Obudziły mnie promienie słoneczne wdzierające się przez szczeliny
w roletach do mojego pokoju. Przeciągnęłam się, włożyłam ciepłe kapcie i
powolnym, ślamazarnym krokiem ruszyłam do łazienki. Wzięłam szybki i
orzeźwiający prysznic, umyłam głowę i wyszłam z łazienki, otulona w duży
ręcznik. Poszłam do szafy i zdecydowałam się na dżinsowe spodenki, czarną
bokserkę i czarne trampki. Było bardzo ciepło i słonecznie, więc nie było warto
zakładać długich spodni, czy jakiejś bluzy. Gdy byłam już gotowa, zeszłam na dół
do kuchni, w której krzątała się moja mama.
- Cześć słońce. - przywitała się.
- Hej mamuś! - podeszłam do niej i cmoknęłam ją w policzek. - Co
tak ładnie pachnie? - spytałam sięgając po dzbanek z sokiem pomarańczowym po
czym nalałam sobie go do długiej, wąskiej szklanki.
- Smażę naleśniki na śniadanie. Jak chcesz to zaraz będzie gotowa
porcja. - powiedziała ściągając z patelni kolejnego i odkładając go na tackę
obok. Sięgnęłam po talerz, ułożyłam na nim kilka ciepłych naleśników, pokroiłam
sobie do nich kilka truskawek, polałam syropem klonowym i zaczęłam jeść. Kto
jak kto, ale moja mama była mistrzem tego dania. W ogóle, była mistrzem
gotowania i gdyby nie jej praca, zapewne oddałaby się tej pasji, otwierając
małe bistro z domowymi posiłkami.
- Pyszne, dziękuję. - powiedziałam do mamy po skończeniu jedzenia,
odstawiając talerz i szklankę do zmywarki. Ze względu na to, że miałam jeszcze
trochę czasu, usiadłam na dużej kanapie w salonie, wyłożyłam nogi na stolik i
sięgnęłam po laptopa. W końcu przydałoby się zobaczyć, co w trawie piszczy.
Siedziałam tak dobre kilkanaście minut, reblogując posty na
tumblrze i czytając tweety, gdy nagle moja komórka zaczęła wibrować. Sięgnęłam
po nią niechętnie i odebrałam połączenie. - Halo?
- Cześć młoda! - wesoły głos, rozległ się po drugiej stronie.
Należał zdecydowanie do Harry’ego.
- No siemka staruszku. - odpowiedziałam złośliwie. Zawsze mówi na
mnie albo mała, albo młoda... Czemu? Może jakoś bardzo wysoka nie jestem,
szczególnie w porównaniu z nim, ale jestem od niego młodsza tylko o te głupie
pół roku! To żadna różnica!
- Jeszcze nie aż taki stary, więc nie przesadzaj. Będę pod tobą za
5 minut. Szykuj się. - powiedział znacznie rozbawiony.
- Okej, do zobaczenia. - Rozłączyłam się, uśmiechając pod nosem.
Zamknęłam komputer i poszłam do kuchni. Mamy już nie było. „Pewnie wyszła jak
siedziałam przed komputerem” -
pomyślałam. Założyłam okulary przeciwsłoneczne, chwyciłam torbę, leżącą na
komodzie i wyszłam z domu, zamykając drzwi na klucz. Gdy tylko zaczęłam
schodzić z werandy pod mój dom zajechał czarny samochód, nie kogo innego jak
Harry’ego. Sto punktów za
wyczucie czasu! Wsiadłam i
przywitałam się z przyjacielem. Ruszyliśmy z podjazdu i jechaliśmy w
zupełnej ciszy. Nikt się nie odzywał. Harry siedział i z wielkim skupieniem
kierował pojazdem, a ja w większej mierze przypatrywałam się widokom za oknem i
budynkom, które mijaliśmy. Stwierdziłam że przerwę tę ciszę.
- Harry, jak ty sobie wyobrażasz to "udawanie"? -
spytałam, uważnie się na niego patrząc. Kącik jego ust momentalnie się podniósł
ku górze.
- No wiesz... przedstawię cię jako moją dziewczynę, będziemy
udawać przez cały dzień że, jesteśmy parą a potem im powiemy prawdę.
- A tak w zasadzie to po co ci to? - zadałam kolejne pytanie, bo
za bardzo nie wiedziałam jaki jest w tym sens. Poudajemy i co? Jaki Harry ma
mieć w tym niby interes, skoro i tak skończy się po jednym dniu?
- Jak wiesz, ostatnio nie miałem nikogo. Chłopcy założyli się ze
mną, że w ciągu tego tygodnia na pewno sobie nikogo nie znajdę. Założyłem się z
nimi, mówiąc, że mi się uda i nie mam zamiaru przegrać. Niby to trochę nie
fair, ale nie mam zamiaru znajdować sobie dziewczyny "na zakład" więc
poprosiłem ciebie. – Chłopak uśmiechną się głupkowato.
- No dzięki... dziewczyny, jak to ująłeś: "na zakład" nie
będziesz znajdywał i cała brudna robota przypadła mnie... - przewróciłam
oczami. - A o co w ogóle się założyliście? - spytałam. Miejmy nadzieję, że ten cały
teatrzyk będzie tego wart!
- Niby o nic, ale i tak nie chcę przegrać. Dlatego dziś udajemy
parę, potem udajemy kłótnię i wychodzimy a na następny raz, powiemy im ze to
były tylko żarty. Taki jest wstępny plan. Myślę, że się nabiorą... o ile
oczywiście dobrze odegramy swoje role. - wyszczerzył się w uśmiechu.
- Aleś ty genialny, Styles! Teraz wymyślaj o co się pokłócimy,
mądralo! - powiedziałam z ironią w głosie. Szczerze to było to dla mnie
totalnie głupie i dziecinne, ale obiecałam mu. Jest moim przyjacielem i mu
pomogę, nawet jeżeli chodzi o tak idiotyczną rzecz...
- Zobaczy się, na pewno coś wymyślę. - powiedział widocznie
rozbawiony całą sytuacją.
Nie minęła minuta od rozmowy, a Harry już parkował pod ogromną
willą. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy w stronę drzwi. Stojąc przed
wejściem i czekając aż ktoś nam otworzy, Styles z wyszczerzem na gębie złapał
mnie za rękę i splótł nasze palce. Ja tylko się na niego popatrzyłam i
przewróciłam oczami, wzdychając. Na
co ja się zgodziłam? Nagle drzwi się otwarły a w nich stanął
uśmiechnięty od ucha do ucha blondyn. Gdy zobaczył jak Styles trzyma mnie za rękę,
popatrzył się na Harry'ego z wytrzeszczem, a brunet na to triumfalnie się
uśmiechnął. Blondyn się przywitał i przepuścił nas w drzwiach. Weszliśmy do
salonu z dwoma kanapami i wielką plazmą wiszącą na środku ściany. Gdy wszyscy
usłyszeli głośne cześć Harry'ego, odwrócili się i spojrzeli w naszą stronę.
Chłopak odchrząknął i się odezwał:
- Chłopcy, poznajcie moją dziewczynę Charlie. Charls to Zayn -
wskazał na mulata z ciemnymi włosami i oczami, a ten się uśmiechnął i pomachał
do mnie. - To Liam, a ten tam - pokazał kolejno na bruneta, a potem na
blondyna, który przed chwilą wparował do salonu, i wcześniej otworzył nam drzwi
– Niall.
Liam i Niall rzucili krótkie "Cześć".
- Gdzie jest BooBear? - spytał Hazza reszty, a ja się popatrzyłam
na niego z niezrozumiałą miną.
- U siebie, chyba poszedł wziąć prysznic, - odpowiedział krótko
Liam. Harry wziął mnie ponownie za rękę i pociągną za sobą. Weszliśmy do
kuchni.
- Co chcesz do picia? - spytał loczek.
- Poproszę herbatę z cytryną.
- Dobra, to ja nam zrobię herbatę, a ty w tym czasie idź na górę
do mnie do pokoju. Pierwsze drzwi na lewo. - Kiwnęłam mu tylko głową i
powiedziałam OK, po czym udałam się po schodach na górę.
Weszłam do pokoju i momentalnie przypodobałam sobie duże łóżko, na
którym usiadłam. Zaczęłam oglądać pokój.
Bardzo mi się podobał. Klimat pomieszczenia utrzymany był w stonowanych
odcieniach. W większości były to kolory białe i czarne, lecz podłoga, na ten
przykład, wyłożona była panelami z ciemnego drewna. W pokoju o dziwo panował
porządek. Czemu o dziwo? Loczek to straszny bałaganiarz. Od małego. Zawsze jak
był mały, to mógł wyjść, żeby się ze mną pobawić dopiero wtedy, jak posprzątał
pokój, w czym niejednokrotnie mu pomagałam, żeby było szybciej.
Oglądałam dalej pokój, lecz nagle drzwi się otwarły i stanął w
nich wysoki brunet w samym ręczniku na biodrach. Wytrzeszczyłam oczy, zdając
sobie sprawę z tego, że nie jest to Harry, ani nikt z wcześniej przedstawionych
mi osób i momentalnie poderwałam się z miejsca.
- O mój Boże! Przepraszam! Musiałam pomylić pokoje, przepraszam...
- Zaczęłam nerwowo się plątać i czym prędzej ruszyłam do drzwi. Na twarzy
bruneta malowało się zdziwienie pomieszane z rozbawieniem. Gdy przechodziłam
obok niego w drzwiach powiedział na wpół śmiejąc się: - Nic nie szkodzi. - I
wtedy mimowolnie popatrzyłam mu w oczy.
Jego tęczówki były koloru niebieskiego. Co ja mówię.. były jak
morze. Morze w którym można zatonąć. Były boskie.
- Jak masz na imię? - brunet wyciągnął mnie z głębin swoich oczu,
w których zatonęłam, sprawiając, że od razu oprzytomniałam.
- Charlotte, ale mów mi Charlie. Nie lubię swojego pełnego imienia
- powiedziałam niepewnym głosem.
- Mnie się bardzo podoba. Jestem Louis. - przedstawił się
wyciągając do mnie dłoń, którą ja szybko uścisnęłam i zdałam sobie sprawę że
ciągle przy nim stoję, a on wciąż w połowie jest nagi. Moje policzki mimowolnie
się zaczerwieniły.
- To... może ja już pójdę. – Uśmiechnęłam się i wyszłam w bardzo
szybkim tempie z pokoju nowopoznanego chłopaka. Weszłam do pokoju na przeciwko,
i zobaczyłam siedzącego na łóżku Harry'ego.
- Gdzieś ty była? - spytał rozbawiony.
- No... Yyym... - zaczęłam zmieszanym głosem. - Powiedzmy że się
zgubiłam - powiedziałam i momentalnie przypomniałam sobie bruneta stojącego w
samym ręczniku z nieprzyzwoicie dobrze zbudowaną klatką piersiową i tymi
cudownymi oczami... - totalnie się rozmarzyłam i znów spaliłam totalnego
buraka. Harry widocznie to zauważył.
- No Charls, ja na prawdę nie wnikam, ale coś jest zdecydowanie na
rzeczy. – powiedział kiwając cwanie brwiami, za co dostał porządnego kuksańca w
bok. Pokazał mi kilka rzeczy na komputerze, porozmawialiśmy i Harry stwierdził
że zajedziemy do dół bo jak to on powiedział: "Przyszłaś poznać chłopaków,
a nie gadać ze mną", dlatego też zeszliśmy do salonu do chłopaków. Tym
razem w całym składzie.
- O Lou, jesteś nareszcie. - zaczął mój towarzysz. - Poznaj, to
moja dziewczyna, Charlie.
- My się już znamy. - Chłopak uśmiechnął się niepewnie, a ja
spaliłam kolejnego buraka, modląc się w myślach, by nikt tego nie zauważył.
Harry popatrzył na mnie niepewnie, ale wzruszył ramionami i usiadł w fotelu,
biorąc mnie na kolana. Ah tak,
przecież udajemy parę... - westchnęłam
w myślach.
- To co robimy chłopaki? - spytał Styles.
- Nie wiem, mnie to obojętne. - odpowiedział Zayn. - Może być
film.
- O tak! - krzyknął blondyn. - Ja wybieram!
- No, tylko nie o jedzeniu Niall - zaśmiał się Liam, a wszyscy za
nim. Jedynie blondynowi mina trochę zrzedła i znacznie się zaczerwienił. Niall
wybrał jakąś komedie, przy której, jak się później okazało, wszyscy się
świetnie bawiliśmy. Śmiechu było co nie miara, a aktorzy byli tacy, że naprawdę
było na co popatrzeć. Przez cały czas siedziałam Harry'emu na kolanach i po
jakimś czasie spytałam, czy nie lepiej, żebym usiadła gdzieś z boku, ale on
powiedział, że mu to zupełnie nie przeszkadza, i oparł podbródek na moim
ramieniu, wpatrując się w ekran telewizora. Siedzieliśmy tak oglądając i co
chwile się śmiejąc, aż film dobiegł końca.
- Nie chce mi się już oglądać kolejnego. - powiedział znudzony
Lou. - Co robimy? Jakieś propozycje?
- Zagrajmy w butelkę! - krzyknął uradowany Styles.
- Kto jest za? - spytał wszystkich Li.
- Ja. - powiedział Zayn, po nim to samo Styles, Lou, i Niall.
- A ty Charls? - zapytał znowu Liam.
- No jeżeli wszyscy grają, to ja też mogę. - powiedziałam schodząc
z kolan Harry'ego i przeciągając się.
Niall z prędkością światła pobiegł do kuchni po butelkę, a my
usiedliśmy wszyscy na dywanie, w dużym kółku. Po mojej lewej siedział Styles,
zaś po prawej Louis. Blondyn przybiegł i zaczął kręcić. Wypadło na Zayna.
- Pytanie czy wyzwanie?
- Wyzwanie - odpowiedział mulat.
- Hmm... w takim razie... - Blondyn myślał. - Wiem! - krzyknął
jakby odkrył Amerykę. - Wyjdziesz na ulicę, klękniesz przed pierwszą napotkaną
dziewczyną i zaśpiewasz jej jakąś romantyczną piosenkę. - wyszczerzył swoje
śnieżno białe ząbki w uśmiechu.
- Aleś wymyślił - powiedział zniechęcony Zayn. No ale zadanie
zadaniem, trzeba je wykonać. Więc mulat wyszedł przed dom, klęknął, zaśpiewał,
a my staliśmy nieopodal i śmialiśmy się z niego bo wyglądało to komicznie.
Szczególnie mina tej kobiety. Niall, na nieszczęście ciemnowłosego, nawet chyba
to nagrał.
Gdy wróciliśmy do domu, Zayn zakręcił butelką. Wypadło na mnie.
- Ooo.. Charlie jak miło. – uśmiechnął się złowieszczo. - Pytanie
czy wyzwanie?
- Wyzwanie.- odpowiedziałam krótko.
- Dobra, to zakręcisz butelką i tego na kim stanie,
namiętnie pocałujesz.
Ja tylko wytrzeszczyłam oczy i popatrzyłam na mulata miną typu "Are you fucking kidding me?!" On tylko uśmiechnął się w odpowiedzi i
uniósł brew. Dobra Charls... to tylko zadanie, głupia gra... - uspakajałam sama
siebie w myślach. Chwyciłam butelkę i niepewnie nią zakręciłam. Wydawało mi się
jakby kręciła się wieczność, a ja bacznie obserwowałam na kim stanie. W pewnym
momencie zaczęła zwalniać, kręciła się coraz wolniej i wolniej. Zatrzymała się.
O mój Boże - pomyślałam. - Ktoś na górze chyba sobie ze mnie
żartuje i świetnie się przy tym bawi!