sobota, 30 marca 2013

Rozdział 2

Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się przez szczeliny w roletach do mojego pokoju. Przeciągnęłam się, włożyłam ciepłe kapcie i powolnym, ślamazarnym krokiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki i orzeźwiający prysznic, umyłam głowę i wyszłam z łazienki, otulona w duży ręcznik. Poszłam do szafy i zdecydowałam się na dżinsowe spodenki, czarną bokserkę i czarne trampki. Było bardzo ciepło i słonecznie, więc nie było warto zakładać długich spodni, czy jakiejś bluzy. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół do kuchni, w której krzątała się moja mama.
- Cześć słońce. - przywitała się.
- Hej mamuś! - podeszłam do niej i cmoknęłam ją w policzek. - Co tak ładnie pachnie? - spytałam sięgając po dzbanek z sokiem pomarańczowym po czym nalałam sobie go do długiej, wąskiej szklanki.
- Smażę naleśniki na śniadanie. Jak chcesz to zaraz będzie gotowa porcja. - powiedziała ściągając z patelni kolejnego i odkładając go na tackę obok. Sięgnęłam po talerz, ułożyłam na nim kilka ciepłych naleśników, pokroiłam sobie do nich kilka truskawek, polałam syropem klonowym i zaczęłam jeść. Kto jak kto, ale moja mama była mistrzem tego dania. W ogóle, była mistrzem gotowania i gdyby nie jej praca, zapewne oddałaby się tej pasji, otwierając małe bistro z domowymi posiłkami.
- Pyszne, dziękuję. - powiedziałam do mamy po skończeniu jedzenia, odstawiając talerz i szklankę do zmywarki. Ze względu na to, że miałam jeszcze trochę czasu, usiadłam na dużej kanapie w salonie, wyłożyłam nogi na stolik i sięgnęłam po laptopa. W końcu przydałoby się zobaczyć, co w trawie piszczy.
Siedziałam tak dobre kilkanaście minut, reblogując posty na tumblrze i czytając tweety, gdy nagle moja komórka zaczęła wibrować. Sięgnęłam po nią niechętnie i odebrałam połączenie. - Halo?
- Cześć młoda! - wesoły głos, rozległ się po drugiej stronie. Należał zdecydowanie do Harry’ego.
- No siemka staruszku. - odpowiedziałam złośliwie. Zawsze mówi na mnie albo mała, albo młoda... Czemu? Może jakoś bardzo wysoka nie jestem, szczególnie w porównaniu z nim, ale jestem od niego młodsza tylko o te głupie pół roku! To żadna różnica!
- Jeszcze nie aż taki stary, więc nie przesadzaj. Będę pod tobą za 5 minut. Szykuj się. - powiedział znacznie rozbawiony.
- Okej, do zobaczenia. - Rozłączyłam się, uśmiechając pod nosem.
Zamknęłam komputer i poszłam do kuchni. Mamy już nie było. Pewnie wyszła jak siedziałam przed komputerem” - pomyślałam. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, chwyciłam torbę, leżącą na komodzie i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Gdy tylko zaczęłam schodzić z werandy pod mój dom zajechał czarny samochód, nie kogo innego jak Harry’ego. Sto punktów za wyczucie czasu! Wsiadłam i przywitałam się z przyjacielem. Ruszyliśmy z podjazdu i jechaliśmy w zupełnej ciszy. Nikt się nie odzywał. Harry siedział i z wielkim skupieniem kierował pojazdem, a ja w większej mierze przypatrywałam się widokom za oknem i budynkom, które mijaliśmy. Stwierdziłam że przerwę tę ciszę.
- Harry, jak ty sobie wyobrażasz to "udawanie"? - spytałam, uważnie się na niego patrząc. Kącik jego ust momentalnie się podniósł ku górze.
- No wiesz... przedstawię cię jako moją dziewczynę, będziemy udawać przez cały dzień że, jesteśmy parą a potem im powiemy prawdę.
- A tak w zasadzie to po co ci to? - zadałam kolejne pytanie, bo za bardzo nie wiedziałam jaki jest w tym sens. Poudajemy i co? Jaki Harry ma mieć w tym niby interes, skoro i tak skończy się po jednym dniu?
- Jak wiesz, ostatnio nie miałem nikogo. Chłopcy założyli się ze mną, że w ciągu tego tygodnia na pewno sobie nikogo nie znajdę. Założyłem się z nimi, mówiąc, że mi się uda i nie mam zamiaru przegrać. Niby to trochę nie fair, ale nie mam zamiaru znajdować sobie dziewczyny "na zakład" więc poprosiłem ciebie. – Chłopak uśmiechną się głupkowato.
- No dzięki... dziewczyny, jak to ująłeś: "na zakład" nie będziesz znajdywał i cała brudna robota przypadła mnie... - przewróciłam oczami. - A o co w ogóle się założyliście? - spytałam. Miejmy nadzieję, że ten cały teatrzyk będzie tego wart!
- Niby o nic, ale i tak nie chcę przegrać. Dlatego dziś udajemy parę, potem udajemy kłótnię i wychodzimy a na następny raz, powiemy im ze to były tylko żarty. Taki jest wstępny plan. Myślę, że się nabiorą... o ile oczywiście dobrze odegramy swoje role. - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Aleś ty genialny, Styles! Teraz wymyślaj o co się pokłócimy, mądralo! - powiedziałam z ironią w głosie. Szczerze to było to dla mnie totalnie głupie i dziecinne, ale obiecałam mu. Jest moim przyjacielem i mu pomogę, nawet jeżeli chodzi o tak idiotyczną rzecz...
- Zobaczy się, na pewno coś wymyślę. - powiedział widocznie rozbawiony całą sytuacją.

Nie minęła minuta od rozmowy, a Harry już parkował pod ogromną willą. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Stojąc przed wejściem i czekając aż ktoś nam otworzy, Styles z wyszczerzem na gębie złapał mnie za rękę i splótł nasze palce. Ja tylko się na niego popatrzyłam i przewróciłam oczami, wzdychając. Na co ja się zgodziłam? Nagle drzwi się otwarły a w nich stanął uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn. Gdy zobaczył jak Styles trzyma mnie za rękę, popatrzył się na Harry'ego z wytrzeszczem, a brunet na to triumfalnie się uśmiechnął. Blondyn się przywitał i przepuścił nas w drzwiach. Weszliśmy do salonu z dwoma kanapami i wielką plazmą wiszącą na środku ściany. Gdy wszyscy usłyszeli głośne cześć Harry'ego, odwrócili się i spojrzeli w naszą stronę. Chłopak odchrząknął i się odezwał:
- Chłopcy, poznajcie moją dziewczynę Charlie. Charls to Zayn - wskazał na mulata z ciemnymi włosami i oczami, a ten się uśmiechnął i pomachał do mnie. - To Liam, a ten tam - pokazał kolejno na bruneta, a potem na blondyna, który przed chwilą wparował do salonu, i wcześniej otworzył nam drzwi – Niall.
Liam i Niall rzucili krótkie "Cześć".
- Gdzie jest BooBear? - spytał Hazza reszty, a ja się popatrzyłam na niego z niezrozumiałą miną.
- U siebie, chyba poszedł wziąć prysznic, - odpowiedział krótko Liam. Harry wziął mnie ponownie za rękę i pociągną za sobą. Weszliśmy do kuchni.
- Co chcesz do picia? - spytał loczek.
- Poproszę herbatę z cytryną.
- Dobra, to ja nam zrobię herbatę, a ty w tym czasie idź na górę do mnie do pokoju. Pierwsze drzwi na lewo. - Kiwnęłam mu tylko głową i powiedziałam OK, po czym udałam się po schodach na górę.
Weszłam do pokoju i momentalnie przypodobałam sobie duże łóżko, na którym usiadłam. Zaczęłam oglądać pokój. Bardzo mi się podobał. Klimat pomieszczenia utrzymany był w stonowanych odcieniach. W większości były to kolory białe i czarne, lecz podłoga, na ten przykład, wyłożona była panelami z ciemnego drewna. W pokoju o dziwo panował porządek. Czemu o dziwo? Loczek to straszny bałaganiarz. Od małego. Zawsze jak był mały, to mógł wyjść, żeby się ze mną pobawić dopiero wtedy, jak posprzątał pokój, w czym niejednokrotnie mu pomagałam, żeby było szybciej.
Oglądałam dalej pokój, lecz nagle drzwi się otwarły i stanął w nich wysoki brunet w samym ręczniku na biodrach. Wytrzeszczyłam oczy, zdając sobie sprawę z tego, że nie jest to Harry, ani nikt z wcześniej przedstawionych mi osób i momentalnie poderwałam się z miejsca.
- O mój Boże! Przepraszam! Musiałam pomylić pokoje, przepraszam... - Zaczęłam nerwowo się plątać i czym prędzej ruszyłam do drzwi. Na twarzy bruneta malowało się zdziwienie pomieszane z rozbawieniem. Gdy przechodziłam obok niego w drzwiach powiedział na wpół śmiejąc się: - Nic nie szkodzi. - I wtedy mimowolnie popatrzyłam mu w oczy.
Jego tęczówki były koloru niebieskiego. Co ja mówię.. były jak morze. Morze w którym można zatonąć. Były boskie.
- Jak masz na imię? - brunet wyciągnął mnie z głębin swoich oczu, w których zatonęłam, sprawiając, że od razu oprzytomniałam.
- Charlotte, ale mów mi Charlie. Nie lubię swojego pełnego imienia - powiedziałam niepewnym głosem.
- Mnie się bardzo podoba. Jestem Louis. - przedstawił się wyciągając do mnie dłoń, którą ja szybko uścisnęłam i zdałam sobie sprawę że ciągle przy nim stoję, a on wciąż w połowie jest nagi. Moje policzki mimowolnie się zaczerwieniły.
- To... może ja już pójdę. – Uśmiechnęłam się i wyszłam w bardzo szybkim tempie z pokoju nowopoznanego chłopaka. Weszłam do pokoju na przeciwko, i zobaczyłam siedzącego na łóżku Harry'ego.
- Gdzieś ty była? - spytał rozbawiony.
- No... Yyym... - zaczęłam zmieszanym głosem. - Powiedzmy że się zgubiłam - powiedziałam i momentalnie przypomniałam sobie bruneta stojącego w samym ręczniku z nieprzyzwoicie dobrze zbudowaną klatką piersiową i tymi cudownymi oczami... - totalnie się rozmarzyłam i znów spaliłam totalnego buraka. Harry widocznie to zauważył.
- No Charls, ja na prawdę nie wnikam, ale coś jest zdecydowanie na rzeczy. – powiedział kiwając cwanie brwiami, za co dostał porządnego kuksańca w bok. Pokazał mi kilka rzeczy na komputerze, porozmawialiśmy i Harry stwierdził że zajedziemy do dół bo jak to on powiedział: "Przyszłaś poznać chłopaków, a nie gadać ze mną", dlatego też zeszliśmy do salonu do chłopaków. Tym razem w całym składzie.
- O Lou, jesteś nareszcie. - zaczął mój towarzysz. - Poznaj, to moja dziewczyna, Charlie.
- My się już znamy. - Chłopak uśmiechnął się niepewnie, a ja spaliłam kolejnego buraka, modląc się w myślach, by nikt tego nie zauważył. Harry popatrzył na mnie niepewnie, ale wzruszył ramionami i usiadł w fotelu, biorąc mnie na kolana. Ah tak, przecież udajemy parę... - westchnęłam w myślach.
- To co robimy chłopaki? - spytał Styles.
- Nie wiem, mnie to obojętne. - odpowiedział Zayn. - Może być film.
- O tak! - krzyknął blondyn. - Ja wybieram!
- No, tylko nie o jedzeniu Niall - zaśmiał się Liam, a wszyscy za nim. Jedynie blondynowi mina trochę zrzedła i znacznie się zaczerwienił. Niall wybrał jakąś komedie, przy której, jak się później okazało, wszyscy się świetnie bawiliśmy. Śmiechu było co nie miara, a aktorzy byli tacy, że naprawdę było na co popatrzeć. Przez cały czas siedziałam Harry'emu na kolanach i po jakimś czasie spytałam, czy nie lepiej, żebym usiadła gdzieś z boku, ale on powiedział, że mu to zupełnie nie przeszkadza, i oparł podbródek na moim ramieniu, wpatrując się w ekran telewizora. Siedzieliśmy tak oglądając i co chwile się śmiejąc, aż  film dobiegł końca.
- Nie chce mi się już oglądać kolejnego. - powiedział znudzony Lou. - Co robimy? Jakieś propozycje?
- Zagrajmy w butelkę! - krzyknął uradowany Styles.
- Kto jest za? - spytał wszystkich Li.
- Ja. - powiedział Zayn, po nim to samo Styles, Lou, i Niall.
- A ty Charls? - zapytał znowu Liam.
- No jeżeli wszyscy grają, to ja też mogę. - powiedziałam schodząc z kolan Harry'ego i przeciągając się.
Niall z prędkością światła pobiegł do kuchni po butelkę, a my usiedliśmy wszyscy na dywanie, w dużym kółku. Po mojej lewej siedział Styles, zaś po prawej Louis. Blondyn przybiegł i zaczął kręcić. Wypadło na Zayna.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie - odpowiedział mulat.
- Hmm... w takim razie... - Blondyn myślał. - Wiem! - krzyknął jakby odkrył Amerykę. - Wyjdziesz na ulicę, klękniesz przed pierwszą napotkaną dziewczyną i zaśpiewasz jej jakąś romantyczną piosenkę. - wyszczerzył swoje śnieżno białe ząbki w uśmiechu.
- Aleś wymyślił - powiedział zniechęcony Zayn. No ale zadanie zadaniem, trzeba je wykonać. Więc mulat wyszedł przed dom, klęknął, zaśpiewał, a my staliśmy nieopodal i śmialiśmy się z niego bo wyglądało to komicznie. Szczególnie mina tej kobiety. Niall, na nieszczęście ciemnowłosego, nawet chyba to nagrał.
Gdy wróciliśmy do domu, Zayn zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
- Ooo.. Charlie jak miło. – uśmiechnął się złowieszczo. - Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie.- odpowiedziałam krótko.
- Dobra, to zakręcisz butelką i tego na kim stanie, namiętnie pocałujesz.
Ja tylko wytrzeszczyłam oczy i popatrzyłam na mulata miną typu "Are you fucking kidding me?!" On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i uniósł brew. Dobra Charls... to tylko zadanie, głupia gra... - uspakajałam sama siebie w myślach. Chwyciłam butelkę i niepewnie nią zakręciłam. Wydawało mi się jakby kręciła się wieczność, a ja bacznie obserwowałam na kim stanie. W pewnym momencie zaczęła zwalniać, kręciła się coraz wolniej i wolniej. Zatrzymała się.
O mój Boże - pomyślałam. - Ktoś na górze chyba sobie ze mnie żartuje i świetnie się przy tym bawi!




Rozdział 1

Stałam przy szkolnej szafce, i układałam w niej podręczniki od historii. Nagle poczułam, że ktoś łapie mnie w talii i obraca w swoją stronę.
- Cześć Charlie! - Ten charakterystyczny głos i zniewalającą chrypkę poznam zawsze. Mój najlepszy przyjaciel Harry, obrócił mnie i pocałował w policzek na przywitanie.
- No hej, ładnie to tak na drugą lekcje przychodzić, Harry? - spytałam z wielkim uśmiechem na twarzy, wiedząc, że go przyłapałam. Jesteśmy przyjaciółmi od małego i znamy się już przeszło szesnaście lat. Zachowujemy się jak rodzeństwo, i wiem, że na nim, jak na nikim innym, zawsze mogę polegać. Jak mam tylko problem to idę do niego, wypłakać się w ramię a on pociesza i słucha uważnie. Zawsze doradzi, lub weźmie moją stronę. Jak się bawimy, to zawsze na całego, i chociaż jesteśmy w tym samym wieku a pomiędzy nami jest różnica tylko sześciu miesięcy, to Harry zachowuje się jak starszy brat. Jest opiekuńczy i troskliwy, nigdy nie da mnie nikomu skrzywdzić.
- Wiesz Charls... To łóżko musi mieć jakiś magnes w sobie, i jak na złość budzik mi dziś nie zadzwonił! - chłopak pokręcił głową, robiąc niedowierzającą minę, jakby to faktycznie była tylko i wyłącznie wina budzika, po czym wyszczerzył się w szerokim uśmiechu. Szkoda, że znałam go na tyle, by wiedzieć, że jest okropnym śpiochem i często po prostu albo ignoruje budzik, albo śpi jak kamień i go nie słyszy. Poczochrałam go po jego lokowanej czuprynie, a on zrobił minę jakbym wylała na jego ulubioną koszulę granatowy, niespieralny atrament.
- Ejj.. - zrobił niezadowoloną minę. - Teraz już żadna laska nie da się wyrwać na moją fryzurę i będę musiał polegać tylko na moim seksownym tyłeczku. - Po jego słowach oboje parsknęliśmy niepohamowanym śmiechem. On i te jego teksty...
- Dobra a tak serio to zaraz się spóźnimy na chemię, więc lepiej już chodźmy - powiedział, po czym zamknęłam szafkę i ruszyliśmy w stronę sali 398.

Na lekcji jak zawsze było nudno, i nauczycielka przyłapała mnie na tym że nie uważam i rysuje w zeszycie. Co poradzić, skoro w ogóle nie interesowało mnie to co ględzi? Byłam we własnym, wyimaginowanym świecie i wyłączyłam się totalnie z lekcji. O wiele ciekawsze wydawały się w tym momencie budowle z połączonych sześcianów na kartce, niż wzory chemiczne na tablicy.
- Widzę że panna Grey nie raczy uważać na zajęciach? - powiedziała zdenerwowanym tonem, lecz jej mina na moje nieszczęście bardzo szybko z wkurzonej, zmieniła się na chytry uśmieszek, który nigdy nie wróżył nic dobrego... Szczególnie mnie. - Po lekcji zostaniesz tu, i opowiesz mi o węglowodorach. A za tydzień poprowadzisz doświadczenie na lekcji, wytłumaczysz klasie o co w nim chodzi i podyktujesz stosowną notatkę dla reszty uczniów. - Odwróciła się na pięcie i podeszła do tablicy, na której pozapisywane były jakieś równania. Czy ktokolwiek w ogóle czai, o co w tym wszystkim chodzi? Bo ja w ogóle... Ani odrobinę! Jęknęłam w myślach, czując jak bardzo przechlapane będę miała.
Harry, jakby czytając mi w myślach, tylko mnie szturchnął i podał mi swój zeszyt z notatkami z całej lekcji. Uśmiechnęłam się do niego szepcząc bezgłośne "Dziękuję" i skupiłam się na tym co ta flądra pisze na tablicy.
Kolejne kilka lekcji minęło dość szybko. Teraz pozostało mi tylko pojechać do domu, i wymyślić to przeklęte doświadczenie. Przez nauczycielkę od chemii i wykład, który mi wywaliła po lekcji, chodziłam tak wściekła, jak nigdy.
Wyszliśmy z Harrym na parking i podeszliśmy do jego czarnego samochodu. Dzięki temu że mieszkamy kilka domów od siebie, chłopak zawsze mnie podwoził i nie musiałam się martwić, ani przejmować niespodziewanymi sytuacjami, jak deszcz, czy burza, która nieco przeszkadzała w komfortowym dojściu do domu. Wsiadłam do środka i zapięłam pasy, wpatrując się w ludzi wychodzących ze szkoły, wyjeżdżających, lub rozmawiających gdzieś w małych grupkach.
- Dasz radę z tym doświadczeniem? – mój towarzysz zaczął niepewnie rozmowę. Przez moment zastanawiałam się, skąd wzięła się ta niepewność w głosie chłopaka, ale dzięki temu, że znał mnie tak długo, wiedział, że od feralnej lekcji chemii chodzę jak bomba z zapalnikiem, której wystarczy chwila żeby wybuchła. Jestem osobą dość cierpliwą, ale jeżeli ktoś mnie zdenerwuje - tak jak ta cała Moris, to potrafię utrzymywać gniew bardzo długo. Harry o tym dobrze wie, i zapewne nie chce się narażać na mój niekontrolowany "wybuch".
- Sama nie wiem. Ona tak mi działa na nerwy, Harry... Kiedyś jak stracę cierpliwość, to naprawdę nie wiem, jak to się skończy! - ostatnie zdanie wysyczałam z zaciśniętymi zębami. - Czemu się na mnie uwzięła, skoro zaliczam wszystkie testy i siedzę cicho na jej lekcjach. Gdybym jej przeszkadzała, to jeszcze rozumiem, ale w tym wypadku?
- Jak chcesz, to twój boski przyjaciel może ci pomóc - powiedział chłopak i śmiesznie pokiwał brwiami. Zaczęłam się śmiać, gdy to zobaczyłam. Jego "boskie" miny, to było coś, czym zawsze mnie potrafił rozśmieszyć. Jego mina gdy tak robi-bezcenne! Dobrze że choć trochę rozładował atmosferę, bo od razu lepiej się poczułam. Może nadal byłam wściekła, ale byłam na dobrej drodze, żeby trochę się opanować.
- A co chcesz w zamian za to? - spytałam rozbawiona. Chłopak zaczął się drapać po głowie, i próbował coś wymyślić. - Nie myśl tyle Styles, bo ci się mózg przegrzeje - rzuciłam złośliwie. W tym momencie jego oczy zabłyszczały, na jego usta wdał się chytry uśmieszek, a on zaczął pocierać złowieszczo ręce.
- Już się boję! - powiedziałam z udawanym przerażeniem - To co takiego genialny człowieku wymyśliłeś? - dodałam jeszcze.
- Mam chytry plan – powiedział, uśmiechając się złowieszczo. - Pojedziesz ze mną do chłopaków z zespołu... w końcu obiecałaś że kiedyś ich poznasz – zaznaczył od razu, żebym nie dyskutowała z jego postanowieniem. - Ale..
O Boże.. jest jakieś Ale... - pomyślałam, i wtedy zaczęłam się serio bać, o to, co ten idiota wymyślił.
- Ale... będziesz udawała moją dziewczynę! - wykrzyczał z miną geniusza.
Okej... to był zdecydowanie dziwny pomysł. Zresztą... Harry tylko z takich słynie. Robiąc szybkie kalkulacje w myślach, doszłam do wniosku, że skoro to wymyślił coś takiego, a nie jest to prawdą, to kiedyś się skończy, a mi jest potrzebna pomoc z chemią, więc teoretycznie nic nie tracę, prawda?
- Dobrze. - powiedziałam po chwili namysłu. - Ty jak coś wymyślisz, Styles... - Pokiwałam głową z bezradnością.
- No już nie przesadzajmy. Powiedzmy, że mam w tym swój interes, hm?
- Dobra, niech ci będzie. W takim razie chodźmy do mnie, to zrobimy jeszcze dziś tą chemię. Ale żeby nie było, ja też mam warunek.
- Zamieniam się w słuch.
- Będziemy udawać tylko przez jeden dzień - powiedziałam krótko.
- No w ewentualności... - Zaczął przeciągać. - Ale jeżeli tylko jeden dzień to jest jeszcze jeden warunek. – dodał szybko.
- Jaki? - spytałam podejrzliwie i w tym samym momencie Harry się uśmiechnął i pokazał palcem wskazującym swój policzek. No nie mogę... Jak dziecko! Moje wewnętrzne ja, pokiwało głową z niedowierzaniem. Cmoknęłam Harry'ego w policzek, a chłopak widocznie zadowolony, zgasił silnk, i z wielkim wyszczerzem z niego wyszedł. Otworzył mi drzwi, jak miał w zwyczaju i zamknął je, zamykając również pojazd. Wyciągnęłam klucze z torebki i po wejściu na werandę, otworzyłam drzwi. Nikogo nie było. Mama była jeszcze w pracy, a tata poleciał na delegację do Denver. Zaprosiłam Harrego do środka, odłożyłam torbę i poszłam do kuchni, żeby zrobić nam herbatę. Wróciłam do salonu z parującym napojem w dwóch kubkach, i usiadłam obok chłopaka na sofie. On w tym czasie zdążył włączyć już telewizor i przeskoczyć po połowie kanałów. Zawsze jak do mnie przychodził, czuł się swobodnie 'jak u siebie w domu'. Znaliśmy się prawie od pieluch, tak samo jak nasi rodzice, więc przychodziliśmy do siebie kiedy chcieliśmy, a oni to w pełni akceptowali. Można powiedzieć że ja należałam do jego rodziny, a on do mojej, choć nie byliśmy w żaden sposób spokrewnieni.
- To jak młoda, zabieramy się za chemię? - spytał wyłączając telewizor. Pokiwałam głową w odpowiedzi, i zabraliśmy się do odrabiania pracy domowej.
Nasza nauka minęła dość szybko. Harry bardzo dobrze tłumaczył, a ja szybko zrozumiałam i się nauczyłam. Zajęło nam to nie więcej niż godzinę, więc stwierdziliśmy ze oglądniemy jakiś horror. Chłopak takowe uwielbiał, mnie było to obojętne, chociaż zawsze się ich bałam. Na całe szczęście, gdy Harry był w pobliżu, to zawsze miałam się za kim chować albo do kogo przytulić, więc nie przeszkadzał mi jego wybór. Poszłam jeszcze do kuchni po popcorn a Harry w tym momencie włączył film. Jak się potem okazało, był przerażający. Loczek zawzięcie oglądał a ja co kilka minut się do niego mocniej przytulałam i chowałam niejednokrotnie głowę w jego ramieniu. Dziwię się że jego żebra nie były jeszcze połamane, od mojego coraz bardziej stalowego uścisku.
Gdy film się skończył, poszłam do mojego pokoju na górę po laptopa. Weszłam na facebooka, i twittera, ale nie działo się tam nic ciekawego. Potem wszedł Harry, zaczął odpisywać fankom i co chwilę pokazywał mi jakieś śmieszne filmiki na YouTube. W pewnym momencie usłyszałam dźwięk otwierania i zamykania drzwi. To musiała być moja mama. Usłyszałam jeszcze krzątanie się po kuchni, dźwięk odkładanych kluczy i nastawienie wody w czajniku.
- Cześć Charlie - krzyknęła mama. - Gdzie jesteś?
- W salonie. - odpowiedziałam jej donośnym głosem, aby usłyszała. Po chwili przyszła  i stanęła oparta o framugę w wejściu do salonu.
- O cześć Harry, jak dawno cię nie widziałam! - powiedziała wyraźnie ucieszona widokiem chłopaka.
- Dzień dobry, ciociu - Harry uśmiechnął się do mojej rodzicielki przyjaźnie.
- Chcecie coś ciepłego do picia? Zaraz będzie kolacja. - poinformowała nas mama, podchodząc do okien i odsłaniając ciemne zasłony, które zasunęliśmy na nasz przerażający seans filmowy.
- Ja poproszę kakao!
- Razy dwa - dopowiedział loczek.
- Dobrze. To idźcie umyć ręce i przyjdźcie do kuchni - postanowiła, a my po ułożeniu po sobie poduszek na kanapie, poszliśmy do łazienki.

Pięć minut później byliśmy już na dole. Usiedliśmy z mamą do stołu i zajadaliśmy się pysznymi kanapkami które zrobiła. Powiedziałam mamie o "zadaniu" od pani Moris. Na początku trochę się zdenerwowała, ale jak jej powiedziałam że już jest zrobione i że Harry mi pomógł, trochę się uspokoiła. Reszta wieczoru minęła w luźnej atmosferze, na pogaduchach przy kubkach pysznego kakao z bitą śmietaną.
- Dziękuję za kolację ciociu, była pyszna. - Harry wstał powoli od stołu, zabierając z niego brudne naczynia i wstawiając je do zmywarki. - Ja już może będę się zbierał.
- Dobrze, pozdrów rodziców! - Mama przyjaźnie się do niego uśmiechnęła, a ja odprowadziłam chłopaka do korytarza.
- Dzięki, że wpadłeś i mi pomogłeś - Podziękowałam mu z wdzięcznością w głosie. Gdyby nie on, to nie wiem, jak sama bym to ogarnęła.
- Do zobaczenia jutro Charlie, napiszę ci sms'a o której po ciebie będę - Podszedł do mnie i cmoknął mnie w policzek.
- Nie ma sprawy. Dobranoc, Harry. - uśmiechnęłam się delikatnie. Wróciłam do kuchni a chłopak poszedł. Usłyszałam tylko odgłos zamykanych drzwi i warkot silnika samochodu, kiedy odjeżdżał. Posprzątałam po sobie i dopiłam kakao.
- Ja lecę do siebie na górę, mamuś. Dzięki za kolację! - podziękowałam i pobiegłam po schodach na górę. Wykąpałam się, przebrałam w piżamę, położyłam do łóżka i rozmyślałam nad wszystkim, a szczególnie nad jutrzejszym spotkaniem u chłopaków z zespołu Harry'ego. Czuję, że to będzie ekscytujący dzień. W zasadzie, to czemu wcześniej ich nie poznałam? Harry wiele razy mi to proponował, ale zawsze nie było czasu, to chyba dlatego... Nie miałam zielonego pojęcia, czego się spodziewać, a przede wszystkim czy to był dobry pomysł by zgodzić się na udawanie jego dziewczyny. Niby miało to trwać jeden dzień, ale kto wie, jak oni to przyjmą i po co tak naprawdę Harry to wymyślił?
Z rozmyślań wyrwał mnie dźwięk przychodzącego sms'a i po sprawdzeniu upewniłam się, że to Harry.

" Będę po Ciebie jutro o 10. Dobranoc mała. ;* " 

Po przeczytaniu wiadomości mimowolnie się uśmiechnęłam pod nosem i wklepałam w ekran komórki:

"Ok. Całusy, śpij dobrze! xx. "
-Dostarczono wiadomość do: Harry - pojawił się komunikat na ekranie telefonu. Odłożyłam komórkę na szafkę nocną, zawinęłam się w kołdrę i po niedługiej chwili zasnęłam, zmęczona całym dzisiejszym dniem.