*** Perspektywa Harrego ***
Załatwialiśmy z chłopakami kilka ważnych spraw z Paulem, stojąc przy samochodzie. Rozmawialiśmy głównie o jutrzejszym wywiadzie i wyjeździe za dwa dni. Louis nie czekając na nic pobiegł na górę i zostawił nam wszystko do załatwienia „Ahh... Ci zakochani...”.
- Jutro o godzinie 9.00 chcę was widzieć gotowych! – Paul pogroził nam palcem – Nie będę znów was tłumaczył, jak się spóźnicie.
- Jasna sprawa szefie – Zayn powiedział poważnym tonem i zasalutował a my wszyscy wybuchliśmy śmiechem
- Dobra, koniec żartów Malik. – Paul się zaśmiał – Z tego co pamiętam to na Ciebie ostatnio najdłużej musieliśmy czekać – pokiwał głową z politowaniem a Zayn nieco się zmieszał.
- Nie moja wina, że Niall przez tak długi czas zajmował łazienkę! – powiedział oburzony, po czym dodał – Musiałem jakoś wyglądać, w końcu nie pójdę do fanów z potrzepanymi włosami, jak po ostrym seksie! – jęknął.
- No Malik... Jak była tu Pers, to rano nie było mowy o innej fryzurze – postanowiłem mu podokuczać, na co ten zmroził mnie wzrokiem. Nagle, nasze żarty i śmiechy ucichły gdy zobaczyłem wybiegającą z hotelu przyjaciółkę. To było dość dziwne... po co miałaby wybiegać, skoro przed chwilą przyszedł tam Lou? Coś było zdecydowanie nie tak...
- Charr, co się stało? – krzyknąłem za dziewczyną, jednak to ją nie zatrzymało. Dalej biegła przed siebie, w stronę pobliskiego parku. Czym prędzej przeprosiłem chłopaków i Paul’a i pobiegłem za nią. Nie dobiegła daleko, już po chwili usiadła pod drzewem i schowała twarz w dłonie. Płakała... tylko dlaczego? Podszedłem do niej i mocno ją przytuliłem. Po chwili dziewczyna wtuliła się w mój tors i moczyła moją koszulkę swoimi łzami. Głaskałem ją delikatnie po głowie i próbowałem uspokoić.
- Shhh, mała. Nie płacz – szeptałem do niej nadal głaszcząc jej brązowe włosy.
Dziewczyna po jakimś czasie zaczęła powoli się uspokajać. Nie ruszyłem się z miejsca, tak jak i ona, i nadal leżała wtulona w moją klatkę piersiową.
- Co tam się stało? Louis Cię skrzywdził? – spytałem. Cisza. Nic nie odpowiedziała. Spróbowałem jeszcze raz – Char, wracamy do hotelu?
- Nie – dziewczyna szepnęła cichutkim, załamanym głosem. Nie wiedziałem, co o tym myśleć. Czemu płakała? Co się stało? Przecież przed chwilą, szczęśliwy Louis pobiegł do niej na górę. No właśnie.. Gdzie do cholery jest Louis?! Chyba gdyby coś się stało, to wybiegłby za nią, prawda? Chyba, że on jej coś zrobił... Zacząłem coraz bardziej się niecierpliwić i martwić – Charlie, proszę cię, powiedz coś! – błagałem dziewczynę, żeby powiedziała co tam się stało – Czemu nie chcesz tam wracać? – brunetka mocniej wtuliła się we mnie i z jej oczu znów zaczęły lecieć łzy.
- On.... ona... – dziewczyna się jąkała.
- Jaka ona, do cholery? – wybuchłem, co ten debil znów zrobił? O jaką „Ją” chodzi?!
- E...Ele...onor. – wyszeptała dziewczyna. „Co? Ta wredna suka znów coś wymyśliła?„ – Ona... Louis będzie tatusiem – powiedziała i znów wybuchła płaczem. Przytuliłem ją mocno i zacząłem kołysać delikatnie. Jak to możliwe, że Eleonor była w ciąży? „No Styles, jakbyś nie wiedział, skąd się biorą dzieci...” zakpił mój wewnętrzny głos. Nie mieściło mi się to zupełnie w głowie. Szeptałem Charlie ciche, uspokajające słowa do ucha jak mantrę.
- Będzie dobrze mała... na pewno będzie – szeptałem, choć szczerze, to sam w to nie wierzyłem. W końcu co ma być dobrze, skoro Louis spodziewa się dziecka ze swoją byłą?
Czułem jak Charlie zaczyna drzeć w moich rękach. Faktycznie, powoli zaczęło się ściemniać co za tym szło, również było chłodniej na zewnątrz. Podniosłem ją i założyłem na ramiona szarą marynarkę, którą jeszcze miałem z koncertu. Objąłem ramieniem i pomimo, że dziewczyna nie chciała i próbowała się wywinąć, poszliśmy powolnym krokiem w stronę hotelu.
Gdy doszliśmy, wyjechaliśmy na nasze piętro i skierowaliśmy się w stronę jej pokoju. Prawie przed samymi drzwiami, dziewczyna stanowczo się zatrzymała. Popatrzyłem na nią zdziwiony.
– Harry, ja nie chce tam wracać – powiedziała i z jej oczu zaczęły powoli spływać łzy.
- Shhh... mała, proszę Cię nie płacz. Chodź, pójdziemy do mnie, ok.? – popatrzyłem na nią. Nic nie odpowiedziała, tylko pokiwała delikatnie głową. Otworzyłem kluczem zamek od moich drzwi. Miałem osobny pokój, od kiedy przyjechała do nas Perrie. Postanowiłem zostawić jej i Zaynowi nasz pokój, a sam wynająłem sobie nowy. Widząc jak się trzęsie z zimna, od razu wysłałem dziewczynę do wanny. Była cała przemarznięta i wyglądała co najmniej kiepsko. Charls posłusznie poszła do łazienki, a ja w tym czasie pościeliłem jej moje łóżko i przygotowałem sobie koc i poduszkę. Przygotowałem kanapę do spania, po czym udałem się do kuchni w celu zaparzenia dla dziewczyny herbaty z cytryną i sokiem malinowym. Lepiej, żeby nam się nie rozchorowała...
Usiadłem w salonie i obserwowałem białe drzwi od łazienki. Nie minęło kilka minut, kiedy usłyszałem, że woda przestała się lać. Jeszcze kilka minut później, drzwi się uchyliły i wyszła z nich trochę zawstydzona brunetka w samym ręczniku.
- Emm... Harry.. Mógłbyś mi coś pożyczyć? – spytała, a ja dopiero teraz się zorientowałem, że nie dałem jej nic do ubrania.
- Jasne, poczekaj tu chwilkę – poprosiłem i szybko udałem się w stronę mojego pokoju. Wyciągnąłem z szafy jakąś luźną koszulkę i moje spodnie dresowe. Wróciłem do dziewczyny i podałem jej ubrania. Poszła do łazienki się przebrać i chwilę później wyszła z niej, ubrana w moje o wiele za duże na nią dresy. Wyglądała dość śmiesznie, taka drobna i krucha w za dużych ubraniach. Usiadła obok mnie na kanapie i zaczęła tępo wpatrywać się w bliżej nieznany mi punkt na ścianie. Od razu zobaczyłem ten smutek na jej twarzy.
- Mała... nie myśl o tym – powiedziałem ze współczuciem.
- Kiedy ja nie mogę – szepnęła i zaraz jej oczy się zaszkliły. Wziąłem ją w objęcia i tak siedziałem lekko ją kołysząc w ramionach. Było mi jej strasznie żal. Jeden dzień i sytuacja diametralnie się zmieniła. Ciekaw byłem, co w tym momencie robi Louis... w końcu to jego dziewczyna. Nie obchodzi go co się z nią dzieje? To dość egoistyczne. Najbardziej, bałem się, że to kolejna głupia ‘sprawka’ Eleanor i znów owinie sobie Louisa wokół palca... w końcu nie raz już jej się to udało. A najgorzej, było mi patrzeć na Charlie, która nieświadomie się w to wplątała i teraz cierpi.
Delikatnie opuściłem wzrok i popatrzyłem na przyjaciółkę. Spała... To chyba nawet lepiej, bo po takich emocjach i ‘akcjach’ na pewno była zmęczona. Szczególnie, jeżeli pół dnia nie robiła nic innego, tylko płakała.
Wziąłem ją najdelikatniej jak potrafiłem na ręce i zaniosłem do mojego łóżka. Przykryłem kołdrą i sam poszedłem na kanapę spać. Ułożyłem się i niedługo po tym zasnąłem.
***
Obudził mnie płacz. A dokładniej płacz Charlie. Przetarłem szybko oczy i spojrzałem na zegarek – wskazywał godzinę 3.57 w nocy. Zwlekłem się z kanapy i poszedłem czym prędzej do przyjaciółki. Spała a za razem płakała przez sen. Usiadłem obok niej i próbowałem ją obudzić. Dziewczyna gwałtownie otworzyła oczy i ze strachem na mnie popatrzyła. Zdając sobie sprawę z tego, że to ja, bez słowa wtuliła się we mnie i zaczęła szlochać. Nie pytałem co jej się śniło. Domyślałem się, z czym było związane i to mi w zupełności wystarczyło. Patrząc na nią i to jak wygląda, serce mi się krajało. Ona ma jeszcze w ogóle siłę, żeby płakać? Gdyby przeliczyć jej łzy, wylane w ostatnim czasie, wyszłoby chyba kilka litrów...
Udało mi się ją w miarę uspokoić i powoli znów zasypiała.
Zaraz do pokoju wbiegł zaspany Payne, który miał pokój obok i najprawdopodobniej płacz Charlie go obudził.
- Co się stało? – spytał patrząc na mnie i dziewczynę – Co Charls tu robi? – spytał zbity z tropu. Położyłem zasypiającą dziewczynę spowrotem do łóżka i pokazałem Liamowi, żeby udał się za mną do kuchni. Chłopak poszedł za mną.
- Co robi tu Charlie? – spytał marszcząc brwi w zastanowieniu.
- Śpi... – westchnąłem.
- Ale czemu? Coś się stało?
- Stało się... Eleanor się stała – powiedziałem wkurzony i dodałem – Przyjechała oznajmić Louisowi, że zostanie tatusiem – powiedziałem gotując się w środku ze złości. Payne otworzył usta i oczy ze zdziwienia i z niedowierzaniem się we mnie wpatrywał.
- Żartujesz sobie?
- Chciałbym... – powiedziałem szczerze.
- I co? Louisa nie obchodzi, co się dzieje z Charlie? – spytał z wymalowanym pytaniem na twarzy.
- A widzisz go tu? – spytałem sarkastycznie – Dziewczyna pół dnia nie robi nic innego, tylko płacze, a Louisa jak nie było tak nie ma... zaczynam się zastanawiać, co takiego zrobiła, lub powiedziała Eleanor, że Louis nie widzi co się dzieje dookoła niego...
- To co teraz będzie?
- Pytaj mnie a ja Ciebie Liam... jak na razie pilnuję młodej, bo źle z nią, sam widzisz – westchnąłem – co najgorsze, nie widziałem, żeby Eleanor wychodziła... Jutro wieczorem wyjeżdżamy i co teraz?
- Trzeba porozmawiać z Louisem – stwierdził Payne po chwili zastanowienia.
- Zrobisz to?
- Jasne, tylko może dopiero jutro... Dobranoc.
- Dzięki Liam. Dobranoc. – posłałem mu słaby, ale szczery uśmiech i brunet wyszedł zamykając za sobą drzwi. Zaglądnąłem jeszcze do Charlie, jednak nie spała. Wpatrywała się tępo w okno, nie zauważając, że wszedłem. Usiadłem obok niej na łóżku, na co lekko podskoczyła wystraszona, nie wiedząc co się dzieje. Obróciła się w moją stronę i uśmiechnęła się słabo. Wręcz widać było to zmęczenie na jej twarzy.
- Hej, mała, czemu nie śpisz? – odgarnąłem z jej twarzy zabłąkany kosmyk włosów.
- Nie mogę zasnąć, nie potrafię... – westchnęła.
- Spróbuj, musisz odpocząć. Jesteś osłabiona, a do tego prawie nic dziś nie zjadłaś – pogłaskałem ją czule po włosach. Taka drobna i delikatna, a taka biedna... Już wstawałem i miałem gasić światło, kiedy usłyszałem jej cichy szept.
- Harry...?
- Tak?
- Zostaniesz ze mną? Nie chce spać sama ...
- Jasne – uśmiechnąłem się do niej delikatnie. Zgasiłem światło po czym położyłem się obok niej. Dziewczyna wtuliła się we mnie i chwilę później zasnęła, a ja zaraz po niej.
***
Rano obudził mnie Liam. Otwarłem powoli oczy, mrugając kilka razy powiekami, żeby przyzwyczaić je do światła słonecznego. Mój nieprzytomny wzrok powędrował na bruneta, który uśmiechał się delikatnie pod nosem. Nie wiedziałem o co mu chodzi. Po chwili dopiero, przypomniałem sobie, że nie śpię sam. Obok mnie leżała pogrążona w głębokim śnie Charlie. Uśmiechnąłem się na myśl, że w końcu przespała choć trochę, nie budząc się co chwile i nie płacząc przez sen. Wstałem powoli i cicho, żeby przypadkiem jej nie obudzić i udałem się do kuchni. Zapowiadał się upalny dzień. Napiłem się trochę wody po czym udałem się do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i ubrać się. Dziś ostatni dzień w Nowym Jorku. Za godzinę wychodzimy i jedziemy do telewizji śniadaniowej na wywiad, a potem pakowanie i wieczorem wylot. Letni strumień wody uderzał w moją rozgrzaną skórę, powodując przyjemne ochłodzenie. Gdy umyłem się i włosy, wyszedłem spod prysznica i przepasałem się ręcznikiem w biodrach. Udałem się po cichu do pokoju, w którym spała Charlie, żeby wyciągnąć sobie coś do ubrania. Gdy znalazłem tam granatowe rurki i białą koszulkę, których szukałem, wróciłem do łazienki i w spokoju się przebrałem. Poszedłem do kuchni, żeby zrobić sobie i Charlie kanapki. Nastawiłem czajnik z wodą i zabrałem się za smarowanie pieczywa i krojenie innych składników. Zrobiłem cały talerzyk kanapek i postawiłem go na stoliku. Zalałem dwa kubki z kawą rozpuszczalną w środku wrzątkiem z czajnika i posłodziłem. Stwierdziłem, że i mi i Charr przyda się porządna dawka kofeiny z samego rana.
Jak na zawołanie, choć rozważałem też jakąś telepatie do kuchni weszła ślamazarnym krokiem brunetka. Przywitała się ze mną i usiadła na krześle. Podałem jej kubek z kawą, którą powoli zaczęła sączyć i podsunąłem talerz z kanapkami, lecz dziewczyna zaprzeczyła ruchem głowy.
- Charls... musisz coś zjeść! – zacząłem jej tłumaczyć – Wczoraj prawie nic nie jadłaś! Nie da się żyć o kubku kawy z rana...
- Nie jestem głodna – powiedziała spokojnym głosem. W całym pomieszczeniu rozległo się pukanie do drzwi. Krzyknąłem krótkie „Proszę” Po czym zza drewnianej powłoki wynurzył się Liam.
- Cześć Charlie – przywitał się z uśmiechem na ustach – Harry – zwrócił się do mnie – za 3 minuty mamy być na dole.
- Ok, już idę – powiedziałem i chłopak wyszedł. Tym razem zwróciłem się do brunetki – Obiecaj, że zjesz te kanapki. Muszę już iść – poprosiłem. Dziewczyna pokiwała głową. Poszedłem po szarą marynarkę, po czym pożegnałem się z brunetką i wyszedłem z pomieszczenia.
Jak widzicie, udało mi się wcześniej napisać i dodać rozdział. W sumie, to na waszą korzyść, bo miał być jutro. Jeszcze raz dziękuję wszystkim, którzy to czytają i komentują. Nie wiecie, jak miło mi jest czytać takie słowa :) Mam nadzieję, że ten rozdział również wam się spodobał i czekam na wasze szczere opinie. Jeszcze raz dziękuję i miłego weekendu! xx.