Powinienem, ale udało mi się przekonać Paul’a i pozwolił mi zostać tu. Nie będzie mnie na jednym wywiadzie... przecież nic się nie stanie – stwierdziłem i przypomniałem sobie o pewnej rzeczy, którą trzymałem w ręce.
- Proszę, to dla Ciebie – podałem jej kwiaty.
- Jejku... jakie piękne – uśmiechnęła się i powąchała kolorowy bukiet – Dziękuję – przytuliła mnie i cmoknęła w policzek. Czułem jak na moje policzki wstępuje niechciany rumieniec i słyszałem jak dziewczyna cicho zachichotała. „No stary... tego to nie ukryjesz!”
- Emm.. to może masz ochotę pójść ze mną na spacer? – spytałem niepewnie.
- Jasne. Tylko jeśli możemy, to wolałabym najpierw pójść do domu, wziąć prysznic, przebrać się i zostawić rzeczy. Od rana jestem na nogach... – powiedziała na co momentalnie się zgodziłem i poszliśmy do jej domu.
Wynajmowała mieszkanie w budynku niedaleko jej pracy, jak i centrum. Wnętrze było udekorowane bardzo artystycznie, ale też z umiarem. Nie było czuć przepychu i nadmiernej ilości kolorów, czy dekoracji. Było idealnie.
- Rysujesz? – spytałem biorąc do ręki kartki ze szkicami porozrzucane na blacie dużego, drewnianego biurka.
- Powiedzmy, że jestem duszą artysty. Kiedy nie pracuję, to siedzę tu i tworze. Nie tylko rysuje, ale też lepie z gliny, dekoruje wnętrza, fotografuję i tak dalej... – odpowiedziała zza drzwi.
Oglądałem uważnie rysunki. Leżało tam kilka naszkicowanych portretów różnych ludzi. Na stelażu leżał piękny obraz, który przedstawiał zachód słońca nad morzem. Kolejny był całkowitą abstrakcją. Nie wiem co dokładnie przedstawiał, ale w jakiś pozytywny sposób przemawiał do mnie. To było niesamowite... nigdy nie spodziewałbym się po Victorii takich zainteresowań. Na dębowej półce poustawiane w rzędzie były albumy ze zdjęciami. Każdy miał na grzbiecie poprzyklejaną karteczkę z podpisem. Zacząłem po kolei czytać.
„Ludzie”
„Martwa natura”
„Przyroda”
„Zwierzęta”
„Sport i rekreacja”
„Sesje”
„Zabytki”
Reszta była nie podpisana. Brałem albumy po kolei do ręki i oglądałem zdjęcia. Ona naprawdę miała do tego rękę. Każde było wyjątkowe i każde oddawało największe piękno danej rzeczy. Zachwycałem się jej fotografiami, kiedy ona wyszła z łazienki. Przebrana była w krótkie białe spodenki i granatową koszulę. Na nogach miała sandałki a na głowie kapelusz. Na jej ramieniu wisiała dość spora lustrzanka. Wyglądała ślicznie i dziewczęco, a strój podkreślał jej opaleniznę.
- To jak? Idziemy? – uśmiechnęła się do mnie, a ja nie mogłem wydusić z siebie słowa. Była taka piękna i urzekająca... te motyle latające w moim brzuchu wcale nie ułatwiały sprawy. Teraz już wiem, jak to jest być z a k o c h a n y m.
*
Siedzieliśmy z rodzicami i ciocią Anne w salonie. Najpierw opowiadaliśmy im wspólnie o trasie i (prawie) wszystkim co się działo, lecz później temat zszedł na inny tor i rozmawiali o swoich sprawach. Postanowiliśmy z Harrym pójść na górę do mojego pokoju i posiedzieć na osobności.
Usiadłam na dużym wygodnym łóżku, które stało pośrodku pokoju i oparłam się o jego wezgłowie. Po krótkiej chwili, obok mnie znalazł się uśmiechnięty brunet. Wtuliłam się w jego klatkę piersiową i tak siedzieliśmy chwilę w ciszy.
Miałam wielkie szczęście, że to wszystko tak się potoczyło. Związek z Louisem nie był zły, ale sytuacja, która nas zmusiła do zmian pomogła mi w odnalezieniu większego szczęścia. Tak naprawdę, szukając na siłę miłości, nie zauważyłam, że ta prawdziwa jest obok mnie, praktycznie na wyciągnięcie ręki.
- Jak wam poszedł wywiad? – spytałam po chwili przerywając idealną ciszę.
- Dobrze... co prawda nie obyło się bez pytań o Hiszpanię, ale udało nam się wszystko wyjaśnić, omijając kilka szczegółów. Musieliśmy też tłumaczyć, czemu nie ma z nami Nialla, ale odpowiedź, że zaczął już swoje wakacje wystarczyła i nie zagłębiali się w ten temat – uśmiechnął się do mnie bawiąc się moimi włosami – A jak będziesz chciała oglądnąć swojego mega seksownego chłopaka w telewizji, to wywiad będzie emitowany w telewizji jutro rano – dodał i na jego twarzy pojawił się przebłysk tego chytrego uśmieszku.
- Dobrze mój seksowny chłopaku – mruknęłam w jego usta i złożyłam na nich delikatny pocałunek.
Harry uśmiechnął się do mnie i mocniej mnie przytulił.
- Tak w ogóle, to jutro wieczorem wylatujemy na wakacje skarbie – powiedział spokojnie.
- Gdzie? – spytałam od razu myśląc, że może uda mi się to z niego wyciągnąć, ale jak zawsze się zawiodłam.
- Tajemnica, skarbie. Niestety nie mogę Ci powiedzieć...
- Czy ty zawsze musisz być taki tajemniczy? – spytałam trochę zirytowana.
- Tajemniczość jest seksy – powiedział kiwając śmiesznie brwiami, na co momentalnie się zaśmiałam.
- Dobra... mam nadzieję, że nie wywieziesz mnie na drugi koniec świata do jakiś Eskimosów... – westchnęłam przeciągle.
- Eskimosów raczej nie przewidywałem... ale na koniec świata? Z tobą zawsze, kotku – uśmiechnął się zadziornie.
- Wiesz co... sama nie wiem, czy mam się bać tego wyjazdu, czy nie...
- Nie martw się. Twój rycerz w razie czego Cię obroni – wyszczerzył zęby.
- No nieźle... najpierw mianowałeś się na mojego przyjaciela, potem chłopaka a teraz rycerza... co będzie następne? Będziesz moim adwokatem, księdzem czy lekarzem? – spytałam śmiejąc się pod nosem.
- Adwokatem będę zawsze! – powiedział po czym dodał – księdzem chyba już nie mogę zostać, a co do lekarza... too... – zamyślił się i widziałam błysk w jego oku.
- Wiesz co... chyba nie chce wiedzieć o czym myślisz – powiedziałam szybko i zdecydowanie. Chłopak zaśmiał się a z jego ust nie schodził chytry uśmieszek.
- No dobra... jak chcesz, ale w sumie, to już kiedyś uratowałem Ci życie... to się odnosi do lekarza, plus do rycerza... – wyszczerzył się – no do adwokata trochę też, bo pertraktowałem warunki z twoim lekarzem... żeby Cię wypuścił tego dnia – powiedział uśmiechając się.
- No widzisz... ile ty zawodów masz... Powinieneś chyba poprosić o podwyżkę...
- Ciebie? Zawsze chętnie! – wyszczerzył się znowu.
- Dobra... może jednak tego wynagrodzenia Ci wystarczy... – powiedziałam, kiedy zauważyłam ten niebezpiezny błysk w jego oku - Zobaczymy, czy sobie na nie zasłużysz - uśmiechnęłam się do niego.
- Resztę wynagrodzenia odbiorę na naszych wakacjach... – powiedział patrząc w dal i jakby wyobrażając sobie to co będzie się tam działo. Jego uśmiech poszerzał się coraz bardziej ukazując jego słodkie dołeczki, a ja czułam jak na moje policzki wchodzi rumieniec.
„Czuję, że to będą niezapomniane wakacje...”
*
Chodziliśmy po plaży i rozmawialiśmy, co chwilę się śmiejąc. Uwielbiałem słuchać jej pięknego głosu i śmiechu. To była najpiękniejsza muzyka dla mojego serca. Czułem, że Victoria jest tą jedyną... pomimo tego, że znam ją zaledwie kilka dni, nie wyobrażam sobie życia bez niej... Czy to jest normalne? Nigdy nie wierzyłem w miłość od pierwszego wejrzenia... aż do teraz. Teraz wiem co to miłość i z dnia na dzień nie potrafię bez niej żyć.
Obserwowałem jak roześmiana dziewczyna biega po plaży i robi najrozmaitsze zdjęcia. Widziałem, że kilka razy obiektyw wycelował we mnie, ale jakoś się tym nie przejmowałem... Cieszyłem się chwilą spędzoną w jej towarzystwie.
Każda minuta spędzona bez niej mnie dobijała i nie mogłem się doczekać, aż znów ją zobaczę, a każda spędzona w jej towarzystwie, dodawała mi pozytywnej energii.
Czuję się nienormalnie i bezgranicznie zakochany...
- Co tak stoisz Niall? – spytała wręcz tryskając pozytywną energią. Posłałem jej uśmiech i ruszyłem za nią.
Doszliśmy do końca plaży i wyszliśmy po schodkach na górę. Moim oczom ukazał się duży, ogrodzony teren z kolorowymi plakatami, porozwieszanymi przy wejściu.
WESOŁE MIASTECZKO.
Na jednym z plakatów, widniał napis: „Tylko w ten weekend gościmy grupę cyrkową! W programie: Pogromca dzikich lwów (g.15.30), Akrobacje w powietrzu (g.16.00), Klaun Bartek (g.16.20), Zaklinacz koni (g.16.45), A potem pokazy uzdolnionych, młodych artystów (od g.17.00) ZAPRASZAMY! Dla par, druga osoba GRATIS!!!”
- Lubisz wesołe miasteczka? – spytałem dziewczyny z nadzieją.
- Żartujesz sobie? Uwielbiam! – powiedziała podekscytowana.
- To się dobrze składa, bo ja też – wyszczerzyłem zęby w uśmiechu i łapiąc dziewczynę za rękę pociągnąłem ją w kierunku wesołego miasteczka.
W środku aż roiło się, od kolorowych karuzel, wagonów, bungee, stoisk z popcornem i watą cukrową, sal luster, domów strachu i innych atrakcji. Gdy wykupiliśmy żetony spytałem dziewczyny gdzie idziemy najpierw. Miałem ochotę zwiedzić z nią każdą atrakcje, byleby ten dzień za szybko się nie skończył... Gdy wzrok brunetki zatrzymał się na domu strachu, już wiedziałem jaka będzie jej decyzja.
Weszliśmy do wagoniku, który jechał przez wnętrze „Domu strachów”. Na początku nie było aż tak strasznie... co prawda niektóre postacie były przerażające, ale to było nic, w porównaniu z czymś co wyskoczyło nam pod koniec podróży. Gdy straszna postać z głośnym rechotem wyskoczyła zza rogu, dziewczyna pisnęła i poczułem jak momentalnie przytula się do mnie i chowa głowę w moje ciało. Nie powiem... też trochę się wystraszyłem, ale bardzo mi się podobało jak wpadła mi w ramiona. Jej delikatna skóra, stykając się z moją tworzyła lekkie napięcie pomiędzy nami. Jakby... przeskakujące iskry. Victoria pachniała ślicznie... Zapach bardzo przypominał zapach świeżo zerwanych, soczystych malin.
Od dziś jest to zdecydowanie mój ulubiony zapach.
Gdy wyjechaliśmy z domu, dziewczyna odkleiła się do mnie i odetchnęła z ulgą.
- Nigdy więcej domu strachów... – powiedziała stanowczym głosem.
- Nie przesadzaj... Nie było przecież tak źle – puściłem jej oczko i podałem rękę, pomagając wyjść z wagonika.
- Mam ochotę teraz na coś znacznie mniej strasznego. Może... – zaczęła się zastanawiać – Wiem! – krzyknęła w końcu – chodźmy do sali luster.
Faktycznie... sala luster była znacznie „mniej straszna” powiedziałbym, że wręcz przeciwnie. Śmialiśmy się ciągle z naszych własnych odbić., które wydłużały się, pogrubiały i znacząco zmniejszały lub zwiększały w zależności od danego lustra.
- No Niall... chyba czas przejść na dietę – parsknęła dziewczyna pokazując na nasze grube sylwetki w jednym z luster – Ale masz mięsisty brzuch – zaczęła dźgać mnie w niego i wpadła w niepohamowany napad śmiechu. Po prostu głupawka trzeciego stopnia! I to zaraźliwa, bo po chwili oboje się śmialiśmy i zaczęliśmy sobie wytykać co mamy grubego.
- To nie brzuch... to Cornelia – powiedziałem poważnym, spokojnym głosem, na co dziewczyna wybuchła znów śmiechem.
- No wiesz co, śmiejesz się z Cornelii?! – spytałem udając oburzenie – Czemu wszyscy tak na to reagują?
- Wiesz Niall – odezwała się w końcu uspokajając śmiech – Nie znam osób które nazywają swoje brzuchy... rozumiem nazwać auto, komórkę... czy coś w tym stylu, ale brzuch? – spytała znów parskając śmiechem.
- Nie przejmuj się Cornelia... – westchnąłem gładząc brzuch – Ja i tak Cię kocham... nie słuchaj tych bzdur, co mówią inni.
Popatrzyłem na brunetkę, która prawie zwijała się ze śmiechu. Mi to nie przeszkadzało... uwielbiałem słuchać, jak się śmieje.
- Co ty na jakąś watę cukrową czy coś, bo Cornelia domaga się jedzonka – powiedziałem z miną szczeniaczka.
- Szczerze, to miałam to samo zaproponować – dziewczyna posłała mi uśmiech.
Poszliśmy do jednej z budek z watą cukrową i kupiliśmy jedną ogromną watę na spółkę. Spacerowaliśmy sobie po wesołym miasteczku, jedząc watę i rozmawiając. Potem poszlismy do cyrku na różne ciekawe pokazy. Czy mogło być lepiej?
* NASTĘPNEGO DNIA.
Gdy tylko się obudziłam i zorientowałam, że za pół godziny ma być u mnie Harry poszłam pod ekspresowy prysznic i szybko się ubrałam w coś wygodnego. Zabrałam ze sobą wszystkie dokumenty ze szpitala w Polsce i schowałam je do torebki. Gdy usłyszałam dzwonek do drzwi dopiłam szybko moją kawę i wyszłam z domu.
- Cześć, skarbie – Harry przywitał się ze mną czułym pocałunkiem – Wzięłaś wszystko co potrzebne? Niczego nie zostawiłaś? – spytał troskliwie.
- Nie, chyba wszystko mam – zerknęłam jeszcze raz do torebki i pokiwałam na potwierdzenie głową.
- No to chodźmy – uśmiechnął się do mnie i otworzył drzwi od strony pasażera.
Gdy dojechaliśmy pod gmach szpitala trochę się zestresowałam. Niby z moim zdrowiem ostatnio było coraz lepiej i wszystko się poprawiało, ale trochę się bałam, że może nie do końca tym razem tak będzie. Harry wyczuł chyba, że coś jest nie tak i złapał moją dłoń i popatrzył na mnie wzrokiem mówiącym bezgłośnie: „Nie przejmuj się. Wszystko będzie dobrze” Uśmiechnęłam się w odpowiedzi i poczułam się lepiej, mając jego wsparcie.
Ruszyliśmy w stronę recepcji i gdy załatwiliśmy wszystkie formalne sprawy, udaliśmy się do poczekalni. Przede mną było kilka osób, więc wzięłam pierwszą lepszą gazetę z brzegu i zaczęłam przeglądać.
Na jednej z pierwszych stron zobaczyłam zdjęcie Horanka i Victorii w wesołym miasteczku z podpisem „Hiszpania – miejsce miłości chłopaków z One Direction!”
„Niedawno pisaliśmy o członku boysbandu Harry’m Styles’ie,, którego przyłapaliśmy na czułościach z Charlotte Grey na jednej z hiszpańskich plaży. Dziś udało nam się sfotografować kolejnego członka zespołu, Nialla Horana, który został złapany na mile spędzonym dniu z nieznaną nam dziewczyną. Ponadto Niall jako jedyny nie wrócił do Londynu i ostatni wywiad odbył się bez niego. Czyżby młody Irlandczyk pozostał w Hiszpanii ze względu na tajemniczą piękność? Hiszpania to chyba kraj miłości dla członków One Direction! ;)”
Przeczytałam to i momentalnie wyciągnęłam komórkę z kieszeni podając przy okazji artykuł Harremu. Wklepałam wiadomość do Nialla i szybko wysłałam:
„Ładnie to tak Horanek? Ja tu się z gazet dowiaduję, o cytuję: „mile spędzonym dniu w wesołym miasteczku z nieznajomą dziewczyną”? Oj Horan, Horan... nieładnie ;p x.”
Schowałam komórkę i w tym samym momencie usłyszałam pielęgniarkę wyczytującą moje imię.
- Charlotte Grey?
- Tak już idę – powiedziałam szybko i zawieszając torebkę na ramieniu wstałam z krzesła.
- Iść z Tobą, kochanie? – spytał Harry.
- Tak... nienawidzę szpitali, igieł i wszystkiego co z tym związane... – powiedziałam szybko i ruszyliśmy w stronę gabinetu.
Weszliśmy do pomieszczenia w którym siedziała młoda lekarka za dość dużym stołem.
- Witam – przywitała się.
- Dzień dobry.
- Jak się pani czuje? – spytała przeglądając papiery, które jej podałam.
- Dobrze. Już od dłuższego czasu nie mam żadnych powikłań jak omdlenia, krwotoki z nosa itp. – powiedziałam zgodnie z prawdą.
- To bardzo dobrze, jednak żeby się upewnić, pobierzemy krew do badania – posłała mi przyjazny uśmiech podnosząc głowę znad kartek.
- Zapraszam – usłyszałam pielęgniarkę, która wzięła mnie za przygotowany fotel i odpakowywała strzykawkę. Usiadłam posłusznie na fotelu i podciągnęłam rękaw koszuli. Położyłam rękę na oparciu i zobaczyłam jak kobieta obwiązuje mi ją powyżej łokcia specjalną opaską. Gdy widziałam jak przygotowuje strzykawkę odwróciłam głowę i popatrzyłam na Harrego. Nienawidziłam igieł i wolałam się na to nie patrzeć. Wystarczyła mi świadomość, że zaraz ten metalowy pręcik wbije mi się w żyłę...
Chłopak siedział naprzeciwko mnie, na łóżku lekarskim i z zainteresowaniem przyglądał się poczynaniom pielęgniarki. Poczułam jak przemywa miejsce przy zgięciu łokcia watą ze środkiem odkażającym.
Skrzywiłam się lekko i zacisnęłam usta, jak poczułam, że pielęgniarka wbija mi igłę w skórę. Gdy igła znalazła się w swoim miejscu, ta ściągnęła opaskę z ramienia i zaczęła pobierać krew. Zobaczyłam jak chłopak posyła mi pocieszający uśmiech. Nie trwało to długo, bo już po chwili igły nie było i pielęgniarka zakleiła mi miejsce ukłucia plastrem.
- Dobrze... w takim razie to tyle, za jakieś pół godziny proszę do mnie przyjść po wyniki – powiedziała lekarka wpisując coś do dokumentacji.
Wyszliśmy z gabinetu lekarskiego i poczułam jak chłopak obejmuje mnie ramieniem.
- Dzielna dziewczynka – szepnął i pocałował mnie w głowę – Chodź, zabieram cię na gorącą czekoladę do tej restauracji szpitalnej, bo i tak musimy poczekać na wyniki – powiedział.
Usiadłam na czerwonym fotelu przy małym stoliczku i po chwili dołączył do mnie Harry, trzymający w ręku dwa kubki z gorącą czekoladą.
- Proszę – podał mi jeden z nich i usiadł.
Zanurzyłam usta w parującym napoju i rozkoszowałam się jego słodkim smakiem. Rozmawialiśmy z Harrym o różnych rzeczach. O wakacjach, (tak próbowałam z niego coś wyciągnąć, ale po raz kolejny mi się nie udało) o Niallu i jego nowej miłości, o planach na najbliższy czas i tak dalej... Nawet nie zauważyliśmy, kiedy minęło te pół godziny i skierowaliśmy się spowrotem do gabinetu miłej lekarki.
- Proszę usiąść – poinstruowała nas i zaglądnęła w jakieś papiery. Po chwili oglądania ich w końcu się odezwała – Na to wygląda, że wszystko wróciło do normy. Jednak niech pani pamięta, że musi pani o siebie dbać i dobrze by było, gdyby zażywała pani dalej witaminy. Na pewno nie zaszkodzą, a w razie czegoś pomogą – powiedziała i zajęła się wypisywaniem recept.
- Ja już o nią zadbam – mruknął Harry na co lekarka uśmiechnęła się do niego przyjaźnie.
- W takim razie to tyle. Do widzenia i mam nadzieję, nie szybkiego zobaczenia – powiedziała i podała nam rękę w geście pożegniania.
- Dziękujemy, do widzenia – pożegnaliśmy się z nią i wyszliśmy z gabinetu.
- No widzisz maleńka? Wszystko poszło świetnie i jesteś cała zdrowa – Harry objął mnie ramieniem i poszliśmy na parking.
- Dziękuję, że ze mną tu poszedłeś... chyba bym tam wykitowała na miejscu, siedząc sama i czekając na wyniki... – westchnęłam.
- Nie ma za co, kochanie. Przecież nie zostawiłbym Cię tam samej – zaśmiał się i już w dobrych humorach pojechaliśmy do domu.
***
Ja chyba jestem uzależniona od Happy End'ów! ;) Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz. Miałam go opublikować rano, ale ze względu, że prawie od razu po wstaniu pojechałam z rodzicami nad jezioro i do tego nie miałam internetu bo mi się coś schrzaniło, udało mi się dopiero teraz. Następny rozdział powinien się pojawić jutro, lub najpóźniej pojutrze.
Całusy xx.
czwartek, 25 lipca 2013
Rozdział 10 (II część)
Spacerowaliśmy z Harrym po pięknej, słonecznej Hiszpanii. Słońce chyliło się ku zachodowi, tworząc piękny plener. Trzymaliśmy się za ręce i cieszyliśmy się sobą.
Co może być piękniejszego, niż spędzanie wolnego czasu z ukochaną osobą?
Mijaliśmy wiele pięknych miejsc. Hiszpania była naprawdę piękna.
- Chodź – chłopak pociągnął mnie za rękę i poprowadził do jakiejś budki. Gdy podeszłam bliżej zauważyłam szyld „Ice creams”. Harry podszedł do okienka i poprosił kobietę o dwa lody. Starsza pani podała mu dwa wafelkowe rożki, wypełnione lodami i życzyła nam miłego dnia. Podziękowaliśmy i poszliśmy dalej. Szliśmy właśnie jakąś uliczką, którą mieliśmy dotrzeć na plażę, kiedy zatrzymały nas dwie podekscytowane widokiem Harrego dziewczynki.
- O Boże, Meg! Patrz! To Harry Styles – jedna zaczęła piszczeć do drugiej, a tamta stała jak wryta. Długo to nie trwało, bo już po chwili obie podbiegły do nas i prosiły Harrego o zdjęcia i autografy. Chłopak ustawił się do zdjęcia najpierw z jedną, potem z drugą, a potem dziewczynki poprosiły mnie o zrobienie im zdjęcia w trójkę.
- A Ty nie byłaś przypadkiem dziewczyną Louisa? – spytała jedna z nich - Już nie bedziecie nigdy razem?
- Wy jesteście razem? – spytała druga a ja popatrzyłam wymownie na Harrego.
- Tak, Charlie jest moją dziewczyną – uśmiechnął się do nich trochę cierpko po czym dodał – Wybaczcie dziewczyny, ale musimy iść. Do zobaczenia – pomachał im i pociągnął mnie za rękę. Szliśmy szybkim krokiem w stronę plaży, dopóki nie znaleźliśmy się kawałek od nich.
- Niektóre są takie... ehh.. – westchnął.
- Ejj Harry... – złapałam go za rękę i ścisnęłam – Przecież nic się nie stało – posłałam mu ciepły uśmiech i kontynuowałam – Jesteście ich idolami i pewnie chcą wiedzieć... też bym się trochę zdziwiła, gdybym zobaczyła coś takiego... – powiedziałam szczerze.
- Nie musiały tak na Ciebie naskakiwać... – powiedział podnosząc głowę i patrząc na mnie.
- Mówie Ci, że nic się nie stało. Prędzej czy później będę musiała się przyzwyczaić do takich pytań, bo oboje wiemy, że to nieuniknione... – westchnęłam – Jesteś idolem milionów nastolatek, a skoro wybrałam Ciebie, to wiedziałam, że prędzej czy później zaczną się niewygodne pytania... szczególnie, że wcześniej chodziłam z Twoim przyjacielem – westchnęłam.
- Charlie...? – spytał po chwili ciszy, kiedy weszliśmy na plażę.
- Tak? – uśmiechnęłam się do niego ciepło i czekałam na to co powie.
- Żałujesz? – podniósł wzrok i z poważnym wyrazem twarzy wpatrywał się swoimi zielonymi tęczówkami w moje oczy. Trochę zdziwiło mnie jego pytanie... Nie musiałam długo zastanawiać się nad odpowiedzią.
- Nie żałowałam, nie żałuje i nigdy nie będę żałować tego, że się w Tobie zakochałam – powiedziałam szczerze i pocałowałam go namiętnie, po czym wtuliłam się w jego ciepłe ciało. – Kocham Cię i nigdy nie przestanę.
- Ja Ciebie też mała. Nawet nie wiesz jak bardzo – szepnął mi do ucha.
*
Nasz spacer zakończył się, kiedy zaczęło się ściemniać. Stwierdziliśmy, że to odpowiednia pora na powrót do hotelu. W salonie spotkaliśmy wszystkich oprócz Nialla.
- Cześć wszystkim – przywitałam się z nimi ściągając z nóg buty.
- Hej – odpowiedzieli chórem.
- Widzieliście gdzieś Nialla? – spytałam rozglądając się po pomieszczeniu w poszukiwaniu blondynka.
- Nie, odkąd wyszedł po południu jeszcze nie wrócił – powiedział Zayn.
„To znaczy, że idzie mu albo bardzo dobrze, albo bardzo źle i właśnie się tuła po jakiś Hiszpańskich barach” pomyślałam i na myśl o pijanym Horanku, zatapiającym swoje smutki w alkoholu postanowiłam, że do niego napiszę. Usiadłam wygodnie na sofie na której po chwili usiadł również Harry. Wyciągnęłam komórkę i wklepałam wiadomość:
„Jak Ci idzie Niall? :)” Wysłałam pod numer Horanka i po jakiś dwóch minutach otrzymałam sms’a: „Super. Jak coś to wrócę w nocy, nie martwcie się o mnie x.”
Uśmiechnęłam się mimowolnie i schowałam telefon spowrotem do kieszeni. Położyłam się na ramieniu Harrego i słuchałam o czym rozmawiają wszyscy. Temat zszedł na wakacyjne plany. Okazało się, że Liam jedzie do rodziców a potem wybierają się gdzieś z Danielle. Lou jedzie z Abigail do Doncaster, Zayn wraca do Londynu a potem jedzie do rodziców, bo Perrie nadal ma trasę koncertową i jadą gdzieś razem po jej trasie. Gdy wszyscy spytali nas o plany na wakacje, ja zaniemówiłam, bo jeszcze nic nie planowaliśmy z Harrym. Jednak chłopak zaskoczył mnie mówiąc, że to tajemnica. Widząc ten jego błysk w oku i uśmiech stwierdziłam, że wolę nie pytać, bo i tak nie powie. Hazza trzymał niespodzianki na ostatnią chwilę i teraz zaczynam się zastanawiać co wymyślił. Szczerze, nie zdziwiłabym się, gdybyśmy pojechali do jakiejś dżungli lub na pustynię... z nim było wszystko możliwe, choć w duszy myślałam, że wybierze jakieś odludnione, fajne miejsce w którym odpoczniemy sam na sam.
Rozmawialiśmy dalej i czułam jak coraz bardziej kleją mi się oczy. Nie wiem kiedy, ale odpłynęłam w krainę snów, leżąc na ramieniu Harrego.
Obudziłam się w łóżku, obok mnie spał Harry. Popatrzyłam na zegarek „2.57”. Wstałam i dopiero teraz zauważyłam, że jestem przebrana w krótkie spodenki w których spałam i cieniutką, bawełnianą koszulkę na ramiączkach. Uśmiechnęłam się i popatrzyłam, na cicho chrapiącego chłopaka. Kochany... chciało mu się mnie przenosić i nawet przebrać.
Jak najciszej potrafiłam, wyszłam z pokoju i udałam się do kuchni. Było mi strasznie gorąco i chciało mi się pić. Nalałam sobie wody do szklanki i poszłam się przewietrzyć na taras.
Widok Hiszpanii nocą był prze uroczy. Czyste niebo zasłane gwiazdami i księżyc w pełni, który oświetlał miasto. Kilka starych latarni dawało nikły poblask na ciemne uliczki, a z tyłu słychać było ciche szumienie morza. Poza tym nie było słychać prawie nic. Idealna cisza, która odprężała zmęczone zmysły po całym dniu. Można było się w spokoju wyciszyć i wyłączyć na chwilę umysł.
Moje relaksacyjne siedzenie na tarasie, przerwał dźwięk zamykanych drzwi. Weszłam spowrotem do środka i przyłapałam skradającego się do swojego pokoju Horanka.
- No, no, no... Niall. Widzę, że w końcu wróciłeś – uśmiechnęłam się do niego a on niespodziewanie widząc mnie podszedł do mnie i mocno mnie wyściskał – Za co to? – spytałam zdziwiona.
- Dziękuję Ci Charls. Gdyby nie ty...
- Nie ma za co, ale proszę Cię, puść mnie, bo zaraz mnie udusisz – powiedziałam ledwo łapiąc oddech.
- Jejku, przepraszam – momentalnie się ode mnie odsunął i jak widziałam tą jego ucieszoną twarz, to nie mogłam posiąść się ze szczęścia. Widok przybitego Nialla dziś po południu, był zdecydowanie dobijający i smutny. A teraz, to zupełnie co innego.
- No to opowiadaj, jak było? – usiadłam na kanapie i skuliłam nogi do klatki piersiowej, obejmując je rękami.
- Cudownie. W ogóle Victoria jest cudowna – rozmarzył się na myśl o dziewczynie – Ma poczucie humoru, jest romantyczką i uwielbia muzykę. Lubi dobre jedzenie i podróże po świecie.... Dziś siedzieliśmy prawie cały dzień na plaży i rozmawialiśmy. Z chwili na chwilę lubię ją coraz bardziej – uśmiechnął się.
- To super Niall, muszę kiedyś ją poznać – posłałam mu uśmiech – Wybacz, ale pójdę już spać. Ty też powinieneś, bo jutro wylatujemy do Londynu i macie ostatni wywiad.
- Jasne. Dobranoc, Charlie. Jeszcze raz Ci dziękuję.
- Nie ma za co Niall. Dobranoc – powiedziałam i udałam się do pokoju. Harry nadal słodko spał, tak jak go zostawiłam. Ułożyłam się obok niego i wtulając się w jego ciało po chwili zasnęłam.
*
Następnego dnia z samego rana w naszym apartamencie panował niezły chaos. Wszyscy na urwanie głowy pakowali swoje rzeczy i poszukiwali tych zgubionych. Na szczęście nie miałam za wiele do spakowania, więc udało mi się to zrobić w niecałą godzinę i starałam się pomóc w tym innym. Pomogłam Zaynowi znaleźć buty i Harremu dopiąć dwie walizki. Biedak miał więcej ciuchów ode mnie, i żeby dopiąć te nieszczęsne walizki musiałam na nich usiąść.
Gdy w końcu wszyscy uporali się ze swoimi rzeczami Liam jeszcze raz przeszedł po wszystkich pokojach i sprawdził, czy niczego nie zostawiliśmy. Zeszliśmy na dół i zapakowaliśmy wszystkie nasze rzeczy do busa, który miał nas zawieść na lotnisko. Niecałe pół godziny później byliśmy już na lotnisku. Odprawa poszła dość sprawnie i bezproblemowo. Nie pozostało nic innego, jak powrót do Londynu.
*
Harry odwiózł mnie do domu. Kiedy zobaczyłam stary, dobry domek uśmiechnęłam się mimowolnie. Zauważyłam, że światło w kuchni jest zaświecone i widziałam cienie sylwetek rodziców. Poczułam jakiś nieznany przypływ energii i dopiero teraz zrozumiałam, jak bardzo się za nimi stęskniłam.
- Wejdziesz? – spytałam Harrego, kiedy zaparkował pod moim domem.
- Nie, nie będę wam przeszkadzał – uśmiechnął się do mnie – Daj im się sobą nacieszyć.
- Dobrze. A przyjdziesz wieczorem? Myślę, że rodzice się ucieszą, też długo Cię nie widzieli.
- Zobaczymy co da się zrobić. Mamy jeszcze dzisiaj ten wywiad po południu, potem rozpakuję rzeczy, posiedzę chwilę z mamą i może wpadnę.
- Mam jeszcze lepszy pomysł. Przyjdź wieczorem z ciocią Anne! – powiedziałam podekscytowana.
- Zaproponuję jej to – uśmiechnął się.
- Dobra, zmykam, bo się spóźnisz na wywiad. Do zobaczenia, jak coś to jesteśmy w kontakcie – przybliżyłam się do niego i złożyłam na jego ustach delikatny, a za razem namiętny pocałunek.
- Pa, kotku. Kocham Cię – powiedział po czym wysiadłam z auta i zatrzasnęłam drzwi. Odmachałam mu jak odjeżdżał i ciągnąc za sobą walizkę, udałam się do domu.
W progu przywitał mnie merdający ogonem Loki. Pogłaskałam go i ściągnęłam buty. Rodzice chyba nie słyszeli jak weszłam, bo mieli włączoną dość głośno muzykę.
Udałam się do kuchni i widząc ich oparłam się o framugę i stałam z uśmiechem się w nich wpatrując. Moja mama stała przy gazie i coś mieszała, podczas gdy mój tata stał za nią, obejmując ją i szepcząc jej coś do ucha, na co ona się zaśmiała.
- Cześć rodzinko – przywitałam się próbując przekrzyczeć muzykę. Tata z mamą momentalnie się odwrócili i przyszli mnie wyściskać.
- Cześć skarbie! Jak tam wyjazd? – spytała się mama, po tym jak oderwała się ode mnie.
- Huh... dużo opowiadania. Strasznie dużo się zmieniło – uśmiechnęłam się do nich – Ale jest dobrze.
- To super. Siadaj, pewnie jesteś głodna – powiedział tata.
- Nie powiem, że chętnie bym coś zjadła – przyznałam i po chwili dostałam na talerzu obiad, który mama skończyła przyrządzać. Pierś z kurczaka w panierce z płatków kukurydzianych, frytki i mizeria. Podczas jedzenia opowiedziałam rodzicom co nieco, omijając niektóre szczegóły. Powiedziałam im, że po prostu mnie i Louisowi nie wyszło i teraz jestem z Harrym.
Zdziwili się trochę, ale mimo wszystko byli szczęśliwi, że tak to się potoczyło. W końcu znali Harrego, i bardzo go lubili. Powiedziałam im też, że Harry przyjdzie z ciocią Anne wieczorem, jeśli znajdą czas. Rodzice podeszli do tego pomysłu bardzo przyjaźnie i też stwierdzili, że z braku czasu, ostatnio się w ogóle z nimi nie widzieli.
Po skończonym obiedzie poszłam do siebie na górę. Jednak nie ma to jak własne łóżko! Jak to się mówi: Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej.
Walnęłam się na miękkie łóżko i na chwilę zamknęłam oczy. Pomyślałam przez chwilę i stwierdziłam, że przydałoby się rozpakować. Wzięłam walizkę i poukładałam niektóre rzeczy w szafie, a te brudne dałam do kosza na pranie. Weszłam na komputer i posprawdzałam portale społecznościowe. Dawno na nie, nie wchodziłam. Momentalnie mój wzrok przykuło nasze zdjęcie na jednym z portali plotkarskich i napis: „Harry Styles przyłapany z byłą dziewczyną swojego przyjaciela Louisa Tomlinsona! Gorące zdjęcia!”
Momentalnie kliknęłam na link i otwarł mi się artykuł z kilkoma zdjęciami z wczoraj, jak jesteśmy na plaży w Hiszpanii, przytulamy się, całujemy i spacerujemy za rękę...
Zjechałam na dół i wzięłam się za czytanie artykułu.
„Wczoraj, jeden z naszych fotoreporterów przyłapał znanego członka brytyjskiego boys-bandu, Harrego Styles’a (19l.) z Charlotte Grey(18l.), byłą dziewczyną jego przyjaciela z zespołu Louisa Tomlinsona(21l.). Para spacerowała po słonecznej Hiszpanii i nie szczędziła sobie uczuć. Czyżby nastąpiły jakieś miłosne roszady w One Direction? „
Skrzywiłam się na widok tych zdjęć. Oni naprawdę nie potrafią uszanować czyjejś prywatności... Wyjęłam telefon i napisałam do Harrego.
„Widziałeś zdjęcia i artykuły na Internecie?”
Chwilę później dostałam odpowiedź zwrotną od chłopaka.
„Tak. Nie przejmuj się, myślę, że na wywiadzie zapytają o to i wszystko sprostujemy :) Kocham Cię x.”
„Ja Ciebie też xx. Przyjdziecie dziś wieczorem?”
„Tak. Będziemy koło 19. Do zobaczenia, aniołku.”
Schowałam komórkę do kieszeni i postanowiłam wybrać się na spacer z Lokim. Świeże powietrze na pewno dobrze mi zrobi...No widzicie... wasze komentarze dają mi takiego kopa, że napisałam kolejny z zaledwie pół dnia ;)
Mam nadzieję, że wam się podoba :) Chciałam też dodać, że dziękuję za wszystkie te nominacje, na prawdę to doceniam, ale nie biorę w tym udziału ;) Mam nadzieję, że teraz pisanie pójdzie mi sprawniej, bo wiem już mniej więcej, jaki jest plan. Dziękuję za wszystkie miłe słowa, kochani jesteście!
Całuję xx.
wtorek, 23 lipca 2013
Rozdział 9 (II część)
Obudziłam się w szczelnie obejmujących mnie ramionach Harrego. Popatrzyłam na chłopaka i przez moją głowę momentalnie przeleciały obrazy z wczorajszego wieczoru. Uśmiechnęłam się sama do siebie i cicho wstając poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic.
Letni strumień w połączeniu z miętowym żelem pod prysznic mocno mnie orzeźwił i postawił moje zmysły na nogi. Zakręcając wodę sięgnęłam po duży biały ręcznik i szczelnie się nim owinęłam. Rozczesałam moje wilgotne włosy i umyłam zęby. Ze względu na to, że nie byliśmy w naszym hotelu, musiałam wrócić do pokoju i ubrać się spowrotem w czarną sukienkę, ponieważ nie miałam tu zupełnie nic a w ręczniku do hotelu raczej nie wrócę...
Wróciłam do pokoju i zauważyłam, że chłopaka nie ma już w łóżku a drzwi prowadzące na taras są otwarte. Zaczęłam szukać sukienki, ale za nic w świecie nie mogłam jej znaleźć. Schyliłam się po rozrzucone po ziemi obcasy, gdy poczułam duże, ciepłe dłonie na mojej talii. Podniosłam się i próbowałam odwrócić, jednak gorące wargi chłopaka, całujące moją szyję skutecznie mi to uniemożliwiały.
- Harry – z moich ust wydostało się jęknięcie na co poczułam, że chłopak się uśmiecha. Uwielbiał mieć nade mną całkowitą kontrolę i doskonale wiedział, co zrobić, żeby ją przejąć. Nienawidziłam mojego ciała, które w tak mocny sposób oddziaływało na każdy ruch ze strony chłopaka. Chciałam być na to choć trochę odporna, ale nie potrafiłam... miał co chciał. Całkowitą i niezaprzeczalną kontrolę.
- Czego szukasz, skarbie? – szepnął mi swoim ochrypłym, porannym głosem do ucha, przy okazji muskając je swoimi ustami. Po moim kręgosłupie przeleciały przyjemne ciarki a nogi się pode mną ugięły „Cholera... za co?!”
- Sukienki – westchnęłam trochę otumanionym głosem – nie mam się w co ubrać...
- Jak dla mnie możesz chodzić bez sukienki... – powiedział po czym dodał lustrując mnie dokładnie wzrokiem – I bez tego ręcznika... – uśmiechnął się w ten cwaniacki sposób a jego oczy na chwilę się zaświeciły.
- No dobrze... skoro chcesz, żeby pół miasta i nasi przyjaciele zobaczyli mnie nago, to nie ma sprawy – westchnęłam teatralnie na co mina Harrego zrzedła.
- Nie.. wiesz co, ja chyba gdzieś tu ją widziałem – powiedział stanowczo i zaczął szukać sukienki za fotelem. Uśmiechnęłam się pod nosem triumfalnie i odebrałam od Harrego sukienkę – To ciało jest tylko dla mnie do oglądania – szepnął do ucha wręczając mi moje ubranie. Wzięłam ją i zamknęłam się w łazience, żeby się ubrać.
Gdy wyszłam, Harry siedział na łóżku gotowy do wyjścia. Włożyłam na nogi obcasy i wyszłam razem z chłopakiem z apartamentu zamykając go na klucz. Harry chwycił moją rękę i wplótł swoje palce w moje. Popatrzyłam się na niego i zobaczyłam jak posyła mi swój cudowny uśmiech, który przyozdabiają dwa dołeczki na jego policzkach. Również się do niego uśmiechnęłam i udaliśmy się w kierunku recepcji, w której oddaliśmy klucz.
Weszliśmy do naszego apartamentu i momentalnie zostaliśmy przywitani, przez siedzących w salonie przyjaciół. Wszyscy siedzieli i rozmawiali o czymś zawzięcie.
- Ugh... widzę że jesteście mocno niewyspani – skomentował Zayn – aż tak ostro było tej nocy? – zaśmiał się a ja poczułam jak moje policzki się czerwienią. Miałam tyle szczęścia, że moje rozpuszczone włosy lekko je przysłaniały.
- Daj im spokój Malik! – Liam stanął w naszej obronie – Ty z Perrie jesteś nie lepszy, więc może nie odzywaj się w tej kwestii.
- Czy w nocy trzeba tylko uprawiać seks? – spytał mój chłopak zirytowany – Skąd wiesz... może rozmawialiśmy przez całą noc, albo oglądaliśmy filmy? – spytał Malika, na którego twarzy pojawił się ten wredny uśmieszek.
- Taa... powiedz mi, że z tak wyglądającą dziewczyną – wskazał na mnie – która kusi samym widokiem, przez całą noc rozmawiałeś, lub oglądałeś filmy. Nie uwierzę – powiedział przymykając oczy i lustrując nimi Harrego.
Harry przewrócił tylko oczami i skierował się do pokoju ciągnąc mnie za rękę. Zamknął za sobą drzwi i usiadł na łóżku sadzając mnie sobie na kolanach. Objęłam jego szyję rękami i wpatrywałam się w jego zielonkawe oczy.
- Ehh... - westchnął chłopak – Nie umieją uszanować czyjejś prywatności...
- Ajj tam... wiesz że Zayn lubi się z Tobą drażnić... Jak była u niego Perrie, to też mu dogryzałeś – powiedziałam szczerze.
- Niby tak... – powiedział przyznając mi rację – A jak Ci się podobała randka? – spytał kiwając śmiesznie brwiami.
- Czy ja wiem... – westchnęłam teatralnie – Taka... powiedzmy, że może być...
- Słucham? – spytał oburzony – Czy Ty właśnie powiedziałaś, że Ci się nie podobało? Ojj zostaniesz srogo ukarana – powiedział i rzucił mnie na łóżko i wskoczył na mnie zaczynając mnie łaskotać. Teraz zastanawiałam się w duchu, po co ja kiedyś mu zdradzałam, że mam łaskotki... Harry bezczelnie to teraz wykorzystuje.
- Harry... błagam, przestań – powiedziałam śmiejąc się i próbując wyswobodzić z pod jego ciała.
- Sama chciałaś... – westchnął obojętnym głosem i zwiększył swoją siłę łaskotania.
- To była najlepsza randka na świecie, ale teraz proszę Cię, przestań bo zaraz umrę ze śmiechu – powiedziałam i odetchnęłam z ulgą, kiedy chłopak przestał.
- No widzisz... wystarczy mieć na Ciebie niezawodny sposób i od razu mówisz wszystko! – wyszczerzył się triumfalnie – To jest mój prywatny wykrywacz kłamstw – pokiwał brwiami i zszedł ze mnie, pomagając mi wstać z łóżka.
- Znalazł się pan detektyw –prychnęłam i poszłam do szafy, żeby znaleźć coś wygodnego. Sukienka pomimo tego, że była bardzo ładna, była też bardzo niewygodna... w ogóle nie wiem jak można chodzić na co dzień ubranym w sukienkę, obcasy, spódnice i tego typu rzeczy, to są najmniej wygodne rzeczy, jakie świat zna!
Wyciągnęłam z niej jakieś szorty i bluzkę na ramiączkach. Przebrałam się i postanowiliśmy z Harrym zjeść jakieś śniadanie. Udaliśmy się do kuchni i Harry kazał mi usiąść i czekać... powiedział że zrobi sam śniadanie dla mnie.
Usiadłam posłusznie na krześle i wpatrywałam się w poczynania chłopaka. Wyciągnął patelnie, jajka, pomidory i kilka innych rzeczy. Pokroił pomidory w kostkę i rozgrzewając patelnię wbił na nią jajka. Pod sam koniec robienia jajecznicy, dodał do niej pomidory i świeżą, aromatyczną bazylię. Rozdzielił wszystko na dwa talerzyki i jeden z nich postawił przede mną.
- Nie jest źle, jak na razie, to pachnie fantastycznie – powiedziałam zabierając się za śniadanie.
- Będzie tak samo smakować, bo robił ją twój uzdolniony kulinarnie chłopak – wyszczerzył się wypinając pierś do przodu.
- Jaka wysoka samoocena – skomentowałam biorąc pierwszy kęs do ust. Faktycznie, dawno nie jadłam tak dobrej jajecznicy, Harry trafił w dziesiątkę.
- Trzeba znać swoje dobre strony – powiedział stanowczo, na co ja się tylko zaśmiałam i jadłam dalej.
Po skończeniu śniadania poszliśmy do chłopców i Abigail. Wszyscy siedzieli i uważnie obserwowali to, co działo się w filmie, jedynie Horanek siedział jakiś taki jakby trochę smutny, lub przygnębiony...? Przez cały czas trwania filmu, zastanawiałam się, co mogło się stać Niallowi... ten wiecznie uśmiechnięty chłopak był smutny? Coś mi tu nie pasowało!
Ponieważ widziałam, że on i tak nie ogląda tego filmu wyswobodziłam się z objęć Harrego i podeszłam do blondynka, żeby spytać się go, czy pomoże mi w zrobieniu popcornu i lemoniady dla wszystkich. Chłopak jak zobaczył jakąś możliwość wyjścia z tego pomieszczenia momentalnie się zgodził i po chwili znaleźliśmy się na osobności w kuchni.
Wyjęłam z lodówki cytryny i pomarańcze i zaczęłam wyciskać z nich sok, podczas gdy Niall zajmował się czytaniem instrukcji z tyłu opakowania popcornu.
- Niall... co się dzieje? – spytałam w końcu obmyślając w głowie wszystkie za i przeciw tej rozmowy.
- A co ma się dziać, przecież wszystko jest w porządku – wysilił się na udawany uśmiech i choć już przeczytał instrukcję, spuścił znów wzrok, żeby tylko nie spojrzeć mi w oczy.
- Przecież widzę... mnie nie okłamiesz – zaśmiałam się, żeby rozluźnić choć trochę panującą dookoła atmosferę.
- Nieważne... po prostu głupio się zakochałem i tyle – westchnął chowając popcorn do mikrofali i włączając odpowiedni przycisk.
- Chodzi o tą dziewczynę z pizzerni? – uśmiechnęłam się do niego lekko – przecież widziałam was na imprezie i nie wyglądaliście na nieszczęśliwych...
- Tak, ale to tylko impreza... teraz nie mam z nią kontaktu, a poza tym jak mam z nią być, czy cokolwiek, skoro ona ma tu mieszkanie, pracę... To jest Hiszpania, a nie Londyn. Victoria jest naprawdę wspaniała, ale czy jest jakikolwiek sens, żeby to chociaż zaczynać? – westchnął smutnym głosem i zrobiło mi się go naprawdę żal.
- Niall – zaczęłam – Kończy się trasa, prawda? – chłopak przytaknął – Mamy teraz wakacje i przez następne kilka tygodni, możesz robić co chcesz i być gdzie chcesz... nie macie żadnych koncertów, nagrywania piosenek, wywiadów czy czegokolwiek takiego. Czemu po prostu tu nie zostaniesz? Mógłbyś spędzić trochę czasu i poznać lepiej Victorię... gdyby okazała się faktycznie twoją miłością, to na pewno coś wymyślimy – uśmiechnęłam się do niego pokrzepiająco i poklepałam go po ramieniu – W końcu dla prawdziwej miłości nie ma żadnych barier, prawda?
- Masz rację! – powiedział nieco żywszy i już uśmiechnięty – Dzięki Charlie. Muszę coś załatwić – pocałował mnie pośpiesznie w policzek i wybiegł z apartamentu.
- Co on taki szczęśliwy i czemu Cię pocałował? – spytał wchodzący właśnie do kuchni Harry. Podszedł do mnie od tyłu i oplótł mnie rękami w talii.
- Powiedzmy, że rozwiązaliśmy mały problem – powiedziałam uśmiechnięta – A co, zazdrosny? – spytałam i poczułam jego usta na moje szyi.
- O Ciebie zawsze kotku! – powiedział poważnym głosem i przygryzł lekko moją skórę na szyi. Jego dotyk pomieszany z jego cudownym zapachem, tworzył mieszankę wybuchową dla moich zmysłów.
- Chodźmy na spacer – wpadłam na genialny pomysł, który odciągnie Harrego od wykonywanych czynności. Naprawdę... gdyby to trwało trochę dłużej, to nie ręczę za to, jakby się skończyło...
- Spacer to ostatnia rzecz, na którą mam ochotę – mruknął mi do ucha a moje kolana dosłownie zmiękły. Za jakie grzechy?!
- Tak... a na co masz teraz ochotę? – spytałam udając, że nie wiem.
- Hmm.. myślę, że to nie takie trudne do odgadnięcia... – szepnął swoim zmysłowym głosem i kontynuował wcześniejszą czynność. Na moje szczęście do kuchni wparował Tomlinson, któremu zachciało się pić. Odwróciłam się do mojego chłopaka i nachyliłam się do jego ucha.
- Co za dużo to niezdrowo – szepnęłam i biorąc zrobiony popcorn poszłam za Louisem do pokoju. Tommo ponalewał wszystkim lemoniady a ja położywszy dużą miskę z popcornem na stoliku poszłam do pokoju, żeby ubrać buty. Włożyłam na nogi czarne Conversy i poszłam do kuchni, gdzie nadal przebywał Harry.
- To co, idziesz ze mną na spacer, czy mam sobie znaleźć innego kompana? – spytałam uśmiechając się do niego.
- Ehh... – westchnął – już idę...____________________________
Uff... nawe nie wiecie, jak ciężko mi się to pisało. Totalny brak weny...
Ostrzegam, że nie sprawdzałam! Stwierdziłam, że trzeba w końcu coś napisać i dodać, bo głupio mi jest tak nic nie dodawać... Chyba tamten długiii rozdział wyczerpał moje zasoby weny na kilka najbliższych dni xD
Nie wiem kiedy będzie następny. Przykro mi, ale ostatnio moje złe samopoczucie i trochę problemów ze zdrowiem mi nie pomaga w pisaniu, mam nadzieję, że za niedługo wena i zdrowie powróci i będę mogła pisać :)
Całuję i dziękuję wszystkim, którzy czekali i czekają! xx.
Kocham was!!! <3
środa, 17 lipca 2013
Rozdział 8 (II część)
OKOŁO MIESIĄC PÓŹNIEJ!
Wszystko zaczęło się powoli układać. Siedzieliśmy z Harrym wtuleni w siebie na kanapie, wraz Niallem, Liamem, Danielle, Zaynem oraz naszą świeżo upieczoną parą Louisem i Abigail. Byłam zaskoczona tym, jak oni do siebie pasują... Louis był dla swojej dziewczyny troskliwy i opiekuńczy „Ty chyba to znasz z autopsji...” – zadrwiło moje drugie ja.
Wszystko zaczęło się powoli układać. Siedzieliśmy z Harrym wtuleni w siebie na kanapie, wraz Niallem, Liamem, Danielle, Zaynem oraz naszą świeżo upieczoną parą Louisem i Abigail. Byłam zaskoczona tym, jak oni do siebie pasują... Louis był dla swojej dziewczyny troskliwy i opiekuńczy „Ty chyba to znasz z autopsji...” – zadrwiło moje drugie ja.
Powracając do nowej pary... Abigail wydawała się być stworzona dla Louisa. Cicha, spokojna, przemiła dziewczyna, z którą zdążyłyśmy się już zaprzyjaźnić. Tommo wyglądał przy niej na takiego szczęśliwego, że patrząc na nich, aż serce rosło! W końcu znalazł sobie kogoś, na kogo zasługuje, i kto go będzie kochał zawsze, i do samego końca. Abby była tak skromną i szczerą dziewczyną, że szczerze wszyscy wątpiliśmy w to, że to będzie kolejna Eleanor, która go skrzywdzi...
Tydzień temu, ściągnęli mi gips z nogi i mogłam już sama, normalnie chodzić. Co do mojej anemii, to za dwa dni miałam jechać z Harrym do lekarza na badania kontrolne. Z ostatnich wyników, wychodziło, że tutaj również wszystko powoli zaczyna wracać do normy.
Zespół miał dziś wieczorem ostatni koncert w Barcelonie, który oficjalnie zakańczał trasę koncertową chłopaków. Potem mieliśmy kilka dni wolnych na zwiedzanie Hiszpanii, jeszcze jakiś wywiad dla telewizji, lub radia i wracaliśmy do Londynu.
- Ejj... nie nudzi wam się ten film? Ja to bym coś zjadł...– jęknął wiecznie głodny Horanek, na co wszyscy wybuchli niepohamowanym śmiechem. Nawet Abby, która znała nas dopiero od niecałego miesiąca, wiedziała, że Niall to żarłok i kilka razy mu coś ugotowała, zaskarbiając sobie miłość blondynka.
- W sumie, to tym razem zgodzę się z Niallem... ja też jestem trochę głodny – powiedział mój chłopak, głaszcząc moje włosy. Harry uwielbiał się nimi bawić, a teraz jak leżałam na jego kolanach, miał jeszcze lepszy dostęp do moich długich loków.
- Co powiecie na pizze? – zaproponował Zayn i wszyscy momentalnie się z nim zgodzili. Chłopak wyszedł do kuchni, gdzie było cicho i zadzwonił do pizzerni, żeby zamówić nam nasz dzisiejszy obiad.
- Macie jakieś plany na południe? – spytał Louis, patrząc na mnie, Abby i Danielle.
- Ja chyba nie mam – westchnęłam.
- Ja też nie – potwierdziła Danielle, to samo zrobiła Abigail.
- Jako wasi chłopacy – tu spojrzał na Hazzę i Liama - Bylibyśmy zaszczyceni, gdybyście pojechały z nami na ostatni koncert, a potem na after-party – wyszczerzył się brunet.
- W sumie, to czemu nie – usłyszałam Danielle – skoro ma być after-party, to czemu by się nie pobawić i trochę nie napić? – mrugnęła do nas okiem.
- Ponieważ nie mam nic konkretnego do roboty, to... idę! – powiedziałam bez wahania.
- Świetnie – Lou klasnął w dłonie – Pooglądacie, jak wasi seksowni faceci śpiewają – pokiwał znacząco brwiami na co wszyscy się zaśmiali – W końcu podczas tej trasy, macie ostatnią możliwość... – powiedział poprawiając sobie blondynkę siedzącą na jego kolanach.
- A ja to nie jestem już seksowny? – spytał oburzony Niall.
- Yyy... nie – podsumował Tomlinson – Horan, musimy Ci znaleźć dziewczynę... wtedy będziesz miał dla kogo być seksowny – wyszczerzył się.
- Gdybym się spytał fanek czy jestem, myślę, że miałby na ten temat inne zdanie – odgryzł się mu blondynek.
- Ludzie! Akcja na dziś: Znaleźć jakąś panienkę Niallowi! – krzyknął Louis – może wtedy nie będzie taki naburmuszony chodził... After-party jest do tego idealne! Niall, szykuj się...
Do pokoju wpadł mulat, który z zadowoloną miną walnął się na kanapę.
- Ze względu na to, że pizzernia jest niedaleko, będziemy mieć pizzę z dostawą za około pół godziny – wyszczerzył się na myśl o jedzeniu.
- Uff... widzisz brzuszku, już za niedługo Cię nakarmię – Niall pogłaskał swój brzuch, niczym matka swoje dziecko, a wszyscy z niego zaczęli się śmiać.
- Lou... masz rację. Jemu jest potrzebna dziewczyna w trybie NOW! Staczasz się Niall... – powiedział z politowaniem, na co blondyn zmierzył go groźnym spojrzeniem.
- Ja mam dziewczynę! Prawda Corlelio? – spytał swojego brzucha, a ja nie mogłam się powstrzymać od kolejnego wybuchu.
- Błagam... powiedzcie mi, że on właśnie nie nazwał swojego brzucha.. – jęknął Zayn chowając twarz w dłoniach – Oj Horan, Horan... co z Ciebie wyrośnie?
- Cornelia – powiedział uradowany blondyn.
- Jezu, Niall... zaraz mi brzuch pęknie od śmiania się... błagam. Przestań! – powiedziałam pomiędzy salwami śmiechu. Złapałam się za brzuch i czułam jak moja przepona pracuje. Nie tylko ja się śmiałam. Wszyscy to robili a blondynek siedział zadowolony z siebie i patrzył się na nas wszystkich z satysfakcją.
Na szczęście wybawił nas dzwonek. Irlandczyk na myśl o pizzy, zerwał się momentalnie z miejsca i ruszył w kierunku drzwi. Oczy wszystkich zwróciły się na wejście do mieszkania. Niall otworzył i tak jakby na chwile go wryło w ziemię... Przed nim stała uśmiechnięta młoda dziewczyna, z ciemno brązowymi włosami (prawie czarnymi) i czekoladowymi oczami. „Trochę jakbym widziałam kopię Zayna, tylko płeć przeciwną...” pomyślałam widząc dziewczynę. Jedyną różnicą były wcześniej wspomniane włosy, którym niewiele do tego brakowało, ale nie były czarne i jasna karnacja, która ani trochę nie przypominała Zayna.
- Dzień dobry, oto pańskie zamówienie – powiedziała pewnym głosem i podała Niallowi pudełka z pizzą. Blondyn jakby był w transie, w ogóle tego nie zauważył i nadal wpatrywał się w dziewczynę.
- Niall do cholery, weź pizzę a nie patrz się na tą dziewczynę, jakbyś miał ją zjeść – zaśmiał się mulat, na co policzki dziewczyny lekko się zarumieniły.
- Ahh.. tak – słyszałam ciche westchnięcie Irlandczyka i widziałam jak wyciąga ręce po pudełka – Ile płacę? – spytał wyciągając portfel i wręczając dziewczynie należytą sumę.
- Smacznego. Do widzenia – pożegnała się z uśmiechem i wyszła.
Wszyscy będąc mega głodni, rzucili się na pudełka z jeszcze gorącą pizzą. Hazza przyniósł mi kawałek mojej ulubionej na talerzyku i wziął dla siebie, siadając spowrotem w tym samym miejscu. Niall usiadł na kanapie i wpatrywał się w bliżej nieokreślony punkt na ścianie. Był jakiś dziwny...
- Niall, ty nie jesz? – spytałam zdziwiona, patrząc po pokoju i widząc jak wszyscy zajadają się pizzą, a blondynek siedzi jak posąg i patrzy się w jakąś otchłań.
- Nie jestem głodny... – podniósł głowę i westchnął.
- Boże! Karetkę! NIALL NIE JEST GŁODNY! – krzyknął Zayn podchodząc do przyjaciela i kładąc mu rękę na czole – Czy Ty umierasz? – spytał teatralnym głosem.
- Nasz mały blondynek się zakochał – zagruchała Danielle z uśmiechem, a policzki Horana po tym zdaniu zaczęły powoli przybierać kolor dorodnego pomidora. „Chyba trafiła w dziesiątkę...”
- Po prostu nie jestem głodny... wy od razu wysuwacie pochopne wnioski – jęknął Irlandczyk i zakrył twarz dłońmi.
- Niall... przyjacielu – Zayn popatrzył mu prosto w oczy – Jeszcze przed chwilą dałbyś się zabić za kawałek pizzy i byłeś najbardziej głodną osobą w tym pomieszczeniu, aż do chwili, w której zobaczyłeś dziewczynę od dostawy. Teraz nam mówisz że TY Niall-Wiecznie-Głodny-James-Horan NIE JESTEŚ GŁODNY?! – ostatnie słowa powiedział z naciskiem - wnioskuję po tym, że albo to jest koniec świata, albo się zakochałeś – powiedział i poklepał chłopaka po ramieniu – przecież to nic złego...
- No dobra, podoba mi się, tak? Ale co ja mam zrobić, skoro nie mam nawet jej numeru telefonu?! – powiedział smutnym głosem.
***
Przygotowywałyśmy się z dziewczynami na koncert chłopców. Nie chciałam zakładać sukienki, bo byłoby mi w niej niewygodnie. Wybrałam obcisłe, czarne rurki, białą bokserkę i skórzaną kurtkę. Na nogi założyłam czarne, wysokie, sznurowane botki z ćwiekami na grubym obcasie. Podmalowałam się trochę, żeby zakryć niedoskonałości na twarzy i podkreślić oczy. Poszłam do Harrego i razem zeszliśmy na dół do samochodu.
Podjechaliśmy pod ogromny gmach, w którym miał się odbyć koncert. Hazza pobiegł do garderoby a ja z Danielle poszłyśmy do salonu, żeby napić się kawy i poplotkować. Koncert miał się zacząć za pół godziny i czekałyśmy na Abigail, która pomagała Lou przy ubieraniu i stylizowaniu chłopaków na koncert.
Kiedy skończyła, przyszła do nas i w trójkę udałyśmy się do loży dla vpi-ów, żeby z tego miejsca oglądać koncert. Całość była świetna. Ze względu na to, że to ostatni koncert z tej trasy, widać było, że chłopcy dają z siebie dosłownie wszystko. Nie zabrakło oczywiście dobrej zabawy, bez której by się nie obyło. Skakali po scenie, bawili się, dokuczali sobie i śpiewali. Widać było, że są wszyscy w swoim żywiole. Widziałam ukradkowe spojrzenia, skierowane przez naszych chłopaków w tą stronę.
Najbardziej podczas całego koncertu rozśmieszyły mnie pytania od fanów. Oni są tak pomysłowi, że to się w głowie nie mieści... Nie tylko ja się przy nich uśmiałam!
Wszyscy śpiewali z chłopakami ich piosenki i świetnie się bawili. Zapamiętam ten koncert, i będę go wspominać przez długi, długi czas...
***
Siedziałem przy barze z Zaynem i piłem za udaną trasę koncertową. Z jednej strony byłem szczęśliwy, bo w końcu będę mógł pojechać do rodziny na wakacje i odpocząć, ale z drugiej nie mogłem zapomnieć o tej dziewczynie z pizzerni. Nie mogłem zapomnieć o jej czekoladowych oczach, pięknym uśmiechu i jeszcze piękniejszym głosie. Boże, co za udręka... „Czemu musiałem się tak zakochać?”
- To za co pijemy Niall? Może za tą twoją dziewczynę?
- Ona nie jest moją dziewczyną – warknąłem w stronę przyjaciela „Ale chciałbym, żeby była...”
- Jejku... blondyn, cóż za agresja! Nie poznaję Cię! Wiesz, że nie miałem tego na myśli dosłownie – Zayn się zaśmiał podnosząc ręce w geście obronnym i próbując mnie chyba trochę rozbawić, ale mi nie było ani trochę do śmiechu. Chwyciłem kolejny kieliszek i bez zastanowienia wlałem w siebie całą jego zawartość lekko się krzywiąc, gdy poczułem jego smak. Odwróciłem się i popatrzyłem na parkiet, na którym tańczyły nasze zakochańce. Hazza wywijał z Charlie na parkiecie, a dziewczyna co chwilę śmiała się z jego głupich póz, Louis tańczył gdzieś tam dalej z Abby, a niedaleko ich tańczyła Danielle z Liamem.
„Kurwa, wszędzie miłość... rzygać mi się chce” – jęknąłem w duchu i nie mogąc dalej na to patrzeć obróciłem się spowrotem w stronę baru. Popatrzyłem na Zayna... dobrze, że przynajmniej on jest sam i może mi dotrzymać towarzystwa. Choć patrząc na to z drugiej strony, to on miał Perrie... może nie w tym momencie przy sobie, ale byli w związku, i tym sposobem, tylko ja zostałem sam i do tego nieszczęśliwie zakochany. Poprosiłem barmana o następną kolejkę.
- Ej, Horan... Ty nie przesadzasz? Wlewasz w siebie ten alkohol jak do czarnej dziury – spytał Zayn.
- Mam prawo... nie chce mi się tańczyć, to opije za wszystkich tańczących koniec naszej trasy – wybełkotałem i wlałem w siebie kolejne procenty. Zayn westchnął tylko i powiedział, że idzie wyrwać jakąś laskę do tańca, bo nie chce mu się tutaj tak siedzieć.
„No i kurwa, zostałem sam...”
Siedziałem tak, zastanawiając się nad tym, jak moje życie miłosne jest beznadziejne i do dupy, kiedy usłyszałem głos, którego tak pragnąłem, a za razem tak się nie spodziewałem. Moje serce zabiło dziesięć razy szybciej.
Gwałtownie podniosłem głowę do góry i zacząłem wypatrywać mojego potencjalnego celu. Patrzyłem, patrzyłem i znalazłem! Moja tajemnicza brunetka, siedziała tyłem do mnie z jakimiś koleżankami i śmiała się do nich.
- Ej, ten chłopak Ci się przygląda – usłyszałem szept jej przyjaciółki i zobaczyłem jak nieznajoma odwraca się w moim kierunku i obdarowuje mnie jednym na najpiękniejszych uśmiechów, jakie w życiu widziałem. Momentalnie wytrzeźwiałem i odwzajemniłem uśmiech. Dobra... czas zamienić się w Agenta specjalnego- Horana. Nie wiem jak to zrobię, co powiem i czy wypali, ale muszę do niej zagadać. Po prostu muszę!
***
Na imprezie było świetnie. Przetańczyłam z Harrym chyba pół nocy, kiedy postanowiliśmy pójść usiąść i napić się jakiegoś drinka. Byłam zmęczona całym dniem, Harry też, więc stwierdziliśmy wspólnie, że napijemy się i pojedziemy do hotelu. Chłopak zamówił po jakimś kolorowym drinku u barmana i przyszedł do mnie, przysiadając się na sofę.
Wypatrywałam naszych znajomych upijając łyka napoju. Był dość dobry i jako jeden z niewielu mi smakował. W kwestii alkoholu jestem dość wybredna...
Widziałam Danielle i Abigail, jak tańczą ze swoimi chłopakami. Potem mój wzrok wyszukał mulata, który tańczył z jakąś nieznaną mi dziewczyną. Zastanawiałam się gdzie jest Horanek, wcześniej widziałam go przy barze. Gdy zlustrowałam wszystkie siedzenia przy barze i zorientowałam się, że go tam nie ma, zaczęłam wzrokiem przeczesywać tłum tańczących ludzi w poszukiwaniu blondyna.
W końcu dostrzegłam blond czuprynę przyjaciela, który tańczył w najlepsze z jakąś dziewczyną. Przyjrzałam się uważnie nieznajomej, ale było w niej coś... coś, co znałam. Wytężyłam umysł i przypomniałam sobie naszą dzisiejszą dostawczynię pizzy. Wyglądała zupełnie inaczej. Z firmowego polo z logiem pizzerni, wytartych jeansów i włosów związanych w kucyka, nie było nic. Tym razem miała na sobie śliczną sukienkę, buty na obcasie i rozpuszczone, ciemno-brązowe włosy, sięgające jej do ramion. Zaczesaną grzywkę na bok i trochę podtapirowane włosy. Wyglądała zupełnie inaczej, ale bardzo ładnie.
- Popatrz, kogo wyrwał Horanek – zachichotałam szturchając Harrego i pokazując mu tańczącą parę.
- W końcu nie będzie nam jęczał nad uchem, że jest nieszczęśliwie zakochany – odetchnął z ulgą i objął mnie w pasie – Idziemy do domu? Zmęczony jestem... – westchnął składając kilka pocałunków na mojej szyi, które miały być chyba jakąś ukrytą motywacją do wstania.
Wsiedliśmy do taksówki i kierowca zawiózł nas do hotelu. Poszliśmy do naszego pokoju i pierwsze co oboje zrobiliśmy, to walnęliśmy się na łóżko.
- Ale jestem zmęczona – podsumowałam dzisiejszy dzień, a szczególnie imprezę.
- Mnie to mówisz, skarbie? – westchnął – Trzeba uczcić jakoś ten wolny czas... przez ciągłe koncerty, nie zabrałem Cię nawet na porządną randkę...
- Czy Ty coś proponujesz? – spytałam obracając się w jego kierunku i kładąc się na boku równocześnie.
- Tak. Charlie Grey, czy zechciałabyś, uszczęśliwić swojego księcia Harrego i wybrać się z nim jutro, na romantyczną kolację przy świecach? – spytał poważnym, oficjalnym tonem, na co ja zachichotałam. „Książę Harry... to sobie głupek wymyślił” – pokiwałam głową z niedowierzaniem.
- Z wielką przyjemnością – powiedziałam składając delikatny pocałunek na jego ustach. Oderwałam się od niego i dodałam – A teraz wybacz mój książę, Twoja księżniczka musi się wykąpać i przebrać – poinformowałam go i zeszłam z łóżka, kierując się w stronę łazienki.
*** (następny dzień, wieczór)
Randka z Harrym... w co by się tu ubrać?
Przeszukiwałam mało skutecznie szafę, kiedy natknęłam się na koronkową bieliznę, którą zakupiłam dawno temu, będąc jeszcze z Perrie na zakupach. Podniosłam skrawek materiału w dłoniach i bacznie się mu przyglądnęłam... „hmm... i co ja z Tobą zrobię?”
W mojej głowie zaczął się rodzić iście szatański plan. W końcu będąc w górach obiecałam Harremu niespodziankę, nieprawdaż?
I tu się robi problem... co założę na to? Przecież nie pójdę na randkę do restauracji w samej seksownej, koronkowej bieliźnie – westchnęłam w myślach. Jeszcze raz nerwowo przeszukałam moją szafę, ale nie znalazłam w niej nic równie seksownego.
Czas na plan B.
Podniosłam się z ziemi i pobiegłam szybko do pokoju obok. Modliłam się w duchu, żeby przyjaciółka tam była „najlepiej sama...”. Nacisnęłam nerwowo klamkę, która momentalnie ustąpiła „uff”. Wparowałam do środka i byłam bliska rzucenia się na szyję Danielle, kiedy zobaczyłam ją w pomieszczeniu. „Moja ostatnia deska ratunku”.
- Cześć Dani – wysapałam podbiegając do dziewczyny.
- Cześć Charls... co się stało? – popatrzyła na mnie zdziwiona.
- Potrzebuję twojej pomocy. Jesteś moją ostatnią deską ratunku... – jęknęłam i usiadłam na kanapie. Dziewczyna usiadła obok mnie.
- Słucham uważnie – uśmiechnęła się i czekała aż coś powiem. Wytłumaczyłam dziewczynie całą sytuację. Widziałam ten jej błysk w oku, kiedy poprosiłam jej o pomoc w dobraniu stroju. Patrząc na jej nienaganny styl, była zdecydowanie w tym dobra.
- Zaraz czegoś dla Ciebie poszukamy – mrugnęła okiem i łapiąc mnie za rękę pociągnęła w kierunku swojej gigantycznej szafy, całej wypchanej po brzegi ubraniami. Zaczęła przebierać wieszakami i przyglądając się każdej kreacji. Widać było, że jest w swoim żywiole. Czuła się jak ryba w wodzie. Co chwilę wyciągała coś i rzucała na łożko obok. Kiedy wybrała wystarczająco dużo kreacji usiadła i podała mi pierwszą z brzegu.
- Masz, przymierz najpierw to – podała mi jedną z sukienek i kazała mi się w nią przebrać.
Boże... nie sądziłam, że każe mi przymierzyć tyle tych sukienek i będzie to tyle trwało. Jęknęłam, kiedy podała mi ostatnią kreację.
- Masz tą czarną. Myślę, że ona będzie najlepsza. Jeżeli nie, to weźmiemy czerwoną – wręczyła mi wieszak z krótką czarną sukienkę, wysoko nad kolano z dużym dekoltem w kształcie V na które składały się dwie czarno-przeźroczyste, luźne, zmarszczone tkaniny, idące od ramion.
Ubrałam ją na siebie i poprosiłam dziewczynę o pomoc z zamkiem z tyłu.
Dziewczyna odsunęła się, oglądając efekt końcowy i komentując krótkim i treściwym: - WOW!
- Jeśli Harry Cię w tym zobaczy, to chyba długo nie posiedzicie na tej kolacji, bo będzie miał uwierający problem – zagruchała brunetka obracając mnie i oglądając – Serio, wyglądasz nieziemsko! – powiedziała wyszczerzając się.
- Pomożesz mi potem z włosami i makijażem? – spytałam przyjaciółkę, na co momentalnie przytaknęła. Ubrałam czarne, wysokie obcasy i poszłam do dużego lustra znajdującego się w sypialni, żeby zobaczyć efekt. Usłyszałam otwierane drzwi i głos Liama witającego się z Danielle.
- Chodź Charlie. Liam oceni Cię męskim okiem – krzyknęła Dan.
Poszłam niepewnym krokiem do salonu, w którym stał Liam obejmujący ramieniem swoją dziewczynę. Jego wzrok pobiegł od razu za mną i otworzył szeroko oczy lustrując mnie z góry na dół i wypuszczając z ust krótkie – Wow!
- Widzisz... wszyscy tak reagują! – zaśmiała się Danielle – I jak Ci się podoba moja praca kochanie? – zwróciła się do Liama.
- Eee..mmm... wyglądasz nieziemsko. Powiem szczerze, że gdyby nie ta dama u mojego boku, którą kocham nad wszystko, to chętnie bym się z Tobą umówił – uśmiechnął się puszczając mi oczko – Z jakiej to okazji? – spytał nadal lustrując mnie wzrokiem.
- Idę na kolację z Harrym – powiedziałam krótko, co zostało przerwane cichym chichotem Payne’a
- Boże... chyba będę musiał go uprzedzić, żeby zjadł coś przed wyjściem, bo kolacja może nie dojść do skutku – zaśmiał się a ja poczułam jak moje policzki przywdziewa lekki rumieniec.
Usłyszałam ciche pobrzękiwanie komórki, która leżała na stoliczku. Wzięłam ją do ręki i przeczytałam wiadomość:
„Muszę jeszcze coś załatwić po drodze. Będę po Ciebie za pół godziny, skarbie x.”
Uśmiechnęłam się mimowolnie po przeczytaniu wiadomości i odkładając komórkę na stolik porwałam Danielle jeszcze na chwilę i poprosiłam ją o pomoc z makijażem i włosami.
***
Oglądnęłam efekt końcowy. Czarna sukienka lekko puszczona na mojej klatce piersiowej i mocno opinająca płaski brzuch i zgrabne nogi. Czarne obcasy wydłużające nogi. Brązowe długie loki, opadające na moje ramiona i makijaż podkreślający moje oczy.
Danielle zrobiła ze mnie całkiem inną osobę. Nie widziałam tam już chodzącej w dresie i luźnej koszulce, z niedbałym kokiem na głowie dziewczyny na co dzień, tylko kogoś zupełnie innego. Tą seksowną wersję mnie. „Chyba nigdy tak nie wyglądałam...”
Usłyszałam wołanie Harrego z dołu i przeglądając się jeszcze raz w lustrze poszłam do chłopaka.
Harry stał tam na dole ubrany w białą koszulę i garnitur, i z rozszerzonymi oczami wpatrywał się we mnie jak schodziłam. Prawie słyszałam ten jęk, czy stęknięcie, jakkolwiek można by to nazwać, kiedy mnie zobaczył.
- Jak Ci się podoba? – spytałam całując go przelotnie w usta i okręcając się wokół własnej osi, żeby zobaczył całą kreację.
- Yyymmm... – przygryzł nerwowo wargę – wyglądasz cudownie kochanie... – powiedział próbując utrzymać uśmiech na twarzy, lecz widziałam, że trochę walczy ze sobą i usłyszałam po chwili szept, który chyba nieświadomie wydobył się z jego ust – Czy ta sukienka nie jest za krótka? – puściłam to mimo uszu i odwracając się i idąc w kierunku drzwi uśmiechnęłam się z wielką satysfakcją „I o to mi chodziło...” powiedziałam triumfując w myślach.
Harry jak na dżentelmena przystało otworzył mi drzwi do samochodu po czym sam usiadł na miejscu kierowcy. Siedział tak chwilę wpatrując się przed siebie i jakby wymyślając, co ma teraz zrobić. Odwrócił głowę w moją stronę i zlustrował mnie kolejny raz wzrokiem pełnym pożądania.
- Czy my musimy jechać na tą kolację? Bardzo jesteś głodna? – to bardziej nie brzmiało jak pytanie, tylko jak jęk desperacji, który gdzieś tam w środku, bardzo mnie satysfakcjonował.
- No chyba mięliśmy coś zjeść... – powiedziałam z udawaną obojętnością, jakbym nie wiedziała, co krąży mu teraz po głowie „Jakby Tobie też nie krążyło...” usłyszałam mój wewnętrzny głos. Nie... jeszcze trochę się nad nim poznęcamy. Zobaczymy ile wytrzyma! – postanowiłam w myślach i nie widząc reakcji ze strony chłopaka dodałam ze śmiechem – Jedziemy?
- Eemm.. tak, tak... – westchnął chłopak, jakby wyrwany z zamyślenia i sięgnął po kluczyki, żeby odpalić auto.
Po dziesięciu minutach parkowaliśmy pod jakimś pięciogwiazdkowym hotelem. Wysiedliśmy z auta i skierowaliśmy się do restauracji. Harry podał kelnerowi nazwisko i ten, zaprowadził nas do jakiegoś odludnionego miejsca, w którym znajdował się pięknie przystrojony stolik, z palącymi się świecami. Uśmiechnęłam się na widok tego i usiadłam na krześle, które odsunął dla mnie brunet. Kelner podał nam dwa Menu, po czym odszedł.
Przeglądałam uważnie kartę dań, jednak nie na to miałam teraz ochotę. Widząc niecierpliwą minę Harrego, postanowiłam go jeszcze trochę pomęczyć. Siedzieliśmy tak chwilę, po czym przyszedł do nas kelner, pytając, czy już wiemy co zamawiamy.
- Tak, ja poproszę grillowany filet z łososia z warzywami.
- Dla mnie to samo – powiedział pośpiesznie Harry, jakby myślał, że to przyśpieszy czas.
- Coś jeszcze? – spytał kelner patrząc na naszą dwójkę.
- Tak. Poprosimy jakieś dobre, czerwone wino, pasujące do dania – poprosił brunet.
- Jakieś konkretne?
- Nie. Zdamy się na pana – dodał z wymuszonym uśmiechem, po czym kelner poszedł, zostawiając nas samych.
Widziałam jak Harry mi się przygląda uważnie. Śledził każdy mój ruch, nawet ten najmniejszy.
- Co Ty ze mną robisz, maleńka? – spytał podirytowany – Gdyby nie to, że to miejsce publiczne, to rzuciłbym się na Ciebie – jęknął – Ale pamiętaj... noc jeszcze młoda – po jego twarzy przebiegł ten uwodzicielski uśmiech a ja podniosłam głowę do góry i powiedziałam do niego głosem, który starałam się, żeby brzmiał jak najpewniej.
- To groźba, czy obietnica? – spytałam unosząc lekko brwi i napawając się widokiem Harrego, który powoli nie może wytrzymać. Nachylił się lekko nad stołem i szepnął swoim niskim, ochrypłym głosem – I jedno i drugie, kotku – uśmiechnął się szelmowsko i odsunął spowrotem na swoje miejsce.
Tak... zrobił to zdecydowanie świadomie. Wiedział co tym zrobi, że teraz to on przejmie kontrolę. Na jego słowa, po moim kręgosłupie zdążyło przebiec milion pobudzających dreszczy.
Naszą wymianę spojrzeń przerwał nam kelner, przynoszący wspomniane dania.
- Smacznego – powiedział i odszedł.
Nie wiem, czy kiedykolwiek miałam ochotę, na tak szybkie skończenie jedzenia. Zawsze lubiłam delektować się tym co jem, ale nie dzisiaj... dziś podniecenie wygrało.
Harry widząc mój pośpiech zaśmiał się cicho, ale sam nie był lepszy. Oboje zachowywaliśmy się, jak para napalonych nastolatków, którymi po części byliśmy.
Gdy skończyliśmy jeść, Harry zapłacił i czym prędzej wyszliśmy. Zaskoczył mnie, kiedy poszedł i wynajął pokój w hotelu, w którym aktualnie się znajdowaliśmy.
To nawet lepiej... nie wiem, czy wytrzymałabym jazdę samochodem ze świadomością co za chwilę się stanie.
Chłopak złapał mnie za rękę i pociągnął w kierunku widny. Gdy Harry zobaczył, że jesteśmy sami, a metalowe drzwi się zasunęły, przyparł mnie do jednej ze ścian wpijając się pożądliwie w moje usta. Wskoczyłam mu na biodra i łapiąc jego twarz w swoje ręce zaczęłam go całować, przejmując na chwilę kontrolę. To było jak wojna, która toczyła się pomiędzy nami o dominację nad tym wszystkim, jednak my niewiedząc o tym, walczyliśmy pomiędzy sobą, kiedy całkowitą kontrolę nad nami miała rządza, pragnienie siebie nawzajem i pożądanie. Te trzy aspekty, nie pozwalały nam teraz trzeźwo myśleć, był tylko jeden cel: Dojść do hotelu, paść na łóżko i kochać się do upadłego. Jak na razie wykonywanie czynności, które nas zbliżały do celu, szło nam znakomicie...
Drzwi windy się rozsunęły i Harry wypadł z niej, ze mną, oplecioną wokół jego pasa nogami. Trzymając moje biodra, doszedł do drzwi naszego pokoju i na chwilę się ode mnie oderwał, żeby jak najszybciej je otworzyć. Zaśmiałam się cicho, kiedy jęknął siłując się z kluczem. Po chwili jednak zamek ustąpił i Harry wpadł do środka zatrzaskując nogą drzwi pokoju i przekręcając zamek. Podeszliśmy do łóżka i chłopak delikatnie mnie na nim położył nie zaprzestając pocałunkom. Czułam się tak podekscytowana, tym co się dzieje, i byłam tak wrzucona w ten wir namiętności, że nie mogłam przestać.
Harry klęknął nade mną, usadawiając swoje kolana po obu stronach mojej talii i zaczął obdarzać moją linię szczęki a następnie szyję namiętnymi pocałunkami. Do jednego przyłożył się znacznie bardziej, zostawiając najprawdopodobniej malinkę w tamtym miejscu. Zjechał na dół do mojego dekoltu i tam zaczął zostawiać mokre pocałunki, na rozpalonej skórze.
Mogę przysiąc, że jego usta, zostawiały palące niczym ogień na skórze uczucie. Podczas gdy obdarowywał mnie pocałunkami, jego ręce sprawnie wodziły po moich udach. Z moich ust wydobywały się urywane oddechy. Chłopak na chwilę zaprzestał i kazał mi się podnieść. Wykorzystałam to i wpijając mu się w usta, drżącymi z podniecenia dłońmi, zaczęłam rozpinać jego koszulę. Gdy ona wylądowała na podłodze, chłopak dobrał się do mojej sukienki, która chwilę później znajdowała się obok koszuli. Harry odsunął się na chwilę i zlustrował całe moje ciało, w tym koronkową bieliznę, swoim przeszywającym wzrokiem.
- Boże... jaka Ty jesteś piękna – westchnął po czym szepnął mi do ucha, przygryzając jego płatek – Chcę dziś widzieć, jak Twoje piękne ciało, wije się pode mną z rozkoszy – skończył i wrócił do wcześniej wykonywanej czynności.
„Jezusie... jaki on jest podniecający!” – jęknęłam w myślach.
Chłopak kontynuował pocałunki na dekolcie, lecz tym razem dobrał się do mojego zapięcia od stanika. Sprawnie go odpiął i rzucił gdzieś za siebie wracając do obcałowywania moich nagich piersi. Jęknęłam cicho, kiedy dotarł do nabrzmiałych sutków.
Pocałował mnie namiętnie, kiedy sięgnęłam do jego paska od spodni i zaczęłam go szybko odpinać. Chłopak pomógł mi i chwilę później został w samych bokserkach. Wrócił do całowania moich ust, a ja wplotłam swoje palce do jego loczków. Z trudem łapaliśmy oddechy od tych nachalnych i agresywnych, ale za razem namiętnych pocałunków.
- Chcę Cię kochać, tu i teraz – westchnął chłopak pomiędzy pocałunkami i znów zjechał z nimi na dół, lecz teraz jego pokonywanie drogi było szybsze, jakby coraz bardziej się niecierpliwił. Złożył kilka pocałunków na moim nagim brzuchu, kiedy doszedł do moich koronkowych majtek – Wyglądasz w nich mega seksownie, ale jestem pewien, że bez nich wyglądasz lepiej – powiedział i złapał za ich brzeg, żeby powoli je ze mnie zsunąć. Ściągnął swoje bokserki, i leżeliśmy przed sobą tak jak Pan Bóg nas stworzył. Co dziwne, pomimo tego, że byłam całkiem naga, nie czułam skrępowania...
Harry wrócił do moich ust i przelotnie je całując spytał mnie kolejny raz – Na pewno tego chcesz?
Po jego słowach trochę otrzeźwiałam i próbowałam się zastanowić nad odpowiedzią. No właśnie? Czy ja tego chce? Przecież jestem dziewicą? Czy właśnie teraz chcę to zrobić pierwszy raz w życiu? Czy będzie bolało? – do mojej głowy zaczęły nalatywać niechciane pytania, które postawiły mnie przed wielkim wyborem. „Przecież ja go kocham! Oczywiście, że chcę!” stwierdziłam jednoznacznie i pokiwałam twierdząco głową.
- Obiecuję, skarbie. Będę delikatny – powiedział z troską w głosie, rozwiewając wszystkie moje wątpliwości. Wpił się w moje usta i wszedł we mnie powoli.
Czułam uczucie rozpychania w środku i lekki ból. Jęknęłam cicho a Harry momentalnie się zatrzymał.
- Wszystko dobrze? Jeśli Cię boli, to zaraz przestaniemy – powiedział z troską w głosie.
- Nie ... – zaprzeczyłam szybko – Proszę... – z moich ust wydostało się błagalne jęknięcie i chłopak zaczął się powoli poruszać we mnie, obdarzając mnie przy tym ciągłymi pocałunkami i szeptając jak bardzo mnie kocha.
Ku mojemu zdziwieniu, początkowy ból, dość szybko ustąpił przyjemności. Czułam jak to przyjemne uczucie we mnie narasta. Harry widząc, że się rozluźniłam trochę przyśpieszył, doprowadzając mnie prawie na krawędź rozkoszy. Wbiłam nieświadomie paznokcie w jego umięśnione plecy, czując wszechogarniającą przyjemność, ale z chwili na chwilę było lepiej i przyjemniej.
- Ha..Harry... zar..zaraz dojdę – powiedziałam urywanym głosem. Wiłam się pod nim, myśląc, że już więcej nie zniosę.
- Jeszcze chwilę, mała. Poczekaj jeszcze chwilę – poprosił, jeszcze bardziej przyśpieszając swoje ruchy i mocno oddychając. Próbowałam, ale to było silniejsze ode mnie.
- Harry – wykrzyczałam głośno jego imię, gdy moje ciało wygięło się w łuk, a fala przyjemności rozlała się po moim organizmie. Czułam się tak dobrze... jak nigdy. Świadomość tego, że zrobiłam to z kimś, kogo bezgranicznie kocham, była cudowna. Nie żałowałam tego, w żadnym, nawet najmniejszym calu.
Chłopak doszedł razem ze mną. Jego ciało opadło na moje i skradł namiętny pocałunek na moich wargach – Byłaś cudowna – szepnął zmęczonym głosem i położył się obok mnie, okrywając nas kołdrą. Wtuliłam się w jego rozgrzane ciało z uśmiechem na ustach. Pomimo, że byłam zmęczona, byłam najszczęśliwszą osobą na świecie.
- Kocham Cię – szepnęłam patrząc w jego zielone tęczówki.
- Ja Ciebie też, mała. Ja Ciebie też... – westchnął całując mnie w czoło i po chwili, zmęczeni oboje dzisiejszym dniem, zasnęliśmy wtuleni w swoje nagie ciała.
_______________________________
Boże, Boże, Boże... jakie to jest durne! Czytając to dzisiaj i poprawiając, sama się z tego śmiałam... przepraszam was, ale nie umiem tego napisać inaczej. Myślałam jeszcze, nad tym, żeby to zmienić, ale stwierdziłam, że jak się za to zabiorę, to wyjdzie pewnie jeszcze gorsze niż to... :( Czuję, że was zawiodłam, bo chciałam jakoś przyzwoicie to napisać, ale mi chyba nie wyszło... mnie się to nie podoba, myślałam, że będzie mi łatwiej to napisać, ale niestety łatwo nie było...
Trudno... jest dodane i mam nadzieję, że nie zjecie mnie za tak beznadziejnie napisaną TĄ scenę. Jeszcze raz was przepraszam! :(
p.s. Nie pisałam nad rozdziałem, że będzie w nim scena +18, ponieważ stwierdziłam, że lepiej będzie tak z zaskoczenia, może jakaś niespodzianka będzie... (wiem, że pomimo takich ‘ostrzeżeń’ i tak pewnie wszyscy by to przeczytali, a gdyby nie chcieli czytać, to widząc co się kroi mogli wyjść i nie czytać do końca rozdziału ;p)
Nic... mimo wszystko, jedyne co mnie pociesza w tym rozdziale, to, to, że jest taki długi... sama się zdziwiłam, że udało mi się taki napisać. Powiem wam, że poza TĄ sceną, nawet mi się podoba... w sumie, to jestem z siebie dumna, że udało mi się napisać coś tak długiego i może nie całe, ale w miarę z sensem...
To by było na tyle z mojego ględzenia... dziękuję wam za wszystkie miłe słowa pod wcześniejszymi rozdziałami :)
Całuję xx.
Subskrybuj:
Posty (Atom)